I tak ci się nie uda.

22 komentarze

– Zobacz, fajne ogłoszenie. Przedstawiciel handlowy, trójka na rękę. Mówiłaś, że chcesz zmienić pracę? Odezwij się do nich.
– Wykształcenie mam. Lipa z doświadczeniem. Poza tym, wiesz ilu ludzi będzie chętnych na to stanowisko?
– Gdzieś przecież musisz je zdobyć. Jesteś wygadana, łatwo nawiązujesz kontakty. Zmieciesz wszystkich. Spróbuj.
– Daj spokój, i tak mi się nie uda.
– Nie dowiesz się, jeśli nie spróbujesz. 
– Szkoda czasu i fatygi. 


20 lat wcześniej.

– Kasiu, nie wchodź na drabinki. Jesteś jeszcze za mała, zrobisz sobie krzywdę.
– Mamusiu, pomóż !
– Kaśka, to jest dla większych dzieci. Zaraz spadniesz i będzie Cię bolało. Zostań na huśtawce. Tutaj jest bezpieczniej.


Kiedy tylko normy smogowe przypomniały mi, że przed domem wyrósł zielony płot a zaraz za nim wiosną kwitną kasztany, zrobiłam rachunek sumienia, kiedy ostatnio popełniłam z młodszą spacer i zgodnie z zaleceniami lekarzy, postanowiłam poinhalować się w miejskim parku.

Jako, że temperatura narobiła nadziei na rychłą wiosnę, w parku zaroiło się od rodzin z dziećmi, przecierającymi dupkami pośniegowy brud na zjeżdżalniach i huśtawkach.

Szusując wózkiem pomiędzy zagrodami ze zwierzętami, przycupnęłam na ławce, żeby nakarmić Nadkę. Młoda jadła, ja łapałam pierwsze tej zimo-wiosny promienie słońca.

– Kasia, nie biegnij bo się wywrócisz!
– Julka, nie dotykaj konika bo cię ugryzie.
– Mikołaj, zaraz zlecisz z tej drabinki!

Wszędzie zakazy, wszędzie nakazy. Nie biegnij, nie dotykaj, zostaw, nie uda ci się, spadniesz, uderzysz się, pobrudzisz się.

Rodzice wciskają dzieci pod klosz pozornego bezpieczeństwa, nie pozwalając mu spróbować, przekonać się, nauczyć czy ponieść konsekwencje swoich wyborów. Latem często bywałam z Hanką na placu zabaw, stworzyliśmy jej też takie miejsce w ogrodzie. Często młoda chciała wejść na wysokie drabinki, dużą zjeżdżalnię czy inne przyrządy. Pozwalam jej na to, pomimo, że niejednokrotnie serce podchodzi mi do gardła, kiedy widzę młodą dwa czy trzy metry nad ziemią. Mało tego, staram się jej w tym nie pomagać, dopóki wyraźnie mnie o to nie poprosi, a i w tym przypadku nie zawsze. Zazwyczaj stoję obok i dopinguję ją słowami: „Uda Ci się, wierzę w Ciebie. Jeśli nie wiesz co zrobić, zatrzymaj się, pomyśl.”. Czasami daję radę: „O zobacz, tutaj możesz postawić stopę”. Czasami ją ściągam i pytam, czy chce spróbować jeszcze raz a jeśli odpowiedź jest negatywna, mówię, że następnym razem na pewno jej się uda.

Często rodzice nie pozwalają dzieciom na podejmowanie ryzyka dla własnej wygody. Bo nie chce im się wstać z ławki, odłożyć telefonu i asekurować dziecka podczas wchodzenia na ślizgawkę. Nie chce im się zmieniać ciuchów, kiedy sie pobrudzi. Po prostu im się nie chce.

Kiedy tylko robi się na dworze ciepło, otwieram drzwi tarasowe na oścież, zabezpieczam teren wokół domu i wypuszczam moją trzylatkę samą do ogrodu. Oczywiście mam dziecko pod stałą kontrolą, jednak pozwalam jej myśleć, że jest na dworze całkiem sama. Obserwuję co robi, kiedy jest taka konieczność (Hanka przegina) to reaguję. Ale nie stoję nad nią, nie piszczę, że zaraz się przewróci i ma natychmiast zejść z huśtawki.

Nie chcę wychować życiowych kalek. Nie chcę żeby moje dzieci przy najmniejszej przeciwności losu poddawały się. Chcę żeby wychodziły poza swoją strefę komfortu, żeby próbowały nowych rzeczy i nie bały się podejmować ryzyka. Nie zostawiam ich na pastwę losu. Pokazuję, że nie zawsze będzie obok nich ktoś, kto ściągnie je z drabinki. W miarę możliwości pomogę im, doradzę, potrzymam za rękę ale nie będę kiedyś żyła za nich.

Spadnie? Trudno. Życie jeszcze nie raz da im po pyskach, rzuci kłody pod nogi. Mają wtedy leżeć, załamywać się, odpuszczać? Myśleć, że to za trudne, że nie warto i że im się nie uda? Czy raczej wstać, otrzepać ubranie i spróbować po raz kolejny?

Jak myślicie?

22 Komentarzy/e
  • Ilona

    Odpowiedz

    I tak powinni być, dzieci też muszą mieć swobodę a z drugiej strony nie można zakładać za każdym razem najgorszego 🙂 walczę z tym u mojego męża „trzymaj ją, upadnie, uderzy się” mała ma 10 mies. i poznaje świat i zamierzam jej towarzyszyć ale nie przeszkadzać ?

  • Marta Gondek

    Odpowiedz

    Jak najbardziej jestem za tym by nie ograniczać dzieci i nie zakazywac. Chcę biegać to niech biega. Chcę wchodzić wyżej to niech wchodzi? Spadnie? Po to jesteśmy obok by pomóc wstać otrzepac i puścić dalej. Z tym że babcie nie są takiego zdania.. Nie pozwalaj mu bo spadnie i sobie głowę rozbije.. Chcesz jechać do szpitala? Mieć kaleke na wózku do końca życia? No z dziećmi różnie jest… Itp itd

  • Beata

    Odpowiedz

    Uwazam, ze masz duzo racji w tym co piszesz, ale jednak twoje zachowanie wymaga odwagi. Moj syn ma nie cale 8m-cy nie raczkuje i nue chodzi, czasem pelza a ja juz mam serce w gardle. Staram sie byc obok i nie ofraniczac go jednak to jest naprawde trudne

    • Paulina

      Mój syn już pełza – w zeszłym tygodniu miał swoje pierwsze spotkanie z nogą od stołu. Uderzył się, zabolało – szybko go ojojałam, przytuliłam. 5 minut później już nie pamiętał, a na czole była tylko czerwona kreska. Gdzie byłam kiedy się uderzył? Obok, nagrywałam go telefonem i nie przewidziałam 😉

  • Asia

    Odpowiedz

    Poruszyłas temat bardzo mi bliski. Ja, jako dziecko z wadą narządu ruchu, byłam na najwyższym drzewie, trzepaku, wsadzana przez kolegów, sciagana często przez mamę, ZAWSZE uśmiechnięta i zadowoloną, że sobie radzę, mnóstwo swobody, przestrzeni do rozwoju samodzielności plus poczucie, że w razie czego mogę na nią liczyć. Nie wiedziałam co to znaczy niepełnosprawność. I… latem sama będę taką właśn

  • Asia

    Odpowiedz

    Taką właśnie mamą 🙂 (ucielo mi komentarz:p)

  • Marta

    Odpowiedz

    Bardzo dobry tekst ?Mam podobne podejście choć dużo łatwiej gdy jest mój mąż ja to jestem matka zamartwiajaca sie ?

  • Kika

    Odpowiedz

    Masz racje dzieci powinny się uczyć samodzielności.Uważam tak samo. Mój Malutki Synek zaczyna się poruszać i najchętniej chciał by już chodzić. Szczerze nie umiem stać i przyglądać się jak on próbuje wstać na podłodze łapiąc się krzesła, po prostu jak to widzę to muszę go złapać żeby nie daj Boże się uderzył, tak wiem że powinnam dać mu pole do popisu, ale jak to zrobić jak serce masz w gardle?

  • Grażyna

    Odpowiedz

    Wspaniale że starasz się uczyć dziecko samodzielności. Na pewno to zaprocentuje w przyszłości!

  • Gosi

    Odpowiedz

    Dziś zaplusowałaś u mnie:) fajny tekst i zgadzam sie w stu procentach! Nie mogłam patrzeć, jak koleżanka obraca sfrustrowanego niemowlaka w stronę zabawki, bo on się denerwuje. Mojej córki nie obracałam, musiała radzić sobie sama i szybko nauczyła sie pełżać – pamiętam tę dumę na jej twarzyczce, gdy udało jej się dotrzeć do kuchni mimo schodka, na który musiała się wspiąc. Teraz ma 3,5 roku, jest

  • Gosi

    Odpowiedz

    bardzo samodzielna. I wbrew proroctwom życzliwych, nie potykała się o ten nasz schodek, nie rozbiła głowy, na placu zabaw też sietnie sobie radzi, nawet ludzie myślą że jest starsza. Mieliśmy kilka skaleczeń, ale to nieuniknione.

  • Aga

    Odpowiedz

    Mój nauczyciel od wfu często powtarzał „jak się nie przewrócisz to się nie nauczysz” i tej zasady mam zamiar się trzymać :). Dzieci trzeba wspierać, a nie tylko ograniczać, bo często radzą sobie z różnymi rzeczami lepiej niż mogłoby się nam wydawać 🙂

    • matka-nie-idealna

      To też zależy od dziecka. Do chyba 8 roku życia dziecko nie przewiduje konsekwencji pewnych czynności.

  • Olga

    Odpowiedz

    Latem mój 1,5 roczny synek wspinał się na wysokie drabinki przy mojej asekuracji. Wg mojej mamy nie powinnam mu pozwalać, bo co on będzie robił za 2-3 lata jak już teraz wchodzi na drabinki? Na drzewa wchodził? …dlaczego nie 😉
    Ale konia z Twojego przykładu też nie pozwoliłabym dotknąć, jak i obcego psa czy innego zwierzaka.

  • magdziel28

    Odpowiedz

    My tez zycia musialysmy sie nauczyc, moja corke tez wychowuje na dzielna dziewczyne zeby w zyciu sobie poradzila,jak widze ze sie przewruci to pytam czy wszysto ok I wtedy nie ma placzu zawsze zartujemy kolana cale ?Szyc nie trzeba?to otrzep raczki I dalej idz sie bawic ale wiem ze nie podoba sie niekorym to moje podejscie tylko wtedy nie ma wielkiego placzu „jak babcia zaluje jakie biedne dziecko

  • Marysia

    Odpowiedz

    Zakazy są ok i nawet przestrzeganie małych dzieci, należy jednak pamiętać że jeżeli dziecku coś się stanie nie możemy przy nim wpadać w histerię z powodu rozcięcia na kolanie bo to tylko spotęguje strach u dziecka.

  • Kasia

    Odpowiedz

    Pamiętam czasy mojego dzieciństwa i to, jak wychowywała mnie babcia – jak się przewróciłam, to miałam sama wstać i biec/jechać dalej. Nikt na nas wtedy nie dmuchał 🙂 ale czasy się zmieniają

  • NajlepszeLokaty

    Odpowiedz

    Kiedyś jak moja córka była mała strasznie panikowałam,na dużo rzeczy jej nie pozwalałam bo bałam się, że stanie się jej krzywda. Jednak z czasem postanowiłam trochę odpuścić i dać jej swobodę by mogła trochę posmakować życia na swój sposób… Pozdrawiam:)

  • Matka i gospodyni

    Odpowiedz

    To tak jak u mnie. Mamy gospodarstwo rolne i jest sporo roboty nawet zima. Ubieram moje pannice na dwór (7 i 3 latka- trzecie w drodze?) i niech ida i poznają świat ?. Bądź co bądź zaglądam za nimi co robią i gdzie sa, ale to jest ich czas i go wykorzystują jak tylko chcą. Najadlam się przy nich nie raz strachu np wtedy gdy nigdzie nie mogłam ich znaleźć aż w końcu zaglądam do jednego boksu. CDN

    • Matka i gospodyni

      CD. a te małe łobuzy wymeczone zabawa zasnely przy jagniakch. Od tej pory mamy ustalone że gdy je zawołam muszą jedna i druga się odezwać lub pokazać. Mało tego ile razy od szwagierki albo teściowej dostawałam po głowie „co z ciebie za matka” „jak ty dzieci wychowujesz przecież może im się coś stać” A ja im na to wtedy odpowiadam tak: ” nie chcecie tego oglądać to nie przyjezdzajcie” i

    • Matka i gospodyni

      wtedy zamykaja im się buzie i nikt więcej na ten temat się tego dnia nie udziela ( ale jak by mogło być inaczej przy kolejnej ich wizycie ta sama śpiewaka od nowa).

  • Gaki

    Odpowiedz

    …tym bardziej, że w szkole kładzie się potem nacisk raczej też nie na rozwój, a na wyszukiwanie błędów.

Skomentuj