Dzieciaci kontra niedzieciaci.

14 komentarzy

Uwielbiam tematy poruszane na płaszczyźnie dzieciaty- niedzieciaty. Zazwyczaj starcie kończy się mentalnym K.O. każdej ze stron i stwierdzeniem, że:

„Co ona wie o życiu? Zobaczy jak będzie miała dziecko” i

„Pojebało ją od tych dzieci. Mózg wypłynął razem z siarą, tuż po porodzie”.

No. I tutaj dyskusja mogłaby się zakończyć. Ale jesteście na blogu nieidealnej.

Ostatnio rozmawiałam z koleżanką. No i w rozmowie koleżanka rzuciła „Zazdroszczę Ci, że możesz siedzieć w domu z dziećmi. Wolałabym to niż chodzenie do pracy”.
I w tym momencie spojrzałam na mój mózg rozmazany na ścianie po całym dniu z trzylatką, półroczniakiem i zapaleniem oskrzeli w pakiecie. Albo raczej dwupaku. Plus koci katar razy dwa, w tym jeden egzemplarz srający wszędzie, byle nie do kuwety. Broda zadrżała mi w rytmie marszu pogrzebowego gdy wyobraziłam sobie siebie w pracy. 8h pykania w klawiaturę w ciszy. Tylko ja i ekran komputera. I cisza.


Nic to, że szef wkurwia bo cierpliwość mam opanowaną do perfekcji, od momentu, gdy Hanka skitrała się o 6 rano w łazience z zestawem moich lakierów do paznokci. I to nie byle jakich lakierów. Nawet tych płytek szurniętych pędzlem od góry do dołu mi tak nie było szkoda, jak Sally Hansenów z promoszki w Rossmannie. Najgorszy w tym wszystkim jest fakt, że promoszka się skończyła. I zmywacz do paznokci też się skończył więc pozostało namoczenie dziecka w wodzie.
Ale ta cisza, właśnie, wróćmy do meritum. Nic mi nie buczy nad uchem, że chce płatki i że bajkę i że „mamo wycyj mi pupe”. I łazienki nie muszę wycierać sryliard razy dziennie bo przecież wkładanie paluszka do kranu gdy leci woda to taka fajna zabawa! Z drugiej strony nikt nie pruje puchy, że pora na flaszkę albo że chce spać, albo że już nie chce spać, albo że jednak chce. A tak naprawdę to sama nie wie czego chce do końca. I siedzi sobie w bujaczku, macha nogą i burczy że ta noga jej się macha nie tak jak ona chce. O! Najlepszy motyw jest ze smoczkiem. Wyje to to, że chce smoczka. No to ciach knebel w dzioba, myślami jestem przy ekspresie z kawą. Wychodzę z pokoju a młode wyje znowu. Wracam sprawdzić czy jakiś error nastąpił, że to to wyje, może jakiś błąd systemu? Wkładam smoczek w miejsce przeznaczenia, dziecko szczęśliwe. Nagle się napina, wybałusza oczy jak pół świata w momencie gdy dowiedzieli się, że Trump taki bogaty a za frajer w Białym Domu będzie mieszkał, przymyka oczy co by zmylić przeciwnika, ściska zwieracze żeby nie było cyrkulacji powietrza i puszcza petardę w postaci smoczka w powietrze. I śmieje się. A za chwilę się nie śmieje tylko wyje. No to ja znowu myk knebelek do dzioba, dziecko szczęśliwe. kierunek- ekspres do kawy. Operacja się powtarza: napinka- oczka- zwieracze i sruuu ten smoczek w powietrze. Albo płacze, że się ulało jak w egzorcyzmach i kot w to wlazł. Gonisz skurczybyka po całym domu, żeby mu te orzygane łapki wytrzeć a gnojek roznosi nabiał po wszystkich piętrach. Na dodatek dziecko podłapuje, że te rzygowiny to jest świetny plac zabaw a tak w ogóle to przecież można to spowrotem wylizać. No i masz do ogarnięcia podłogę, zabawki i ciuchy.

Poza tym, przy dwójce to taka reakcja wiązana-zamienna. Karmisz jedno a drugie krzyczy Ci z toalety, że papier się skończył, a w zasadzie to przez „przypadek” cała rolka wpadła do kibelka, więc wytrze pupę rękawkiem. I wybierz człowieku mniejsze zło. Drący się niemowlak czy obesrany rękawek i zapchany kibel? Bo przecież młode zejdzie jeśli nie spróbuje spuścić w toalecie całego Velvetu.

Nikt Ci nie wpada nagle do domu „Kochanie, co dzisiaj na obiad?” a ty masz ochotę go wkomponować w blat tłuczkiem do schabu, bo gościu o obiedzie a Tobie się marzy sik w samotności, nie wspominając o dwójeczce. I chwila ciszy dla zdrowotności zdrowia psychicznego.

O, o, o! Albo dajmy na to, idziesz z takimi gagatkami na zakupy. Z najmłodszym to pół biedy i pół chaty zarazem. W sensie zabierasz. Pieluszki, ciuszki, mleczko, buteleczki, wrząteczek i wszystko co pozwoli wam przetrwać na wypadek III Wojny Światowej. Starsze samo zapakuje się do auta. Ty upocona jak świnia bo nie dość, że ubierasz się na początku, żeby dzieci się nie nagrzały, to wracasz do chaty trzydzieści razy po portfel, po buty bo okazuje się, że wypełzłaś w kapciach, po klucze, po kocyk i tak dalej, i tak dalej. Kiedy już dotrzesz do sklepu to starsze, wiadomo, radar na słodycze i nie da Ci żyć jeśli nie kupisz coś na czasowe zatkanie otworu gębowego. Młodsze w tym czasie się skopyrtnęło w pampersa, co sygnalizuje głębokim „uaaaa, uaaaa”. Rzucasz wózek, starsze pod pachę i lecisz do pokoju dla matki i dziecka. I tu się okazuje, że zapomniałaś o tym zapychaczu. Ale zapychacz nie zapomniał o Tobie i odzywa się na bramkach wyjściowych.


Stukasz sobie w klawiaturę, pełen zen. Na biurku stoi kubek ciepłej kawy. Nie musisz rozglądać się jak paralityk, bo umówmy się, każda matka ma elastyczne gałki oczne i potrafi jednym okiem pilnować jedno a drugim okiem drugie dziecko i Zespół Tourette’a nabyty w czasie porodu, cechujący się niekontrolowanymi ruchami głowy w celu obserwacji potomstwa. Swoją drogą, rozmowa z matką wygląda mniej więcej tak:

– … no i wiesz, ja oddaję mu ten projekt, Krystian, nie zabieraj Adasiowi autka, a on do mnie, że nie skończone, Adasiu, przestań rzuć sznurówki od butów Krystiana, i że mam deadline do środy, Adasiu, o co ja cię prosiłam? Na co ja, że nie dam rady do środy, dziękuję skarbie, to naprawdę piękny kamień, bo w środę jest przedstawienie w przedszkolu… – i tak dalej i tak dalej.

A potem spoglądasz na zdjęcie na biurku i z rozrzewnieniem wspominasz czas tych kup i zakupów. Tych rzygów i dziecięcego synchronu. I stwierdzasz, że jednak w domu to całkiem fajnie było.

* Zanim co poniektórzy się oburzą, że matka fe, narzeka na macierzyństwo, co to za matka i matka wyrodna, niech wyciągną kij z dupy bo tekst jest pisany z przymrużeniem oka.

14 Komentarzy/e
  • Ania

    Odpowiedz

    Nic dodać nic ująć:) matka 6 latki i 8 miesięcznego brzdaca…. SIEDZĄCA w domu:)

  • Agnieszka

    Odpowiedz

    Dlatego ja po 3 latach spędzonych w domu najpierw z jedną a potem z dwoma dzisiaj już tylko współczuje 😉 mamą, które mają dzieci przed przedszkolne. I o ile w czwartek klnę jak szewc, że nienawidzę szefa i tej głupiej, głupiej roboty, to w niedzielne popołudnie marzę o 8 godzinach ciszy sam na sam z kompem i kawą 😀
    I żeby nie było – kocham moje dzieci jak nie wiem co! 🙂

  • Marta

    Odpowiedz

    Uwielbiam Cie Matko Nieidealna!
    Nikt tak nie zrozumie matki jak druga matka, która ma dzieci w podobnym wieku. O!

  • Hanka Skakanka

    Odpowiedz

    you made my day 🙂 ale jak ja Cię rozumiem 😉 z tym, że w domu marzyłam o kubku ciepłej kawy w pracy, a wpracy myślę, że moje dzieci gdzieś tam, a ja tu..i posiedziałabym w domu 😉

  • Agnieszka Pietrzak

    Odpowiedz

    Uwielbiam Ciebie za te teksty. 😉
    To prawda. Zawsze pragnie sie tego, czego aktualnie mieć nie można ;P
    Pozdrawia matka 2 dzieci – Majka 3 latka i Paweł 5,5 miesiąca ;]

  • Agnieszka

    Odpowiedz

    I lof ju soł macz 😉 ❤

  • Polaa

    Odpowiedz

    Właśnie taki wpis chciałam przeczytać ? Super! ??

  • Paulina pec

    Odpowiedz

    Cie h… padłam doskonale wiem o czym mowa-21 miesięcy pierworodny i 6 miesieczna gwiazda a no i pies babcia.

  • pati

    Odpowiedz

    Normalnie czadzik;-) czytam Cię zawsze jak mlodsza idzie na drzemkę w ciągu dnia. I chuj ze obiad trza gotować…

  • Paulina Peciak

    Odpowiedz

    Cie h… padłam doskonale wiem o czym mowa-21 miesięcy pierworodny i 6 miesieczna gwiazda a no i pies babcia.

  • jane599

    Odpowiedz

    Dzisiaj rano miałam dokładnie tą samą sytuację 😉 Karmię małego piersią (synek, 1 miesiąc) a drugi (4 lata) w tym czasie krzyczy, że chce kupę i trzeba mu zapalić światło w łazience… Pozdrawiam 🙂

  • Maaribella

    Odpowiedz

    Jak ja Cię uwielbiam Kobieto i Matko Polko !
    Twoje teksty są nad wyraz udane, naprawdę zajefajne, uwielbiam ! lecę po mojego 3latka i też będzie wesoło, pozdrawiam ! <3

  • monika

    Odpowiedz

    wlasnie takich matek jak Ty nam trzeba! bez spiny i hejtu
    dobry tekst!

  • Dorota Kazior

    Odpowiedz

    ku…wa tak głośno się zasmialam jak doszłam do tekstu o nabytym zespole tourette’a że obudziłam swojego malucha ?brawo ja !?ale Matko Nieidealna wybaczam Ci,bo czytając takie teksty mam mega humor nawet gdy wiem że młody będzie teraz marudzic bo się nie wyspal przez wyrodna matke ?

Skomentuj