Matka polka grzeszna.

11 komentarzy

Zanim urodziła się Hania, miałam zaplanowane jej wychowanie piętnaście lat do przodu. Wiedziałam co chcę robić, jak i dlaczego i długo, bardzo długo trwałam w tym postanowieniu. Przez dwa lata gotowałam dla niej osobne obiady bez soli i wszystkich E, chroniłam przed słodyczami, ograniczałam do minimum tablet, organizowałam rozwijające zabawy a każdego, kto złamał moje zakazy i nakazy, paliłam na stosie albo nabijałam na pal.

Przy Nadii… Po prostu wyluzowałam i stałam się matką polką grzeszną.

Dlaczego? Przede wszystkim ze względu na brak czasu. Moją uwagę muszę podzielić pomiędzy dwójkę dzieci. Z drugiej strony- trochę przez lenistwo. Po prostu czasami mi się nie chce. Bywam zmęczona, bywam sfrustrowana i miewam dni, kiedy cieszę się, że nie mam w domu kałacha. Nie na darmo mówi się, że przy każdym kolejnym dziecku luzujemy. Ja wyluzowałam. Czasami chyba za bardzo.

Przed Wami moja macierzyńska spowiedź.

1. Rozszerzam dietę #2 tym, co mam pod ręką.

Owszem, zaczęłam od marcheweczki, ziemniaczka… Szybko jednak przeszłam na domowe żarcie. Nie bronię jej fanatycznie przed solą, cukrem i kostkami rosołowymi. Oczywiście zwracam uwagę na to co daję dziecku do jedzenia i kiedy tylko mam możliwość, robię dla niej osobne posiłki. Często jednak wolę mniej posolić ziemniory lub doprawić jedzenie później niż gotować razy dwa.

Sporadycznie pozwalam też wciągnąć Nadii gofra, czekoladową babeczkę czy frytę z Maka. MOPS? Proszę przyjechać na bloga.

2. Spławiam dziecko tabletem.

Ojezu jak ja się zapierałam nogami i rękami, że moje dzieci do ukończenia podstawówki nie będą korzystały z tableta i komputera a bajki to tylko okazyjnie. Dzisiaj uważam, że gry dla trzylatków i Mini Mini to ósmy cud świata kiedy chce się ugotować obiad, napić kawy albo przymknąć oko. Oczywiście, że wolę iść z dziećmi na spacer lub polepić z plasteliny ale bywają dni, że Nadia uczepi się mnie małpim chwytem i za Chiny Ludowe nie idzie nic zrobić. Na szczęście Hanka nie odbiera tego jako macierzyńskie zaniedbanie.

3. Kupuję gotowce.

Robiąc zakupy, intuicyjnie zmierzam do półki z jedzeniem, które wymaga jedynie podgrzania. Czasami po prostu nie chce mi się gotować i wtedy z lodówki wyciągam ruskie w plastiku albo zamawiam pizzę. Jakiś czas temu kupiłam sobie w prezencie Thermomixa, który lwią część gotowania odwala za mnie a ja tylko dorzucam do gara, co trzeba. To taka moja pokuta za te gotowce bo Termoś gotuje przede wszystkim zdrowo a ja mam wyczyszczone sumienie.

4. Robię dzieciom „dzień dziecka”.

Mam prawdziwego pierdolca na punkcie zębów dziewczynek. Próbuję wpoić im dobre zasady bo wiem, że to poskutkuje w przyszłości. Hania też nie pójdzie spać z brudnymi stopami czy śmierdzącą pachą. Są jednak dni, kiedy dzieciory padną mi w aucie a ja uszczęśliwiona łatwą pacyfikacją, wrzucam je do łóżek w ubraniach, pozwalając spać do rana. Bywają też dni kiedy słyszę „Mamuniu, jestem zmęczona. Zrobimy dzisiaj dzień dziecka?”. Tak dziecko, idź spać z brudem między palcami.

5. Uciekam.

Fajną częścią blogowania jest możliwość wyjazdów na blogerskie konferencje. Mogę brać ze sobą męża i dzieci tylko… Po co? Przez dwa-trzy dni mam okazję pobyć z ludźmi, którzy doskonale rozumieją mnie a ja rozumiem ich. Przez dwa dni mogę oderwać się od pieluch, zupek i kupek. Przez dwa dni mogę naładować baterie i napić się łychy na afterparty bez świadomości, że o szóstej rano muszę wstać do dziecka. I praktycznie wcale nie myślę wtedy o dzieciach, nie tęsknię. Czy jestem wyrodną matką? Nie, po prostu wiem, że są pod dobrą opieką a na straży rodzicielstwa stoi PT.

Jeśli nie mam w planie dłuższego wyjazdu- ewakuuję się na kawę z koleżanką albo uciekam do galerii na samotne zakupy.

6. Dziecko jest moją wymówką.

Czasami, kiedy nie chce mi się ruszać z domu, używam dziecka jako mojej wymówki.

– Wiesz, Nadia dzisiaj jest nieznośna. Zęby idą, ryczy cały dzień. No nie dam rady się wyrwać.

– Hance zaczyna się jakieś choróbsko. Zostanę z nią w domu.

– Młoda dała mi w palnik, jedyne o czym marzę to prysznic i łóżko.

– Obiecałam Hance seans Agi Bagi wieczorem. Może jutro? Albo za rok?

7. Krzyczę.

Krzyczę to za mało powiedziane. Drę ryja jak opętana. Ostatnio baaardzo łatwo wyprowadzić mnie z równowagi. Szybko jednak później przychodzi opamiętanie i przepraszam Hankę za to, że się uniosłam i proszę, by pamiętała, że zawsze ale to zawsze może zwrócić mi uwagę, że nie powinnam na nią krzyczeć nawet jeśli jestem bardzo zła. Zawsze przyznaję się do błędu a w takich momentach Hania zdaje się być rozsądniejsza niż ja.

8. Czasami mam ochotę powiedzieć do dziecka, żeby spadało.

Zwłaszcza wtedy, gdy po raz 125478 słyszę pytanie „czemu?”. W 99% cierpliwie odpowiadam na każde, nawet najbardziej bezsensowne pytanie. Wyobraźnia dzieci nie zna granic a ja bardzo lubię rozmawiać z Hanką, która dla mnie jest bardzo rezolutną dziewczynką. Bywają jednak momenty, kiedy mam dosyć słuchania trzylatki, skąd się biorą motyle czy jak się robi dzieci i myślami jestem setki kilometrów od niej albo zwyczajnie wyłączam funkcję słuchania.

Więcej grzechów nie pamiętam, niekoniecznie za nie żałuję.

A jakie są Wasze grzeszki? 🙂


SPODOBAŁ CI SIĘ TEN WPIS? BIERZCIE I JEDZCIE Z TEGO WSZYSCY. MOŻESZ ZATEM:

  1. Polubić lub/i zostawić komentarz tutaj lub na Fejsiku Nieidealnej.
  2. Polubić nasz profil na Facebooku.
  3. Zajrzeć do nas na Instagram.
  4. Puścić artykuł dalej w świat. 

* zdjęcie z serwisu https://www.flickr.com

11 Komentarzy/e
  • ania

    Odpowiedz

    Nr 7, to niestety też mój częsty grzech. Zawsze przepraszam córkę za to, że na Nią podnioslam głos. Mąż kiedyś nie rozumiał dlaczego tak robię. Zrobiłam Mu kiedyś wykład… ? Chyba zrozumiał co to ma na celu, bo teraz sam tak robi. ?
    A tak w ogóle to podziwiam i wielki szacunek dla tych matek, które nie grzesza(a są takie, chyba, że udają). Chętnie poznam receptę na bycie idealna mama. ?

  • Karolina

    Odpowiedz

    Mam tak samo jak Ty! Z tą różnicą, że ja mam tylko jedno dziecko ale czynnie pracuję zawodowo w domu i chyba to jest gorsze niż #2.
    Ciągle myślałam, że właśnie przez takie rzeczy jestem trochę złą matką ale właśnie mnie rozgrzeszyłaś. Dziękuję Ci za to, o Matko!

  • Alicja

    Odpowiedz

    Czytam Twojego bloga regularnie a dzisiejszy wpis mnie pokrzepil gdyż właśnie dzisiaj wydarlam się na dziecko w sytuacji w której absolutnie nie powinnam. Pomijając fakt że w ogóle nie powinnam. Po prostu nie wytrzymalam a teraz sobie wyrzucam. Odnośnie jedzenia też czasami odpuszczam bo nie mam siły już walczyć z młodszym niejadkiem. Wolę by zjadł to co my niż nic…

  • abakercja

    Odpowiedz

    a to ja od początku byłam matką polką grzeszną, bo musiałam podzielić czas pomiędzy dziecko i siebie. a i jeszcze mam psa i on był pierwszy, więc wiecie 😉

    ps. czy Ty masz limit znaków w komentarzu? chciałam się rozpisać, a się nie da ;/

  • Róża

    Odpowiedz

    Hej. To wszystko o czym piszesz jest takie prawdziwe, życiowe… Dobrze jest żyć w świadomości, że nie tylko ja tak grzeszę od czasu do czasu… Dodam że również jestem mamą dwójki dzieci, z tym że syn ma już 9 lat i kolejnym grzeszkiem jest to, że czasami wykorzystuję to, że jest ukochanym starszym bratem i gdy wróci ze szkoły zostawiam go z Polą, żeby np napić się kawy czy wziąć prysznic.

  • Olga

    Odpowiedz

    Jestem mamą 2-latka… byłam mamą idealną dopóki nie urodziłam dziecka 😀 nie no cukier do roku ograniczałam całkowicie, kupnego słodkiego praktycznie nie zna…ale te bajki to chyba mój największy grzech… No i krzyczenie na dziecko bo ciężko być oazą spokoju i po raz tysięczny mówić, że nie wolno rozsypywać ziemi z doniczek, że nie wolno robić…

    PS. Nie lubię limitu znaków w komentarzach

  • Anka

    Odpowiedz

    i dobrze! bo tablet i baja i gotowe żarcie z biedry też dla ludzi. mam w domu 13 latka i dwie 4 latki
    .jak już zaczynam wydzierać się o byle co to zwiewam na kawę do psiapsiólki ale lepiej mi robi babski wypad na weekend.. są dni kiedy kocham z całego serducha i mam morze cierpliowści, są dni kiedy wyganiam do bawialni na górę, a sama chowam się w pralni pod pretekstem prania 🙂 pracuję zawodo 🙂

  • Anka

    Odpowiedz

    każda z nas daje radę:) trzeba godzić pracę, dom dzieci, u mnie raz na tydzień przychodzi pani która pomaga ogarnąć chałupkę, pranie robię non stop z mężem na zmianę (w końcu jest nas 5 w domu :)) – dobry mąż 🙂 dzieci kochamy nad życie ale staramy się też nadal być tą dziewczyną i tym fajnym chłopakiem 🙂 czas leci, łapmy chwile z dziećmi a nie stójmy nad garami ! chyba też kupię Thermomix :)!

  • Anna

    Odpowiedz

    Kochana, albo nie zamieszczasz negatywnych komentarzy, albo masz cudowną publiczność Tu. Ja pod podobnym tekście na moim blogu miałabym zaraz tabun matek, które uświadamiałyby mnie jaką „złą, niezaradną, rozmemłaną. leniwą” matką jestem…W pełni Cie rozumiem, fajny tekst, pozdrawiam Matka, żona i Kobieta z bloga Viva la Życie 🙂

  • Mynta

    Odpowiedz

    Myślę, że tak naprawdę takie „grzechy” to miód na serce dziecka. Dzięki temu nie będzie mieć spiny, że musi być zawsze idealne. A jeszcze jeśli chodzi o krzyki wołające o egzorcyzmy. Też zawsze miałam wyrzuty sumienia, a ostatnio moje nastoletnie pociechy przypomniały sobie, jak je kiedyś owrzeszczałam, śmiejąc się z tego do rozpuku i uznając, że wcale mi się nie dziwią 😀

Skomentuj