Jest po 22, od dawna już śpisz. Wdrapuję się na piętro, wchodzę cicho do Twojego pokoju. Dwie poduszki, jedna na drugiej, siadam przy Twoim łóżku. Miarowy oddech wypełnia ciszę, choinkowe lampki delikatnie rozświetlają ciemność. Pod choinką smukły anioł czuwa nad Twoim snem. Muskam wierzchem dłoni Twój policzek, obracasz się na drugą stronę pomlaskując delikatnie.
Dzisiaj na Ciebie nakrzyczałam. Wpadłaś w jakąś irracjonalną histerię przed naszym wyjściem z domu. Nie potrafiłam Cię uspokoić, gniew powoli podnosił ciśnienie krwi. W końcu ryknęłam, złapałam Cię za rękę. Spojrzałaś na mnie z wyrzutem, w Twoich oczach widziałam złamane serce.
Przeprosiłam. Przepraszałam setki razy, biczując się w myślach. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię, zniknąć, wyparować. Zawiodłam Cię, skrzywdziłam. Krzyknęłam a przecież miałam tego nie robić. Stałam się jeszcze bardziej nieidealna. To tylko jedno krzyknięcie, ktoś może powiedzieć. Ja krzyczę cały czas, powie ktoś inny. Podobno nie jest złą matką ta, która żałuje. Wcale mi ta myśl nie pomaga. I pomimo, że ten dzień był udany, pomimo że łzy zamieniły się w śmiech a Ty w drodze powrotnej do domu krzyczałaś „Mamusiu, było super!”, w głowie cały czas siedział poranny krzyk. Jeden cholerny krzyk.
Teraz siedzę obok Twojego łóżka, spoglądam przez okno na miasto układające się do snu. Uśmiecham się na wspomnienie dzisiejszych lodów i Twojej radości gdy mknęłaś w pociągu pomiędzy białymi choinkami.
Dałaś mi to, czego nikt inny nie potrafił dać. Niewinność, beztroskę i wrażliwość. Zatrzymałaś mnie na chwilę, zaczęłam oddychać powietrzem innym niż dotychczas. Otworzyłaś oczy, zwróciłaś uwagę na rzeczy z pozoru dla innych nieistotne. Wypełniłaś mnie śmiechem, radością i szaleństwem. To z Tobą tańczę do krasnoludków, jestem Twoją lokomotywą a Ty dzielnie drepczesz za mną w rytmie pociągu, który jedzie do Warszawy. Siedzę z Tobą w namiocie, po raz kolejny przerabiam wiersze i bajki Tuwima. Z Tobą śpiewam w samochodzie i tańczę gdy jest czerwone. Z nikim innym. Śpiewam… Tylko przy Tobie i dla Ciebie.
I uwielbiam Twoją wrażliwość. Zawsze gdy weźmiesz coś do ust pytasz, czy ktoś inny ma ochotę. Rano witasz się z kotem i witasz się z psem. Gdy boli przytulasz z nadzieją, że wyleczysz łzy. Opiekujesz się muchą, która rusza jedną nogą i liściem, który samotnie opadł na parapet. Zbierasz śnieg do rękawiczki i smucisz się gdy topnieje. Zasypiasz z kauczukową kulką za 2 złote z automatu i gumowym smokiem śmierdzącym chlorem. Twój bilet na galeriowy pociąg jest już zmęczony miłością, podobnie jak chusteczka w kieszeni kurtki, której nie można wyrzucić. Przytulasz się. Pompujesz w ludzi miłość i radość. Tak dobrze, że jesteś.
I czasami siadam wieczorem przy Twoim łóżku na dwóch poduszkach, jedna na drugiej. Muskam wierzchem dłoni Twój policzek, odsuwam z czoła kosmyk włosów. Zakrywam plecy kołdrą w pieski, przysuwam bliżej pluszowego kotka. Chciałabym Ci obiecać, że będę lepsza ale boję się przyrzeczeń. Będę walczyła sama ze sobą, będę zaciskała zęby. Będę dusiła w sobie i liczyła do miliona. Będę się starała bardziej niż zwykle. Ale nie chcę obiecywać, nie chcę zawieść przede wszystkim siebie.
Matka Nieidealna.
Hania:
Koszulka, bluza i spodenki – Mamatu
Papucie- Titot
Natalia:
Koszulka i spodenki – Mamatu
10 Komentarzy/e
Polaa
Ale Hania się zmienia, duża i śliczna dziewczynka ☺️
Luiza
Właśnie dziś takiego wpisu potrzebowałam. Mało mam cierpliwości, chociaż kocham nad życie. Trzeba pracować nad sobą. Pozdrawiam serdecznie
Iwona
ohh jak Cie doskonale rozumiem, ja pierwszy raz wybuchłam jak junior miał 9m, a juz wydawało mi się że jakoś do swoich dzieci to ja mam wyjątkowo jakąś nadprzyrodzoną cierpliwość, ale okazuje się że natura czasem bierze nad nami góre, że pewne rzeczy/frustracje się nawarstwiają i wybuchają, czasami jestes w stanie to przewidzieć bo ci się okres zbliża, jeszcze bardziej zaciskasz zęby a czasami poprostu wybuchasz jak wentyl i żalujesz tego bardzo długo,…
Aleksandra
a ja myślę, że wszystko odnośnie krzyku jeszcze przed Tobą… gdy przyjdzie na świat #2, to Hania będzie Ci się wydawać już bardzo dużym dzieckiem, a co za tym idzie odpowiedzialniejszym i rozumiejącym już naprawdę dużo, chociaż ciężko wymagać odpowiedzialności od 2-latki. Teraz jest tylko ona , tylko jej poświęcasz swój czas, na wszystko możesz jej pozwolić itd, gdy będzie #2, zacznie się wymaganie ciszy w porach snu drugiego, mniej hałasu, mniej krzyków, czas trzeba dzielić na pół i pod tym względem na pewno jest trudniej o zdyscyplinowanie siebie przed irytacją, krzykiem, złością. Życzę, Ci jak najmniej takich „chwil słabości”, a jak najwięcej, radości z posiadania dwóch urwisów 🙂
Pozdrawiam
Aleksandra (#3)
matka-nie-idealna
Boję się tego cholernie…
Magda
Olu masz racjeMam 3latke i 8miesieczna corcieJak byla jedna to bylo superA teraz swoj czas dziele na dwie no i siebie bo u nas tatus weekendowy-taka praca 🙁 jest ciezko zwlaszcza ze corcie b.zazdrosne. zmeczenie irytacja itp itd no i krzyk gotowy a potem placz w poduche
Api
Ja Cie proszę, nie przestawaj… nie przestawaj pisać! Czytam Twojego bloga i mimo ze dopiero myśle o dziecku to odrazu się jakoś tak lepiej na sercu robi gdy mogę przeczytać że moje obawy to coś normalnego, to że każdemu zdarza się myśl „nie nadaje się bo ja bym już dawno wystrzeliła jak szampan w sylwestra”. Przed Tobą jeszcze 18 lat i mam nadzieje ze nigdy nie stracisz weny! Trzymam kciuki!! Jak to mówiła moja mama „Mała jesteś wielka”!
mamidami
To, że ulegasz zniecierpliwieniu i to, że potem tego żałujesz to niezaprzeczalne dowody na to, że nie jesteś robotem 🙂 Wiadomo, że macierzyństwo ma swoje blaski i cienie i bywają też takie momenty kiedy opadają ręce. Odkąd do mojej wychuchanej jedynaczki dołączył mały huncwot zdarzają się u nas burze z piorunami 😉 grunt, że potem zawsze wychodzi słońce.
Nowa w wielkim mieście
A ja akurat dziś straciłam cierpliwość, bo córa się drze, auto jak na złość nie chce się otworzyć, a mam tylko 15 minut do opuszczenia parkingu, a jak wreszcie otwarłam auto, to z trudem wcisnęłam fotelik, bo jakiś kretyn stanął 10 cm ode mnie! No i oczywiście przekroczyłam tą 15tkę i musiałam wysiadać, dziecko znów dźwigać i dopłacać. Miałam ochotę skopać auto albo zadzwonić po ojca, żeby zabrał tą małą marudę! Chyba to nie był mój dzień!! A jak już wracałyśmy do domu i zobaczyłam w lusterku, jak moja córcia słodko sobie śpi po tych całych krzykach, to aż płakać mi się zachciało, że niekiedy mam tak mało cierpliwości i tak wybucham. No ale jestem tylko człowiekiem nie? Życzę Tobie (i sobie) żeby jak najmniej takich wybuchów było w naszym życiu!
Ilona
Od kiedy zaczęłam czytać Twojego blog jakbym zyskała więcej cierpliwości , w chwilach gdy cierpliwość jest już na skraju i mam ochotę krzyknąć przypomina mi się że czytałam że krzywdzę , że przecież jestem całym jej światem , że ona ode mnie oczekuje wsparcia i czułości a nie krzyków , ale czasami niestety Twoje słowa przychodzą po fakcie i niestety sumienie gryzie.