Ciąża. I co wtedy?

6 komentarzy

Na trzęsących nogach koleboczesz się w okolice apteki. Robisz nieśmiały podjazd pod okienko pani farmaceutki, czujesz się jak w dniu, kiedy z pierwszym chłopakiem kupowaliście w ukryciu przed starymi prezerwatywy. Przepuszczaliście w kolejce wszystkie sąsiadki po to, by w rezultacie i tak wyłożyć się przed naczelnym donosicielem rodziny.
Kiedy już ogarniasz drżenie rąk na tyle, by wyrecytować zamówienie i wyłuskać dwanaście pięćdziesiąt z portfela, koleboczesz się nazad, wprost do domowego wucetu. Odpalasz testową instrukcję, stron siedem,  po to by dowiedzieć się, że należy siurnąć do kubeczka i odliczyć cztery kropelki z całości. Wbrew pozorom cztery kropelki to nie taka prosta sprawa, gdy łapki tańczą w rytmie techno. Za cholerę nie możesz trafić pipetką.

Nie ważne czy chciałaś, czy starałaś się i co miesiąc odliczałaś dni płodne zaciągając poślubionego w czeluście uniesienia, czy też pękła wam guma lub zabawiłaś na imprezie na tyle, że urwał ci się film a potencjalny tatuś wyjął po czym się zmył. Stres wiążący się z odkryciem kart jest niemal identyczny w obu przypadkach. Odmierzasz kropelki, po czym wzrokiem sępa wpatrujesz się w okienka testu, oczekując rezultatu.

Wtedy twoja świadomość się zmienia. Będziesz matką. Strach paraliżuje wszystkie komórki ciała bez względu na to, czy matką zostać chciałaś, czy macierzyństwo było ci zupełnie nie po drodze. Nie ważne czy jesteś singielką na kacu po imprezie w remizie czy biznes woman kręcącą grube kontrakty na grubą kasę z grubymi rybami. Stało się, nigdzie nie zwiejesz. Twoje życie już nigdy nie będzie takie samo. Dwie kreski.

Nie każdy jest mentalnie gotowy na to by zostać rodzicem. Tylko od ciebie zależy, co dalej z tym zrobisz. Możesz wziąć fakt na klatę, spiąć pośladki i uczynić wszystko, by spełnić się w macierzyństwie. Możesz również być totalnie przerażona, zdezorientowana i mieć ochotę zaciupać przyszłego ojca. Możesz bać się o to, że stracisz fuchę na kasie w Teskaczu lub korpokontrakt. Możesz bać się tego, że nie ukończysz gimnazjum lub ojciec dziecka po otrzymanej wiadomości umieści fakt między pośladkach i zawinie w przeciwną stronę. Boisz się. To zupełnie naturalne.

No dobra. Szanowny test poinformował cię, że jesteś w ciąży. I co dalej?

Wypadałoby iść do lekarza żeby potwierdził to, o czym ty już dobrze wiesz. Ukryte hormony ciążowe gwiżdżą ci po umyśle, masz już wytłumaczenie dla swojego damskiego focha. Ryczysz i śmiejesz się na przemian, jesteś życzliwa i jędzowata.

A potem twoje życie nabiera tempa. Witaminki, kłucia i rzyganie aka neverending story przez bite dziewięć miesięcy. Pierwsze bicie serca, pierwsze ruchy. Pierwsze łupanie w krzyżu i pierwsza dziecięca czkawka. Pierwszy obraz USG wyciskający łzy i pierwsze ryczenie na reklamie środka owadobójczego. Jesz-ryczysz-rzygasz-śpisz. I jesteś szczęśliwa, z małymi wyjątkami kiedy zupełnie niezrozumiale nienawidzisz wszystkiego i wszystkich. Oswajasz się powoli z nową myślą i wiesz, że sobie poradzisz bo już nigdy nie będziesz tylko ze sobą i tylko dla siebie. Jesteś odpowiedzialna za nowe życie, które powołałaś w takich a nie innych okolicznościach.

Ciąża to najlepszy czas na wyciszenie. Łatwo powiedzieć, trochę trudniej uczynić gdy jesteś z natury choleryczką a ciążowe hormony nie ułatwiają ci egzystowania w społeczeństwie. Wkurza cię wszystko. A to, że zgaga pali brutalnie, a to że mąż zamiast użalać się nad losem bezpańskich psów puszczanych w tefałpe woli użalać się nad własnym losem w towarzystwie kolegów, meczu i browara. Do tego dochodzą dziwne zachcianki. Pół biedy jeśli żresz dżem z musztardą lub inne zestawienia wprawiające normalnych ludzi w skręt jelit. Gorzej, jeśli na przykład jest lato, kiełbaska pręży się na grillu a ty z utęsknieniem wwiercasz nos w mężowe piwo, którego za cholerę nie możesz ruszyć. Pozwalasz jedynie by zapach chmielu pieścił twoje nozdrza.
Albo kiedy jedną z ciążowych przyjemności jest cukrzyca ciążowa, przed której zdiagnozowaniem wciągałaś nosem siedem pączków dziennie.

Z czasem przestajesz widzieć swoje stopy. Zaczynasz rosnąć nie tylko w okolicach pasa, objętością przypominającego piłkę lekarską. Albo pięć. Twój kręgosłup nie ogarnia ulubionych szpilek, z resztą większe o dwa rozmiary stopy też nie. Zaprzyjaźniasz się z jedynymi wygodnymi butami, czytaj japonki, w których i tak z czasem zaczynasz szorować pazurem po betonie. Generalnie ciąża jest fajna. Jeśli nie rzygasz i nie puchniesz. I nie masz ochoty zabić nikogo w promieniu trzydziestu metrów.

Rozpływasz się w swoim przyszłym macierzyństwie. Co jakiś czas robisz dziki najazd na sklepy dla dzieci, sprzedawczynie już znają cię po imieniu. Kiedy udaje ci się wytłumaczyć, że rozbeczenie się nad podgrzewaczem do pieluch gdzie widziałaś oczami wyobraźni cieplusiego pampersa okalającego nieskazitelne pośladki twojego dziecka to nie efekt psychozy ani innego problemu pod blond włosem, decydują się podejść do ciebie i pomóc. Generalnie w ciąży prawie wszystko ci wolno. W środkach komunikacji miejskiej obowiązują cię takie same prawa jak panią z beretem, w markecie dumnie omijasz kolejki przy kasach z pierwszeństwem dla wielopaków.
O ile oczywiście twoja ciąża nie zostanie kulturalnie skomentowana słowami „zrobiła sobie bachora a teraz pcha się bez kolejki”.

6 Komentarzy/e
  • Lottie

    Odpowiedz

    Oj jak ja bym chciała bardzo przeżyć te cholerne 40 tygodni, borę z całym dobrodziejstwem rzygów i łupania w krzyżu!

  • Marysia

    Odpowiedz

    Z pewnością ważne jest by kobieta miała wsparcie w rodzinie. Sama to przeżywałam, ale świadomość, że robię to dla mojego małego maleństwa przy wsparciu męża dawało mi duży siły.

  • Mamatorka

    Odpowiedz

    Mimo tego, że ciąża była w 100% planowana jak zobaczyłam dwie kreski to spanikowałam! Stwierdziłam, że nie wiem czy na pewno jestem gotowa 🙂 teraz wiem, że w 100% byłam i jestem. A ciążowy rollercoaster to masakra 😉

  • Nanna

    Odpowiedz

    My w sumie planowaliśmy i robiłam test wiedząc, że jest te 70% szansy, ale faktycznie lekki szok był. Na szczęście jest całe 9 miesięcy na oswojenie się z myślą, że będzie się miało dziecko, te kolejne etapy, proces bardzo mądrze zaplanowany.

  • Wrześniowa Mama

    Odpowiedz

    Ostatnie zdanie niestety jest najprawdziwszą prawdą…

  • Ewelina

    Odpowiedz

    Całe szczęście w moim przypadku było prawie ok. Do 3 miesiąca ciąży spałam. I żarłam wędzonki 😀 Mój żołądek nie buntował się na widok czy zapach czegokolwiek. Nogi puchły ale tylko pod koniec ciąży. No i nigdy nie usłyszałam tego zdania o bachorach ani w sklepie ani w komunikacji miejskiej 😀

Skomentuj