Czego pragnie matka?

24 komentarze

To, że macierzyństwo nie jest usłane różami jest rzeczą powszechnie wiadomą aczkolwiek skrzętnie skrywaną przed przedstawicielki ruchu Cichopek, Muchy i innych „sexy mam”. Kiedy już po porodzie obudzimy się z letargu i zrozumiemy, że Pudelek kłamie a wszystkie reklamy i programy na tefałenach stajlach, że możesz być piękna, zadbana i mieć świeże włosy o kant dupy rozbić, zaczyna się życie. Jak więc wygląda macierzyństwo od tej hardcore-owej strony i czego pragnie szara polska matka?

  1. Kąpiel.
    I nie mówimy tutaj o cowieczornym rytuale tyłek-oliwka-cyc. Kąpiel w rozumieniu: wejść do wanny i gnić aż pomarszczą nam się palce. Najlepiej z drinkiem i Facebookiem na telefonie. Żeby nie było, że żądamy nie wiadomo czego, fajnie byłoby móc po prostu ogolić piczkę i skosić włosie na nogach. 10 minut wystarczy. Niestety chyba każde dziecko ma wbudowany alarm i gdy tylko odpalimy płyn do kąpieli, zaczyna się wyścig z czasem. Po trzech minutach następuje detonacja w pampersa i okazuje się, że nogi golimy na raty, każda w odstępstwie 3 dni.
  2. Kawa.
    Chciałoby się dodać CIEPŁA kawa bo gorąca wydaje się być fanaberią. Gdy urodziła się Hanka a ja leciałam na oparach, każdorazowe włączenie ekspresu było sygnałem do odpalenia turbo mocy u mojego dziecka. W rezultacie, po kilku godzinach orientowałam się, że na tacce ekspresu stoi filiżanka z zimną lurą, którą trzeba było odgrzać w mikrofalówce. Znam przypadki gdzie mama wkładała kawę do mikrofalówki a tam poprzednia… Dziecko śpi a ty się spieszysz żeby gdzieś wyjść? Zrób sobie kawę i usiądź na kanapie. Nie ma skuteczniejszego sposobu na budzenie dziecka.
  3. Wyjścia.
    W tym miejscu chciałam napisać „wyjścia z koleżankami” ale po porodzie nagle okazuje się, że grono twoich koleżanek drastycznie się kurczy. Zwłaszcza wśród tych bezdzietnych. Jeśli jednak jakaś już się uchowa i dzieli z tobą los matki chcąc lub nie i tak średnio stoisz z czasem i możliwościami imprezowania. Albo karmisz piersią i lecisz na trzeźwo do 23 lub do momentu „wezwania” na posterunek, albo padasz szybko na ryj, albo mając wolną noc… Wolisz po prostu się wyspać. Często bywa i tak, że mając w perspektywie porannego kaca i konieczność opiekowania się dzieckiem od 6 rano, wolisz odpuścić. Jak ja.
  4. Makijaż.
    Sprawa wygląda podobnie jak z kąpielą. Albo w momencie wyciśnięcia z tubki podkładu odzywa się strażnik, albo w gonitwie obowiązków zwyczajnie o tym zapominasz. Ja na początku macierzyństwa pół dnia poginałam w szlafroku i całonocnym tapirze na głowie, ubierałam się dopiero przed powrotem PT. Dopiero później opracowałam schemat robienia makijażu. Prawa noga buja w Fiszer Prajsie, jedną ręką oko, drugą podkład. Dzisiaj wystarczy knebel, kawałek sznurka i pół godziny mam dla siebie. Łudzisz się, że gdy młode pójdzie spać ty nadrobisz zaległości makijażowe? Łudź się dalej. Podobnie jak z zaległościami w praniu, prasowaniu i myciu kibla…
  5. Porządki.
    Tiaaa… Porządki przy dzieciach to temat rzeka. Dopóki mieszkaliśmy w betonach a do ogarnięcia było 3 razy mniej powierzchni niż teraz, pozwalałam sobie na artystyczny nieład. Dziecko żuło sznurówki w przedpokoju, w zlewie stos naczyń robił samoistny przemarsz. Aktualnie sprzątanie nadrabiam gdy reszty zespołu nie ma w domu, co niestety nie oznacza porządku. Jest względnie ale wciąż nie tak jakbym chciała. Moja utopia kończy się z momentem przekroczenia przez Hanię progu domu. A rano… Apiać od nowa.
  6. Seks.
    Co, kurwa?
  7. Siłownia.
    Z siłownią to jest tak, że chodzisz w ciąży plus dwadzieścia z przodu i w tyłku… No dobra, plus dwadzieścia wszędzie i marzysz o zgubieniu zbędnego balastu po porodzie. Oczekujesz magicznego momentu gdy pan doktor machnie startową chorągiewką i wykupujesz karnet na siłownię. Przepraszasz się ze starymi Najkami, dwa numery za małą koszulką i dziesięć minut przed wszystkimi liżesz szybę drzwi na salę do stepu. Tylko po to by dziesięć minut po rozpoczęciu zajęć odebrać wiadomość „Wracaj! On cię potrzebuje!” tudzież „Matka mamy problem. Histeria na skalę sąsiedzką.”.
  8. Sen.
    Sen jest dla słabych. No… chyba, że macie takiego męża jak ja. Nie pamiętam (szczerze) kiedy ostatni raz wstałam w nocy do Hani. Efekt „córusi tatusia” 🙂

A jak było o was? Czego pragnęłyście lub czego wam brakuje?

24 Komentarzy/e
  • kamila

    Odpowiedz

    Ubrań w rozmiarze 36 🙁

  • Marta

    Odpowiedz

    Mi najbardziej brakuje snu i czasu tylko dla siebie. Mam dwójkę małych dzieci i nie wiem w co ręce wlozyc

  • ita88

    Odpowiedz

    Kawy nie brakuje, bo spokojnie piję z rana do śniadania i do podwieczorka albo z mężem wieczorem. Czasem brakowało czasu na kąpiel, ale tu pomagał mąż.
    Wczoraj zakończył się nasz tygodniowy kryzys nieodkładalności gdzie tylko „mama i mama”. Brakowało mi wszystkiego, ciszy, nie szarpania za włosy, przytulania, rozmów z dorosłymi i seksu. Wystarczył jeden wieczór i już jest wszystko uzupełnione.
    A jeśli chodzi o porządki wolę być szczęśliwa i mieć szczęśliwe dziecko, niż czysty dom. Kiedyś podniesiemy standard, teraz wystarczy, że nic samo nie chodzi 😉

  • Nowa w wielkim mieście

    Odpowiedz

    Skąd ja to wszystko znam! 🙂 Herbatę zawsze letnią piję, o kąpieli to mogę sobie tylko pomarzyć – chyba że w nocy, ale wtedy to pewnie bym sama zasnęła w tej wannie, a makijaż to szybki rano, gdy mała już ubrana i drze się, bym ją na ręce już wzięła. Ja jej wtedy śpiewam piosenki malując się jednocześnie, ale to chyba bardziej mnie uspokaja niż ją 🙂 A co do seksu – no cóż, chyba mój mąż dostanie w prezencie na Walentynki sztuczną lalę 😉

  • insomnia

    Odpowiedz

    Obiad – podobnie jak z kawą – od zrobienia do zjedzenia kur**sko daleka droga:)
    Zakupy w stylu jakiś nowy ciuch…. nawet jak brak tel od mamy tudzież chłopa o komunikacie (nie radze sobie) lata się po centrum handlowym jak ze sraczką bo pośpiech i ogólne wysokie obroty już tak weszły w nawyk, że po prostu nie da się juz chodzić spacerując:)

  • Anik

    Odpowiedz

    Kolejny swietny tekst. Udostswietny na fb ?
    Wszystko sie zgadza w moim przypadku. Ja bym jeszcze dodala ze obejrzenie filmu wieczorem graniczy z cudem bo wlasnie w tym czasie moj lobuziak postanawia zasnac kolo polnocy a wczesniej ma przyplyw nadluckiejnsily i energiii do zabawy.
    I potwierdzam to co ktos juz napisal ze czlowiekowi wchodzi w krew pospiech czyli bieganie i ped w kazdej sytuacji jakby sie sraczke mialo

    • Anik

      Mialo byc : udostepnilam na fb . mlody ciagnie za nogawke i stad te bledy ?

  • nat

    Odpowiedz

    -brakuje spokojnegow wyjscia na zakupy a nie godzinnego wybiegu gdzie trzeba polowe czasu przeznaczyc na spożywke i bejbi siety.
    -wyjscia na impreze , zabawy bez myslenia „ciekawe jak dziadki dajaj rade” a potem spokojnego wyspania sie (jesli spie bez dziecka w jednym domu budze sie zaraz po 7 z nerwów i nie zasne choćby nie wiem jaki kac morderca)
    -24 godziny czystej podłogi, jakbym sobie umyła to zeby przez jedne dzien była czysta , a tak to zawsze rozmazany chrupek, reszta rybki wyciagnieta z chomiczych worków (nie wiem gdzie dzieciaki chowaja te resztki ale podejzewam ze maja ten patent co chomiki), wylana woda , pieprznięta w nerwach poranna kanapka (bo przeciez to takie zabawne…)
    -niewypalcowanego stołu.

    Tego mi brakuje.A reszta? nie pamietam, ale bankowo jest tego wiecej.

  • gośka

    Odpowiedz

    Tekst idealny. Zwłaszcza w punkcie 6. Może rozwine myśl w następnym komentarzu jak dzieci uśpie 😉

  • gośka

    Odpowiedz

    No. Szkodniki śpią. To się mogę rozwinąć. No to od czego by tu zacząć. Zacznę od nerwów. Otóż nerwy to na mam na granicy wytrzymałości. Kocham moje dzieci bardzo, ale kurwa jak jedno ryczy a drugie meczu to na pierdole kurwa chuj. Straram się jak Bóg mi świadkiem staram się. Zlorzecze pod nosem okrutnie. Staram się milczeć, zrozumieć że to małe dzieci i w ogóle ale…….kurwa ją pierdole to jedyne co mnie ratuje. Sex…..no i tu jest pies pogrzebany. Bo…..ja po nerwach, nie wyspana, odcięta od swoich potrzeb mam to w dupie. A mąż nie. No i tu pojawia się problem. On nie może zrozumieć mnie a ja jego. Potrzeby…..a co to?/te nogi golone w odstępie trzydniowym to celny strzał. Brzuch. Sterczy. No poród był 4 i pół miecha temu a ten cham dalej kurwa sterczy. Odchudzam się. Znaczy nie żre słodyczy i generalnie mniej żre. Karmie cyckiem ale jakoś to nie ma wpływu na moja wagę. No peszek. Pies. Kochany. Ale jak nie trzeba z nim wychodzic, nie wpierdala byłe gowna na spacerze i potem nie rzyga i nie sra przez następny dzień. Porządek…..to rzecz względna. Jak się czworonogi sypie i dziecko je z rozmachem to….nie powiem co. Czego mi brakuje…..mojego mózgu, samotności i ciszy. Kurwa jak mnie brakuje ciszy……teraz jest. Bo śpią. Mąż pojechał na basen i akurat nie chcialy synchronicznie zasnąć……młody się wiercil, robiąc mi siniaki palcami u stóp na udach, lydkach i wszędzie gdzie udało mu się je wcisnąć a mała miała spanie w dupie i jeczala z przerwami gdzie ryczala. Młody w tym czasie co minutę mówił „psytul mnie” ……..cisza. Tak teraz jest i na tym się skupiam. Pozdrawiam. Niebawem będę cię wspierać i łączyć się z tobą w bólu jako matka dwójki dzieci i psa 😉

  • Asia

    Odpowiedz

    haha mega fajny tekst 😀 póki nie mam dzieci przysięgam rozkoszować się każdym łykiem kawy, każdą długą kąpielą i obiecuję zapamiętać te uczucia na zaś 😀

  • jo

    Odpowiedz

    świetne w swej prawdzie… ehh…brakuje mi… tanca, do upadłego …i wódki 🙂

  • Magda

    Odpowiedz

    Po troszke kazdego punktu brakuje. Zwlaszcza źe w domu dwojka malych dzieci i weekendowy mąż 😉 ale z czasem da sie wszystko opanowac. Motorek w d…i jedziesz matka 😉

  • mamidami.com

    Odpowiedz

    Nieprzyzwoita kąpiel, aż się pomarszczy skóra 🙂 oj tego mi brakowało i wciąż brakuje najbardziej. 😀

  • Anik

    Odpowiedz

    Oj dziewczyny narzekamy i narzekamy ale zycia sobie nie wyobrazamy bez naszych dzieciakow. Prawda?
    Ktos mi kiedys powiedzial ze zycie przed dzieckiem bylo takie blogie i ubogie… I cos w tym jest

  • Zuzkowa Monia

    Odpowiedz

    Fajnie by było gdyby poranna herbata była tylko MOJĄ herbatą,a nie taką pitą na spółę i żeby była bez „statków” w postaci kawałka szynki, masła czy pomidora…

  • Adusia

    Odpowiedz

    Nie mam nic do dodania 🙂 😛

  • Polaa

    Odpowiedz

    Ja bym chciała cokolwiek bez przyczepionego „balastu” do prawej nogi…

  • :-)

    Odpowiedz

    A mnie brakuje dłuższego posiedzenia na toalecie z gazetą albo krzyżówkami 😛 Robienie 2 na czas jest stresujące 😉

  • Sylwia

    Odpowiedz

    Brakuje mi poczucia wolności. Nigdy nie zapomnę tej przedziwnej myśli, która pojawiła się, gdy wróciłam do domu ze szpitala z noworodkiem, że to już naprawdę na zawsze, że nigdy już nie będzie tak, jak wcześniej ?? Nie pamiętam, co sobie myślałam w ciąży, bo dziś to po-ciążowe przerażenie mnie śmieszy. Ale fakt jest faktem, wolność zniknęła, bo jeśli gdziekolwiek chcę wyjść, muszę najpierw zorganizować opiekę dla dziecka. I nawet takie głupoty, jak kąpiel, lektura czy rozmowa przez telefon są uzależnione od tego, co aktualnie dziecko porabia. Także Bezdzietni – cieszcie się chwilą!

  • paulina

    Odpowiedz

    Zywcem dzien z mojego kalendarza. Kawa… juz nie pamietam jak goraca smakuje. Asystent w laxience a czasem dwoch w dodatku z pytaniami a po co a dlaczego? Odwrocenie uwagi przy zmianie tampaksa byle by nie bylo zbednych komentarzy. A najbarfziej brakuje misnu nad ranem bo moj naturalny wbudowany drewnisne lozeczko ze szczenelkami budzik alarmuje strasxnie wczesnie. Wlasciwie zawsze za wszczesnie.:)

  • Magdalena

    Odpowiedz

    Sporo podpunktów się sprawdziło – ale nie kawa – jak tylko Młody szedł spać pierwsze co robiłam to kawa czy coś i 15 min dla mnie:)

  • Katarzyna

    Odpowiedz

    Przekonam się za mniej więcej 10 tygodni 😉 ale już teraz poziom mojej kobiecości lewituję blisko granicy „0”, a jedyne o czym marzę to dżinsowe rurki 🙂

  • Justyna

    Odpowiedz

    Wbiłaś mnie w fotel tym wpisem, popłakałam się że śmiechu (broń boże nie śmiejąc się z Ciebie tylko z formy jakiej opisałaś), takie emocje targają mną każdego dnia.cieszę się że trafiłam na Twój blog bo dajesz powód do chwili radości i choć moje myśli w ciągu każdego dnia są tak samo potargane to u mnie dochodzi jeszcze do płaczu w kiblu ,2 dzieci (6 lat i 13 mcy) ,Pan Mąż ,który ma w dupie moje emocje ,teściowa ,którą co roku wysyłam nad morze żeby przyzwyczajała się do piachu ,szef, który nie ma z czego płacić więc „poprosił ” mnie o pójście na bezpłatny wychowawczy, Pani psycholog ,która radzi mi się zrelaksować, przyjaciółki ….pojechały za „lepszym” życiem do UK …..WTF ………i znów łzy……i uśmiech dzięki Twim wpisom ……pozdrawiam

Skomentuj