Golden heart made in China.

11 komentarzy

Dawno, dawno temu, kiedy mieszkaliśmy jeszcze na osiedlach w betonowych murach a Hanisławy nie było w planach Boskich, marzył mi się pies. Jęczałam, płakałam, groziłam i stawałam na balkonowej barierce naszego parterowego mieszkania ale nieugięty PT był nieugięty. Patrząc z perspektywy tych kilku lat i także kilku decyzji, gościowi ewidentnie kalkulowała się tylko ostatnia opcja. Jako, że były to początki naszej znajomości i nikt nie wiedział, czy wyjdziemy z tego cało i razem, PT rzucił górnolotnie „jak kiedyś będziemy mieli dom”.

Parę lat, jeden dom i jedno dziecko później, temat powrócił. Z racji braku argumentów, bo argument, że jeszcze nie zdąrzyliśmy odfoliować nowego kibla był dla mnie żadnym argume, złapałam szofera w postaci mojego brata pod rękę i ruszyłam w stronę marzeń. Wybór padł na golden retrievera z dwóch powodów. Po pierwsze, od dawien dawna chorowałam na tego psa i każdy przedstawiciel tej rasy wywoływał u mnie klasyczne lanie po gaciach. Po drugie, ta rasa ma w sobie zero agresji. Jest ciężka do ułożenia ale godziny wylatane na tresurze procentują w przyszłości. Czyli przy dzieci jak znalazł.

Czasami życie jednak weryfikuje nasze plany i marzenia, to co miało być sielanką, okazuje się być grubą jazdą bez trzymanki. Umówmy się, młody golden i małe dziecko to jest gruba jazda bez trzymanki.

matka-nie-idealna matka-nie-idealna

Waga

Czajna ma trochę ponad 5 miesięcy i waży jak rasowy koń. Ostatnio waga zatrzymała się na 25 kilogramach. Dalej pies nie ogarniał, że trzeba chwilę postać, żeby urządzenie załapało trzęsące się i spieprzające przed wagą mordercą cielsko. Teraz wagą oczną daję jej dobre 30 kg.

30kg vs 12kg. Łatwo się domyślić kto w tym starciu wygrywa. Gdy Czajnik dostaje petardy, a zdarza się to raz dziennie, Hanka jest ewakuowana z zasięgu psiej dupy i ogona, który niczym bat kładzie na ziemi wszystko w jego zasięgu. Łącznie z cukierniczką, rozlanym na podłodze sikiem (chociaż tutaj akurat to ściany mają problem) i urządzeniami nieprzystosowanymi do wysokich lotów.

Jedzenie

Boszzz… Dużo je, no… A uja tam je. Ona żre. Jak świnia. Jak krowa. Jak słoń. Jak słyszę, że koleżanki kupują 15kg karmę na rok czasu, ja właśnie wsypuję do psiej miski ostatni kubeczek z miesięcznej paczki. A to dopiero początki, bo gówniara nie ma jeszcze pół roku. Jednak nie koszt psiej karmy jest tu najstraszniejszy bo z nim akurat się liczyłam.

Myślisz, że w spokoju zjesz sobie kanapki? Pod warunkiem, że nieopatrznie nie zostawisz ich na kuchennym blacie. 1,5 metra stojące na tylnych łapach szybko wychwyci gastroradarem, że właśnie się odsikujesz do muszelki. Możesz nie wracać. I tak nie masz do czego.

Robisz obiad dla domowego wojska i schaboszczak upadnie ci na kafle? Don’t worry nic się nie zmarnuje. Gastroradar odpali teleport w psiej dupie i zmaterializuje ci psa pod nogami w jedną setną sekundy. Nawet gdy jest piętro wyżej w obięciach DogoMorfeusza.

Robisz grilla i trzeba wylizać tackę aluminiową? Gastroradar na posterunku! Nawet nie musisz wynosić później resztek bo przecież nic się nie zmarnuje. Nawet tacka.

Nie możesz znaleźć dziecięcej skarpetki? Na pewno jest w ogrodzie. W stanie częściowego niestrawienia.

Jedno wiem na pewno, Czajna nie zginie z głodu. W pogotowiu zawsze są myszki do komputera, butelki plastikowe, zabawki, etc… Żre wszystko, przy czym WSZYSTKO nie jest wyolbrzymieniem.

Woda

Goldeny to psy wodne, mają nawet błony między palcami. Nie próbuj nawet wrzucić gówniarza do wody bo:
a) i tak nie wciągniesz 30kg krowy do wody,
b) i tak najpierw musisz mu pokazać jak to się robi.

Pomimo, że w pierwszym roku życia goldeny niekoniecznie lubią pływać, ubóstwiają kałuże, błoto i piach. W teorii Czajna jest biszkoptowa. Do momentu treningu lub jesiennego spaceru. Niestety jeszcze nie ogarnęłam tego, jak przewozić kupę kupy bez doszczętnego upieprzenia samochodu. Nie, maty, koce i ręczniki nie działają. I tak uwali się gdzieś z boku, np. na Hankowym foteliku.

Aczkolwiek bardzo fotogeniczna...

Czajna. Naczelne tornado Rogalskich.

Miłość

Golden retriever= golden heart. To zdecydowanie psy o złotym sercu. Niestety nie ogarniają tego, że wzrostem i wagą są dużo większe niż typowe kanapowce. 30kg miłości do każdego. Niestety nie każdy życzy sobie być wylizanym przez zakochanego retrievera, chociażby z respektu dla jego postury.

Wracając do domu z pracy/żłobka, ustawiam młode poza linią strzału psiego tyłka (rzuca nim jak Naomi Campbell na wybiegu) i miłości. Dopiero gdy pies wyleje wszystkie swoje emocje i radośnie się odsika na nasz widok, dopuszczam do kontaktu młodzieży. Gdy tylko ośmielisz się ją pogłaskać, nie odejdziesz w spokoju.

Opiekuńczość

Nie raz już ciskałam cenzurą w kierunku Czajny. Nie raz już rezygnowałam z przylutowania jej kopa w dupę i nie raz opadały mi ręce. Ma jeszcze wiele wad ale równie wiele zalet. Nie pozwoli skrzywdzić swojego człowieka. Gdy Hanisława kopci w kierunku otwartej bramki na schodach, Czajna kopci za nią. Nie pozwala jej wchodzić na schody, zwyczajnie odwraca jej uwagę od tego zamiaru. Czeka dzielnie na wyczerpanie wszystkich opcji pieszczot Hanisławy, wliczając w to przytulanie, kładzenie się na niej i całowanie, po czym rozpoczyna swoją serię. Gdy kiedyś na spacerze naszą trójkę zaatakował duży pies, ja zdążyłam tylko poderwać dziecko do góry a Czajna odciagała go od nas. Gdy wirus rozłożył mnie na kilka dni w sypialni, nie odchodziła na krok, tworząc psi termofor. Wie gdy boli, gdy źle i gdy smutno. Kładzie swój głupi jeszcze łeb na kolanach jakby zdawała się mówić „Człowiek, jestem tu!”.

Dobrze, że jesteś.

Inteligencja

Golden retrievery to psy bardzo inteligentne. Chinka w mig łapie nowe komendy, spacery z nią to od początku była sama przyjemność. Niestety nie na treningach. Tam Czajna jest prawdziwym klasowym błaznem. Kretynieje, zostając niekiedy w tyle za innymi, traktując przy tym wszystkich swoim goldenowskim uśmiechem i testując moją cierpliwość.

Patrząc teraz z perspektywy czasu czy było warto? Było. Każdego ranka potwierdza to Hania, wołając: „Mamaa! Tataa! Hahaał!”

 

20150925_152458

20151004_103018

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

11 Komentarzy/e
  • Marta

    Odpowiedz

    Ślicznie jej w różu. Ja też czekam na swój dom i dużego psa, tylko nie wiem czy golden, czy owczarek niemiecki, czy labrador.

  • dziecko w przedszkolu

    Odpowiedz

    ale się uśmiałam 😉 ale psiak cudny!

  • ita88

    Odpowiedz

    My mamy lavradora Astrę, która pojawiła się na długo przed dzieckiem. I dobrze, bo mieliśmy sporo czasu aby ją rozpieszczać, ale i nauczyć się konsekwencji. Teraz wszyscy są w szoku, mamy roczne dziecko i żadnych szkód w domu. Wszystkiego nauczył nas pies. Jedzenie zawsze schowane, blaty czyste bo wyczyści je psi język, bramka kiedy wprowadzaliśmy małej posiłki, nie ze względu na dziecko tylko na psa z żołądkiem bez dna. Kiedy ją przygarneliśmy miała 9 miesięcy i ponad 40kg. Teraz kiedy ma ruch i je tylko swoje posiłki 30. Nie zliczę ile rzeczy zniszczyła: moją palmę, zjadła drewnianą ławę, dywan, kabel od internetu i od pralki, noże, miski. Potrafiła wchodzić na kolana jak kot mimo tych 30kg. Kiedy się stresowałam przed egzaminami zawsze się koło mnie kładła. Wyczuła moja ciążę zanim ją potwierdziłam. Przytulała się do brzucha delikatnie i ciągle wąchała. Jest mega gościnna, uwielbia wszystkich i wszystko, każdego niestety obwąchuje w miejscach intymnych. Ma radar na wodę i jeśli nie chcę żeby się kąpała w temperaturze 2stopni muszę omijać wodę szerokim łukiem bo ściąga jak magnes. Przez 7 lat nie zwalczyliśmy jedzenia z ziemi. Na nic szkolenie, 3 kagańce rozwalone, po prostu trzeba widzieć szybciej niż ona. Kiedy pojawiła się Zosia i tylko zakwiliła Astra szczekała na mnie na przemian z lizaniem małej po rękach. Teraz pozwala się ciągnąć za uszy, ogon, wsadzać małe rączki do pyska, czy uczyć się wstawać na niej. Jedyny minus to nadal nie łapie swojej wagi czy rozmiaru, więc jak się rozbawi dziecko łapię w locie. Aktualnie Zosia mówi 3 słowa: mama, tata i Ata, co oznacza Astra.
    Retrivery to najcudowniejsze psy na świecie. Sterylizujecie Czajne?

    • matka-nie-idealna

      Jeszcze o tym nie myślałam. Z jednej strony myślałam by ją dopuścić, z drugiej wiem, że sterylizacja będzie korzyścią.

  • ita88

    Odpowiedz

    A i jeszcze pytanie, sprawdza się Wam wypuszczanie Czajny do ogrodu? Kupując dom szukaliśmy takiego z ogrodem żeby pies szalał. I szaleje jak cały czas się z nią bawimy. Inaczej leży smutna i woli być w domu. Nie załatwi się też na ogródku i traktuje go jak przedłużenie domu, także na spacery i tak musimy śmigać. Nie wiem czy to siła przyzwyczajenia z bloku, czy mamy taki trudny egzemplarz 😉

    • matka-nie-idealna

      Nie ma z tym problemu aczkolwiek tylko się tam załatwia, sama nie chce biegać. Musi mieć obok człowieka.

    • Felia

      To nie jest ani przyzwyczajenie z bloku, ani trudny egzemplarz. Żadne zwierzę nie fajda tam gdzie mieszka i śpi. Owszem, niektóre żyjące z ludźmi nie mają wyjścia, lecz oddawanie się od miejsca zamieszkania w celu załatwienia potrzeb jest naturalną reakcja i służy zarówno higienie jak i odciągnąć drapieżników. Choć niektóre psy znaczą teren w okolicy miejsca zamieszkania to i tak jest to co innego niż ogólne załatwianie potrzeb. Posiadanie ogródka i zmuszanie psa do załatwiania się na nim, jest nienaturalne. To dokładnie to samo co po prostu załatwianie się w domu.

  • Felia

    Odpowiedz

    Nie lubię określenia „rasa ma w sobie zero agresji”. Nie istnieje coś takiego jak rasa bez agresji, a charakter i temperament psa zależą od bardzo wielu czynników i są cechami bardzo indywidualnymi. Jak najbardziej, konkretne rasy powinny prezentować konkretne cechy i wiemy mniej więcej czego się spodziewać, lecz w praktyce bardzo różnie to bywa. Widziałam nie jednego Goldena, który do najłagodniejszych nie należał (sama mam do dnia dzisiejszego bliznę na ręce po jednym) i choć doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że nie powinno się to w tej rasie zdarzyć, to nie znaczy, że nie zdarza się w ogóle.
    Niemniej jednak zgadzam się, że jest to całkiem niezły wybór. Sama kiedyś zarzekałam się, że żaden inny, tylko Golden. Aż w końcu w moje łapki wpadł najwspanialszy na świecie Berneńczyk. Chciałabym wrócić nawet nie tylko do momentu gdy miał pięć miesięcy, tylko gdy w ogóle jeszcze był z nami. Strasznie krótko te burki żyją. Za krótko jak dla mnie.

  • malina

    Odpowiedz

    Zgadzam się z Felią. Z każdego psa można zrobić agresywną maszynę. Na szczęście Czajna ma szczęście i trafiła do kochającego domu 🙂 A Wy macie szczęście, bo macie Czajnę. Sama wychowywałam się z psem. Dostałam go jako dziewięcioloetnia dziewczynka, a pożegnałam jako dorosła kobieta kończąca studia. Był ze mną zawsze i też zawsze wszystko wiedział. Czuł moją radość, smutek, ból (nie tylko ten fizyczny). Psy to fantastyczni towarzysze zasługujący na znacznie więcej niż możemy im dać. Myślę, że to świetnie, że Hanka ma szansę wychować się z psiakiem i będziecie mogli zaszczepić w niej wrażliwość do zwierząt. Ja bez psa wytrzymałam 1,5 roku, dzisiaj mamy 38 kg boksera, który draniem jest największym z największych. I takiego go kochamy :)) Też przeszliśmy profesjonalne szkolenie i powiem Wam jedno: szkolenie to jedno, a to, co w domu to drugie. Może się rozminąć :p Pozdrawiam Was gorąco!

    • matka-nie-idealna

      I tu jest sedno. Można zrobić. Psy nie są z zasady agresywne, to ludzie je zniszczyli. Odpowiedzialność za psa jest ogromna. W tym momencie wychowanie Czajny jest dla mnie trudniejsze niż Hani :p

  • marta

    Odpowiedz

    A co się stało z tak bardzo kochaną Czajną?

Skomentuj