Co z tym dobrym wychowaniem…?

9 komentarzy

1 września ku bramom przedszkoli ruszyły tłumy małolatów, tzw. przedszkolaków. Odpindolone w wykrochmalone sukienki i podduszane przez krawaty i muchy, targały wielkie worki na kapcie i plecaki z rajtkami na zmianę, w razie gdyby po szaleńczych rajdach na kolanach co nieco wyglądało przez dziury w spodniach. Przyklejona nosem do okna stałam i obserwowałam sielankę podszytą dramatem rodziców, rozgrywającą się jakieś 20m od okien mojej kuchni. Wszystko pięknie, ładnie, roześmiane dzieci i znerwicowani rodzice, wyglądający na świeżo oderwanych od papieru toaletowego, dający pociechom ostatnie reprymendy puszczane skrupulatnie pomimo uszu, buziak(ów) sto, ryk matki, ochrona i lot na pysk na chodnik doprowadzający do placówki.

Minęłam ostatnio na klatce takiego przedszkolaka, jegomość na oko lat 6, syn sąsiadów. Z sąsiadami jestem na tyle blisko, na ile jest się z sąsiadem, nie raz o mało popuściłam w barchany, jak sąsiad za plecami huknął powitalnym „cześć”. Jak trzeba to przytrzymają drzwi, wniosą zakupy pod drzwi mieszkania, gdy toczę się z Hanisławą pod pachą, trzema siatami wałówki i pieluchami na głowie, niczym Afrykanka z dzbanem wody. Ogólnie jest miło, żadnego tłuczenia łyżką po kaloryferach pomimo, że ich syn doprowadził swoimi harcami do remontu sufitu bo tynk nam się zaczął pewnego dnia sypać do zupy, ale wiadomo jak to dzieci, czasami muszą roznieść chatę, pobroić czy doprowadzić do załamania nerwowego starych. Chyba się z sąsiadami lubimy.
Jedyne co mnie bodło w naszej relacji sąsiedzkiej to fakt, że młody się nie kłania. Ale nie po pas, nie z zamaszystym esem floresem dłonią w powietrzu. Zwykłe „dzień dobry” jak to większość matek od wczesnego dziecięctwa latoroślom wykłada. Młodzieniec przeszedł obok mnie raz, przeszedł drugi, przeszedł setny. Powitanie z sąsiadką/sąsiadem, wymiana kilku uprzejmości, kajanie się za poranny rumor spowodowany jazdą na hulajnodze młodego, moje zapewnienie, że spoko- luz, już się przyzwyczaiłam, dwie tabletki od bólu głowy i dało się wytrzymać, tylko porannego Prokopa bez fonii oglądałam. A przedszkolak nic. 6-latek to już raczej kumaty dosyć jest, skoro na hulajnodze pociska i ogarnia Lego, skoro mądre głowy zarządzające państwem stwierdziły, że nadaje się do szkoły to i chyba dzień dobry potrafi powiedzieć? Ano nie zawsze, nie zawsze… W rezultacie zaczęłam pierwsza się z nim witać, niestety moje dzień dobry obiło się echem od ścian klatki schodowej.

Dlaczego o tym piszę?

Ostatnio spotkałam w sklepie moją babcię. Babcia, jak to babcia, wydłużyła mój czas pobytu w sklepie razy 5(naście). Stoimy, ploteczki, Hanka szoruje dupskiem po ziemi, jest miło. Nagle do sklepu wchodzi dziewczynka z babcią. Dziecko od progu zawołało wesoło dzień dobry, przylepiło się do Hanki, głaska ją po łysinie, standardowe pytanie, dlaczego to to nie ma włosów, przedstawia się, na palcach pokazuje, że cztery razy starsza od mojej młodziny jest. Hanisława w tym czasie dorwała się do biszkoptów, dziewczynka łypie oczkiem na paczuszkę, więc zwracam się do opiekunki:
– Pani babciu, czy mogę poczęstować Lenkę biszkoptem?- Babcia udzieliła przyzwolenia,  tyle wygrać, dziewczyny wesoło chrupią. Widzę, że dziewczynka wciągnęła swoje ciacho, znowu łypie na paczuszkę, wciąga brzuch, wypina pierś i pyta:
– Przepraszam proszę pani. Czy mogę się poczęstować jeszcze jednym biszkoptem?- Serce mi dziecko skruszyło, biszkopta odmówić nie mogłam.

Dobre wychowanie to zadanie rodziców, nie dzieci. Pewnie nie każdemu dziecku da się wrąbać do głowy podstawowe zwroty, nie każde dziecko pamięta o tym, że jak widzi sąsiada/znajomego/wychowawczynię z przedszkola, powinno się ukłonić, to oczywiste. W czasach, gdy każdy ceni sobie prywatność, gdy media lubują się w tematach krzywd wyrządzanych na dzieciach, rodzice uczą nieufności. I słusznie, ja również będę uczyła Hanisławy spieprzania z piaskownicy przed panem z lizakiem i kopania w newralgiczne, bolesne części ciała.
Jednak gdy dziecko widzi, że rodzic się z kimś wita, gdy mija codziennie sąsiada z tej samej klatki, „dzień dobry” powinno być oczywistą oczywistością, tak samo jak inne grzecznościowe zwroty. Moi rodzice wpajali mi takie nauki, jak tylko ledwo zaczęłam ogarniać słowotwórstwo i wiem, że tego samego będę uczyła swoją córkę.
Bo to zawsze się opłaca. Chociażby po to, żebym ja mogła zachwycać się taką Leną a jej rodzice mogliby być dumni z dobrej roboty, jaką wykonali.

https://www.youtube.com/watch?v=LPDO1qnskHk

9 Komentarzy/e
  • ~yummymummy

    Odpowiedz

    Myślę tak samo… od początku młodzianowi wpajam grzecznościowe zwroty. Ale mój trzylatek?… czasami potrafi witać się z każdą napotkaną osobą, grzecznie pyta panie w sklepie jak mija dzień, atakuje wózki całując i gaworząc z nieświadomymi niemowlakami, mówi proszę dzieląc się karmą i dziękuję dostając coś w zamian… a czasami oleje… delikatnie mówiąc – niejednego sąsiada próbującego nawiązać jakąkolwiek konwersacje robiąc przy tym minę wściekłego gremlina, walnie takiego focha i wiązankę pod nosem, że matka nie wie gdzie głowę wsadzić… ale ciągle nad tym pracujemy, bo jak mówisz… to się opłaca 🙂

  • ~Emilia

    Odpowiedz

    Są różne dzieci. Jedne łatwiej łapią, drugie zjada nieśmiałość, a trzecie mają nalane. Jak szybko zdobędą podstawowy zestaw grzeczności z pewnością zależny jest od rodziców, ale również od podejścia w przedszkolu i samego dzieciaka.

  • ~ela

    Odpowiedz

    Zgadzam się z poprzedniczka są różne dzieci moja corka ma 6 lat i jest bardzo nieśmiała. Mimo tego, że tłumaczyły że tak trzeba, że należy się przywitać-niestety bez skutku, ale myślę że w końcu dorosnie. W końcu nie można dzieci mierzyc ta sama miarka jedne są smielsze i w wieku 3 lat klaniaj się po pas inne są mniej smielsze jak moja corcia. Z reszta ja byłam taka sama i myślę, że rodzice mnie dobrze wychowali.

  • ~MAMA

    Odpowiedz

    oby Pani ktoś kiedyś tak nie opisał córeczki gdy będzie szła do przedszkola, a owe kłanianie się po pas to naprawdę nie wina rodziców. Jedne dzieci paplą jak najęte a inne , mimo że komuś się wydaje że są śmiałe, odważne, takie właśnie zaczepki w stylu DZIEŃ DOBRY mogą odnieść odwrotny skutek. A to taki że dziecko do Pani się zrazi. Życie w bloku nie jest łatwe ale musimy nauczyć się żyć w stadzie. Nikt nie chce specjalnie nikomu dokuczać, rzeczą jasną jest że jeśli nad nami mieszkają dzieci to spokoju nie będzie ale zawsze jest coś takiego jak kulturalny dialog i domaganie się odszkodowania za zniszczony sufit. A teraz a propo Pani blogów. Słuchałam wypowiedzi w telewizji w jaki celu jest Pani blogerką. Jeśli kiedykolwiek córeczka poczyta tych wywodów i jeszcze jakim słownictwem mama się posługiwała to życzę sukcesów w wychowaniu córeczki, oby nie była odpindolona jak te biedne dzieci prowadzone di przedszkola. No iproszę uważać na swój nos bo kiedyś od szyby może nie odkleić się.

    • Matka-Nie-Idealna

      Zbanuje się Pani sama, czy ja mam to zrobić? Nikt nie trzyma Pani na siłę na tym blogu, po co te nieprzyjemne komentarze? Jeśli coś się nie podoba, jest milion blogów, które można sobie poczytać. Ostatnio znalazłam jakiś o sadzeniu kwiatków, polecam.

      PS. na stronie głównej bloga jest informacja
      „Przed przeczytaniem bloga skonsultuj się ze swoim lekarzem lub terapeutą.
      Cały blog pisany jest żartem, z przymrużeniem oka.
      Jeśli masz pisać niekulturalne komentarze lub rzucać jadem, nie znajdziesz tu miejsca dla siebie.
      Zapraszam!”

  • ~gaga

    Odpowiedz

    oj mamy taką małą 5-letnią sąsiadkę, która nie potrafi się przywitać, na moje „dzień dobry” odwraca głowę i zaczyna wołać kota (udaje głupią czy jak?), już nie wspomnę, że do osób starczych nie zwraca się Pan/Pani tylko wali na TY albo bezosobowo

  • ~MAMA

    Odpowiedz

    czyli nie tylko jedno dziecko jest nie wychowane. Jeśli kiedyś doświadczy Pani tego szczęścia by poprowadzić swoją pociechę do przedszkola a nie daj Boże takie maleństwo do żłobka to tam dopiero płyną łzy i to nie te szczęścia ale bólu że trzeba te maleństwa zostawiać i wędrować do pracy. Cieszcie się Mamy że macie ten komfort by zostać jak najdłużej w domu ze swoimi pociechami.Nie krytykowałam Pani tylko odniosłam się do sytuacji którą też kiedyś przeżyłam.

    • Matka-Nie-Idealna

      Niestety Hanisława od października idzie do żłobka. A ja już robię po gaciach..

  • ~Ruda

    Odpowiedz

    Hej dziewczyny ja tak trochę z innej beczki ale nie bez związku z powyższym tematem. Ostatnio trafiłam na artykuł , który mi trochę zjeżył włos na głowie… Link poniżej..

    http://www.przytulmniemamo.pl/vertical-warto-przeczytac/vertical-artykuly/vertical-stres-w-dziecinstwie.html

    Także mamo , tato …. Tuuuuulimy,,,,

Skomentuj