Każdego wieczoru, kiedy piersi moich dzieci unoszą się miarowo dyktując Morfeuszowi rytm kołysanek a koty zwijają się w kłębek w nogach łóżka, zmywam makijaż, robię herbatę i siadam na poplamionej kanapie. Wygładzam pozaciągany kocim pazurem koc, wyciągam nogi, obolałe po całym dniu na placu zabaw i rozmasowuję ramię, dzielnie noszące przez pół dnia 6,5 kilo człowieka. Bo noszę pomimo, że mówili by nie. I tulę pomimo, że nie kazali. Bujam i kołyszę, nucąc pod nosem piosenkę, na przekór życzliwym i kręgosłupowi, który średnio trzydzieści razy dziennie mówi dość.
Spoglądam na naczynia piętrzące się w zlewie i ubrania bezwładnie zwisające z oparcia krzesła. Męska koszulka, przepocona dniem w ogrodzie i bluza, rozmiar 62. Leginsy z Elzą, co ma tę moc i kapelusz z uszami kota. Garnek po piątkowym obiedzie, niekoniecznie zdrowym i niekoniecznie pożywnym, na szybko skleconym na szczycie misternie ułożonej wieży z talerzy. Spoglądam na zabawki wędrujące po salonie i dziecięce kapcie zostawione bezpańsko pod schodami. Wściekam się w myślach, że przecież sprzątałam a później przepraszam, również w myślach. Że srał pies, że szkoda nerwów. Na podłogę, poplamioną Danonkiem z toną cukru w składzie, też spoglądam. Setki osób zlinczowałoby mnie za to. Ale nie widzą więc można. I na skarpetkę wywleczoną przez kota na środek stołu, spoglądam. Brudną bo i podłoga brudna. Zaraz to ogarnę. Albo może lepiej rano, bez znaczenia. Do zdjęcia na Instagrama, tego śniadania, które zrobię a później zjem zimne z braku czasu, posprzątam. Albo odgarnę na bok wszystko co psuje kompozycję. Później dołożę kwiatka w karafce na wodę a widelec przetrę szmatką. Zaparzę kawę, posypię czekoladą. I wypiję. Wieczorem.
Nie wiem co jutro na obiad. Może coś na mieście? Frytki śmierdzące tłuszczem i kotlet w nadmuchanej bułce. Do tego zabawka rysująca uśmiech na trzyletniej buzi. Dla niego warto te frytki i ten kotlet. Mleko muszę kupić dla tej co już nie chce piersi. Paszę, sztuczną i znienawidzoną, drogą jak cholera. A miała być na piersi przez dwa lata, przecież. I selfie chciałam zrobić na ławce w parku, jak karmię pod płaczącą wierzbą. Powinnam wyparzyć butelkę i smoczek, który spadł na ziemię. Przemywam ciepłą wodą, zagłuszając wyrzuty sumienia. Nie dziś, już nie mam siły.
I na dziecko, to starsze, które poszło spać z brudnymi zębami- też spoglądam, w drodze do sypialni. Ogarniam wzrokiem pokój i cierpię gdzieś w środku. Przykrywam zbłąkaną stopę, wkładam pod ramię ulubionego misia. Ćpam zapach dziecięcego szamponu do włosów, tego samego, który 25 lat temu ćpała moja mama. Wyciągam koszulkę do przedszkola i wygładzam na kolanie. Zapomniałam wyprasować, trudno. Kręcę głową.
Zbieram ręcznik z podłogi w łazience, zdrapuję paznokciem zaschniętą pastę w umywalce. Przydałoby się umyć podłogę, od trzech dni, co najmniej. Jutro. I pranie zrobić, też by się przydało. Suche się piętrzy na siedzeniu fotela, wygrzebuję spod spodu podarty dres, będzie na rano. Odwiozę starsze do przedszkola i pójdę z młodszym na spacer. Albo wystawię wózek na taras a sama obejrzę powtórkę serialu. Podrapię kota za uchem, zarzucę nogę na ławę. Zjem ciastko, totalnie niedietetyczne i wcale go nie spalę później na siłowni. Ani na rolkach, od roku leżących na strychu, kupionych bardziej dla lansu. Może jedynie przymierzę i zrobię zdjęcie żeby inni widzieli.
Spoglądam w lustro, zmywam idealny makijaż. Pod spodem cera, poszarzała i zmęczona, przeorana młodzieńczymi bliznami. Rzęsy zbyt krótkie bez maskary i policzki blade bez różu. Kładę się jak zwykle zbyt późno chociaż wiem, że muszę wstać jak zwykle zbyt wcześnie.
Zamykam oczy, nieidealne, zmęczone. Otwieram bo przecież fejsbuk, przecież jeszcze blog. I dziecięca noga, zbłąkana- trzeba przykryć. Położyć dłoń na maleńkim brzuszku, poprawić skarpetkę…
13 Komentarzy/e
Magda Lena
Oj jak bardzo to o Nas w ten weekend ?
Barbrella
Masz zainstalowaną kamerę u nas w domu, czy jak? Normalnie jakbyś mój bałagan opisywała 😀 Na końcu tylko należy dodać „a wszystko to przykryte delikatną chmurką rudej sierści” – swoją drogą ciągle się zastanawiam jak to się dzieje, że ten skurczybyk jeszcze nie jest łysy ?
Ilona
Ojj tak 😉 ale co tam . . ja nie zmywam do póki mam czyste sztućce do obiadu a tak swoją drogą to rośnie Ci te pacholecie moja 7 kg a miesiąc starsza
Klaudia
A ja ostatnio miałam rozmowę z moja mamą, że jako jedyna z trzech jej córek mam bałagan i że wstydzi się za mnie. Tylko zapomniała dodac ze ja mam 3 dzieci w wieku 4 lata, 5 lat i trzecie ma 3 tygodnie a moje siostry mają po jednym dziecku a mama jeździ do nic tylko na umówione wizyty a do mnie wpada bez zapowiedzi. Jednym uchem wpuscilam drugiemu wypuscilam? i podłogi mam do umycia ?
A
Tak bardzo czytam o sobie… jak by to była zbłakana stopa mojego syna i bolący brzuch malutkiej córci. I te podłogi które przydałoby się umyć ale na wszystko brakuje czasu bo przecież trzeba przytulić i książkę przeczytać:-)
Iza
Nawet w tej nieidealności jest idealność. Prawdziwa i warta tego by dalej istnieć.
Moc ciepłych myśli ślę:)
Anka
Matka taka masz być i juz !!!! Lepiej ukochać, poświecić czas dzieciom niz sprzątać…srał pies te podłogę…umyjesz jutro jak młoda bedzie w przedszkolu..brudy wrzuć do zmywarki a na pranie najlepsza suszarka bo wyciągasz ciepłe ciuchy przejedziesz ręką i jak uprasowane :))) moje 3 łatki to opanowały i dzielnie mamie pomagają… Weekendy potrafią dać do pieca ale w poniedzialek juz tęsknisz ..:)
Patrycja
Ja nie umiem zasnąć w bałaganie… jak rano wstaję i widzę to wszystko od razu mam zły dzień. Tylko raz zostawiłam wszystko i poszłam spać, ale to była ekstremalna sytuacja. Czasem mam wrażenie, że niektórzy szukają wymówek i dzieci są najlepszym wytłumaczeniem.
tutut
Pozazdrościć.
Chyba nie znasz zmęczenia level: rodzic. Kiedy wszystko (WSZYSTKO) boli, nie masz siły się umyć, zasypiasz w drodze do łazienki, bo jednak by wypadało, i masz fantazje o tym, że lewitujesz do wanny, a następnie do łóżka, bo nie widzisz innego sposobu, w jaki można się tam dostać. Można chodzić za dziećmi i przez cały czas sprzątać, a i tak wieczorem mieć bałagan.
tarapatka
Jakie to prawdziwe! Skąd ja to znam 😉
Kasias
Bardzo prawdziwe, ale po przeczytaniu…mam jakby lżej na sercu:)
Monika
ja na początku latałam ze ścierą i odkurzaczem 24/7, jak dziecko spało, to zamiast odsypiać – robiłam mln innych rzeczy. po pół roku stwierdziłam, że tak dalej nie można. czas dla siebie to podstawa jeśli jest się z dzieckiem całe dnie w domu. na serial, na kawkę, na ciastko. na nicnierobienie 🙂 świetny tekst!
Dominika
Nie tylko lubię… UWIELBIAM ten wpis! I Danonka z toną cukru <3 A Ciebie za bycie nieidealną – czyli normalną 🙂