Blues, blues baby.

42 komentarze

Każda z nas, będąc jeszcze w ciąży, pisała sobie w głowie jakąś Disneyowską bajkę o szczęśliwej rodzince. Mały, różowy bobas, tuż po porodzie, gulgoczący wesoło w łóżeczku, chodzący spać tuż po dobranocce i przesypiający całe noce, mamusia wyglądająca jak króliczek playboya, w końcu zrzuciła ciążowy brzuszek i jedyne co jej zostało to nadmuchane balony rodem z domu Hugh Hefnera, które wzbudzałyby w mężu gorące pożądanie, gdyby nie fakt, że przy każdym dotyku można zarobić w oko nabiałem i oczywiście pan domu, wracający po pracy do domu, legitymujący się odciskiem ust na policzku partnerki, ćwierkający do bezzębnego uśmiechu zza szczebelek i maszerujący bez „Umyj, qwa w końcu te naczynia bo już na kiblu garnki stawiam” do zlewu ze zmywakiem w dłoni.

Jak to zazwyczaj bywa, oczywiście życie weryfikuje nasze marzenia i poglądy. Pewnie są takie matki, które nie muszą zaraz po porodzie zatrudniać teściowej do bujania dziecka, żeby móc w spokoju podetrzeć tyłek (sobie, nie niemowlakowi) albo prysznic nie stanowi kolejnego bicia rekordu w prędkości wyskakiwania z wanny, chociaż można tutaj zaoszczędzić nieco na wodzie.

Czasami rzeczywistość wygląda tak:
Świeżo upieczona (hy, hy) mamusia wraca do domu. Wszystko ją boli bo albo ją porżnęli, wyciągnęli co mieli i zaszyli, albo jej mikrusia dziurka awansowała na dziesiąty poziom, po czym wyszedł przez nią człowiek (!). Jak ktoś ma szczęście do gier losowych, może mieć wielką kumulację i impreza jest podwójna, tatuś strzelił z dwururki i mamusia rodzi bliźniaki. Ktoś inny może mieć inne „szczęście”, jak coś nie tego z dziurką, lekarze przemaglują do granic możliwości a potem i tak potną. Nie o porodach będzie tutaj mowa, a o tym co po nich.
Wraca taka mamusia do domu, cała w skowronkach bo jeszcze nie wie, co ją czeka. Pierwsza przeszkoda pojawia się, gdy próbuje usiąść na tyłku. Boli, to oczywiste, boleć będzie jeszcze długo, jak ktoś ma szczęście to podczas porodu pocięli to i owo. Cycki nie mieszczą się w żadnym staniku, za cholerę nie można zatamować wszechwypływającego mleka, w końcu zrezygnowana mocuje wiadro do szyi, lub co gorsza matka ciśnie nadęte balony a to ni chu chu nie chce trysnąć tym, czym powinno. I tak źle i tak niedobrze. Bobasek nagle nie śpi tyle, co mówili na szkole rodzenia, ryczy to to i nie wiadomo o co kaman. Jeść- zjadł, kupa- zafajdał całą pieluchę, bawić się- nie, to jeszcze nie ten czas, grzechotka przeleciała przez ręce i grzmotnęła delikwenta w łysinę. Mamusia zaczyna się skrobać tu i tam, zastanawiając się o co dziecku chodzi, lapek nie nadąża z regeneracją baterii, gorąca linia z babcią i położną, w końcu matka wykupuje darmowe minuty do wszystkich, ktokolwiek widział, ktokolwiek wie. Czuje się bezradna, po pewnym czasie sfrustrowana, smutna, zaniepokojona. Do tego w jej organiźmie niczym z halnym fruwają hormony, siekając niczym tasakiem wszystko w i wszystko poza. Mamusia wylewa nadmiar hormonów partnerowi na głowę, gościu się chowa po kątach w obawie, że zarobi w łeb świeżo tłuczonym schabowym lub co gorsza młotkiem od tego schabowego. Próbuje głaskać mamusię ale jedynym rezultatem są jego zęby na podłodze. Przytulać też próbuje, ale to przynosi odwrotny rezultat, mamusia zamiast się uspokoić, tonie we łzach. Nie wiadomo o co takiej babie chodzi, z kochanej kobiety stała się kłębkiem synonimów wrednej, rozbitej emocjonalnie baby. Baby blues.

Pomimo, że ma mocno muzyczną nazwę, z muzyką nie ma nic wspólnego, chyba że jazgot dotkniętego tym syndromem matki.
Baby blues dotyka nawet 80% kobiet po porodzie i w wielkim uproszczeniu jest to połączenie zmęczenia i adrenaliny. Dorzucimy do tego sieczkę hormonalną i cykamy niczym bomba z opóźnionym zapłonem. Jest to zjawisko zupełnie normalne i praktycznie od nas niezależne. Po 9-ciu miesiącach ciąży i maratonie porodowym kobieta ma prawo być zmęczona, sfrustrowana, wystraszona i smutna. Ja przez około cztery tygodnie nie mogłam się pogodzić z tym, że mój ciążowy bebeszek odszedł w zapomnienie ba, ryczałam jak bóbr bo chciałam go z powrotem. Generalnie cały czas ryczałam. Co gorsze, chyba mi zostało.
Często baby blues jest mylnie kojarzony z depresją poporodową. Należy pamiętać, że to dwa różne syndromy, jednak czasami baby blues może się przerodzić w depresję.

Co można zrobić w związku z baby bluesem? Ze swojej perspektywy raczej nic. Zaciskamy zęby i czekamy, najprawdopodobniej za kilka dni to minie. Dużo zależy od pana taty, który to musi wykazać się w tym czasie żelaznymi klejnotami, być trochę przygłuchy na nasze epitety i przytulać nawet wtedy, gdy niekoniecznie ma na to ochotę bo właśnie zarobił mięchem. I wspierać, wspierać, wspierać. Psychicznie i fizycznie. Nie foszyć się, jeśli 3 tygodnie po porodzie na stole paruje gorący kubek zamiast coniedzielnego rosołku, stanąć samemu przy garach i przebyć szybki kurs prasowania koszul (to najlepiej przed rozwiązaniem), żeby przy prośbie o coś nadającego się do ubrania do pracy żelazkiem przypadkiem nie dostać. Za jakiś czas mama się ogarnie i zacznie lepiej organizować sobie dzień a hormony stonują.

42 Komentarzy/e
  • ~Pamela

    Odpowiedz

    Twoje wpisy sa po prostu genialne. Mimo że urodziłam ,1,5 roku temu to dzięki Tobie popatrzyłam na swoj poczatek z innej perspektywy. Moja mala nie byla na poczatku nie dobra. Ot tyle co dac jesc przewinac i ukołysac…:) Boże co ze dzieci z nami robią…i to od samego poczatku:D

    • ~L4U

      Dzieci sa cwańsze niz sie nam wydaje. Pozdrowienia dla cierpliwych mam.

  • ~bastalena

    Odpowiedz

    A co powiesz na to… wyszłam ze szpitala po cesarce z Młodym, a na drugi dzień miałam dwójkę na głowie, bo Pan Tata nogę skręcił z radości, która bąbelkowała mu do czachy 😉
    I tak 3 tygi od pieluch do gipsu sztafeta w tą i z powrotem… Ech, jak teraz to wspominam :))

    • Matka-Nie-Idealna

      Wygrałaś 🙂

    • ~kasia

      to jeszcze nic ja po cesarce(14 godz rodzilam jak zdecydowali o cesarce)moj PAN nie dotarl do szpitala bo w drodze do nas zlamal noge(tak swietowal przyjscie na swiat corci) i mialam dwojke dzieci przez 6 tyg mieszkalismy na 3 pietrze bez windy a rodzina daleko na szczescie corcia byla bardzo fajnym dzieciem chociaz malo spala

  • ~Tak Jak Matka

    Odpowiedz

    Dziewczyny, ale straszycie 🙂 Dobrze, że to coś normalnego… Dzięki takim wpisom przynajmniej teoretycznie wiem czego się spodziewać (chyba?), zaczynam tę nierówną rozgrywkę za jakieś 38 dni :)) A że z natury jestem nerwowa, to dla bezpieczeństwa (nie własnego:)) pochowam wszystkie tłuczki 😀

    • ~gosc

      również ja przechodziłam ten stan po porodzie i pomogła melisa którą poleciła mi położna, po 2 dniach podkrążone od płaczu oczy zaczęły wyglądać normalnie:) więc oprócz chowania wszelkich ostrych narzędzi może warto też zakupić to ziółko w aptece.
      A co do pomocy babć, to wolałam być sama niż płakać przy nich

  • ~Matka WaRiatka

    Odpowiedz

    A ja dodam jeszcze, że często depresja poporodowa jest mylnie kojarzone z baby blues’em. Trzeba być czujnym, bo nie leczona depresja poporodowa może się niebezpiecznie pogłębić.

  • ~Klarcia

    Odpowiedz

    Świetnie to ujęłaś!!! Heh, ja też za brzuszkiem płakałam… W ogóle płakałam okropnie, zaczęłam jeszcze w szpitalu. Ten wyrzut hormonów, połączony zazwyczaj z nawałem mleka, to coś nie do uwierzenia dla kogoś, kto tego nie przeszedł. Ba, nawet dla mnie, po roku od całej sprawy, wydaje się to czymś nieprawdopodobnym… A wystarczy… odpuścić, dać czas sobie i dziecku i nie patrzeć na brudną podłogę;) W końcu w połogu chodzi o polegiwanie:))

  • ~jasjas

    Odpowiedz

    A ten tatus to sie w buszu wychowal, ze koszul sam prasowac nie umie? A zone zatrudnil na stanowisko kucharki, ze czeka na rosolek? Jak by mi maz nawet swierknal, ze on czeka na koszule lub jedzonko na stole to by popamietal…no moze nie az tak, ale na przyklad moj egzemplarz to duzy chlopiec i sam sobie prasuje i jak ja nie jem, ugotuje (bo jak razem jemy, to oczywiscie razem przygotowujemy)

  • ~Aleksandra

    Odpowiedz

    Jak to czytam to się cieszę że uniknęłam baby bluesa. Zasługa pociechy która od początku tylko spała i jadła, i tatuśka który matkę wyręczał ile wlazło.

    A tekst tak dobry że robiłby furrorę w mamusiowych magazynach. Pozdrawiam

  • ~Ruda

    Odpowiedz

    Hejka!
    Na szczęście nie jesteś odosobniona w swoich odczuciach ja przechodziłam dokładnie przez to samo ;-).
    Polecam też wpis Agi Chylińskiej na ten temat:

    http://www.agnieszka.com.pl/forum_php/printview.php?t=8870&start=0&sid=71ad7252e4e2a2d1ceb97077c0e98451

    Może nieco dosadny ale jakże prawdziwy ;-)).
    Nie wiem jak Ty ale ja podpisuję się pod nim obiema rękami.
    Mam nadzieję że najgorsze już za Tobą,
    A tak w ogóle to dlaczego nie poprosiłaś o pomoc, którejś ze świeżo upieczonych babć? To naprawdę ułatwia życie przynajmniej w pierwszych tygodniach.

    • Matka-Nie-Idealna

      Babcie to młode dupy i trzaskają karierę 🙂

      • ~Ruda

        Biedactwo! Ja nie miałam tego problemu moja matula była zachwycona nową rolą i pomagała gdy tylko mogła przy pierworodnym wnusiu. Widać chłopak jest w czepku urodzony, gdyby tylko jeszcze nie darł tak ciągle mordki… Jezu znowu..!

  • ~Niki

    Odpowiedz

    Bardzo fajny wpis chociaż przeraża trochę 😀 Ale pierwszy raz słyszę o baby blues’ie (dobrze napisałam?) i fajnie wiedzieć, ze nie każde załamanie młodej matki to od razu depresja poporodowa, a ot po prostu zmęczenie 🙂

  • ~D

    Odpowiedz

    A ja jestem dziewicą i mam 47 lat,tyo niezart a autentyczna sytuacja,czujęsię jak g,,no,,jak nie kobieta,nie nie jestem maszkaronem ,ponoć nie wyglądam na swoje lata.Jestem niezal fiansowo ,mieszakniowo itp.Placę,za blędy w mlodości,chyba,trzeba mibylo ,być z z tym który chcial ,a nie mieć jakieś chimery.Sorry,mam dzisiaj podlly nastrój,zapewne skasujesz mój wpis,ponieważ w żaden sposób nie jest związany z tematem tego forum,jestem nieco po winie.Czuję,ze ja już nie mam szansy na milość,poza chyba jakimś desperatem ,jeśli wogóle.Wszytkiego dobrego .Pozdrawiam.

  • ~matka

    Odpowiedz

    Po cesarce miałam zator płucny znienawidziłam i obwiniałam o to moje maleństwo, dziś niestety dziecko nie żyje a za to wszystko znienawidziłam i obwiniam samą siebie..

    • ~Judyt

      Wiesz, ze to nie Twoja wina? Wyrzuty sumienai zabijaja. WYbacz sobie te mysli. Czas polozyc kres cierpieniu

  • ~lula

    Odpowiedz

    Hehe, niespodzianka z siadaniem to już w szpitalu:). A baby blues dopada czasem z dużym opóźnieniem (u mnie 3-letnim). Twarda baba też czasem nie daje rady, nawet jeśli cały świat jej mówi z podziwem coś zupełnie przeciwnego….

  • ~MatkaPolka

    Odpowiedz

    Kurcze to ja chyba jakimś wyjątkiem jestem.. Poród sn ale z nacięciem, całość 3,5 godz pierwsze dziecko, zszyli mnie tak dobrze,że następnego dnia siedziałam na łóżku po turecku.. A po samym porodzie jak mnie mój zobaczył to był w szoku,ze taka pełna energii jestem (nie zdażył na poród, bo mi wszyscy wmawiali,ze to jeszcze nie już..) Mała płakała niesamowicie cały czas do 6 miesiąca. Wmawiali nam,że to kolki a my lataliśmy od lekarza do lekarza.. Wmawiali też,że mała wcale nie chlusta a tylko ulewa.. Okazało się,że dziecko ma refluks i stąd te krzyki (ciągłe zgagi i cofki) mimo to nikt nam nie pomógł, bo nie chcieliśmy.. Ja zajmuje się dzieckiem i domem od początku a mąż jest w domu po 15, mała kąpiemy po 19,więc tyle czasu mam pomocy przy dziecku.. Wyszliśmy do tej pory tylko raz bez małej i wtedy została babcia, ale to była zachcianka, nigdy nie potrzebowałam pomocy z zewnatrz.. Koleżanka się śmieje,że jestem Matką Polką. Ale mi kopa energii daje uśmiechnięta buzia mojej dzisiaj już 10 miesięcznej córeczki, nie ważne zmęczenie i nieprzespana noc, nie mam problemu z funkcjonowaniem. Ale faktycznie hormony w pierwszych dniach szalały:)

  • ~Gosia

    Odpowiedz

    Znam to aż zbyt dobrze. Pierwsze tygodnie po porodzie- miałam cesarkę- były koszmarem. Mała wiecznie płakała chlustała na prawo i lewo, pobiłam wszystkie rekordy świata w tempie kąpieli, załatwiania potrzeb itd itp. Nienawidziłam własnego dziecka, że nie da mi odpocząć, męża, że „zrobił mi to COŚ” 🙁 To był straszny czas i nigdy więcej nie zdecyduję się na dziecko. Nie chcę znowu czuć tego co czułam wtedy. Dziś moja córka ma już 5 lat i jest największym moim skarbem, kocham ją bezgranicznie 🙂

  • ~benita

    Odpowiedz

    Polecam książkę Tacy Hogg „Zaklinaczka dzieci – jak rozwiązywać problemy wychowawcze”. Po zastosowaniu zasad z tej książki, życie z moim teraz 7 m synkiem jest idyllą!!!! Przesypia całe noce (od 18 do 6 rano), w ogóle nie płacze. Mój synek i ja jesteśmy oboje wypoczęc. Generalnie nasze życie jest teraz jak w bajcei. Nadmienię że przed wprowadzeniem zasad z książki Tracy wcale nie było tak różowo… Tak więc moje życie po porodzie dzieli się na czas przed poznaniem książki Tracy (pierwsze 3 miesiące) i po poznaniu ksiązki Tracy.
    Aha i jeżeli Twoje dziecko płacze, a niedawno jadło to najprawdopodobniej chce iść spać!!!

    Na prawdę polecam ta książa odmieni wasze życie

    • Matka-Nie-Idealna

      Hanisława jest bezproblemowym dzieckiem. Śpi, je, jest grzeczna. Książkę czytałam. Pierwsze 10 stron. Później piznęłam nią przez okno.

      • ~Judyt

        Tak sie zastanawiam, dlaczego ludzie tak ida na latwizne w dzisiejszym swiecie, wracaja do prymitywizmu. Szalchetnosc jest obciachowa. jak ktos mowi „piznelam przez okno” to albo nie zwracaja uwagi albo sie jeszcze chichotaja, a to przeciez wulgaryzm i nieprzyjemnie tego sluchac ani czytac. Skad taka moda na zle rozumiany luz??

        • Matka-Nie-Idealna

          polecam przeczytać stronę główną bloga „wszystko jest pisane żartem i z przymrużeniem oka”. Jak komuś się nie podoba, istnieje krzyżyk po prawej na górze

  • ~kaska

    Odpowiedz

    Świetny wpis:), bardzo prawdziwy. Poryczałam się ze śmiechu:) Gratulacje.

  • ~madzik

    Odpowiedz

    He he,najprawdziwsza prawda,ja miałam do tego wszystkiego puste piersi w szpitalu a w 6-tej dobie po porodzie tyle mleka że porobiły mi się na piersiach ogromne rozstępy,porobiły się bolesne guzy,gorące piersi i mąż w nocy jechał po zaprzyjaźnioną położną,wymasowała mi piersi do normalnego stanu ale ból jak przy porodzie a potem na kolana i wycieraliśmy podłogę z mleka i tak jeszcze 4 razy w przeciągu dwóch lat.wspaniałe to macierzyństwo czasami 😉

  • ~mama

    Odpowiedz

    Ja 3 godziny po urodzeniu synka – sn- siedziałam i jadłam obiad. Ponoć najgorsze są pierwsze 3 miesiące. Mój synek wczoraj skończył 3 miesiące i dopiero teraz trochę mi zaczął dokuczać- chyba zaczynają się ząbki. Do tej pory miałam wakacje. Mogłam spokojnie ten błogi czas poświęcać na sprzątanie, pranie gotowanie prasowanie itp. Natomiast ja całymi dniami z nim spaceruję, nie przejmuję się nieposprzątanym mieszkaniem czy też nie do końca idealnym obiadkiem. Wykorzystuję to iż mam synka aniołka biorę z macierzyństwa to co najlepsze. Nie każdy musi być idealny ważne tylko aby znaleźć pewną równowagę i nie dać się zwariować.

  • ~Anna

    Odpowiedz

    Dziękuję za takie wpisy na blogach. Dzięki nim utwierdzam się w przekonaniu, że nie chcę mieć potomstwa. Macierzyństwo jest w naszym tradycyjnym społeczeństwie tematem tabu i próżno prosić matkę, ciotkę lub babkę o podanie jakichś ciemnych stron rodzicielstwa. Na szczęście internet, i takie blogi jak Twój, pozwalają pozyskać odpowiednią wiedzę do podjęcia świadomej decyzji i obrania właściwej drogi. Jestem w 100% antydzieciowa, ale szanuję prodzieciowych. 🙂 Życzę powodzenia w wychowywaniu dzieci. Z pozdrowieniami, Anna 🙂

    • ~Judyt

      Kiedy patrzysz na to z boku, to jawi Ci sie jako horror. Uwierz ze nie ma to wiele wspolnego z realiami. Kiedy kogos kochasz, to zmieniasz punkt widzenia. Dla Milosci wiele mozna zniesc, a zycie to nie bajka i naiwny ten kto mysli ze bedzie mial jak po masle. Roznica pomiedzy tym kto ma „idylle” ,a tym kto ma dzieci jest ogromna – nigdy nie poczujesz TAKIEJ MILOSCI. To zupelnie cos innego niz milosci kobiety-mezczyzny. Ale jesli nei bedziesz miala dzieci, to w sumie nie bedziesz zalowac, bo nie bedziesz wiedziala czego. Bardzo mi zal, ze obecna filozofia tak bardzo zochydza rodzicielstwo. Te wszystkie „smieszne” wpisy, ktore tak karykaturalnie sie odnosza do posiadania dzieci. Tragedia.

    • Irma87

      I bardzo dobrze. Niewiele tracisz moim zdaniem. Mam jednego syna i nikt nigdy mnie więcej nie namówi. Never. Korzystaj z życia nie każdy się spełnia w wychowaniu dzieci. Zazdroszczę;) x ta idylla i taaaka miłością to przereklamiwana sprawa

  • ~Gaja

    Odpowiedz

    pomyślcie… a jakby tak NFZ zafundował wykwalifikowaną pomoc do dziecka przez pierwsze 6 miesięcy… może nie każdej by pasowała, ale byłaby chociaż chwila oddechu… szczególnie dla tych mam które nie dysponują babcią, czy inną osobą z grupy wsparcia…

  • ~julka

    Odpowiedz

    Świetne! Uśmiałam się- tym bardziej, że znam z autopsji a do tego niedługo będę miała powtórkę „z rozrywki”- całe szczęście, że już jestem bogatsza o doświadczenie i już nie będę taka pani ” Zosia- samosia” hihihi. Trzeba pamiętać- to wszystko mija szybciej niż nam się wydaje- wrócą cudowne momenty leniuchowania i wypoczynku. I co dla mnie najważniejsze- zawsze zastanawiam się co ja robiłam, zanim zostałam matką 😉 bo chociaż matką- polką nie jestem to córka nadaje sens mojemu życiu 🙂

  • ~zielononoga

    Odpowiedz

    Witam, Pani blog przywraca mnie do życia – w „nowym” świecie. Będę zaglądać i zapraszam do siebie. pozdrawiam – zielononoga

  • ~D

    Odpowiedz

    Witaj.Milo mnie zaskoczylaś,ze umieścilaś mój,wyjęty z kontekstu post,w odniesieniu do podjętego tu tematu dyskusji i wymiany opinii.Wczoraj mialam tzw dola i trafilam na Twój blog,bylo mi tak żle i dodatkowo parę lampek wina spowodowalo,że napisalam .Pozdrawiam.

  • ~Judyt

    Odpowiedz

    Bardzo sie zgadzam, choc jestem dopiero mloda mama. W obecnych czasach, kiedy „egozim to nei grzech” ludzie za bardzo pozwalaja sobie na histerie i myslenie o swojej wygodzie, a nie o obowiązku. Obowiązek jest dzis niemodny i obciachowy. Kazdy oczekuje spelniania swoich pragnien i potrzeb. Ta cala teoria o okazywaniu emocji zostala dziwnie skarykaturyzowna. Nikt nie pracuje nad soba,nie probuje sie opanowywac, bo to przeciez” prowadzi do wewnetrznych konfliktow, utajonych zranien, itp” . Jestesmy slabi dzisiaj, bardzo slabi, nieodporni na trudne sytuacje. KObiety z poprzedniego pokolenia duzo moglyby nas nauczyc. Przede wszystkim wytrwalosci, odpornosci i obowiazkowosci.

    • Matka-Nie-Idealna

      A może po prostu kiedyś się nie mówiło o tym? Nie było tak rozbudowanych mediów a kobiety miały przykład tylko od mamy i babci, które mówiły „nie narzekaj, ja dałam radę”, więc siedziały cicho, nie mówiąc o tym, co czują.

  • Matka-Nie-Idealna

    Odpowiedz

    Chyba Pani nie zrozumiała przekazu posta 🙂 Proponuję przeczytać jeszcze raz i możemy wtedy rozmawiać. Baby blues to nie depresja poporodowa a zmęczenie, hormony i frustracja. Nie wierzę, że po porodzie miała Pani motorek w dupie. Jeśli jest inaczej, gratuluję bycia wyjątkiem. Wiele kobiet jest zmęczonych nieprzespanymi nocami, sfrustrowana początkami karmienia, obolała a hormony robią sieczkę w organiźmie. Proszę następnym razem czytać ze zrozumieniem 🙂

  • Zuza

    Odpowiedz

    Jakbym czytała o sobie ( jakiś rok temu:) Uwielbiam Twoje wpisy, sposób w jaki opisujesz te, nie zawsze piękne uroki macierzyństwa. Dzięki Tobie mam odrobinę więcej dystansu do takich „akcji”. Zdrówka:*

  • Aneska

    Odpowiedz

    Jak dla mnie to jesteś genialna to ty powinnaś wydać jakąś książkę na temat kobiet w ciąży po porodzie i wychowywaniu dzieci ☺ jak czytam twoje niektóre wpisy to tak. Jak bym widziała siebie w tym czasie ☺

  • MatkaOlka

    Odpowiedz

    Boże, jakbym czytała sama siebie. To wszystko włączylo mi się już w szpitalu, kiedy Mały darl się w nieboglosy bo nic mi nie leciało z cyckow. Położna przyszła, sprawdziła, potwierdziła i przyniosła mleko. Podczas karmienia przylazla pediatra Opieprzajac mnie, że 'mieszkam dziecku w głowie’, mimo że dziecko naprawdę miało gdzieś czy Czuje silikon czy sutka, byle się najadlo. Bema <3

Skomentuj