Spoglądam znad kubka kawy na miarowo unoszącą się pierś i skarpetkę, wystającą spod pluszowego kocyka. Jeszcze chwilę temu- trzy łyki, może cztery, kółko od wózka na kaflach wystukiwało rytm nadchodzącego snu.
A później prasuję, gotuję, sprzątam i piorę. Szoruję kible wieczorami, rano robię śniadanie dla całej rodziny. Drapię koty za uchem i nogą bujam wózek z najmłodszą. Czytam bajki na dobranoc i zasypiam w łóżku kończącym się gdzieś na poziomie moich łydek. Kłócę się z mężem i krzyczę na starszą. Godzę się z mężem a starszą przepraszam. Matkuję, żonuję a kotom paniuję. Jestem córką, wnuczką, siostrą i przyjaciółką.
Wydałam na świat dwa życia. Dwie dumy, dwa serca pełne miłości. Dwie czupryny do wąchania po kąpieli i kolana do naklejenia plastrów, sztuk cztery. Oczy do ocierania łez i dwa nosy do wycierania kiedy w przedszkolu szaleje wirus. Dwa najcudowniejsze na świecie istnienia, dwie miłości mojego życia. Tak różne i zarazem tak podobne do siebie. Hanka- totalnie moja kopia. Już teraz wiem, że okres nastoletniego buntu skopie nam tyłki. Intelektualistka, lubi prace manualne i nie boi się niczego. Nadia- totalnie tatowa. Skóra zdjęta z ojca, spokojna i zrównoważona. Na pełnej petardzie w ciągu dnia, jakby ktoś zamontował jej w tyłku Duracella. Kocham spędzać z nimi czas, uwielbiam obie w każdym calu.
Jeszcze na początku mojego macierzyństwa, chciałam mu się poświęcić w 100%. Plan był taki, że ja rezygnuję z etatu dla Hanisławy a PT zarabia na rodzinę. Na szczęście później założyłam bloga i życie szybko wybiło mi ten pomysł z głowy. Nie jestem typem matki 24 na dobę. Lubię wyjść z koleżankami, lubię wyjechać gdzieś na weekend sama czy z przyjaciółką. Wieczorami zamykam się z laptopem w sypialni i nie ma mnie dla nikogo, to mój czas. Nie tęsknię przy tym za dziećmi, ba! W ogóle o nich nie myślę. Wiem, że są pod najlepszą możliwą opieką. Macierzyństwo, jeśli nie jest zrównoważone, zaczyna mnie dusić. Jeśli przebywam z dziećmi cały dzień, wieczoru potrzebuję dla siebie. I nie ma w tym nic z egoizmu, jest jedynie zdrowy rozsądek.
Czasami, żeby trzeźwo spojrzeć na bycie matką i żoną, kobieta potrzebuje małego resetu. Bez znaczenia czy jest to wieczór z lampką wina w wannie, powrót do pracy, szydełkowanie czy wyjazd na weekend bez rodziny. W momencie kiedy pojawia się frustracja, znużenie czy przyzwyczajenie, warto zrobić coś dla siebie. Ja wsiadam w samochód i kilka razy w roku jadę na drugi koniec Polski spotkać się ze znajomymi, z blogerami. Odrywam swoje myśli od macierzyństwa i wracam naładowana energią po kurek. Wieczorami tworzę teksty, które pomimo, że są o macierzyństwie, pozwalają mi się oderwać od wycierania dziecięcych tyłków.
Zadbanie o własne rewiry komfortu pomaga nie zapomnieć mi, że oprócz tego, że jestem mamą, jestem też kobietą. Pokazuję swoim dzieciom, że oprócz dbania o innych, człowiek musi dbać również o swoje potrzeby czy pasje a dziecko nie jest przeszkodą w realizowaniu czegokolwiek. Mam jednocześnie świadomość, że oddając się macierzyństwu w 100%, mogę kiedyś zostać bez niczego a dziecko zwyczajnie kopnie mnie w tyłek.
Chcę być jak najlepszą matką, dlatego nie rezygnuję z życia pozamacierzyńskiego, które mnie uszczęśliwia. Bo przede wszystkim jestem kobietą a dopiero później matką. A spełniona i szczęśliwa kobieta to spełniona i szczęśliwa matka.
Jak Wy odrywacie się od macierzyństwa?
17 Komentarzy/e
Agata
Ja szydelkuje. Nalogowo – zahacza o natrectwo 🙂 Wieczorami, a czasem w nocy. Mloda nauczyla sie juz, ze szydelka nie dotykamy (ostre), a wloczki i kordonki omijamy szerokim lukiem (chociaz sa dluuuugie i fajnie sie placza). Udziubane drobiazgi zostawiam na stoliku w salonie. Mloda przybywa rano, obmacuje i z wrzaskiem biega po mieszkaniu mowiac, ze „mama takie zrobila” 🙂 I chyba tylko dlatego odpuszcza mi wieczorami. Przy okazji odkrywamy nowe zastosowanie serwetek i bombek, a moje „dziela” maja atest: „Testowane na dzieciach”.
Ilona
Ja po malutku aby mąż nie osiwiał wszak przy małej pomaga zrobi wszystko ale jak mam wyjść to się nagle boi 🙂 ale daje sobie świetnie radę. Córa ma prawie 6 m i kilka razy już udało mi się wyjść na dwie trzy godziny odpocząć, zrobić coś dla siebie wiec nie jest źle 🙂
Iweta
Odkąd urodził się mój synek miałam wolne 4 razy po dwie godziny 🙂
anna
Ja niestety nie mam zbyt wielu mozliwosci oderwac sie od macierzynstwa z roznych wzgledow. Niestety przyplacilam do nerwica i depresja. Jestem na lekach. Ciezko mi ale walcze dla mojego dziecka o szczesliwa mame
Monika Raus Kobieta Niezgodna
Zdecydowanie blog, to on odrywa mnie od codzienności, choć czasu mam niewiele, staram się poświęcać mu codziennie parę chwil. Każda z nas potrzebuje odskoczni, chwili relaksu, chwili w której będzie kobietą i tylko kobietą, bo przecież mamami już jesteśmy i tak zostanie na zawsze!!!
Jane
Chciałabym mieć możliwość takiego odsapnięcią od macierzyństwa… Niestety nie mam aż tak dobrze 🙁 Mam możliwość wyjazdu na zakupy parogodzinne takie ciuchowe ale bardzo rzadko 🙁 Bóg obdarzył mnie bliźniętami, w chwili obecnej mają 9 miesięcy, czekałam na cud, na macierzyństwo ponad 1,5roku. Kocham je najmocniej na świecie, ale masz rację dla zdrowego rozsądku każdy potrzebuje trochę czasu dla
Jane
siebie, dla męża… Zwłaszcza kiedy jest się osobą, która wariuje siedząc tylko w domu. Ja jestem taką osobą, pewnie podobną do Ciebie. Nie mogę przeżyć, że nie jestem w stanie pracować z braku czasu. Dla takich małych szkrabów trudno znaleźć opiekę. Myślę, że jak Twoja Hania ma już 3 latka to jednak jest łatwiej bo jej można SPRÓBOWAĆ wytłumaczyć, żeby np zaczekała z czymś a ona SPRÓBUJE
Jane
poczekać, zrozumieć. A tu, żadne nie odpuści… Nie zje samo i się nie napije… Tak a pro po w nocy budzą się normalnie co 2-3h na mleko 😉 Ale cieszę się, że Ty masz taką możliwość odcięcią się 🙂 Popieram w 100%
Ela
Ja prawie co wieczór chodzę na fitness 🙂 jako była akrobatka sportowa uwielbiam ruch i teraz mając roczną córeczkę chodzę na fitness by rozładować siebie i poczuć cudowne endorfiny. Następnego dnia mam tyle energii ze nawet moja mala nie daje mi w kość 😉
malaerka
Oj tak. My matki dla komfortu psychicznego potrzebujemy trochę egoizmu. Sama dopiero niedawno to odkryłam. I wdrażam w życiu.
Ali babka
Dobry tekst, u mnie na blogu też ostatnio było o pozamacierzynskich aktywnosciach 🙂 odrywam się od dziecka każdego dnia, bo uważam, ze godzina dla siebie w ciągu doby to żaden egoizm, to wręcz mój obowiazek. Wtedy idę na kawę do kumpeli, robię szal na drutach albo szybki trening. To pozwala mi być sobą 🙂
mala-rzecz-a-cieszy.blogspot.com
Żeby to było tak łatwo się oderwać? 😀
Mama
Skąd ja to znam. Niestety ja zostałam sama z dziećmi bo partner stwierdził, że nie jest gotowy na założenie rodziny. Musiałam iść do pracy bo z czehość trzeba żyć i tak się bujam osiem lat. Teraz jak patrzę na siebie w lustrze to widzę wrak kobiety. Jedyna odskocznią jest praca a po powrocie dzieci ogarnięcie domu i starszych rodziców bo jeszcze ich dostałam w pakiecie do mojego wariatkowa
matka-nie-idealna
Siły! 🙁
ita88
Jestem pełnoetatową mamą. Nie przeszkodziło mi to jednak w zrobieniu prawa jazdy, tylko wręcz zmotywowało. Mam czas dla siebie. Czasem spotkania ze znajomymi, cały dzień z książką, a ostatnio póki była pogoda wypad w góry z rodziną. Wtedy też doszłam do tego, że mądre macieżyństwo nie ogranicza, ale inspiruje. Dzięki dziciom chce nam się bardziej żyć, rozwijać, widzieć więcej.
Agnieszka
Zgadzam się z Tobą, trzeba znaleźć czas dla siebie. Bycie tylko matką prowadzi do frustracji i bycia złą matką. U mnie na początku macierzyństwa było ciężko, ale od paru lat znajduję czas zarówno dla dziecka, jak i dla siebie, wychodzi nam to na dobre. Udzielając się zawodowo i mając chwile dla siebie, czuję się spełniona i o wiele szczęśliwsza niż przedtem.
jagoda
Już po kilku zdaniach, resztę czytałam ze łzami w oczach. Jestem poświęcona macierzyństwu w 100 procentach…nie muszę chyva tłumaczyć co dzieje się w mojej kobiecej głowie. Nie jest fajnie, oddalam się od samej siebie ale chyba nie mam jeszcze siły by było inaczej.