A Ty którym typem matki jesteś?

2 komentarze

Im dalej w las, tym bardziej jestem zdziwiona rzeczywistością tworzoną przez naczelne społeczeństwo, w którym się obracam. Społeczeństwo kolorowe, z przewagą żółtego, tudzież zielonego odcienia kupy. Społeczeństwo nas – matek.

Jeszcze pięć lat temu byłam święcie przekonana, że naczelną barwą macierzyństwa jest róż lub niebieski,  a tu proszę – pełna gama zieleni, sączącej się jadem wśród kobiet. I zastanawiam się, dlaczego my kobiety zamiast tworzyć obozy i tajne stowarzyszenia zwolenników lub przeciwników czegokurwakolwiek, nie potrafimy tak po prostu… Właśnie – tak po prostu co? Wystarczy wyjść na plac zabaw i poobserwować ustawiające się na lini startu zawodniczki, dzierżące w rękach pałeczkę w postaci kilkukilogramowego człowieczka, przerzucanego w konkurencjach zajebistości, ewentualnie grubego przesadyzmu.

Ja wtedy siadam na ławce, wyznaczam granicę bezpiecznego poruszania się po dziecięcym gaju uciech fizycznych i zawieszam oko na pobratymcach w obrębie huśtawek i zjeżdżalni. A wśród nich:

Matka ogrodnik.

Wiecznie przesadzająca. Lubi konkurencję polegającą na tym, kto szybciej upoci malucha. Z dniem pierwszego września naciąga  dziecku rajstopy na życi i wrzuca na głowę czapeczkę #aleprzecieżcienkabawełniana. Nic to, że dzień wcześniej pogoda była… identyczna i naciągała dziecku kąpielówki na miejskim basenie. Dwadzieścia stopni w sierpniu i wrześniu robi różnicę. W końcu zmienia się strefa klimatyczna i z tropików w ciągu jednej doby lądujemy w strefie okołobiegunowej. I nie wiesz, czy to z Tobą jest coś nie tak, kiedy Twoje dziecko biega na krótki rękawek, czy może moda na cebulkę to nowy trend nadchodzącej jesieni.

Przesadza w każdej możliwej kwestii. Dieta bez cukru i soli, z idealnym bilansem składników odżywczych. Na placu zabaw jak mantrę powtarza „Nie biegaj bo się spocisz” lub „Uważaj bo upadniesz i pobrudzisz spodenki!”. Przed snem serwuje dziecku domową apteczkę suplementów i witamin a każdy upadek komentuje „Ojezuuuuu!” sprawiając, że dziecko reaguje histerycznie na wysoki ton ojojania a nie śliwę na czole wierząc że stało się coś bardzo złego.

Matka zmęczona.

I tu proszę państwa, solidaryzuje się większość kobiet. Zanim otworzy oko, wlewa w siebie trzecią kawę i relacjonuje na Insta, jak bardzo jest wyjechana po dwóch pobudkach w nocy. Pięciominutowych. Każdą dziecięcą drzemkę przeznacza na spanie a jeśli w jej trakcie zdarzy jej się posprzątać lub ugotować obiad, chwilę później wyraża czynny akt żalu, że na co jej to kurwa było, bo teraz musi przeżyć na oparach życiowej mocy do dwudziestej. Żeby znowu móc usiąść na mopa. Lub pod pretekstem usypiania móc zasnąć razem z dzieckiem.

Matka zajebista.

W momencie pobudki zaciska gumę w gaciach i od wczesnego poranka serwuje śniadania zerżnięte od Lewandowskiej. W najgorszym wypadku owsianka ze wszystkim co urodziła bio ziemia, brzydząca się pestycydami, po której rolnik stąpał w kapciach z ekobawełny pozyskiwanej w wieloletnim etapie hodowania na zboczach dziewiczych ziem Ameryki Południowej lub odchodów jednorożców. Nie omieszka oczywiście podzielić się tym ze światem, hasztagując każde poczynanie #patrzciejakajestemzajebista.

Co drugi dzień o szóstej kursuje w legginsach i pełnym makijażu po mieście, odmierzając swoje poczynania Endomondo lub najnowszym Garminem, bielącym się na nadgarstku. Każde dziesięć kilosów wrzuca na story #dzisiajdysiazpalcemwdupie i mądrą sentencją pokazującą, że jak się chce to można i ciężką pracą dojdzie się do rozmiaru 36. Ma czas na siłownię a jej dom zawsze wygląda jak z katalogu. Zabawki tylko Montessori i perfekcjonizm w każdym wydaniu.

Dowódca.

Głównym założeniem jest wzbudzanie szacunku przez strach, niekoniecznie swoją osobą. Ulubione powiedzenia to „Poczekaj aż ojciec wróci z pracy” lub „Zaraz dam ci powód do płaczu” lub „Zaraz dostaniesz w tyłek”. Z powodzeniem mogłaby grać czarny charakter w bajkach a inne mamy straszą nią swoje dzieci, kiedy są niegrzeczne. Zanim dziecko podejdzie do niej na placu zabaw, układa w myślach wzór przemówienia u rodzicielki, ustawia się w bezpiecznej odległości i czeka na aprobatę nadaną wzrokiem.

Matka ambicjonalna.

Po szkole wozi swoje dziecko na pierdyliard zajęć pozalekcyjnych, od języka angielskiego, przez balet, basen, sztuki walki, japoński w stopniu średnio zaawansowanym, robotykę, po piłkę nożną i lekcje gry na fortepianie. Kiedy tylko usłyszy o kółku teatralnym, jest pierwsza w kolejce po główną rolę. W sensie – dziecko jest.

Druga odmiana matki ambicjonalnej polega na szybkim powrocie do pracy. Już kilka dni po narodzinach dziecka odpisuje na firmowe e-maile, planuje podróż zagraniczną bez dziecka lub deklaruje powrót do korpo w momencie wybicia dziecku sześciu miesięcy.

Matka wyluzowana.

Po wstąpieniu na teren zagłady dziecięcych umysłów stwierdza „tylko nie wychodź poza plac zabaw”, otwiera książkę i pozwala dziecku robić co chce. Na prośbę o pomoc w zejściu z wysokiego drzewa twierdzi, że „Wlazłeś to teraz kombinuj” ale na wszelki wypadek rozkłada na ziemi niewidoczną siatkę ochronną. W szkole uchodzi za najbardziej zajebistą mamę, zbijającą piąteczki z kolegami syna z klasy. Ulubione powiedzenia to „Tylko nie mów tacie”. Nie spina się z dietą małego dziecka twierdząc, że wszystko jest dla ludzi w granicach zdrowego rozsądku. Ma swoje odchyły, jak na przykład zdrowie czy bezpieczeństwo ale zazwyczaj są to wybrane dziedziny życia dziecka. Wchodzi z maluchem na najwyższą zjeżdżalnię, mając głęboko w poważaniu opinię innych. Poznasz ją po stopniu zabrudzenia dziecięcych kolan bo jak sama twierdzi, brudne dziecko to szczęśliwe dziecko i przecież w domu jest pralka.

Woli spędzać czas z dziećmi niż na mopie i odkurzaczu. Zdarza jej się podać na obiad gotowca z Biedronki lub osiedlowej pizzerii.

Matka wyrozumiała.

Tłumaczy każdy wybuch histerii dziecka problemami w radzeniu sobie z emocjami i tłumaczy każde psychologiczne potknięcie niedojrzałością emocjonalną układu nerwowego. Tłumaczy, tłumaczy i jeszcze raz tłumaczy zasady otaczającego świata i wczesnodziecięcej egzystencji. Przytula, opanowuje emocje i… nigdy nie pomyślała „Na chuj mi było to całe macierzyństwo?”.

Matka wszechwiedząca.

Zakała społeczeństwa. Jej ulubionym sportem jest hejtowanie poczynań innych przedstawicielek swojego gatunku. Chętnie udziela się w internecie, a na placu zabaw potrafi wyrazić głośno dezaprobatę z powodu braku czapeczki u innego dziecka. Wie wszystko, na każdy temat. Jest specjalistką od szczepień, chorób, noszenia dzieci, bezpieczeństwa w aucie, żywienia. Prawdopodobnie jest jednym z X-menów, o czym możesz przekonać się mając inne zdanie od niej. Rozszarpie Cię na kawałki lub wsączy w Twoje ciało trujący jad.

Niematka.

To taka, która trochę nie ogarnia faktu, że matką została lub co gorsza, została nią w celu faceto zachowawczych. Kilka dni po narodzeniu dziecka oddaje je teściowej na przechowanie bo przecież jej też należy się coś od życia. Stara się prowadzić życie takie jak przed erą dzieci, chodząc na imprezy i wyjeżdżając z mężem na wakacje bez dzieci. Przypomina sobie o nich kiedy trzeba wrzucić zdjęcie na Instagram lub pojawia się nowa kolekcja wózków, tudzież dziecięcych ubranek.

A Wy kogo dodałybyście do tej listy? 😀


Koszulka na modelce to nasz brand A krój z tym. Ten i podobne t-shirty znajdziecie w naszym sklepie internetwym www.akrojztym.pl (klik).

2 Komentarzy/e
  • AnnaW

    Odpowiedz

    Świetny tekst. O jesu jestem po trochu każdą z nich 🙁

  • Algusia

    Odpowiedz

    Matka Ogrodnik jest mi najbardziej obca 😉
    A tak to chyba z każdej coś mam w zależności od sytuacji tylko bez skrajności .
    Wczoraj gdy przygotowywałam się do egzaminu przyszła moja 2.5letnia córka i mowi” odłóż tą ksiażke czas spac” i jak tu nie słuchav 😉

Skomentuj