Dzieci odejdą a my zostaniemy.

7 komentarzy

Młodzież pod opieką ojców, wolna chata i dwie baby, to musiało się skończyć kacem. Do tej pory mózg obija mi się echem o czerep, oczu nie mogę zamknąć bo zaczynam wirować gdzieś pomiędzy kuchnią sąsiadów i piwnicą, a sama myśl o winie powoduje niekontrolowane skurcze żołądka. Jedno jest pewne, przez najbliższe 10 lat nie tknę wina. Było świetnie, czas zleciał na tyle szybko, że PT o 1 w nocy zaczął wysyłać mi sms’y o treści „Wszystko ok?”. „Jak najbardziej” odpisałam, wlewając w siebie kolejny łyk wina, potem pomyślałam, że będę cierpiała. Jak pomyślałam- tak uczyniłam, dziś moim najlepszym przyjacielem jest butelka wody i łóżko. Wody, nie wódy. Oczywiście Hanisława litości nie miała, o 4.30 zgotowała nam pobudkę, wyczuła moją niemoc i uskuteczniała skoki wzwyż na moim żołądku, na mojej głowie i na moim wszystkim. Na szczęście Pan Tata ogarnął temat, przygotował młodej flaszkę z nabiałem bo ja mogłam  co najwyżej do niej dolecieć helikopterem.

Matce też się należy. Dwóm matkom należy się podwójnie.

Dziecko od matki oderwiesz ale matki od dziecka nie. Stając się matkami przyjmujemy na siebie cały inwentarz macierzyństwa w postaci kolorów i konsystencji kup, karmienia piersią/ butelką, składu zupek, trzepotania portkami gdy choruje, gdzie idzie po raz pierwszy do przedszkola lub do szkoły, gdy pindrzy się na dyskotekę, gdy upije się tanim winem, gdy przyłapiesz na całowaniu z chłopakiem, który oczywiście godzien twojej pociechy nie jest i masz mu ochotę przemalować głupkowaty uśmiech przyklejony do paszczy, albo przyłapiesz ich na… dobra, na to jeszcze stanowczo za wcześnie.
My matki mamy tak, że wiecznie o wszystko się martwimy. Czy mu nie za zimno, nie za ciepło? A to nie chce jeść. A to chce jeść za dużo. A to gorączkuje, ząbkuje, wymiotuje. Tak już jesteśmy skonstruowane, że skrobiemy się po głowach przy każdej czy to prawidłowości, czy to nieprawidłowości i pewnie skrobać będziemy się do końca życia. I tu pocieszenie, za kilkanaście lat zapewne dziecię zrobi zwrot na pięcie i pogna w świat, a my będziemy mogły się drapać dalej po głowie, tyle że na odległość i dzwonić do dziecia tylko po to, by usłyszeć „Nie teraz mamo, nie mam czasu. Oddzwonię”. Albo pokaże nam tyły, podziękuje za wszystkie lata opieki, trzaśnie o stół pozwem za zmarnowane dzieciństwo a my zostaniemy z wyskrobanym na głowie plackiem. Tymczasem cieszę się chwilą, cieszę się każdym dwuzębnym jeszcze uśmiechem, każdym chlustem śliny, co miał być buziakiem i tym, że młokos chce się jeszcze przytulać i po prostu ze mną być. Czeka mnie w najbliższej przyszłości wybór żłobka albo opiekunki, za 3 miesiące wracam do pracy. Moje dziecko stanie się samodzielne, jak jej się zechce siku to dupnie na nocniku albo wdrapie się na sedes, już nie będzie ze mną spędzało całego dnia, już nie będzie nas. Będzie Hanisława i będzie Matka Nieidealna. Albo Matka Nieidealna i Hanisława. Kiedy mi dobrze w tym duecie..

No więc spotkałyśmy się wczoraj, matki dwie. A jak wiadomo, ulubionym tematem każdej matki, zwłaszcza takiej, co jeszcze niedawno była zbrzuchacona, są oczywiście dzieci. Pół biedy, gdy spotkają się dwie matki, gdy mają wspólny język. A gdy dzieci są w podobnym wieku to już w ogóle tematów jest pierdyliard. Gorzej sprawa się ma, gdy spotyka się dzieciata z niedzieciatą. O czym tu z taką dzieciatą rozmawiać? Dzieciata przesiąknięta jeszcze zapachem oliwki albo zaniepokojona zielonością zielonej kupy, myślami leży w łóżeczku z młokosem a widelcem z pizzą celuje w usta koleżanki mrucząc pod nosem „Aaamm..”, wiadomo, z pociechą spędza 24h na dobę więc jedyne o czym może lub najchętniej rozmawia to swoje 80cm szczęścia. Problemy niedzieciatej, jej zainteresowania tudzież przebieg życia codziennego swoją błahością wydają się niegodne uwagi. Naszą naturalną odpowiedzią na pytanie „co u ciebie słychać? ” jest „Aaa dobrze. Ja pracuję, Kasia poszła do przedszkola, Mareczek choruje, Gosia wygrała konkurs recytatorski…”. Pytanie brzmiało „co słychać u ciebie”, nie u twoich dzieci. Teraz nabrało nowego wymiaru.
Kiedyś PT pisał wam, że stracił wiele kolegów przywłaszczonych przez żony i dzieci. Hanisława przywłaszczyła sobie mnie. Stała się moją esencją życia, moim jestestwem, powietrzem. Jestem w nią zapatrzona prawie jak w Beckhama.
Wiem, kiedyś się to na mnie zemści. Hanisława, nie Beckham.

Dzieci pochłaniają nas całkowicie. Czasami na tyle całkowicie, że gdy dziecię wieczorem głaszcze policzkiem podusię, siadamy obok partnera i… co? Okazuje się, że nie mamy tematów do rozmów, kupa była dzisiaj normalna, w pracy nie działo się nic godnego opowiedzenia, Hanisława nie osiągnęła nowego poziomu rozwoju poza tym, że wylizała nogę od sedesu w chwili mojej 3-sekundowej nieuwagi. Usiedliśmy ostatnio z PT i stwierdziliśmy, że się zaniedbaliśmy, że Hanisława pochłonęła nas tak bardzo, że zapomnieliśmy o sobie. Bo oprócz tego, że jesteśmy rodzicami, że mamy Hanię, jesteśmy małżeństwem, partnerami, przyjaciółmi i kochankami. Trzeba, cholera, zadbać o tą naszą miłość, bo gdy Hanisława zadzwoni kiedyś z Nowego Jorku albo innego Hong Kongu z pytaniem „Co słychać?” my w odpowiemy „Dobrze, dzwoniłaś do ojca?”. Musimy pamiętać o tym, że wybieramy sobie męża/żonę i dlatego powinniśmy dbać o swoje relacje bo dzieci to nie wszystko. I wiem, że nie tylko ja tak mam. Wy też tak macie.
Dzieci kiedyś odejdą a my zostaniemy.

7 Komentarzy/e
  • ~WIOLA

    Odpowiedz

    Nie mam jeszcze dzieci niestety. Być może nigdy nie uda mi się zajść w upragnioną ciąże ale uważam że masz 100 % racji. Mam wiele koleżanek które urodziły i niestety u większości nie jest ciekawie bo właśnie przegapili ten moment i są dla siebie bardzo obcymi ludzmi

  • ~youka

    Odpowiedz

    Witam
    Blog super jakbym o swoim dziecieciu czytala. Moja c ma rok. Jak sie urodzila to zastanawialam sie jak w jedna osobe mam ogarnac to wszystko co mialam do ogarniecia do tej pory + dziecie. Teraz wiem ze przesadzalam. Teraz jak sie c samodzielnie przemieszcza to wyczynem jest umycie wlosow. Jednak na szczescie mala zasypia sama o 19 I z mezem mamy reszte wieczoru dla siebie, oczywiscie jak nie padne jak zwloki do lozka o 19.30 po calodziennym maratonie. Dzieki za bloga. Pomaga nie zwariowac

  • ~Marta

    Odpowiedz

    Taaaaaaa… Właściwie nic dodać nic ująć.

  • ~Paula

    Odpowiedz

    Świetnie napisane 😀 Właściwie nie mam nic do dodania, oprócz tego że ja do pracy wracam już za 2 tygodnie i zupełnie nie wiem jak to wszystko będzie wyglądało ….. :-/

    • Amparo

      Kurde sporo jestem w stiane zrozumieć i na sporo rzeczy kasę wydać i nawet od biedy jestem w stiane zrozumieć czytanie opowiadań erotycznych. Bardziej mnie zastanawia kto za to płacił 😀 No litości. Jak już ktoś jest skłonny za to płacić to są chyba lepsze opcje niż amatorskie opowiadania erotyczne 😀 Choć ogf3lnie motyw pisania tego i dorabiania na tym rewelacja! Cały odcinek zresztą świetny. Też zwykle miałem większe problemy z pomysłem niż z napisaniem czegokolwiek. Moja przygoda z pisaniem to jednak krf3tki epizod. Co ciekawe jedną rzecz z prozy udało mi się pchnąć w książce i choć z samego faktu posiadania książki, na ktf3rej jest moje nazwisko jestem cholernie zadowolony to opowiadania raczej się wstydzę. Ja jednak szybko doszedłem do wniosku, że to nie jest zajęcie dla mnie. Pisanie prozy nie sprawia mi żadnej przyjemności, a jeśli mam się przy tym męczyć to szkoda zachodu. Zdecydowanie wolę czytać, a jak mam pisać to wolę recenzje czy artykuły na konkretny temat. Na polu beletrystyki jest zbyt wielu lepszych ode mnie, ktf3rzy robią to z przyjemnością. Choć gdyby ktoś płacił za opowiadania-fikołki to czemu nie 🙂

  • matka wariatka

    Odpowiedz

    Zgadzam sie z tym absolutnie. Ja zawsze sobie potawrzam, ze dzieci to takie male barometry i kazde nasze emocje przez nie przenikaja.
    Jak w w zwiazku/malzenstwie jestesmy szczesliwi to jestesmy szczesliwi sami ze soba, a wtedy i to przeklada sie na nasze relacje z latorosla 🙂
    Szczesliwe mama to szczesliwe dziecko 🙂
    A zeby mama byla szczesliwa to pan tata musi czestko pod kolderka po pleckach miziac, i nie tylko po pleckach 🙂

  • ~Bee

    Odpowiedz

    W opinii mojego PT byłam złą matką, bo oczekiwałam relacji kobieta-mężczyzna…dziecko stało się najważniejsze…dla nas obojga, tyle, że dla mnie już w ciąży, dla niego dopiero po urodzeniu. Kocham moje dziecko najmocniej na świecie, uwielbiałam karmienie piersią, to były najpiękniejsze chwile…
    PT uważał, że teraz tylko dziecko, że nie można go zostawić nawet na dwie godziny z opiekunką…
    pewnego dnia powiedziałam: ślubu nie będzie…
    Teraz dla naszego dziecka nadal mieszkamy razem, nie sypiamy od roku, jesteśmy współlokatorami, żadne z nas nie chce zrezygnować z widywania go każdego dnia, razem zaprowadzamy go do przedszkola…
    Łączy nas tylko dziecko
    Nasze najcudowniejsze, najkochańsze…
    Jestem już tylko matką, nie jestem kobietą

Skomentuj