Przyszłaś.
Bosą stopą oznajmiłaś w środku nocy swoją obecność. Wdrapałaś się na łóżko, wcisnęłaś zimne nogi pod kołdrę. Zarzuciłaś rękę na moją szyję, przeczesując palcami włosy, głaszcząc delikatnie ucho. Ruchy, pełne nieświadomości i zarazem uczucia odpływały razem z tobą by w końcu schować się w ciemności. Oddech. Miarowy, spokojny i delikatnie świszczący rozrywał ciszę. Gdzieś w tle szumiał piec, kot przeciągał się na poduszce. Szukałaś mnie przez chwilę dłonią. Jestem. Zameldowałam się i nigdzie się nie wybieram. Zostanę tak długo, jak będziesz tego chciała.
I obronię cię. Przed złą Babą Jagą, której wysłuchujesz w krokach taty po schodach. Przed potworem skrzypiącym drzwiami kocią łapą. Przed złym wilkiem sapiącym łudząco podobnie do naszego psa.
Moje ramiona zawsze będą otwarte jeśli zapragniesz się w nich schować. Gdy biegniesz w moją stronę wiem, że właśnie teraz, właśnie w tej chwili muszę rzucić wszystko i pozwolić wtulić ci się w moją pierś.
Moje oczy zawsze będą podążały za tobą. Nawet jeśli czymś bardzo zajęta błądzę myślami w odległej galaktyce- widzę cię. Nawet jeśli z kimś rozmawiam- słyszę cię. Nawet jeśli patrzę niezainteresowana- złapię cię.
I nawet za dziesięć, za dwadzieścia lat- będę. Nie rozdzielą nas setki kilometrów, nie rozdzieli nas odmienne zdanie. Jeśli staniesz zbuntowana w moich drzwiach pamiętaj o moich ramionach. Pamiętaj o moich oczach i o słuchu absolutnym.
Nawet jeśli w którymś momencie życia krzykniesz „nienawidzę cię”- będę. Nawet jeśli nasze zdania, tak rozbieżne poróżnią nas- będę. Nawet jeśli życiowe decyzje odwrócą nas do siebie plecami- będę. I jeśli powiesz, że nie potrzebujesz to zrobię krok w tył. Ale będę.
I dziwię się skąd w niecałym metrze człowieka taki magazyn uczuć.
Rozumiesz. Rozumiesz późną nocą, kiedy budzisz się z płaczem. Chcę cię wziąć na ręce a ty zaspana szepczesz „nie możesz mnie brać na rączki mamusiu”.
Rozumiesz, że pomimo iż bolą nóżki musisz iść sama.
Rozumiesz, że gdy mi smutno, twoje maleńkie ramiona leczą rany.
Rozumiesz, że gdy boli, pocałunek potrafi zdziałać cuda.
I zarzucasz swoje dwuletnie ramiona na moją szyję szepcząc „Nie oddam cię nikomu mamusiu. Nie oddam.”
I topisz lody.
I kruszysz skały.
Nawet nie masz pojęcia jak ogromną moc posiadasz. Czystą, bezinteresowną i potrafiącą działać cuda.
Nawet nie masz pojęcia jak bezpiecznie czuję się w twoich objęciach.
I że gdy się boję to łapię cię za rękę.
Nie spałam do rana. Syciłam się tą naszą bliskością. Bliskością zarezerwowaną jeszcze przez chwilę tylko dla nas. A później obudziłam cię. Egoistycznie. Całowałam twoje policzki, oczy, stopy i dłonie. Tylko dla tego momentu, w którym otworzysz oczy i powiesz „Dzień dobry mamusiu”.
Dzień dobry Kochanie.
5 Komentarzy/e
Paulina
cudna ta fotka z nochalem Czajny na brzuszku Hani 🙂
anna
Hania ma piekne oczyska….cudne
Tekst bardzo wzruszajacy… Az sie zamyslilam a moj dwulatek wlasnie z rozkosza rozdeptuje na podlodze platki kukurydziane ?
MamaGosia
Odkąd wróciłam do pracy to najbardziej brakuje mi takich słodkich, wspólnych poranków. Pozostają weekendy, które mijają zbyt szybko, których jest zbyt mało. Matko nieidealna znów się przez Ciebie popłakałam, pięknie piszesz. A oczy Hani – cudo ! 🙂 Pozdrawiam
kama
Obie jesteście niesamowite! Czytam Was regularnie od jakiegoś czasu i Was uwielbiam!
Martucha
Jest cudowna i te oczyska 🙂 Jak tak czytam to nie moge pojac jak dwulatka moze byc taka rozumna i tak cudwonie mowic 😉 Moj 2,5 latek wypada przy Hani jak noworodek nie kumajacy nic! 😛