Huston! Tatuś na horyzoncie!

9 komentarzy

Kiedy kobieta zachodzi w ciążę, w jej mózgu zachodzą zmiany psychologiczne a hormony robią epickie kaboom. Później rodzi się dziecko, część zdrowego rozsądku ulatnia się razem z łożyskiem a to co zostaje, jest zdrowo naćpane pięćdziesięcioma paroma centymetrami nowego człowieka. Mózg matki przestawia się na tryb „macierzyństwo”, który będzie wgrany w jej osobowość już do końca życia.

Gdzie w tym wszystkim jest rola tatusia? Czy w ich głowach też zachodzi ojcowska sieczka? Porównajmy.

  1. Zmiana pieluchy.
    Zacznijmy od najprzyjemniejszego. Kupa. O kupie można pisać eseje, pieśni pochwalne i prace magisterskie. To częsty temat matek przy towarzyskiej kawie, detronizujący nawet wątek roli samca i jego zasług w codziennym wkurwianiu żony. Odwieczny problem i przedmiot wykładów na szkołach rodzenia. Dziwię się, że jeszcze nikt nie wpadł na pomysł nakręcenia filmu o kupce. Och wait…
    Przebierasz dziecku pieluchę, analizujesz kolor i konstystencję stolca, konsultujesz to na forach i z bogatszymi doświadczeniem dzieciatymi koleżankami. Kiedy zabierasz się do wyeliminowania zawartości pampersa, robisz to z czułością a ktoś obserwujący z boku, na Twoje słowa „Oooo… Niunia zrobiła kupcię! Popatrz jakie ładne bobeczki… Jezu… Bobeczki? Dlaczego właśnie bobeczki? Muszę to sprawdzić!”, pomyśli, że jesteś zdrowo walnięta.
    W przypadku ojców, wymiana pieluchy to cały proces, od zapoznania się z instrukcją obsługi pampersa, przez testowanie różnych technik zapinania rzepów po końcowe „Tooo żeś się urżnęła! Normalnie krowi placek! Jak można wyprodukować tyle z mleka? Gdzie ty to mieścisz kobieto!”. Więcej empatii panowie. Kupa też potrzebuje trochę uczuć.
  2. Jedzenie.
    Gotujemy zdrowo, selekcjonujemy warzywa na te bio, eko i inne sreko, sprawdzamy ich pochodzenie i składy kupowanych produktów, wyparzamy butelki, a sól to najgorsze zło tego świata. Wprowadzamy BLW, dla dobra najmłodszych, cichaczem wyjadamy wszystko co napakowane cukrem z dziecięcych świątecznych paczek. Oczywiście przy drugim dziecku trochę chillujemy i dobrze jest, jak raz na trzy miesiące przypomni nam się, że wypadałoby wyparzyć butelkę bo już dziwnie pachnie. Ale generalnie dążymy do tego, żeby było zdrowo, pożywnie.
    Wszystko jest pięknie, do momentu aż za obiad bierze się tatuś. Pierwsza myśl „W końcu zjemy coś normalnego” a zdrowa żywność kojarzy się głównie z sucharami na szpitalnym oddziale. Pakuje towarzystwo do samochodu i „gotuje” posiłek pod szyldem żółtego „M” i zestawu Happy Meal. Czekolada nosi dumną nazwę „Podzielę się z tobą, tylko nie mów mamie”.
  3. Zabawa.
    Chcemy kreatywnie, rozwijająco. Chcemy budować wyobraźnię dziecka. Wykupujemy połowę empikowskich zeszytów ćwiczeń dla dwu, trzy i dziesięciolatków. Puzzle, układanki, wierszyki, piosenki. Inwestujemy monety w drewniane zabawki i inne fiszer prajsy uczące mandaryńskiego.
    A dziecko i tak woli tatę, który wkracza do akcji z nowym zestawem Lego albo zwyczajnym kartonem po jogurtach. Tworzy bazy z kocy, zabiera do ogrodu późną nocą, żeby pogapić się w gwiazdy. Sadza na kolanach wyjeżdżając z garażu, a w rzeczonym Maku zamienia się we frytkowego wampira. Podrzuca do sufitu, wywołując tym u nas mikro zawał, buduje zamki z piasku. Jest najlepszym kompanem do zabawy, wcierając tym samym wszystkie fiszer prajsy w podeszwę buta.
  4. Zasypianie.
    Tutaj akurat szala często przechyla się na stronę tatusiów. Po całym dniu orki na polu macierzyństwa, po wszystkich lekcjach mandaryńskiego i zajęciach godnych profesorów fizyki, ostatnie starcie na polu usypiania przegrywam w przedbiegach. Poziome ułożenie ciała od razu uruchamia we mnie funkcję zasypiania, mogę więc śmiało stwierdzić, że to dziecko usypia mnie.
    Kiedy za zasypianie bierze się tato, czyli profesor literatury dziecięcej, zasypianie zamienia się w cały proces, począwszy od przeczytania pierdyliarda książek, opowiedzeniu historii początków wszechświata po podział komórki i budowę pantofelka. Później jest siku i piciu w nienaturalnych dla dorosłego człowieka ilościach. Po godzinie następuje pacyfikacja.

Nie ważne co i jak robimy. Nie jest ważne to, że się staramy i chcemy dla dziecka jak najlepiej. Często to tatuś jest tym „ulubionym” rodzicem, najlepszym kompanem do zabawy. Podchodzi do wszystkiego zdroworozsądkowo i beztrosko, czego nam niestety czasami brakuje. To dobrze. Dobrze jest mieć kontrast, uzupełniać się w wychowywaniu dzieci.

9 Komentarzy/e
  • Edyta

    Odpowiedz

    No tak… usypianie to tatospecjalnosc. W całym dniu entertejmentowania trzymiesieczniaka już sama nie wiesz dlaczego ta mała zołza, która cieżko wypełzła z twych wrażliwych trzewi, wydaje tonę dźwięków marudzaco-energetycznych. Wtem zjawia sie on- postura misia gryzli, porobocze zmęczenie w oczach- chwyta te 60 cm fałdek napojonych mlekiem.

  • Edyta

    Odpowiedz

    Kilka ruchów w poziomie na niedzwiedziolapach okraszonych piosenka w języku zrozumiałym tylko dla tej dwójki i zapada cisza jak makiem zasiał. Nosz, kurde… a ty sie babo mecz godzinami z położeniem tej dziuni.

  • Klaudia

    Odpowiedz

    Tatuś niezastąpiony, szczególnie w momentach kiedy ma sie ochotę wysłać dziecko w paczce poleconej na Alaskę.
    Mam szczescie posiadania chłopa, który pomaga we wszystkim (jak akurat jest w Polsce). Oby wszystkie Chłopy były ogarnięte i pomocne ! 🙂

  • Jadwiga

    Odpowiedz

    Idealnie jeśli tato umie zastąpić mamę w każdej sytuacji (oprócz karmienia piersi – tego nie przeskoczy 🙂 i na odwrót, mama umie zastąpić tatę. Bo inaczej drugi rodzic jest bezradny – w sytuacji kiedy jedno wyjeżdża w delegację, albo zachoruje, albo po prostu jedzie gdzieś odpocząć i się wyspać.

  • Edek

    Odpowiedz

    Moje dzieci tate kojarzą niestety z siedzenia na kanapie albo spania….i mówienia „nie”. Za to ja jestem za dwoje….

  • Gustavo Woltmann

    Odpowiedz

    Jedyne, czego ojciec nie może zrobić, to urodzić i nakarmić! Zdanie mam takie od lat i na pewno prędko go nie zmienię 🙂

  • Moni

    Odpowiedz

    Fajnie jeśli tatus jest codziennie w domu i moze polozyc małolata. Nasz spedza tylko 2 wieczory w tyg. w domu wiec młody po 10 minutach usypiania i tak drze sie na pol odiedla „mama cho!!” schlebia mi ze syn czuje sie ze mna tak bezpiecznie ale w 8 mcu ciazy marze o tym zeby pasc na pysk w swoim lozku.. I boje sie jak „podziele” czas miedzy moich chlopakow za 1,5 miesiąca. ..

  • wszystkoobutach.pl/

    Odpowiedz

    Zgadzam się, że grunt to żeby się uzupełniać, choć przyznaje że czasami może być frustrujące że to tatuś jest zawsze tym dobrym 🙂 a od zakazów czy karania jest mama 🙂

  • whysomom

    Odpowiedz

    Za ponad 2 miesiące rodzę i trochę pocieszyły mnie Twoje słowa, że to dobrze, że dobrze mieć kontrast. Trochę się obawiam, że syn będzie wolał właśnie tatę. Ja jestem tą niecierpliwą, tą bardziej wybuchową, on tym normalniejszym, spokojniejszym, bardziej budzi respekt i umie nawet mnie uśpić. Trochę mam poczucie „gorszości” momentami, że tak to nazwę.

Skomentuj