Ciemna strona przyszłego macierzyństwa.

30 komentarzy

Leżę.

W starym dresie, wytartym na kolanach. W koszulce z plamą po jogurcie bo na leżąco cholernie ciężko jeść. Koszulka od trzech dni domaga się prania, za chwilę sama odmaszeruje w objęcia Wizira. Z kręgosłupem wygiętym w każdą możliwą stronę gdzie kolejny ruch poskutkuje rozsypaniem w pył. Włosy niemyte od dwóch dni, straszą nieładem. Ubezwłasnowolniona myślami, z głową w miejscu, w którym nigdy nie chciałam się znaleźć. Sama, wycięta ze społeczeństwa. Samotna.

Pomiędzy jedną modlitwą a drugą, trzecim skurczem a kolejnym zamykam oczy i próbuję przyspieszyć czas. Chcę być już w momencie bezpiecznym dla niej i ściągającym tonę myśli i obaw z mojej głowy. I pomimo strachu, pomimo traumy po pierwszym porodzie obiecuję sobie w duchu, że dla niej wytrzymam bez znieczulenia. Dla niej zacisnę zęby i przeklnę każdą możliwą osobę na porodówce. Dla niej wbiję na przemian paznokcie i zęby w rękę PT a po wszystkim rozpłaczę się ze szczęścia. Że to koniec, że szczęśliwie i że ostatni raz. I nakrzyczę na nią, że napędziła mi stracha. Lepiej niech tam jeszcze siedzi. A później przytulę najdelikatniej jak potrafię i świadoma końca i początku jednocześnie, zapytam czy chce iść ze mną przez życie. Czy pozwoli mi poprowadzić się za malutką rączkę i przedstawić świat, takim jak ja znam.

Świat, w którym niesprawiedliwe jest, że bałam się o jej istnienie każdego dnia podczas gdy zachlana morda spod monopolowego rodzi zdrowego syna. Gdzie najlepszy lekarz jakiego znam spuszczał głowę na koniec wizyty i mówił „Pani Natalio, potrzebujemy czasu”. Gdzie każdego dnia przeżywałam dramat a depresja powoli wyniszczała mnie od środka. Mnie i naszą rodzinę. Gdzie czas ciąży nie był tym wyśnionym tylko tym, gdzie każda wizyta w toalecie zaczynała się ością stojącą w moim gardle i strachem paraliżującym umysł. Czasem, który powoli zjadał naszą rodzinę od środka.

Świat, w którym po długich staraniach okazało się, że jeszcze jej nie mam a już mogę ją stracić. Bo jakiś baran poharatał mnie w środku przy pierwszym porodzie. Bo mój organizm jak się okazuje nie jest tak idealny jak sobie wyobrażałam. I pomimo wszystko nadal jestem tak zdeterminowana jak w dniu gdy zapadła decyzja by ją posiać pod moim sercem.

Świat, w którym zdrowa kobieta nie może mieć dziecka, podczas gdy inna zostawia swoje na śmietniku, w stanie nie do odratowania. Gdzie miliony rodzin miesiąc w miesiąc przeżywają gehennę w drodze do apteki a później kolejną, kiedy widzą jedną kreskę.

Świat, w którym jedziesz i nie wiesz czy wrócisz. Bo są popaprańcy, którzy wierzą, że dziewice jeszcze istnieją i czekają na nich gdzieś tam, w drugim świecie. Niech się przejdą do polskiego gimnazjum, zostaną szybko uświadomieni, naiwni idioci.

Świat gdzie ci, którym się należy, którzy chcą i którzy walczą nie mają nic i mieć nie będą. A ci, którzy gardzą i nie doceniają żyją ponad stan. Bo życie jest, kurwa, niesprawiedliwe.

Świat, w którym brat brata i syn ojca wydaje na pewną śmierć. Gdzie rodzina często jest rodziną jedynie na papierze z laboratorium i przy okazji pogrzebu.

Świat, w którym jakiś idiota spróbuje jej udowodnić, że jest nikim. Że jest głupia, brzydka i nic niewarta.

Nie chcę dla niej takiego życia. Nie chcę świata pełnego nienawiści, złości i zawiści. Świata gdzie słowo jest kulą rozdzierającą serce. Gdzie sprawiedliwość jest naciągana na korzyść tych, którzy tego potrzebują. Gdzie pieniądz znaczy więcej niż ludzkie sumienie i moralność.

Dlatego pokażę jej też świat, gdzie dotyk znaczy więcej niż tysiąc słów. Gdzie pocałunki leczą starte kolano i ciepłe dłonie wycierają słone łzy.

Świat gdzie w ramionach mamy jest najbezpieczniej. Gdzie najpiękniejszy zapach to zapach wilgotnych włosów po kąpieli i niedzielnego obiadu u dziadków.

Świat gdzie takie słowa jak dziękuję, proszę i przepraszam czynią cuda. Gdzie słowo „kocham”, wypowiedziane tuż przed snem czyni magię.

Siedź tam pierdoło bo nie jestem w nastroju do żartów. 30 tygodni to za szybko żeby się spotkać.  Siedź jeszcze chociaż cztery tygodnie. Potem daję Ci wolną rękę.

30 Komentarzy/e
  • Paulina

    Odpowiedz

    Ostatnie zdanie najlepsze. A o pijaczce rodzacej zdrowe dziecko szczera prawda.

  • malaerka

    Odpowiedz

    Trzymajcie się!!! Dwa w jednym ile się da!!!

  • Paulina

    Odpowiedz

    Poryczałam się. Straszne. ..i piękne jednocześnie. Trzymam kciuki!

  • Tm

    Odpowiedz

    Nie ma sprawiedliwości na świecie. Najpierw nie mogłam zajść w ciąże, a kiedy już się udało… od wczoraj nie ma już mojego dzidziusia, marzeń, planów. Ciesz się tym co masz. Pozdrawiam, wszystkiego dobrego i bezbolesnego rozwiazania

  • Aga

    Odpowiedz

    Z jednym się zgodzę. Życie jest kurwa niesprawiedliwe. A pierdola niecj siedzi w zamknięciu:) Życzę Tobiei jej.

  • Paulina

    Odpowiedz

    no to mamy dla niej imię: Pierdołka 🙂 ładniej niż Dżesika!!
    Natalio, trzymaj się i bądź dzielna! widzę, że Ci ciężko i przykro mi bo my tu nic oprócz myślenia o Was nie zrobimy ale pomyśl że bliżej do końca niż dalej….
    i że zaraz będzie pierdyliard tematów do postów!!!

    spokojnych świąt
    buziaki Dziewczyny Lubińskie

  • Polaa

    Odpowiedz

    Trzymam kciuki! Pozdrawiam

  • Gona

    Odpowiedz

    …i świat, w którym Rogalska nie pierwszy raz rozwala system i łzy ciekną ciurkiem po blacie biurka w robocie….

  • Groshek

    Odpowiedz

    Wszystkiego dobrego!

  • BeeMammy

    Odpowiedz

    O takiej spod monopolowego to fakt. Caly czas sie zastanawiam, co ja zrobilam nie tak, ze moje dzieci maja geny takie nie inne. Problem w tym , ze nic. Czasem tak jest i juz.

  • Pati

    Odpowiedz

    Jak ja to znam. Wykreślenie dni w kalendarzu i szept co rano: no skarbie wytrzymaj jeszcze jeden dzień. Zastrzyk w tyłek żeby się płucka szybciej rozwinęły. I mój skarb wytrzymał do 36 tygodnia. I Tobie tego życzę. Trzymam kciuki i ściskam bardzo mocno.

  • Magda

    Odpowiedz

    Trzymamy kciuki !! dacie rade !! bo my babki silne jesteśmy

  • anka

    Odpowiedz

    Słoneczko wyszło 🙂 będzie dobrze.. trzymam kciuki, ja moje bliźniaczki trzymałam do 38go tygodnia, pod nogi łóżka włożone książki – leżało się i już …. dacie rade .. minie szybciutko. pozdrawiam ciepło Ania

    • matka-nie-idealna

      pewnie, że się da. tylko kiedy w domu jest małe dziecko jest trudniej. Przede wszystkim psychicznie bo mam wrażenie, że nasze ostatnie „samotne” chwile uciekają…

  • Ewa

    Odpowiedz

    Wysiedzi, na pewno wysiedzi.. to już niedługo. Ja też z dziewuszką gdzieś tam w czeluściach mojego przepastnego brzucha-tygodni 28. I też przerażona, bo oprócz dziewuszki jest jeszcze cukrzyca. Od tygodnia niemal bez snu, palce pokłute, deficyt pasków i strach. Wiem jak to jest się bać. Trzymam kciuki za Ciebie i Twoją Pierodołę, potrzymaj też za nas.

  • Edyta

    Odpowiedz

    Trzymaj się Natalka musisz naprawdę każdy dzień się liczy czym jest te parę tygodni w perspektywie całego naszego życia to pestka- wierzę w Ciebie że dasz radę kochana pozdrawiam

  • Mimama

    Odpowiedz

    życie rzeczywiście nie jest sprawiedliwe i jedyne co nam zostaje to wierzyć, że z nami obejdzie się łaskawie. Strasznie Ci współczuję tej sytuacji w której jesteś i tylko mogę sobie wyobrazić co musisz przeżywać, jak wielki to jest stres i to uczucie z tyłu głowy, że nie masz na to wpływu. Życzę Ci z całego serca, żeby wszystko skończyło się pomyślnie – ba! na pewno tak będzie i już za kilka tygodni ( niech siedzi jeszcze 10!, a co ) będziesz miała swoje drugie serce w ramionach. Życzę Ci dużo sił, wytrwałości i jasności umysłu, dobrych uczuć w tym ciężkim okresie. Przetrwasz i będzie wszystko dobrze. Pozdrawiam serdecznie

  • Marlena

    Odpowiedz

    A jakby co pamietaj, że kroplowka z magnezem w szpitalu potrafi czasem zdziałać cuda.
    Trzymajcie się 😉

  • Monika

    Odpowiedz

    Oby siedziala jak najdluzej trzymam kciuki
    To niestety prawda ze zycie jest cholernie niesprawiedliwe .
    Pijaczka ma 5 a nie ktorzy tyle lat musza sie starac o jedno a jak juz zajda to nie wiadomo czy donosza :-/

  • Marta

    Odpowiedz

    Tak się zaczytałam, że aż garnek spaliłam… 😉
    Wzruszyłaś do łez.
    Zdrowia i cierpliwości dla Twojej Kruszynki. Bądź dzielna!

  • justyna

    Odpowiedz

    Siedz malenka u mamy i czekaj ! Piekny post mimo wszystko ,bo najwazniejsze w nim sa slowa Twoje do Twojego dziecka o milosci,bliskosci .Nie mialam lekkiego porodu,bo skonczyl sie Cc,ale 2 razy lezalam przed porodem w szpitalu i najgorsze na ,co sie napatrzylam przy roznych problemach kobiet to to,jak same sobie robily krzywde obzeraniem sie,lezeniem do gory du.ą cale dnie .ja rozumiem ,kto musi ten musi,ale 90 procent z nich nie musiala,a nawet nie powinna! Do konca ciazy bylam aktywna pomimo nadcisnienia ,ktorego sie nabawilam.W 34 tyg moglam urodzic przez to nadcisnienie wiec wiem ,co przezywasz tyle ,ze 30 a 34 tydz to roznica.no i tak lezac lacznie 3 tyg w niewielu kobietach widzialam radosc z zycia,z noszenia pod sercem najwiekszego daru.i to bylo dla mnie nie do przyjecia.po tabletkach ,ktore przyjmowalam od 34 tyg nie wiedzialam,jak sie nazywam,ale nigdy przez moment nie myslalam o sobie. I wiem,ze masz tak samo i za to nalezy Ci sie szacunek. Badz dzielna,mysl pozytywnie,bedzie dobrze.Pozdrawiam cieplo

  • Gosia

    Odpowiedz

    Pewnie teraz wydaje Ci się że jesteś w beznadziejnej sytuacji, bo musisz leżeć, boisz się o dzieciątko – to normalne. Ja w pierwszej ciąży lamentowałam, gdy na 3 dni przed porodem zostawili mnie na patologii ciąży… Teraz gdy o tym pomyśle to płakać mi się chce, jaka byłam głupia. Na początku drugiej ciąży bałam się, że właśnie będę musiała leżeć – w domu lub szpitalu – że co będzie wtedy z moją dwulatką? To była dla mnie najgorsza myśl. Teraz…ile bym dała, żeby mieć tylko taki problem.
    Żeby musieć znosić wszystkie niedogodności ciąży, ale wiedzieć, że na końcu tej drogi czeka na mnie ZDROWE dziecko! Niestety tak nie będzie…
    Dlatego trzymaj się dzielnie kruszynko w brzuszku i Ty, mamusiu. W całym Twoim życiu obecna chwila jest tylko przejściową, a do porodu zostało już mniej niż więcej. Potem będziecie się już tylko cieszyć 🙂

  • Anik

    Odpowiedz

    Jak ja to dobrze znam. Ten strach, te mysli, te modlitwy i lezenie…. I ciagle ten sam pokoj, te same sciany, na pamiec znam pekniecia w suficie. Ilez mozna ogladac tv albo czytac w necie. Lezalam od 24tc do 36. Urodzilam 2 dni przed terminem. Ostatnie 10 dni chodzilam z rozwarciem na 2 palce i skurczami kilkanascie razy w ciagu dnia. A moja niewydolna szyjka sie zbuntowala. Ale wkoncu mialam mojego skarba na rekach a teraz jest zdrowym i wesolym.dwulatkiem.
    Ale wiem.ze chyba nie ma.nic gorszego niz strach o wlasne dziecko.
    30 tc to i duzo i malo z roznych wzgledow. Badz dobrej mysli i pamietaj ze to lezenie i ten strach to tylko niewielki kawaleczek zycia. Jeszcze tylko troche i beda kolejne tematy na fajne i smieszne posty z nutka ironii ?
    Trzymaj aie kobieto. Sciskam.kciuki ?

  • Monika

    Odpowiedz

    Ja urodziłam w 32 tygodniu wcześniej dostałam sterydy, córcia tylko 4 dni Spędziła w inkubatorze i wszystko skończylo się dobrze ma 7 mies 8 kg uśmiechnięta kochana:* i do dziś cieszę się że Nie dałam jej usunąć w 8 tyg tylko walczyłam!

  • Magda / Dwa plus dwa

    Odpowiedz

    Mnie przed drugą ciążą powstrzymywały właśnie obawy, że coś może pójść nie tak, że będę musiała iść do szpitala i zostawić pierworodnego w domu, sporo było takich obaw przyszłej mamy. W pierwszej ciąży się o tym wszystkim nie myśli, bo zakłada się zawsze optymistyczny scenariusz. W drugiej, kiedy już wiadomo, że nie koniecznie będzie różowo, to i obaw jest zdecydowanie więcej. I częściowo sobie 'wykrakałam’, bo badania prenatalne wyszły fatalnie, więc była i amniopunkcja i trzy tygodnie gryzienia paluchów ze stresu, a potem jeszcze echo serduszka, nawet dwa razy, po za pierwszym razem, też coś wyszło nie tak… Ech, ja to się ciążą zaczęłam cieszyć najbardziej jak już się skończyła i miałam w ramionach zdrową córcię, czego i Wam życzę 🙂

  • Marta

    Odpowiedz

    Ja mam podobnie. Patrzę czasem na moją córkę i drzę o ten świat jaki ja czeka. Boję się tego co się dzieje i boję się też tego, że ja to może już nie dożyję ale ona tak niewinna tak bezbronna u tak nieświadoma tego co jeszcze los szykuje dla niej. Oddała bym wszytko za to żeby nigdy w życiu nie spotkała ja przykrość bo o cierpieniu nawet nie chce myśleć. Tak już jest na tym świecie, że zanim się urodziła umierał że strachu żeby jej nie stracić bo vhyba nie umiała bym.sobie z tym poradzić a teraz boję się że życie ja zbytnio doświadczy. Póki jestem będę bronić więc bije się też że mnie kiedyś zabraknie a jednocześnie mam w sobie tyle samozaparcia że po prostu wiem, że nic mi się nie stanie i kropka. Dacie radę Natalia no bo kto da jak nie wy? I wszystko minie,wszystkie te lęki. Ja to wiem. Inaczej nie może być!!!! Zdrowia chyba Ci życzę.na kiedy termin?

  • Joasia

    Odpowiedz

    zgadzam się w 100 procentach. Nic dodać, nic ująć 😉 Rzeczywistość bywa brutalna, również dla matek.

Skomentuj