Chcesz mieć dziecko? Zapomnij o karierze zawodowej. Mama (nie)wraca do pracy.

58 komentarzy

Gdy zaszłam w ciążę, zatrzęsłam portami nad losem swojej kariery. Wiele moich koleżanek wracając do pracy po macierzyńskim pocałowało szefa w piętę i wyszło z pracy z ostatnim jego autografem, kwalifikującym się do sesji voodoo. W mojej firmie pracuję kilka lat, tacham na plechach dosyć ważne i cieszące się uznaniem stanowisko na które pracowałam od 19-tego roku życia.

Jestem kadrową. Ba, kierownikiem działu kadr.
Nic więc dziwnego, że gdy szef zadzwonił z informacją, iż w firmie nastąpiły zmiany organizacyjne, w związku z czym będzie zmuszony zmienić mi stanowisko pracy, co za tym idzie, ja będę zmuszona się przebranżowić, spociły mi się pachy.
Grzmotnęło to z lekka po moim ego, oczy zaszły mgłą a do końca dnia małż nie zbliżał się na bliżej niż 2m, przerażony wizją potraktowania siarczystymi piorunami. Tego dnia mój słownik wyrazów wulgarnych, wyposażony do tej pory w qrwy, wzbogacił się o nowe nabytki, zapłakałam nad swoim losem. Nic dziwnego, boję się o swój los, jak i o los boją się miliony polskich kobiet, podcierających w tej chwili pośladki swoich 'pociech’. Trzeba przyznać, że szef swój człowiek, stwierdził, że nie chce mnie zwalniać i do mnie należy wybór, czy zostanę na innym stanowisku, czy szukam pracy w swoim zawodzie. Gdybym odeszła, wiadomo czym to waniaje, coś na kształt kupy, młoda matka+ rok przerwy w zawodzie+ mały smark w domu= praca nie dla ciebie.
Hanka jakby wyczuła, że matka nie w humorze, zwarła poślady i panna nieprzytulalska obdarowała mnie nasłoneczniejszym, odsłaniającym wszystkie trzy zęby uśmiechem, po czym wzięta w ramiona, tkwiła w bezdechu bite pięć minut, z głową wciśniętą w moją przestrzeń mostkową.

„Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło” rzekła moja szwagierka, gdy wylewałam jej na klawiaturę morze łez, wiele kobiet takiego szczęścia i takich możliwości jak ja nie dostaje. Gdy tylko starłam smary z monitora, odpaliłam bloga natchniona nowym postem.

Czytajcie więc:

Polskie prawo chroni kobiety wracające po macierzyńskim, tyle co kask podczas młócki w szachy, czyli w ogóle. Polityczne krowy wymyśliły sobie, że gdy 'podarują’ nam roczne macierzyńskie/rodzicielskie, powinniśmy całować ich w kolanko i chwalić pod niebiosa. Trzecią ręką obcięli w tym czasie i tak już żenujące 'becikowe’ dostępne od tej pory tylko dla wybrańców, a które nota bene nie pokryje nawet rachunku za szczepienia. Guzik z pętelką rzekłabym, strzelili nam mukę prosto w czoło, pstryczka w nos i w rezultacie kopa w zad, bo który pracodawca zechce z powrotem pracownika po roku (+ chorobowe+ zaległy urop wypoczynkowy..) nieobecności? Niewielu. Wiele matek wiedzących o tym, że zostaną zwolnione, w obawie przed luką w papierach decydują się na urlop wychowawczy, co jest swego rodzaju strzałem w kolano. Jeśli praca jest zawodowa i prestiżowa to każda dłuższa przerwa może (ale nie musi) spowodować wypadnięcie z rynku. Tak by było w moim przypadku.
Nie ważne, czy kobieta ma umowę na czas określony czy nieokreślony, sposobów na zwolnienie po powrocie do pracy jest tysiąc sto. Wiele nie zależy od nas, to tzw. przyczyny niedotyczące pracowników, jak chociażby likwidacja stanowiska pracy, upadłość zakładu pracy, likwidacja firmy etc. Na szczęście przy umowie na czas nieokreślony nie jest to taki pikuś dla pracodawcy, trzeba się trochę nagłowić przy zwolnieniu i wyskoczyć z kaski.

Szefunio z zasady ma obowiązek zapewnić powrót do pracy po macierzyńskim, co więcej: musi zapewnić to samo stanowisko i wynagrodzenie. Czasami jednak stanowisko jest likwidowane (jak moje) lub uprzejma koleżanka podsiadła nas przy biurku biorąc za to mniejszą kasę. Wtedy wodzu musi zapewnić nam pracę na innym stanowisku odpowiadającym naszym kwalifikacjom i co miesiąc przelewać za to na konto taką samą jałmużnę, jak przed urlopem. Oczywiście od każdej reguły są wyjątki, o czym wyżej.

Trochę inaczej sprawa ma się przy zatrudnieniu na czas określony. Jak wiadomo taka osoba chroniona jest tylko w okresie ciąży i urlopu macierzyńskiego/rodzicielskiego a także w przypadku, gdy po powrocie zredukuje wymiar godzin pracy (maksymalnie o 1/2 etatu) a szef ma obowiązek uwzględnić wniosek. Obowiązki, obowiązkami, każdy wie, jak to w praktyce wygląda. W każdym razie, przez rok czasu wodzu zwolnić nas nie może, chyba że pewnego dnia pokażemy mu międzynarodowy znak pokoju, wtedy z pewnością poczęstuje nas dyscyplinarką. Ot, taki psikus.

Nic, tylko obniżać wymiar czasu pracy jeśli boicie się o swoje (po)zady.
Ja to zrobię ale nie ze względu na strach a ze względu na Hanisławę. Nie wyobrażam sobie siebie, wracającej codziennie o godzinie 16 czy 17 do domu, czekającej do godziny 18 aż Hanka odklei ucho od poduszki po popołudniowej drzemce. Moim zdaniem nie da się wychować dziecka, tyrkając na cały etat, wracając wieczorem do domu, ciągnąc pysk po podłodze, zrobić/zjeść obiad i zająć się efektywnie stęsknionym smarkiem.

Więcej o powrocie do pracy możesz przeczytać tu (klik) lub tu (klik).

Jeśli nurtują was jeszcze jakieś pytania, coś jest niejasne to piszcie na maila dostępnego w zakładce „Skontaktuj się ze mną” (klik).

58 Komentarzy/e
  • ~adziolina

    Odpowiedz

    He he znam to z autopsji. Ja miałam umowę na czas określony, która wygasła w połowie macierzyńskiego. Firma mi podziękowała i wyskoczyła z kase za zaległy urlop a było tam ponad 80dni więc nie zła kasa wpadła. Po czym tydzień przed zakończeniem mojego ustawowego urlopu rodzicielskiego, zaproponowano mi powrót na to samo stanowisko z ta samą kasą. Mój smark od 3 miesięcy jest w domu z Tatą bo niestety nie załapie się chyba nigdy na żłobek, a ja pomykam do pracy. Gdybym nie wróciła to chyba zęby w szklankę musiałabym włożyć.

    • ~Anna

      Witajcie, ja właśnie zaczęłam rodzicielski urlop. Miałam wrócić do pracy po 6 miesiącach, ale już w trakcie macierzyńskiego mój pracodawca mnie poinformował , żę sytuacja finansowa zakładu pracy jest zła i nie ma dla mnie na pensję :/. Muszą zatrudnić osobę z wyższymi kwalifikacjami i niestety już nie dadzą rady zapłacić 2 osobą. To jakaś porażka, to kara za urodzenie dziecka.
      Człowiek się poświęcił tej pracy i tu taka nagroda… nie wiem powiem Wam że jestem załamana 🙁

  • ~Pniazylina

    Odpowiedz

    Dochodze do wniosku, że mam zajefajnie fajną i niefajną prace zarazem, albo raczej nie prace, a szefową. Z jednej strony zaakceptowała, że idę na macierzyćski na 6 miesiecy, mówiła że to rozsądny czas…no i na mówieniu się skończyło. Po trzech miechach poinformowała mnie, że coś tam z umową nie wypadło bo wyżej ktoś dał ciała (jakieś uje muje dzikiewęże) i że lepiej dla mnie by było żebym wróciła teraz do roboty, na dzień dobry tylko na 3 godziny. Nawet fajnie, ale jak młoda zobaczy butelke budzą się w niej demony piekielne, a karmiona jest na żądanie. I tak sobie teraz brykam od pracy do pieluch i od pieluch do pracy, zależy jaka zmiana, a niunio (czyt. tatuś młodej) macha córcią na wszystkie strony i pokazuje cuda w ogródku coby tylko się nie zryczała zanadto.
    W sumie nie jest źle, przynajmniej odżyłam towarzysko, a i kasa jakaś taka większa, ostatecznie nie mam co narzekać, wyszło całkiem całkiem.

  • ~Dorota

    Odpowiedz

    skąd ja to znam??? nie mam powrotu do pracy i powinnam być szczęśliwa, iż pozwolono mi pójść na wychowawczy grrr…. ale zawzięłam się w myśl Petera Drucker – „Najlepszą metodą przewidywania przyszłości jest jej tworzenie” – postanowiłam już na macierzyńskim stworzyć dla siebie swoją kolorową przyszłość i założyłam firmę – oby okazała się sukcesem – proszę trzymać kciuki za młodą mamę 😉

    • Matka-Nie-Idealna

      Trzymam ! Ja też się zastanawiam na swoją działalnością.

      Można wiedzieć, co wymyśliłaś?

  • ~dzieciusiowo

    Odpowiedz

    Wszystko się zgadza i lepiej bym tego nie ujęła …. dobrze Cię rozumiem, aż za dobrze i dla mnie pstryczek w nos naszykowany – muszę się z tym oswoić … mam na to jeszcze pół roku ale pewnie boleć będzie … na razie staram się o tym nie myśleć ale …

  • ~Assu

    Odpowiedz

    Pewnie mnie zjecie, ale ja to widzę trochę inaczej, ale od razu zastrzegam, że mi łatwiej, bo:
    – moja mam może ok3-4 razy w tygodniu zajmować się synkiem
    -w pozostałe dni zostaje z nim tata, który ma własną firmę i choć z dużym wysiłkiem i ceną zaharowywania się w innym czasie może w pozostałe dni zostać z małym
    -mam pracę na cały etat, a w biurze siedzę 27 h tygodniowo (czasami jakaś mała delegacja czy popołudniowe wyjście)
    Korzystając z powyższego, w ogóle nie wyobrażałam sobie, ba w ogóle nie brałam pod uwagę korzystania z rocznego macierzyńskiego. Uważam, że na to może pozwolić sobie (mowie o świadomym wyborze) ktoś, komu na pracy nie zależy, kto nie ma stanowiska, na które pracował latami… Z tej racji, ze mąż ma firmę widzę to z drugiej strony i że szanuję pracodawcę pracowałam do 37 tc i na urlopie byłam 6 mcy, ciąża i poród wyłączyły mnie więc z pracy na 7 mcy, regularnie też odwiedzałam moją zastępczynię i trzymałam rękę na pulsie. Jak pracownik jest dobry i potrzebny to jak może opuścić stanowisko na ponad rok? Przecież wiadomo, że ktoś tylko czyha i niech ten ktoś okaże się lepszy… ja miałam tym bardziej motywację, że miesiąc przed pójściem na zwolnienie dostałam podwyżkę, a wiadomo nie dostałam tej kasy, bo macierzyński oblicza się w tył, zaczęłam ją odczuwać dopiero po powrocie.

    • Matka-Nie-Idealna

      Nie gustuję w ludziach, wolę jeść kurczaki.

      Moi i małża rodzice są aktywni zawodowo, stąd albo młoda pójdzie do żłobka, albo będziemy rzygać kasę na opiekunkę. Co do pracy, zależy mi bardzo, mam stanowisko dosyć wysokie, na które pracowałam latami. Ale jeszcze bardziej zależy mi na rodzinie, na dziecku. Jeśli miałabym babcię, która zajmie się dzieckiem, może skusiłabym się na cały etat. Pracodawcę szanuję i zawsze szanowałam, dlatego przez kilka lat pracy w firmie chodziłam do pracy z 39- cio stopniową gorączką a gdy lekarz prowadzący ciążę powiedział, że jest ona zagrożona, jeździłam do roboty pomimo wszystko. Dopiero, gdy wylądowałam w szpitalu w 28tc bo mała pchała się na świat, zwolniłam tempo.
      Cały czas trzymałam rękę na pulsie, w firmie pojawiałam się raz w miesiącu. Nie planowałam iść na macierzyński na rok, jak urodziła się Hania, a zastępczyni nie okazała się taka lojalna, jak być powinna, moje myślenie zmieniło się diametralnie.

      Pamiętajmy, że to wybór każdego z nas z osobna. Jedna z nas potrzebuje być z dzieckiem, inna potrzebuje spełniać się zawodowo. Rok temu byłam tą drugą. Teraz jestem przede wszystkim mamą. Być może kiedyś pożałuję swojego wyboru, póki co serce podpowiada mi, że robię dobrze.

      • ~Tojjkkk

        Ja staram się myśleć perspektywicznie, nie tylko robić to co aktualnie potrzebuję, po prostu jestem dorosła no i choćbym chciała nie mogę patrzeć 24h/ na dobę na synka 😛

  • ~Gosia

    Odpowiedz

    Tak, jest nas sporo w podobnej sytuacji. Podczas mojej nieobecności moja firma się przeorganizowała i pewnie też nie będzie tam dla mnie miejsca. Przypuszczam, że z tego powodu zostałabym zwolniona ale zaszłam w ciążę. Co za pech. Dla szefa oczywiście. Zamierzam wykorzystać swoje prawa co do ostatniej kropelki, bo jeśli ja tego nie zrobię to zrobi to mój szef. I wtedy zostanę na lodzie.

    • ~lala zając ;D

      Ale wy głupie jesteście – trzeba było się w służbie celnej zatrudnić … może w końcu będą przyjęcia i tam nawet jak nie macie kwalifikacji to dostaniecie lepszy stołek – bo mamy politykę prorodzinną – warunkiem jest zajście w ciąże … tak, że można nie mieć kwalifikacji, można się czaić ale wszystko inne też można (a jak zostawicie „zawałkę” z 6 miesięcy to nic się nie stanie bo dadzą to starej pannie) ;D powodzenia …

  • ~Matka Wariatka

    Odpowiedz

    Da sie – jesli sytuacja do tego zmusza.
    Ja musialam wrocic jak Nadusia miala 11 miesiecy. 8h dziennie. Mama z Nadia zostawala.
    Teraz chodze do college’u – przekwalifikowuje sie 🙂
    Ale Nadusia juz chodzi do przedszkola, a za rok do szkoly – jestesmy w jukejowie, stad inny system.
    Ale ogolnie sie da, zalezy od sytuacji, czy da sie wyzywic rodzine z jednej (1 I 1/2 pensji), jakie sa priorytety itd.

    • ~ewa

      Oczywiscie,ze sie da! Dzieki darmowej opiece ze strony babci!

  • ~Matka Wariatka

    Odpowiedz

    Mam tez kolezanke, kt jest samotna mama, ma corke 7 lat. Imienniczke Twojej corki, zreszta.
    Skonczyla studia w ciazy I zaliczyla sesje tuz po porodzie. Poszla na kolejny kierunek. Pracuje na bardzo dobrym I wysokim stanowisku, ma kariere, swietnie zarabia plus jest matka I to bardzo dobra!

    • Matka-Nie-Idealna

      Jasne, że można być dobrą mamą, absolutnie tego nie neguję. Znając mnie, gdy wracałam z pracy po 17 i orałam pyskiem panele, nie miałabym czasu ani siły dla dziecka.

      • ~mamaAntosia

        Ale to było przed ciążą. Teraz wracając po 17 w ciągu piętnastu minut ogarniesz chałupę, ugotujesz obiad i wstawisz pranie, które potem PT rozwiesi. Wtedy byłaś Natalią teraz jesteś mamą… Mamy są zdolne do rzeczy niemożliwych.

  • ~Katiula

    Odpowiedz

    Ja właśnie rozpoczęłam pierwszy miesiąc urlopu rodzicielskiego. W planach miałam zostać na nim do września, aby trochę odchować Młodego, no a poza tym lato wolałam spędzić z małym na spacerkach niż w dusznym (w każdym słowa tego znaczeniu) biurze. Jednak Młody trochę za bardzo spieszył się, żeby poznać ten cudowny świat i zawitał do nas miesiąc przed terminem. Niby niewiele, a jednak pociągnęło to trochę konsekwencji, szczególnie zdrowotnych i w związku z czym poczułam, że wymaga on więcej opieki i troski, której nie zapewni mu, żadna, nawet najlepsza babcia. Postanowiłam, że skorzystam z rocznego urlopu. Choć czasem naprawdę brakuje mi pracy. Niestety u mnie w biurze też były reorganizacje, zmieniło się szefostwo. Niby wszystko jest ok, ale i tak nie wiem, czy jak wrócę po ponad rocznej przerwie to nie podziękują mi za współpracę i odeślą z kwitkiem. A na jednej pensji to czeka mnie szybkie odchudzanie, bo będziemy w stanie wykarmić tylko Młodego i kredyt.

    • ~Bejb

      Trafiłaś w samo sedno!
      Ja jestem mamą pracującą na cały etat. Do pracy wróciłam po 6 miesiącach, do domu wracam ok. 16-17, obiad w 15 minut, ogarnięcie chałupy w 5 minut, reszta dla Kurczaczka. Nie wiedziałam, że potrafię robić tyle rzeczy w tak krótkim czasie 🙂 Ale tak czy siak mam straszne wyrzuty sumienia, że nie poświęcam Niuni tyle czasu ile powinnam i ona czasem się na mnie obraża:(

  • ~Monika

    Odpowiedz

    Jestem w jeszcze gorszej sytuacji, bo pracuję na zlecenie i nawet macierzyńskiego nie dostanę. Dla mnie rodzina jest ważniejsza od kariery, dlatego nie wyobrażam sobie, aby moje dziecko wychowywał ktoś obcy. Dziadkowie pracują.

    • ~gosiek

      kobieto! nie daj sobie wmowic czegos takiego! macierzynski na umowe zlecienie jak najbardziej przysluguje, wiem bo sama bylam w takiej sytuacji. Dla potwierdzenia mozna zadzwonic do zusu, szkoda by bylo zebys stracila taka mozliwosc przez niewiedze. ściskam:)

      • Matka-Nie-Idealna

        Owszem, jeśli była płacona składka chorobowa, czego większość pracodawców nie robi. Składka chorobowa jest odprowadzana NA WNIOSEK PRACOWNIKA

  • ~egoistka

    Odpowiedz

    Boże, jak ja cię rozumiem. Ja nawet na macierzyński pewnie dłuuugo liczyć nie będę mogła. Na razie staram się znaleźć jakąś prace, która pozwoli mi realnie myśleć o potomstwie w przyszłości. Wiesz, niby mam te 22 lata jedynie i studia w połowie, ale jak człowiek nie myśli przed czasem i nie stara się sobie życia jakoś poukładać, to potem przezywa szok twórczy… Albo szał? W każdym razie – pozdrawiam i trzymam kciuki, na pewno jeszcze tu zajrzę!

  • ~Liliputka

    Odpowiedz

    Ja niestety ciążę poroniłam ale zanim to nastąpiło byłam powiadomiona, że umowa będzie przedłużona! Ale jak wróciłam po 8 tygodniowym macierzyńskim, który mi się należał to w pierwszych 5 minutach otrzymałam wypowiedzenie… tak było miło…

  • ~Alllla

    Odpowiedz

    Ja już drugi rok siedzę z córcią w domu, co prawda w międzyczasie piszę doktorat, więc coś robię, ale powrotu do pracy na pełen etat czyli 40h w tygodniu sobie nie wyobrażam… Znikać codziennie na 10h (8 w pracy plus po godzinie na dojazd) byłoby straszne i dla mnie i dla dziecka… Ogólnie zgadzam się, że rodzina jest najważniejsza. W pracy można dawać z siebie wszystko, ale jeśli tylko ekonomia za tym przemówi, to dostaje się wypowiedzenie. Pracą nie rządzą sentymenty, tylko pieniądz. I w takiej sytuacji tylko rodzina pozostaje wsparciem. A jeśli po powrocie z macierzyńskiego po pół roku czy roku człowiek obawia się zwolnienia? To znaczy, że taka firma nie jest warta zaangażowania, bo i tak prędzej czy później się z Tobą rozstaną… Lepiej zawczasu znaleźć pracę, gdzie szanuje się ludzi, a czas urlopu można wykorzystać na podniesienie kwalifikacji i szukanie lepszego zajęcia.

  • ~Lori

    Odpowiedz

    Jeszcze lepiej jest na śmieciówkach. 🙁 Jak dobrze pójdzie i „denatce” uda się pracować do czasu rozwiązania, to dopiero wtedy wyląduje na bezrobociu. Jeśli podczas ciąży wystąpią powikłania i wyląduje się na podtrzymaniu, to pracę traci się już wcześniej. Nic tylko zachodzić w ciążę i rodzić… : A niedobre Polki nie doceniają polskiej „polityki prorodzinnej” i nie chcą rodzić. ;P

  • ~szefuncio

    Odpowiedz

    Czytam i czytam i co widzę? Najpierw piszesz, że chcesz do pracy i w ogóle panuje straszna niesprawiedliwość, bo zwalniają, a na koniec nagle się okazuje, że w zasadzie to nie możesz pracować, bo chcesz się opiekować dzieckiem i sobie nie wyobrażasz pracy na cały etat.

    No to chcesz pracować, czy nie?

    Może wartowałoby się jednak wczuć też trochę w rolę tego szefa? Dziwisz się mu, jeśli sama udowadniasz właśnie, że do pełnoetatowej pracy się nie nadajesz? Na tak ważnym stanowisku jak kierownik działu kadr wymagana jest obecność cały dzień, a nie na momencik w ciągu dnia, bo tą drugą połowę (jeśli zostaniesz na 1/2 jak piszesz) dział kadr będzie miał paraliż decyzyjny. Nie będzie nikogo mogącego podjąć ostateczne decyzje. I dodatkowo jestem przekonany, że wycinając taki numer – przypieczętujesz sobie pożegnanie za 12 miesięcy. To będzie dla szefa tylko znak, że nie może na Ciebie w żaden sposób liczyć, bo pierwsze co zrobiłaś, to znalazłaś kruczek, żeby wykręcić się od pełnego etatu. Po prostu gdy będziesz nieobecna, to na Twoje obowiązki będzie przyuczany ktoś inny i akurat przez 12 miesięcy świetnie zdąży się zorientować, by Ci podziękować. I rzecz jasna wtedy też stanie się jak piszesz – z dwuletnim dzieckiem zapomnij o nowej pracy. Ale to będzie Twój samobój rozłożony na raty.

    I zarówno ten wpis jak i komentarze, gdy wejdzie tu faktycznie jakiś szef pokazują, że kobiety po macierzyńskim trzeba wycinać, bo jeśli w ogóle łaskawie przyjdą, to będą kombinować jak tu się urywać itp. Ba, mało tego, pokazują też, żeby czasami kobiet nie zatrudniać w ogóle na umowy stałe/czasowe, tylko dawać śmieciówki, bo jak tu piszą wyżej, że szuka stałej pracy, żeby zaraz zajść w ciążę no to jak inaczej można to potraktować?

    Same sobie podcinacie gałąź na której siedzicie.

    Najlepszym lekarstwem na Was byłoby, żebyście pozakładały firmy i zatrudniły inne kobiety, które następnie Was zrobią tak samo jak Wy robicie teraz – gorąco polecam, widzę, że ktoś tu wystartował z działalnością – koniecznie zatrudnij młode kobiety zaraz po ślubie 😀 Będziesz mieć za chwilę wirtualnych niewidzialnych pracowników i sama będziesz kombinować jak się ich pozbyć – hehehe

    • Matka-Nie-Idealna

      Podejdź do ściany i pogłaskaj ją czołem.
      Życzę Ci tylko, by Twoja kobieta nie miała nigdy problemu z powrotem do pracy, a jak będzie miała, żebyś był w stanie ją utrzymać.
      Tyle w temacie bo nie mam ochoty wdawać się w idiotyczne dyskusje.

      • ~szefuncio

        Tego się właśnie spodziewałem. Nie nie masz ochoty, tylko nie masz argumentów.

        I ustalmy coś – Ty wcale nie chcesz wracać do pracy. Ty po prostu chcesz, żeby ktoś Ci dał pieniądze za udawanie, że pracujesz. Oraz rozgraniczmy, że są kobiety faktycznie wracające do pracy po macierzyńskim – tak naprawdę (tj. nie jak Ty próbujesz zrobić) i dla nich ogromny szacunek.

        Albo się faktycznie wraca do pracy i pracuje na pełnym etacie, albo się skupia na dziecku. To, że zdecydowałaś się na poszerzenie rodziny to Twój wybór i nie oznacza to, że od teraz cały świat ma klękać przed Tobą. Dziecko to też wyrzeczenia i decydując się na nie trzeba sobie z tego zdawać sprawę, także w sferze zawodowej.

        W Twoim mniemaniu Twój szef ma opłacać Ciebie, choć nie będziesz pracować na pełen etat oraz jeszcze uzupełniać Twój etat kimś innym. Dlaczego? Bo Ty tak sobie chcesz. Biznes to nie Caritas. Jak pracodawca ma do wyboru utrzymywać i płacić ZUS-y za dwie osoby albo po prostu zatrudnić jedną mogącą podjąć pełne obowiązki, to ma altruistycznie utrzymywać dwie? I to nawet nie mając gwarancji co właściwie wykręcisz, bo sama już w tekście chwalisz się, że znak pokoju pokażesz? No cudowna perspektywa się maluje – mam pracownika, który pracuje pół etapu, bo tak sobie wymyślił i śmieje mi się w twarz, że mi znak pokoju pokaże, w dowolnej chwili, zostawiając mnie z pustym etatem. Ale ja nie mam prawa wobec tego zatrudnić kogoś innego, na kim mogę polegać?

        Żyjesz w cudownym oderwaniu od rzeczywistości, gratuluję. Załóż biznes i pogadamy za 10 lat, jak Cię tak z 5 pracownic w międzyczasie załatwi w taki sposób 🙂

        W ogóle zacząć trzeba od tego, że już sam roczny macierzyński dla Was jest cudowny, a dla szefa to oznacza konieczność panicznego szukania zastępstwa, czasami nawet z dnia na dzień, bo przecież nie można ostrzec wcześniej, że się jest w ciąży (i tak już prawo chroni, więc nie ma ryzyka), tylko lepiej pomachać L4 przed nosem. Gdy to się uda i się taką osobę przyuczy – prawo nakłada obowiązek, żeby przywrócić do pracy kobietę wracającą z macierzyńskiego, która nie dość, że nie jest w temacie na bieżąco i nie wie, co się działo w firmie, to jeszcze wykręca numery jak tu są opisane i nawet niespecjalnie jest zainteresowana jakimkolwiek pracowaniem, a po prostu celem jest otrzymywanie pieniędzy, najlepiej za jak najmniej obowiązków.

        Jak w tym kraju może być dobrze, jak patologia gania patologię?

        I nie oburzaj się, bo nie mam na celu krytykowania, tylko proszę, żeby włożyć tą odrobinę wysiłku i spojrzeć na sprawę z drugiej strony. Cały ten tekst i komentarze pokazują dobitnie powody, dla których pracodawcy postępują tak, a nie inaczej.

        • Matka-Nie-Idealna

          Na szczęście Ty wiesz, czego ja chcę. Dobrze, że są tacy ludzie jak ty 🙂

          Dobrze, skoro najwyraźniej nie czytałeś postu ze zrozumieniem, napiszę.
          MOJE STANOWISKO PRACY JEST LIKWIDOWANE, więc nie pisz o tym, że kadrowa wymaga pracy na pełen etat i dyspozycyjności bo po 1 nie znasz specyfiki mojej pracy, po drugie dziewczyna, która mnie zastępuje pracuje na 3/4 etatu. Da się? Da się.
          Ja dostanę inne, nowe stanowisko i szef wie, że chcę wrócić na 3/4 etatu na co się zgodził, bo wie, że dam radę. Umowa jest taka, że jeśli będzie taka potrzeba, będę zostawała po godzinach lub wracam na cały etat. A za etatu płaci się za 3/4 etatu płaci się jak za 3/4 etatu, jeśli jeszcze tego nie rozumiesz, a tak najwyraźniej jest.

          Co do własnej firmy, firmę ma mąż, więc proszę nie wypowiadaj się więcej w tym temacie.

          Jesteś zwykłym szowinistą albo nie masz dzieci. Bardzo łatwo jest komentować coś, na czym się nie znamy.

          Pozdrawiam.

        • Matka-Nie-Idealna

          I jeszcze jedno. Jakoś szef nie docenił tego, że pracowałam czasami od 7-22, nie dostawałam wynagrodzenia za pracę po godzinach. Jak rozumiem ja mam wkładać całą siebie w robotę, siedzieć po 10-12h, szef ma prawo to wykorzystywać nie dając nic w zamian?
          Mam argumenty ale musiałabym Cię wdrożyć w strukturę organizacyjną firmy, do czego nie jestem upoważniona. Gdybym nie mogła sobie pozwolić na niższy etat, nie zrobiłabym tego. Tyle w temacie.

          • ~gosiek

            ja tez uwielbiam ludzi ktorzy wiedza lepiej czego ja chce niz ja sama:)))

          • Matka-Nie-Idealna

            Dlatego nie chciałam się wdawać w dyskusję… (: Uległam..

        • ~Agata

          Gdy czytam powyższy komentarz mam wrażenie, że pisze go bezdzietny karierowicz, któremu się nie powiodło, bo jakaś ambitna, zaradna i piekielnie zdolna świeżo upieczona mama wróciła do pracy i go wygryzła 😀 Może się nie udało przejąć jakiegoś stołka, co? Może kobiety zachodząc w ciąże powinny pracować pomimo powikłań albo przynosić wypowiedzenie zamiast L4, aby broń boże tych wspaniałych i dobrodusznych szefów nie obarczać naszym zwolnieniem i macierzyńskim. W końcu prawdziwa kobieta potrafi zrobić sałatkę i zupę z niczego, więc i pieniądze na utrzymanie siebie i dziecka będą niepotrzebne… no i po co dziecku jest mama w pierwszym roku życia? Przecież i tak nie będzie pamiętało w przyszłości, że mamy przy nim nie było, gdy pierwszy raz zaczął raczkować, tańczyć czy chodzić (mam nadzieję, że sarkazm jest tu wyczuwalny;) . Ponadto uważam, że jeśli pracodawca zatrudnia młodą kobietę, to liczy się z tym, że może będzie chciała ona założyć rodzinę… ponieważ nie jest chyba głupi skoro jest szefem, tak?

    • ~Iga

      I tutaj masz rację. Pracuję w normalnej samodzielno-budżetowej firmie, gdzie prawo pracy przestrzegane jest jak cisza w grobie. Panie od 2 miesiąca ciąży są niezdolne do pracy (a nie jest to harówa przy gaszeniu wapna), potem oczywiście roczny macierzyńsko-rodzinny, potem urlop wypoczynkowy za cały okres nieobecności w pracy (niby wylewają z siebie poty przy dziecku, jednak pracodawca nic z tego nie miał). A jak wrócą do pracy to 6-10 razy dziennie telefon do opiekunki (babci, cioci czy innej osoby) a czy się obudził, czy zjadł, czy kupka była żółta czy fioletowa). I prośby do szefa o wcześniejsze wyjście do domu bo mały ma czkawkę, uderzył się w kolanko, opiekunka ma ważną sprawę w sądzie itd. Te wyjścia oczywiście w czasie pracy. I te młode mamy w pracy żyją tylko swoim dzieckiem. Korzystają z wszystkich możliwych przywilejów danych matkom, czemu może się nie dziwię, jednak sama będąc szefem unikałabym ich jak ognia.

      • Matka-Nie-Idealna

        I tu się zgodzę.

        Kobiety bardzo wykorzystują swoją sytuację, swoje przywileje. Ja pracowałam do 7 m-ca, bo później wylądowałam w szpitalu na podtrzymaniu ciąży. Nie siedziałam w domu, bo mogłam, tylko musiałam.

        Naprawdę lubię swoją pracę, lubię swojego szefa i jestem wdzięczna za to, że w ogóle mam do czego wracać. Nie mam zamiaru nikogo wykorzystywać, chcę dać z siebie max przez 6h pracy. Ale jeśli jest się matką, wszystkie priorytety się zmieniają.

        Wracając o 17 do domu, gdzie Hanka budzi się o 18 z drzemki a idzie spać o 19.30, spędzałabym z nią tylko 1,5h dziennie. Na chwilę obecną sobie tego nie wyobrażam, może za rok, kiedy pójdzie do przedszkola będzie inaczej.

  • ~Dorota

    Odpowiedz

    Pracowałam do 8 miesiąca ciąży. Do pracy wróciłam w 3 miesiącu po porodzie..Wybaczcie, nie wiem o czym ta dyskusja… Na szczęście miałam tę możliwość aby pracować na zmianę z mężem w tej samej firmie-ja wracałam, on zaczynał…Nie wyobrażam sobie inaczej…Poza tym tak- to było w UK a więc łatwiej-pod względem socjalu i w ogóle- bo przecież nam się należy…Otóż zawsze brałam sprawy- i swoje życie- w swoje ręce…Dziś dziecko ma 8 lat i tak- jest szczęśliwe a ja nigdy z socjalu nie korzystałam w imię tylko tego, ze mi się należy, bo jestem matką…

  • ~Ewelina

    Odpowiedz

    Podjecie decyzji o powrocie do pracy to sprawa indywidualna kazdej z Nas.Czesto warunki nie pozwalaja na powrot, i odwtotnie musimy wracac do pracy bo to pensja wiecej. Ja tez w styczniu wrocilam do pracy zostawiajac 8 miesieczna corcie (mialam zostac na urlopie rok ale nastapily zmiany w firmie i zapytani czy wroce wczesniej) oczywiscie podjecie decyzj (trudnej) ulatwila mi moja mama, ktora codziennie poswieca czas mojemu skarbowi. Gdybym musial poslac mala do zlobka lub zaplacic niani napewno rozwazalabym zostanie w domu (pomimo tego iz lubie swoja prace i zalezy mi na niej) zatem nie oceniam w tym temacie innych mam. ps.blog jest swietny odkad przeczytalam jeden z postow na onecie jestem tu codzienni.

  • ~Ewelina

    Odpowiedz

    Podjecie decyzji o powrocie do pracy to sprawa indywidualna kazdej z Nas.Czesto warunki nie pozwalaja na powrot, i odwtotnie musimy wracaac do pracy bo to pensja wiecej. Ja tez w styczniu wrocilam do pracy zostawiajac 8 miesieczna corcie (mialam zostac na urlopie rok ale nastapily zmiany w firmie i zapytani czy wroce wczesniej) oczywiscie podjecie decyzj (trudnej) ulatwila mi moja mama, ktora codziennie poswieca czas mojemu skarbowi. Gdybym musial poslac mala do zlobka lub zaplacic niani napewno rozwazalabym zostanie w domu (pomimo tego iz lubie swoja prace i zalezy mi na niej) zatem nie oceniam w tym temacie innych mam. ps.blog jest swietny odkad przeczytalam jeden z postow na onecie jestem tu codzienni.

  • ~Jona

    Odpowiedz

    Powrót do pracy zależy od kobiety a nie od pracodawcy. Jak się chce to się po macierzyńskim wraca i już. Ja np. zmieniłam pod koniec macierzyńskiego pracodawcę i to nie dlatego że poprzedni na mnie nie czekał – wręcz przeciwnie – ale ja wykorzystałam końcówkę urlopu na poszukanie lepszej i bardziej odpowiedniej pracy (nie przeszkadzającej wychowywać dziecko).
    Nie bardzo rozumiem więc Twój problem – skoro jesteś takim fachowcem w swojej dziedzinie to znajdź sobie pracę inną – w innym miejscu gdzie ważniejsze będą Twoje kwalifikacje a nie liczba dzieci. Kadrową jestem tylko dodatkowo (bo głównie księgowością się zajmuję) ale mam koleżankę kadrową która od lat spokojnie zmienia pracę jak jej coś nie pasuje (a ma dziecko samotnie i do tego niepełnosprawne).
    Wydaje mi się że kobiety za bardzo się uczepiły tego powrotu do dawnej pracy – zmienia się całe życie po urodzeniu dziecka więc powinna także zmienić się praca – zmieniają się priorytety i nie będziesz się już tak bardzo w pracę (w firmę) angażowała więc pora znaleźć także pracę (firmę) która te mniejsze zaangażowanie będzie wybaczała.

    • Matka-Nie-Idealna

      Może tak jest. Pracuję tam kilka lat i po prostu lubię tą pracę, więc chciałabym wrócić.
      Co do zaangażowania będzie takie samo, jedynie liczba godzin pracy mniejszy się o 2. Wiem, że dam radę.

      Proste.. 🙂

      • ~Jona

        Chyba jednak nie takie proste skoro Cię ta sytuacja zdenerwowała.
        Nie chodzi mi o normalne zaangażowanie ale o milion sytuacji jakie matka napotyka w pracy kolidujące z wychowaniem dziecka. I wtedy stosunek pracodawcy do matki jest ważny, bo to akceptacja pracodawcy Twojego macierzyństwa może spowodować że uda się Ci pogodzić pracę z macierzyństwem.
        Skoro już teraz (zanim wróciłaś) Twój pracodawca ma problem z Twoim dzieckiem to może warto przestać go „lubić”. Bo jak zareaguje na chorobę Twojego dziecka, na zamknięcie przedszkola, chorobę niani, festyn rodzinny, wizyty u dentysty, wizyty u lekarza itp miliony sytuacji gdy będziesz musiała podjąć decyzję co ważniejsza – praca czy Hania?
        Sama świadomość tego że szef będzie sarkał bo znowu zadzwonisz że dziś nie przyjdziesz do pracy/popracujesz w domu bo Hania …. może spowodować frustracje i niechęć do pracy.
        Ja mam dwójkę dzieci. Jedno urodziłam prawie 18 lat temu i urlopu miałam 3 miesiące po czym wróciłam do pracy. Drugie ma ponad 3 latka i też wróciłam do pracy ale po prawie 6 miesiącach (do innej pracy jak pisałam). I istotnie jest dla mnie to czy jestem w pracy uwiązana czy nie, czy w każdej chwili mogę powiedzieć że wychodzę bo dziecko … czy nie, czy mogę zadzwonić że nie przyjdę bo dziecko … czy nie. A stanowisko i zakres obowiązków mam bardzo poważny. Ale dziecko jest dla mnie priorytetem i szefowa to akceptuje.
        Przemyśl sobie, znasz szefa, jego poglądy na matki z dziećmi i swoją odporność na jego opinie i decyzje.

        • Matka-Nie-Idealna

          Na pewno nie zrobię nic, co zagroziłoby młodej. Jeśli szef stwierdzi, że nie wchodzi w grę 3/4 etatu, rozważę zmianę miejsca pracy, tak jak piszesz. Dziecko jest i zawsze będzie dla mnie najważniejsze, ale w granicach zdrowego rozsądku oczywiście. Szef bardzo mnie wspierał w czasie ciąży, nigdy nie robił problemu z badań lub wtedy, gdy wylądowałam w szpitalu. Sam wyganiał mnie do domu, gdy widział, że ze mną gorzej, tutaj muszę przyznać, że był naprawdę w porządku. Mam nadzieję, że to potrwa nadal.

          • ~Jona

            I tak trzymaj. Praca to praca – a dziecko to cały nasz świat.
            Powodzenia życzę i dużo pozytywnych myśli.

          • Matka-Nie-Idealna

            Dziękuję.

            Dobrego dnia.

  • ~karol34

    Odpowiedz

    o losie…. taka rzeczywistość…. niż demograficzny a warunków na powiększanie rodzin jak nie było tak nie będzie. ot, Polska właśnie.

  • ~mama-24

    Odpowiedz

    Powrót do pracy po urlopie macierzyńskim to ciężkie i stresujące przeżycie. Czy się wraca na cały etat czy jego część to i tak jest to wielkie wydarzenie w życiu mamy i dziecka. Po pierwszym porodzie musiałam wrócić do pracy kiedy moja córcia miała zaledwie 7 miesięcy, teraz jestem na rocznym macierzyńskim, który niebawem się kończy. Mam to szczęście, że w pracy już na mnie czekają, nie było możliwości zmniejszenia etatu, mimo, że również rozważałam taką opcję. Już teraz trudno pogodzić wszystkie obowiązki, a co dopiero kiedy zacznie się etatowa praca.
    Na bloga trafiłam przypadkiem, ale z pewnością zajrzę tu nie raz. Sama również bloguję od niedawna, co daje mi wiele satysfakcji. Widzę, że dla Pani to również wielka radość. Pozdrawiam
    mama-24.pl

  • ~Mama Jasia

    Odpowiedz

    Ja muszę szukać nowej pracy po macierzyński lub iść do starej i zobaczyć czy jest coś dla mnie. Poprostu umowa moja wygasła 3 m po porodzie(niestety). Ale chwilowo ciężko mi wyobrazić że ide do pracy bez Młodego!!! 🙂 Mąż już mi powoli głowę truje że powinnam się rozglądać itd.. Najgorsze jest to że 23,12 kończy sie mi macierzyński i nikt mnie nie przyjmie do pracy od 24 tylko dopiero od 1,01 jak dobrze pójdzie. Jestem pozytywnie nastawiona myślami i wierzę w to że coś znajdę, a Młody pójdzie do żłobka albo do dzadków(teściów) bo na emeryturze , choć nie wiem czy to dobry pomysł będzie.
    Uwielniam Twój blog. Pisz tak dalej.

  • ~ola

    Odpowiedz

    Ja miałam umowe na czas nieokreślony, zmniejszyłam wymiar pracy po powrocie na 3/4, szukano na mnie „haka” pół roku i dano paskudny wybór, ale ciesze się że tak wyszło to było bardzo toksyczne miejsce pracy.

  • ~Tysia0202

    Odpowiedz

    Nie powinno byc zadnych dylematow. Kazdy ze spokojem powinien moc isc na macierzynski i pozniej spokojnie wrocic do pracy, bez strachu o zwolnienie czy zdegradowanie. Co to za czasy – dziwia sie, ze jest niz demograficzny, a nie potrafia zapewnic bezpieczenstwa mlodej mamie i jej rodzinie. Ja rozmumiem stanowisko szefa, ktory musi zapchac etat, strarty w firmie ale niech i szef zrozumie mloda mem, ktora chce madrze i z posieceniem wychowac swoje dziecko – ktore przeciez kiedys tez pojdzie do pracy albo bedzie szefem. Jak to jest poukladane, ze albo praca albo dziecko… Ja po mamcierzynskim nie wrocilam do prcay, chociaz bardzo chcialam. Nie mieszkam w pl, prawo jest tu troche inne ( macierzysnki to tylko 6 miesiecy i nic oprocz tego ), moj pracodawca ( dyrektorka szkoly, ktora sama ma dzieci ) wyplatala sie z tego najlepiej jak mogla. Zaproponowala mi godzine pracy dziennie – tak na odczepne, sugerujac, ze lepiej jak wogole nie wroce…. Szkoda dalej to opisywac.tak czy siak prace stracilam 🙁 . Ale jestem w domu z synkiem i to tez ma swoje plusy – ogromniaste plusy 🙂

  • ~Chojnik

    Odpowiedz

    Niestety w Polsce powrót do pracy po urodzeniu dziecka jest bardzo ciężki. Pomijając kwestię pozostawienia dziecka pod opieką najczęściej obcych osób, pracodawca utrudnia jak może taki powrót, tym bardziej, że po porodzie i powrocie do pracy przysługuje nam więcej praw, na które pracodawcy niestety krzywo patrzą.

  • ~Kiki

    Odpowiedz

    Ja straciłam pracę na krótko przed zajściem w ciąże. Sądziłąm, że od nowego roku szkolnego coś się znajdzie, ale wśród nauczycieli jest takie bezrobocie, że nic kompletnie nic się nie zmieniło no a potem dowiedziałam się że jestem w ciąży.
    Dla mnie to był najstraszniejszy moment w życiu. Nie byłam gotowa, poza tym nie chciałam być na czyimś utrzymaniu nawet na mężowym.
    Nie miałam wyjścia, bo jak moja „fasolka” zaczęła przypominać dzidzię to się zakochałam no i przeszła mi początkowa deprecha.
    całą ciążę chodziłam jak nakręcona w życiu nie czułam się lepiej.
    Mój syn ma już rok.
    albo teraz od września znajdę pracę (młody mógłby być z moją mamą) albo normalnie się POWIESZĘ.

  • ~Ja i moje urwisy

    Odpowiedz

    Ja też się boję powrotu do pracy, ale to dopiero będzie za 2 lata i pewnie wyjdę z stamtąd z wypowiedzeniem, ale cóż nie da się wychowywać trójki dzieci prawie samej i chodzić do pracy na trzy zmiany …

  • ~ewelina

    Odpowiedz

    Tak sobie czytam te niektóre wypowiedzi i śmiać mi się chce 🙂 Niektóre kobiety zostają rok czy dwa po porodzie w domu i bawią się w kury domowe… Po takim czasie niezmiernie trudno jest wrócić do pracy, w oczach każdego pracodawcy tak długa przerwa działa na niekorzyść. Efektem tego takie dobre mamuśki siedzą latami w domu, karmią, przewijają dzieciaka, w międzyczasie sprzątają i robią mężowi obiadki. I nawet nie mają siły o siebie zadbać. Potem mąż odchodzi do młodszej, ładniejszej, bo nie chce sprzątaczki tylko normalną kobietę. A w późniejszym czasie nawet to dziecko nie doceni tego, co mamuśka dla niego zrobiła.
    Ja po porodzie zamierzam jak najszybciej wrócić do pracy. Nikt nie powiedział, że dobra matka musi z dzieckiem siedzieć 24/7.

  • ~agape

    Odpowiedz

    Z mojego macierzyńskiego został już niecały miesiąc. Z mojego stanowiska pracy nie zostało już nic. Duża korporacja, szybka likwidacja niepotrzebnych stanowisk i tyle. Na szczęście domyślałam się, że tak może się stać i wcześniej się zabezpieczyłam. Dzięki mojej córeczce wpadłam na pomysł własnego biznesu i teraz jestem już na swoim. Wiadomo, początki – szału nie ma, ale potencjał jest i perspektywy rozwoju duże. W przyszłym tyg dzwonię do starej pracy, żeby uzgodnić kiedy mam przyjść po wypowiedzenie i zaległe świadczenia urlopowe.
    No i wracam z radością na moje własne, samodzielnie stworzone, miłe i przyjemne stanowisko pracy, którą mogę wykonywać razem z moją córcią.

  • ~nuka

    Odpowiedz

    U mnie jest zdecydowanie gorsza sprawa niż mam, które przed porodem miały pracę, bo ja takiej szansy nie miałam. Zaraz po ukończeniu szkoły średniej zaszłam w pierwszą ciążę, która uniemożliwiła mi podjęcie praktyk, gdyż jestem informatykiem – serwisantem. Nie zezwalały na to min przepisy bhp. Postanowiłam więc się przekwalifikować i zainwestowałam całe swoje siły, fundusze w język obcy. Co zostało nagrodzone od razu kolejną ciążą i moim załamaniem. Nie poddawałam się jednak, brnęłam przed siebie. Zdałam jeden certyfikat! Miałam już wszystko zaplanowane – młodszy syn do przedszkola za kilka miesięcy, ja w końcu na studia, do tego praca w swoim zawodzie no i ciągnąć język. Ponad wszystko. Tysiące nieprzespanych nocy, łączenie obowiązku matki (dzieci rok po roku) i ucznia, który bez pomocy lektora, sam uczy się azjatyckiego języka. Przed samym egzaminem jednak, dostałam od męża niespodziankę – kolejne, trzecie dziecko w drodze. I w tym momencie, upadło wszystko. Nie mam praktyki zawodowej, dyplom informatyka stracił ważność w sierpniu (5 lat), nie będę już serwisantem bo musiałabym na nowo zdawać, nie pójdę na studia, bo kolejne 3 lata muszę niańczyć niemowlę. Nie mam szans na pracę, bo gdy odchowam to dziecko – będę już miała 30 lat. Nigdy nie pracowałam. Mam tak silną depresję, że szkoda gadać, zdarza się, że zrobię co muszę, a potem cały dzień gapię się w sufit, bo nie widzę sensu dalszej egzystencji. Mąż mnie wspiera siekierą – szukać pracy (no tak, jestem taką debilką, że sama na to nie wpadłam), najlepiej zdalnej i koniecznie muszę dużo zarabiać, bo się nie utrzymamy. Jak któraś z pań ma pomysł, jak dostać bez stażu pracy z trójką dzieci, w tym niemowlakiem, dobrze płatną pracę i to ZDALNĄ bardzo proszę o kontakt, widocznie mnie nie chce się szukać. Powiem tak, dla młodej kobiety macierzyństwo to samobójstwo, zniszczenie życia do cna. Jeżeli taka decyduje się na męża, musi liczyć się z tym, że zostanie maszyną do rodzenia ale już własnego życia nikt jej nie zwróci. Moim marzeniem byłoby spotkać/ poznać kobietę, która przeszła podobną paranoję i uzyskać od niej nie tyle słowa otuchy, bo sytuacja jest tak beznadziejna, że nie ma się co oszukiwać, co po prostu rady, co dalej z tym zrobić, gdzie potem. Nie łudzę się, że będę informatykiem czy tłumaczem, w zasadzie na karierę nie mam już szans. Ale dałabym dużo by dowiedzieć się, co zrobić, by móc iść do pracy, gdy nie ma możliwości pomocy ze strony rodziny, opłacenia niani czy przedszkola. Pozdrawiam

  • ~TA

    Odpowiedz

    Kobieta ogólnie ma trudno z pracą. W zeszłym roku zakończyła się moja umowa na zastępstwo. Niestety firma była na skraju bankructwa i nie mogli stworzyć dla mnie stanowiska pracy. Po zakończeniu pracy udało mi się zdać ostatnie egzaminy na studia i dość szybko znalazłam kolejną prace. Zapewniano mnie, że jeżeli się sprawdzę to praca będzie na czas nieokreślony. Szef od samego początku wiedział, że wychodzę za mąż gdzie będziemy mieszkać i jakie mamy plany. Twierdził że wykonuje swoje obowiązki dobrze i umowę będę miałam na czas nieokreślony. Zapewniał tak mnie, mojego męża i rodziców. Gdy wróciłam po urlopie dowiedziałam się (po ponad roku pracy), że umowa była zawarta tylko na okres zastępstwa (!!). Grunt to dobrze poinformować pracownika….miejmy nadzieje że ten kraj w końcu się zmieni i będziemy mogli zakładać rodziny bez drżenia o przyszłość….

  • LaShaye

    Odpowiedz

    Mi się kończyła 3 letnia umowa podczas macierzyńskiego,oczywiście firma zrobiła dobrą minę do złej gry…powiedzieli że lepiej żebym poszła na L4 w ciąży bo projekt zbankrutował i przeszkolenie mnie na nowy trochę potrwa i sprawi mi „stresy”. Na początku nie chciałam się zgodzić,mówiłam że chcę wrócić ,ale potem pomyślałam że nie mam właściwie z kim zostawić mojej córeczki…

Skomentuj