Dzień oczami czterolatki.

0 Komentarzy

Popołudnie.

– Mamusiu, ja nigdy nie będę miała męża.**
– Jak to? Dlaczego?
– No bo mąż ciągle gada i gada i gada… A ja nie lubię jak ktoś ciągle mi gada.
– To oznacza, że będziesz miała żonę?
– Żona też gada…
– Nawet więcej niż mąż. W takim razie kogo będziesz miała?
– Nikogo. Tylko dziecko będę miała.
– Nie chcesz mieć kogoś, kogo będziesz kochała a on ciebie?
– Przecież będę miała dziecko. Ja będę kochała je a ono mnie.
– No dobrze. A będziesz miała córeczkę czy synka?
– Nie wiem mamo. Przecież dopiero jak będzie w brzuchu dowiem się, kim jest.
– No dobrze. Ale mąż przyda się, żeby zająć się dzieckiem kiedy będziesz chciała gdzieś wyjść.
– Przecież jesteś ty i tatuś.
– Zapomnij!


Przytulę się do niej. Usiądę na kolanach, położę głowę na piersi. Lubię zapach jej perfum i lakieru do włosów. Lubię kiedy głaszcze mnie po głowie, obejmując ciasno ramionami. Lubię kiedy kołysze się lekko na boki i mruczy pod nosem jakąś melodię. Chociaż nieźle fałszuje. Zamyka wtedy oczy, dotyka ustami mojego czoła.

– Kocham cię mamusiu. Serduszko, kwiatuszku mój najpiękniejszy.
– Nawet nie masz pojęcia jak ja kocham ciebie.
– Jak stąd do komina?
– Mocniej.
– Jak stąd do końca świata?
– Nie ma końca świata.
– To znaczy, że kochasz mnie bez końca?
– Bez końca.


Wieczór. 

– Chodź, umyjemy zęby i idziemy spać.
– A opowiesz mi bajkę tatusiu?
– Mamusia ci opowie Haneczko. Ja dzisiaj idę na piłkę.


Obiecała, że zawsze ze mną będzie. Że nigdy mnie nie zostawi. Nawet kiedy pójdzie do nieba. Ale zaraz… Jak człowiek może iść do aniołków kiedy umrze skoro zakopują go pod ziemią? Przecież nie może być w dwóch miejscach naraz. Chociaż mama zawsze wie, kiedy nabroiłam coś w drugim pokoju. Zapytam.

– Mamusiu, co się dzieje z człowiekiem po śmierci?
– Idzie do nieba kochanie.
– Ale widziałam w telewizji, że daje się go do grobu.

Westchnęła głęboko. Szykuje się poważna rozmowa.

– Pamiętasz jak dostałaś od Mikołaja prezent?
– No tak.
– I co wtedy robisz? Jak on wygląda?
– No w środku jest zabawka. W tym prezencie.
– A na zewnątrz?
– Opakowanie. Pudełko, kolorowe.
– I co robisz z tym opakowaniem?
– Wyrzucam do kosza.
– No właśnie. Nasze ciało to tylko opakowanie. W środku mamy duszę – czyli ten prezent, to, co jest dla ciebie zabawką. I kiedy człowiek umrze to opakowanie, czyli nasze ciało wyrzucamy. W tym przypadku zakopujemy. A zawartość, to co mamy w środku – dusza idzie do nieba. Najważniejsze jest to, co mamy wewnątrz. Tak jak dla ciebie najważniejsze jest to, co jest w pudełku.
– I to nic nie boli?
– Nie boli. Bo kiedy człowiek umiera to wszystko przestaje boleć. Nic nie czujesz.
– Ale nie zostawisz mnie nawet kiedy umrzesz?
– Oczywiście, że nie zostawię. Zawsze będę obok.

* Zbieżność imion przypadkowa.
** Zbiór autentycznych rozmów z Hanią.

 

0 Komentarzy/e

Skomentuj