Grabką po łapkach, czyli wojna w piaskownicy.

46 komentarzy

60137

Hanisława, ze względu na swój mocno szczenięcy wiek, jeszcze nie kwalifikuje się do większości zabaw na placach dla dzieci. Jako, że piach służy jej generalnie do wspomagania trawienia i przepchania jelit, a w rezultacie do walenia zapiaszczonych babek w pieluchę, nieczęsto stwarzamy jej okazję do pobaraszkowania w piaskownicy. Poza tym, nie oszukujmy się, ogólnodostępne piaskownice mają więcej wspólnego z wychodkiem dla psiaków, niż królestwem babek, gdzie każdy smark rządzi swoją łopatką.

Mamy w mieście park, nowo zrewitalizowany przez miasto, któremu za to przedsięwzięcie biję brawo jak nakręcona 5-latka, za każdym razem, gdy przekraczam bramę parku. Postarali się.
Nie wiem, czy bardziej lubię tam jeździć ja czy Hanisława, póki co młoda wiele do powiedzenia nie ma (lub nie umi, jak kto woli) i z pokorą przyjmuje moje zachciewajki. Pakujemy klamoty i ruszamy taborem do parku, który za każdym razem wprawia nas (mnie?) w dziką euforię. Park jest fantastyczny, już z daleka można usłyszeć opierzone drzyj mordy wszelkiego rodzaju, w które wyposażyło nas wrocławskie zoo, można podyndać na szyjach kilku gipsowym dinozaurom, lub po tajniacku nakarmić zwierzaki w mini zoo. Hanka najbardziej upodobała sobie właśnie to miejsce, każdy kucyk, osioł czy świnia to „muuu”, próżno tłumaczyć „Nie Haniu, to hr hrr”. Do kurczaków się nie zbliżamy, jeden ostatnio straciłby łeb, metodą ukręcenia gdy Hanisława prawie złapała go za dziób ręką. Korzystamy z dobrodziejstw miasta, dopóki jakiś niedotleniony urzędas nie wprowadzi opłat za wejście, migając się stratami za darmową komunikację miejską.

Ale nie o tym Matko, nie o tym, do sedna proszę.

Po tym, jak ostatnio obiegłyśmy trzy razy mini zoo, po czym wyszłam załamana poziomem edukacji pierworodnej, która nijak sobie nie dała wybić z głowy „muu”, zaległyśmy na jednym z dwóch placów zabaw dla dzieci. Z niecierpliwością czekam dnia, aż Hanisława pogna na wszystkie te kolorowe rakiety, zjeżdżalnie i beczko-bujaczki, a ja pod pretekstem asekuracji, co by sobie zębów nie wytłukła, wlezę na to i owo. Póki co Hanka wylizuje rączki od huśtawek dla mini smarków, co to nogi trzeba włożyć w dziury, żeby dzieć nie zaorał dziobem piasku i buja się ze mną na „dorosłej” lub takiej, co to sam Spiderman by się nie powstydził, chociaż zapewne i tutaj ja mam większy fun niż Hania. Po dzikiej zabawie i bujaniu zaległyśmy w piaskownicy pod kasztanem, ja na ławce a młoda przesiewała piasek przez jedynki. Nagle do mojej niewiasty kawaler się dosiadł, na oko lat trzy. Słuch i wzrok plus pięćset, raz- młodzież w tym wieku nie umie obchodzić się z niemowlakami, dwa- żaden dzieć płci męskiej do Hanisławy bez mojej akceptacji nie będzie startował. Gruchają sobie jedno przez drugie, młody składnie zdania prezentuje, Hanka memla i guga, co wywołało u chłopca widoczną konsternację, czy aby na pewno wszystko z nią okej. Po tym, gdy przeżarła piach na jego oczach zrezygnował z dalszych zalotów. Good girl! Poszedł w swoją stronę ale wciąż łypie okiem na młodą, w końcu widzę, że niesie wiaderko z piaskiem, łopatkę i foremkę. Postawił Wader’owe wiaderko przed Hanisławowym nosem w celu zaprezentowania swoich umiejętności budowlanych i przemówił „ A ty umiesz robić babki?”. Zarechotałam pod nosem „Głupcze”- myślę, mówię: „Skarbie, ona jest jeszcze za malutka, nie potrafi robić babek”. Hanka jednak dojrzała kolorowe wiaderko, które dostała od młodzieńca i miesza łapą w środku. Młody strzelił buraczka, w końcu ktoś mu popsuł płaszczyznę idealnie wypędzlowanego łopatką piasku w wiaderku, nagle zmienił front i rzucił się na swoją własność krzycząc „To moje! Nie możesz się tym bawić! Zostaw to!”, po czym zrobił idealny zwrot na pięcie i poszedł do swojego kącika piaskownicy. Hanka w tym czasie nagły wybuch złości olała i dossała się do przypadkowo pozostawionej przez kawalera foremki. Rzeczony przybiegł jak kopnięty prądem i z krzykiem wyrwał małej z rączki zabawkę „Tym też nie możesz się bawić!”, po czym niepotrzebną foremkę rzucił na piasek. Zdębiałam i wypuściłam listki. Po chwili zrobiłam wyprost, sięgnęłam do wózka po Hankowego gryzaka, podałam dziecku z uśmiechem i słowami „Kochanie, chłopiec nie chce, żebyś bawiła się jego zabawkami, proszę, tu masz swojego motylka”. Niczego nieświadoma Hanisława kontynuowała zabawę w najlepsze, tymczasem ja przyjrzałam się stojącemu krok dalej ojcu. Reakcji na wybuch synka zero. Czekam na rozwój wydarzeń widząc, że Hania zaczęła dobierać się do łopatki. Sytuacja powtórzyła się, mały jak oparzony wytrząchał zabawkę z Hankowej ręki i krzykiem „Nie baw się moją łopatką!”. Ponownie spojrzałam wymownie na tatę przekopującego wzrokiem piach. Słyszał. Hanka z piaskownicy została zabrana w obawie, że młokosowi pęknie żyłka w tym stresie i dramatycznej akcji. Wstydź się tato, wstydź.

Wina nieboraka zaopatrzonego w zestaw małego budowlańca branży piaskownicowej była żadna. Bęcki i nagana z wykrzyknikiem należą się mamusi i tatusiowi, o tak.

Kiedyś idąc do piaskownicy kitrało się łyżkę z kuchennej szuflady i kubek po jogurcie, kto bogatszy przyszpanował łopatką. Wszystko rzucało się na środek, wataha z osiedla dorzucała swoje i przekopywało się połowę piaskownicy, tworzyło tory do kapsli, zamki, bazy. Wszyscy. Razem. Każdy zabawkami każdego. Nie było „moje”, „twoje”, nie raz przychodziło się z kolegową łopatką do domu, traciło się foremkę czy kubeczek, który znikał w kieszeni koleżanki. Nikt nie biadolił z tego powodu, nikt się nie kłócił, nie wkurzał, nikomu nie pękała żyłka. Następnego dnia znowu było się w piaskownicy i znowu następowała wymiana bibelotów. Kiedyś, jako że dzieci miały niewiele to i się wszystkim dzieliły. W dzisiejszych czasach laptopów, tabletów i komórek za miliony monet, które dzieci bunkrują w kieszeniach spodni każda rzecz ma większą wartość, stąd też rodzice dają smarkom prykasy „Pilnuj”, „Nie zgub”, „Nie dawaj nikomu bo się/ci zepsuje”. Rozumiem nie dzielić się tabletem, komórką, ale żeby łopatką i foremką?

Może zamiast pilnowania wszystkich swoich zabawek powinniśmy uczyć dzieci wartości przedmiotów, dzielenia się tym, czym dzieci mogą bawić się wspólnie? Nic się nie stanie, jeśli Zosia zgubi foremkę za 1,50zł, zamiast tego może zyskać przyjaźń na całe (o ile takie jeszcze istnieją) życie.

Amen.

46 Komentarzy/e
  • ~Aga

    Odpowiedz

    Tu opisujesz przykład obcego malucha napotkanego w parku. Ja niestety mam taki przypadek we własnej bliziutkiej rodzince. Siostrzeniec co prawda różnica wieku duża mój szkrab 11 miesięcy młody 5 lat. Ale jak tylko widzi w drzwiach że mój smyk wkracza na salony to z prędkością światła wszystkie jego zabawki znikają z pola widzenia. A spróbuj mu tylko nie pozwolić się bawić grzechotką czy zdezelowanym autkiem które już dla spokoju targamy ze sobą to głowa mała młody dostaje szału. Przemowy i upomnienia dają skutek na 30 sekund. Tak jak pisałaś rozumiem gdy chodzi o drogie zabawki lub o takie które moja gozilla mogłaby w swoich łapkach bez trudu zniszczyć ok schowaj ale gumowe dinozaury lub najprostsze plastikowe klocki … Czasy się zmieniły ale my wychowaliśmy się w innych i gdyby tylko nam się chciało może udało by się przekazać naszym pociechom jakieś wartości które nam ułatwiały życie.

  • ~Jolka

    Odpowiedz

    Masz rację, to przede wszystkim wina rodziców. My uczymy nasze córy, by pilnowały swoich rzeczy, ale gdy ich nie używają, pozwalały bawić się kolegom i koleżankom.

    • ~Joanna

      Czy nikt Pana nie nauczył używania przecinków w wypowiedzi ? Ciężko czyta się wypowiedzi pozbawione interpunkcji.

  • ~Mama trójki

    Odpowiedz

    Teraz niestety piaskownice świecą pustkami. Raz, że rodzicom się nie chce, dwa, że dzieciom się nie chce. Niestety jest dużo racji, w tym co piszesz, dzieci uczone są pilnować swoje, zamiast dzielić się z kolegami. I tak nam rośnie społeczeństwo egoistów.

  • ~Monia

    Odpowiedz

    OOO to widzę, że mam sporo szczęścia:) Nasza piaskownica póki co też wspólna:) Każdy przynosi swoje zabawki i wszyscy bawią się wszystkim:) Rodzice raczej upominają żeby się dzielić:) Wydawało mi się że to wszędzie tak….

  • ~Monika

    Odpowiedz

    Wszystko niestety to tylko wina rodziców. To samo z Komunią. Wymyślają coraz to lepsze kiecki, te bogatsze się ciesząmi chwalą, a te biedniejsze wstydzą. U mnie każda miała taką sama i nikt się do nikogo nie porównywał, nie o to chodziło. Ale jedna mamuśka głupsza od drugiej i tak jest. Nie mowiąc już o braku szacunkj dla kogokolwiek. Nauczycielowi mogą na głowę wejść, bo przyjdzie taki rodzic w obronie swojego niewinnego dziecka. Beztresowe wychowanie się kłanie, czyli żadne.

  • ~Żaneta

    Odpowiedz

    Nie widzę tutaj winy chłopca wcale… Takie małe dzieci nie bawią się jeszcze razem no i nie dziwię mu się ze wybuchł – po pierwsze kompletnie nie wiedział co zrobić a po drugie raczej nikt nie chciałby aby jego wiaderko czy łopatka były oblizane przez inną osobę.

    Sama także wspominasz ze Twoja córka jest jeszcze zbyt mała aby rozumieć jak się bawić w piasku, sęk w tym ze ten chłopiec także. Jakby nie było ma dopiero 3 lata (około).

    Wspominasz ze kiedyś wyrzucalo się wszystko na środek i wszyscy bawili się razem, jesteś pewna że w wieku 3 lat? Raczej stawialabym bliżej 5-6 lat kiedy dzieci zaczynają się bawić wspólnie, do tego momentu bawią się obok siebie. No i raczej mało które dziecko w tym wieku chce się dzielić, są z zasady bardzo zazdrosne i terytorialne, jasne zdarzają się wyjątki ale raczej nie powinniśmy oczekiwać ze kompletnie obce dziecko będzie tym jednym wyjątkowym.

    Także nie wiem jak powinien według Ciebie zareagować ojciec, tak naprawdę to jego dziecku działa się krzywda – została mu zabrana łopatka. Widział, że Ty tam jesteś plus oczywiście chłopiec także sam sobie poradził (na swój sposób). Jasne mógł wstać i powiedzieć chłopcu aby dal się pobawić, ale po pierwsze reakcja dziecka mogłaby być gorsza a po drugie nie wiadomo czy chciał aby Twoja córka się bawiła tymi rzeczami. Juz nie mówiąc o tym, że każdy rodzic ma swoje podejście co do tego w którym wieku jego dziecko może się czymś bawić, mogłabyś być niezadowolona ze daje Twojej córce plastikowe przedmioty, może chłopiec gdy był w jej wieku nie chodził do piaskownicy w ogóle?

    Jak dla mnie każdy powinien bawić się swoimi rzeczami dopóki nie nastanie zgoda, że wszyscy się dzielą. Nigdy nie wiadomo kim drugie dziecko jest a bieganie codziennie do sklepu po nowy zestaw wcale zabawne nie jest.

    • Matka-Nie-Idealna

      Ja się dziwię, że wybuchnął, gdy najpierw przyniósł zabawki, później nagle stwierdził, że jednak Hanisława bawić się nie może. Bardziej widzę winę ojca, o czym pisałam, że nie zareagował na agresję małego.

  • ~Klepsydra

    Odpowiedz

    Niestety nie poprę Twojego zdania i powiem, że całkowicie rozumiem i tego chłopca i tego tatusia. Mam dwójkę synów. Przy pierwszym dziecku miałam identyczne podejście jak Ty. Dziel się, pożyczaj, przecież ci tego nie zje, pobawi się i odda itd, itp. Koniec końców raz w tygodniu kupowałam nowy zestaw wiaderko/łopatka/foremki. Takie zestawy nie były tak tanie jak mówisz. Nie 1,50zł, zestaw 20 lat temu, najtańszy kosztował około 15-20zł. Kiedy zorientowałam się, że coś za często muszę kupować nowe zestawy, zaczęłam obserwować dzieci w piaskownicy. Niemalże wszystkie bawiły się utraconymi już na zawsze zabawkami mojego syna. Kiedy chciał choć na chwilę pożyczyć (!!!) swoje niegdyś sprzęty, nie mógł, bo to moje, oddaj, kup sobie. Idąc z moim młodszym synem do piaskownicy sama uczyłam go żeby nie pozwalał bawić się innym dzieciom swoimi zabawkami. Od tego czasu zestaw do piasku kupowałam raz, góra dwa razy w sezonie.

    • Matka-Nie-Idealna

      Oczywiście. Tyle, że jeśli ktoś stawia komuś pod nosem zabawki, inne dziecko wychodzi z założenia, że może się pobawić. No chyba, że mały chciał się pochwalić.. 🙂

      • ~Magda

        A wystarczyło czrnym markerem niezmywalnym gdzieś w niewidocznym miejscu napisać inicjały syna… Nie ginęły by wtedy a trzeba uczyć dzieci żeby się dzieliły bo inaczej wychowamy dorosłych gburów

    • ~Mała

      Ja mam dobry sposób na ginące zabawki. Należy zakupić w sklepie papierniczym pisak nieścieralny i podpisać zabawki. Ja tak zrobiła i przestały ginąć. Podrawiam

  • ~GwiezdnyPylek

    Odpowiedz

    poczekaj aż córa będzie miała 3-4-5 lat, czy mimo NAUK rodziców będzie miała ochotę na dzielenie się. Wątpię

    • Matka-Nie-Idealna

      Zapewne tak. Na razie żyję złudzeniami.

      • ~sztrahecla

        Sądzę iz dasz radę wpoić swojej malusiej odpowiednie zasady i będzie potrafiła się dzielić -to zależy faktycznie od rodziców i ich wychowywania swoich pociech…A wyżej opisany tatuś przypomina typowego ojca który wychowuje bezstresowo-czyli rób młody co chcesz !!!

  • ~Psycholog i mama

    Odpowiedz

    A ja łyżkę dziegciu do wspólnego potakiwania włożę. Scenka rodzajowa znana każdemu rodzicowi, uspołeczniającemu dziecko w piaskownicy. Jednak subiektywne wielce, bo za chwilę Hania będzie niesforną 3-latką, co to ryczy głównie NIE i MOJE i prawie nic nie da się z tym zrobić. Zachowanie Hani i chłopca są jak najbardziej prawidłowe do ich przedziału wiekowego. Nieprawidłowa reakcja rodziców, jeśli można tu mówić o nieprawidłowości. Ucząc dziecko, staramy się odwzorować zdrowe relacje, normy, jakie powinny panować w świecie dorosłym. Zatem, jeśli bierzemy zabawkę innego dziecka, zwłaszcza obcego (nieco inaczej w stosunkach bardziej zażyłych, tam można pozwolić sobie na większą swobodę ) – pytamy się o zgodę (nie zawsze liczmy na przychylne rozpatrzenie podania, zwłaszcza u 2-3 latka). Tak przecież robią dorośli, pytają się zanim coś wezmą. Każda z was byłaby oburzona, gdyby ktoś obcy sam pożyczył sobie spod klatki wasz rower, nawet gdyby go potem oddał. Tata 3- latka powinien natomiast nauczyć syna, że nie wyrywa się z ręki. Podchodzi się i prosi o oddanie (tu również maluch, który zagarnął zabawkę, nie musi pozytywnie rozpatrzyć podania i konieczna jest interwencja rodzica). Ogólnie rzeczywistość dzieci i ich natura wcale się nie zmieniła a idylliczne wspomnienia z lat dziecinnych to nie okres 0-4, tylko dużo później. Może tylko rodzice mniej wtrącali się w relacje dzieci. A może wystarczy też na inne dzieci patrzeć bardziej przychylnym wzrokiem, przecież to tylko mali ludzie, a może aż. A tak, nie z psychologicznego ogródka, tylko matczynego… Zawsze jak pomyślę sobie, że jakieś dziecko wstrętnie się zachowuje, to moje w niekrótkim czasie robi to samo.

    • Matka-Nie-Idealna

      Oczywiście mamo psychologu, po części się zgadzam. Czy jak ktoś w pracy stawia Ci w pracy talerzyk z pączkiem na biurku przed nosem, pytasz czy możesz go zjeść? Czy może wychodzisz z założenia, że skoro ktoś postawił ci go pod nosem, częstuje Cię? Tak samo było z zabawkami w piaskownicy, młodzieniec postawił je Hance przed nosem. Widocznie mała wyszła z założenia, że może. Ot co.

      • ~Zaneta

        Naprawdę zjadasz pączek bez wcześniejszego upewnienia się ze jest dla Ciebie?

        I jeśli ktoś przychodzi z zabawkami to wcale nie dlatego że się chce bawić i dzielić z innymi dziećmi. Chłopiec bardzo możliwe ze sam chciał się bawić, może wyszedł z założenia że skoro sama mówisz ze Twoja córka nie potrafi się bawić tak jak on to powinna mieć swoje zabawki?

        I naprawdę nie rozumiem o jakiej agresji mówisz, to przecież tylko naturalna reakcja. To Ty powinnaś zareagować ze Twoja córka bawi się cudzymi zabawkami bez pytania.

    • ~Iva

      No i jaka z Ciebie mama-psycholog? Pfff… Śmiechu warta. Hanisłąwa sama tych zabawek nie wzięła, chłopiec sam jej dał. I nie mów, że z „moje” nie da się nic zrobić w pewnym wieku. Da się, tylko trzeba uczyć, że owszem Twoje ale trzeba się dzielić. Ale teraz rodzice albo chowają dzieci „bezstresowo” na zasadzie mam wychowywanie w d…, bo nie muszę nic tłumaczyć i niczego uczyć (jak w poście), albo na zasadzie Twoje, jesteś pępkiem świata i wszystko Ci wolno.
      Ciśnienie mi się podnosi jak widzę, że później rosną takie potwory- tylko JA, a reszta to COŚ i ma mnie szanować a ja innych nie muszę. A jakie później zdziwienie, jak się okaże, że ktoś śmiał takiemu typkowi nosa utrzeć.

  • ~Justyna

    Odpowiedz

    My oststnio byliśmy ze swoim osobistym sprzetem w piaskownicy i podchodzi do nas 3 letnia na oko dama i bawi sie tymi naszymi zabawkami, Młody sie cieszy, ze ma towarzystwo, ja sie ciesze ze on sie cieszy, az tu nagle dama zabiera wszsytko i mowi ze niewolno sie nam bawic, bo nie umiemy… ozesz ty, tatus siedzi obok i nic. Szczeka mi normalnie opadla.

  • ~kasiula

    Odpowiedz

    Pamiętajmy, że wzorce wynosimy z dzieciństwa. Jeśli nie nauczymy dziecka, że powinno się dzielić z innymi, chociażby po to, żeby zdobywać nowe znajomości, takie dziecko nie będzie wiedziało, że gdy kolega w szkole będzie głodny i zapomni śniadania, dobrze jest się podzielić. Autorka ma rację pisząc, że powinniśmy dzieci uczyć wartości rzeczy, żeby wiedziały, czym mogą się dzielić a czym nie ale powinniśmy uczuć też asertywności by inne dziecko zabawki sobie nie przywłaszczało lub gdy będzie zbierało się do domu, mogło spokojnie swoją własność zabrać.

  • ~Agata

    Odpowiedz

    Wydaje mi się,że powinnaś spytać chłopca, czy Twoja córka może się pobawić. To podstawa. Ja mam dwóch synków i zawsze gdy chcą bawić się zabawką innego dziecka to każę im spytać się,czy mogą.Wtedy żadko kiedy dziecko odpowiada negatywnie, poza tym,tak nakazuje kultura.
    Czasem jest tak,że gdy kobieta urodzi dziecko to myśli,że wie wszystko o dzieciach i ma największe doświadczenie, wie jak chce je wychować i jak powinny być wychowane inne dzieci.I Ty chyba tak masz 🙂 Zderzenie z rzeczywistością przychodzi, gdy dziecko rośnie i zaczyna mieć własne zdanie. Nie mogę pojąć,że oczekujesz,że posadzisz córkę w piaskownicy,a inne dzieci będą jej dawać zabawki, bo przecież to Twoja córka.Trzeba mieć pojęcie o czym się pisze.
    Mój starszy syn ma 4,5 roku i on w wieku 2,5-3 lat nie robił problemu z dzieleniem . Natomiast już młodszy syn 2,5- latek od małego przyzwyczajony do rywalizacji nie lub się dzielić,Każde dziecko jest inne, każde ma prawo do ochrony swojej własności.Ale pewnych rzeczy i sytuacji trzeba doświadczyć,żeby mieć pojęcie o czym się pisze.Ojciec chłopca mógł nie mieć np.ochoty albo siły,być może poraz kolejny tego dnia wygłaszać monoglou na temat dzielenia się.

    • Matka-Nie-Idealna

      Powinnam? Skoro postawił jej zabawki pod nosem?
      Pewnie wiem najlepiej jak wychowywać swoje dziecko, niestety życie coraz częściej to weryfikuje. Na razie żyję w świecie, gdzie wszyscy się lubią, kochają i dzielą 🙂

      • ~Joanna

        Postawił jej zabawki przed nosem, a ty z dorosłego i logicznego punktu widzenia pomyślałaś, że to dlatego że chce się z nią pobawić (nie ma w tym nic złego, ale to czasami nie działa u maluchów i też często zmieniają zdanie). Małe dzieci nie zawsze działają logicznie…Mógł się chcieć pochwalić, jak to powiedziałaś w którymś poście…Mógł też chcieć się podzielić, ale gdy zobaczył, że ona jeszcze za mała i bawi się w taki sposób, to mu się odwidziało ;D

        • ~Iva

          Ale przecież autorka postu nie obwinia chłopca, tylko BRAK reakcji ze strony ojca. Skąd dziecko ma wiedzieć, że źle postępuje, jeśli rodzice go nie uczą? To rodzice są odpowiedzialni za zachowanie dziecka, bo „czym skorupka za młodu nasiąknie…”

      • ~Zaneta

        Ale przecież to wspólna piaskownica to gdzie je miał postawić? Oczywiście że zawsze wypada zapytać, to dziecko jeszcze nie rozumie zachowań swoich w taki sposób jaki rozumiesz je Ty. Poza tym nawet dorośli różne zachowania interpretują w inny sposób co prowadzi często do sporów. Jak można oczekiwać większej dojrzałości od 3 letniego dziecka?

      • ~Iva

        Niektórzy ludzie nie potrafią czytać ze zrozumieniem:).

      • ~Agata

        Tak powinnaś, bo postawił przed nią, a nie dał jej.
        Potem jeszcze napisałaś,że mała wzięła łopatkę, a Ty czekałaś na rozwój wydarzeń… gratuluję! Czyli sama nie zareagowałaś tylko czekałaś.
        Jak to jest,że nie widzimy swoich błędów, a wytykamy innym.
        Zauważyłam,że są mamusie,babcie , tatusiowie, którzy uważają,że jeśli ich dziecko ma np.roczek, to jest małe, a dwulatek ,który się z nim bawi powinien zachowywać się odpowiednio i nienagannie,bo przecież jest już duży.Potem tak już co roku: ich dziecko jest zawsze małe i może czegoś nie wiedzieć, a każde inne dziecko jest źle wychowane lub niegrzeczne.
        W ogóle to jakoś źle od poczatku piszesz o tym chłopcu: „Głupcze”,”Młokos”, „młody jak oparzony”, od początku przedstawiałaś go negatywnie,więc nie pisz proszę,że w całym Twoim wywodzie chodzi tylko o reakcję ojca. Wydaje mi się,że powinnaś poznać inne kilkulatki, może wiecej czasu spędzać na placu zabaw i obserwować jak się bawią, jakie są rekacje dzieci i rodziców lub poczytać książki o zachowaniu dzieci ,zanim zaczniesz pisać na ten temat.
        Gdy jakieś dziecko nie chce podzilić się z moim, to wiem,że ma do tego prawo i nie oczekuję od rodziców,że zaczną go do tego przekonywać.Można też zaproponować zamianę, zagadać dziecko, porozmawiać.Ale do tego jest potrzebne odpowiednie podejscie do dzieci, polubienie ich, a nie podział na moje-fajne, a inne głupki.
        Ps. jakoś nigdy nie pozwoliłam,żeby moje dzieci jadły piasek …

        • Matka-Nie-Idealna

          Po 1, popuść gumkę we włosach bo za bardzo się spinasz. Po 2 przeczytaj zalecenie po prawej stronie bloga. Po 3 na moją córkę mówię per „Smark” „Młoda” i również „Młokos”, czyli też przedstawiam ją w złym świetle.

    • ~Jaga

      Chyba nie potrafi Pani czytać że zrozumieniem. Proponuję ponownie zapoznać się z tekstem a później snuć wywody. Pozdrawiam

  • ~Agata

    Odpowiedz

    PS.Przepraszam za „żadko” prze „ż”,miało być „żadne dziecko”-kliknęło mi się 🙂

  • ~saba

    Odpowiedz

    super piszesz tylko błagam (!) umiE nie umi …

    • Matka-Nie-Idealna

      To był celowy zabieg 🙂

      Dobrej nocy.

      • ~saba

        ojej nie wyczułam wybacz, moja znajoma tak mówi naprawdę i mam uczulenie na to 😀

  • ~Stara matka

    Odpowiedz

    Córeczka wymieszała piasek w wiaderku z ,którego chyba miała być zrobiona babka,więc zabrał jej zabawki.Od takiego małego dziecka nie można wymagać zasady ,,jak dajesz to nie odbieraj.Chłopiec chciał robić babki a córeczka dla niego była zagrożeniem,że mu wszystko zniszczy.Tatuś mógł zareagować,ale czy to by coś zmieniło ?Może gdyby miał rówieśnika zabawa wyglądała by inaczej.

  • ~Matka

    Odpowiedz

    Sama bylam zdania, ze nalezy uczyc sie dzielic z dziecmi swoimi zabawkami. Bo niby czemu nie. Ale z biegiem lat moja postawa troche sie zmienila. Nie chodzi mi akurat o zabawki do piasku, ale inne gadzety. Niektorzy rodzice uwazaja, ze jak do parku jakies dziecko przyjedzie na rowerku to oznacza ze wszyscy moga sie nim bawic. Mialam kiedys sytuacje, gdy matka wsadzila swojego smyka do zabawki mojego dziecka i uszczesliwieni poszli na spacerek. Bylam w szoku bo kobiety ani dziecka nie znalam, a ona nawet nie pokwapila spytac sie czy moze!!! A w parku bylam tylko ja i ona, wiec to nie byl problem zeby zlokalizowac wlasciciela tej zabawki i poprostu spytac o pozwolenie. Dopiero po paru minutach, gdy nie spuszczalam jej z oka(nie bylam pewna czy czasem mi jej niechce zwinac), a moje roczne dziecko zaczelo stekac ze ktos obcy wzial jej zabawke to kobieta laskawie sie spytala czy moze. Innym razem gdy pozwolilam bawic sie rowerkiem to musialam go szukac po calym parku bo dzieciakowi znudzila sie jazda i postanowil porzucic ja w miejscu gdzie sie zatrzymal. Rodzic nawet nie zwrocil uwagi ze dziecko korzysta z zabawki innego dziecka i nie oddal na swoje miejsce. Teraz moje dzieci sa starsze i wiecej rozumieja, ale nie karze ich gdy nie chca sie dzielic pewnymi rzeczami z obcymi dziecmi rowerkiem czy hulajnoga, bo tak szczerze czy TY chcialbys sie podzielic swoim samochodem czy tez inna cenna dla Ciebie rzecza z osoba ktora widzisz pierwszy raz na oczy??? Moze jestem samolubna i zle wychowana itd ale ja nie mam na to ochoty.

    • ~Iva

      No właśnie… Ty jesteś, źle wychowana, bo nie zwracasz bezpośrednio uwagi i matki, co biorą bez pytania też. Za moich czasów ganialiśmy stadami. Nikt nie robił problemu ze wspólnego korzystania- jedni mieli samochody inni rowery, skakanki, kredy, lalki, pistolety, foremki… ale też rodzice wpajali nam wartości- dzielenia się, pomocy, miłości i szacunku. ROZMAWIALI z nami tłumacząc jak mamy być dobrymi ludźmi. A teraz? Zupełnie jak w poście- spuszczę głowę i udam, że jestem ślepy i głuchy bo swoje dziecko wychowuję bezstresowo.

  • ~mama Igi

    Odpowiedz

    Czyżby Drogie Panie były w Parku Wrocławskim w Lubinie:)???

  • ~gogo

    Odpowiedz

    Ja bym moze zxaczekala z ocena tego 3 latka i jego ojca do momentu kiedy twoja latorosl bedzie 3 latkiem. Mialam podobne poglady jeszcze 2 lata temu ale teraz mi sie nieco zmieniaja gdy w domu baraszkuje 3 latek. Oczywiscie ze nie wolna dzieclu pozwolic wejsc sobie na glowe i nalezy nauczyc wielu waznych rzeczy ale rowniez dbania o swoje wlasne interesy. Nam sie moze wydawac ze to tylko glupie wiaderko albo lopatka ale umysl 3 latka jest nieco inny i moze ta lopatka jest bardzo waznym ogniwem toku myslenia 🙂

  • ~takasobiematka

    Odpowiedz

    Primo: myślę, że jednak źle oceniasz… trzylatki:) Ty serio myślisz (tak wychodzi z prawie wszystkich twoich odpowiedzi na komentarze niezgadzające się z linią posta; pytam bez złośliwości), że trzylatek to istota logiczna i niezmienna w poglądach? I że nawet jeśli dał twojej córce cokolwiek (czego nie możemy być pewni, bo „podsunąć” to jeszcze nie „dać”) to w następnej minucie nie ma prawa odebrać, bo to przecież bez sensu, kto daje i odbiera ten się w piekle poniewiera i takie tam? Rili? Od jakiego wieku zamierzasz wymagać od Hanisławy żelaznej konsekwencji?;>
    Secundo: z doświadczenia wiem, że ekspresja z jaką dwu-trzylatki się poruszają może wyglądać na agresję, a często jest tylko nie do końca opanowaną motoryką. „Wyrwać” z premedytacją może dopiero ktoś, kto świadomie potrafi kierować swoją siłą.
    Tertio: jakiej reakcji ojca oczekiwałaś konkretnie?

  • ~mamaAntosia

    Odpowiedz

    Autorka nie ocenia zachowania trzylatka, a jedynie go przytacza. Chodzi o zachowanie OJCA, który ewidentnie olał sytuację…
    Mój dziewięciomiesięczniak został popchnięty przez starszaka, bo dotknął jego piłki. Chłopcy grali w nogę a mały był tak zafascynowany, że wręcz zapomniał oddychać. Gdy piłka podleciała do Antka, chłopiec pochnął go na plecy wrzeszcząc ” zostaw to śmierdzielu”!! Kopara mi opadła.Matka jarała papierosy na ławce. Sama wyjaśniłam sprawę i to szybko, ale z matką. Nie pytajcie jak… Więcej na ten plac nie przyjdzie.

    Ludzie w dzisiejszych czasach nie wychowują dzieci, a jedynie je chowają. Gdy słyszę „wychowuję bezstresowo” mam ochotę walnąć w gębę. Wychowaniu bez bicia jestem na TAK! ale granice muszą być… a wiele dzieci jest puszczanych na takim placu zabaw samopas a rodzić siedzi na tej ławce, jak męczennik z wymalowanym na japie „Oglądałbym teraz W11”

    Ps. nawet nie będzie szkoda łopatki i wiaderka kupować za 30 zł co tydzień, bo nauczę syna, że odlotowo można się pobawić patykiem i kubkiem po jogurcie. Tak jak bawiłam się ja. I tak mieliśmy jeden rower, a jak dostaliśmy gokarta na pedały na dwadzieścia dzieciaków to dopiero był szał na wiosce. A jakoś nikt się nie lał „zostaw, to moje.”

    • ~takasobiematka

      „Ja się dziwię, że wybuchnął, gdy najpierw przyniósł zabawki, później nagle stwierdził, że jednak Hanisława bawić się nie może.” – to może nie ocenianie, ale jednak wymaganie od trzylatka konsekwencji w zachowaniu. Co do ojca, jestem ciekawa, jak to widzi autorka, stąd moje tertio. Co do czasów – są inne, dzieci są inne, rower ma prawie każdy i a) nie ma co tego wypierać, b) to chyba lepiej, mimo wszystko. Co do (wy)chowywania, zgadzam się:)

  • ~Chojnik

    Odpowiedz

    Rewelacyjnie piszesz, dawno się tak nie uśmiałem, gratuluję dystansu do siebie i otaczającej rzeczywistości. 🙂 I masz rację, że kiedyś było inaczej, ale te czasy już nie wrócą, choć własne dzieci trzeba uczyć dzielenia się swoimi zabawkami, to nie ma co liczyć na to, że inne dzieci będą robiły to samo.

  • ~ajaksa

    Odpowiedz

    Moja sąsiadka do dziś na mnie dziwnie patrzy, od czasu gdy moja mała (obrośnięta nieco jeszcze dzidziusiowym tłuszczykiem) chciała ukochać jej nieco młodsza córkę. Zrobiła to z takim zapałem, że dziecko klapnęło na pupsko w piaskownicy. Nic się jej nie stało, ja zareagowałam, ale sąsiadka do dziś traumę ma – taka delikatna jest i przewrażliwiona.

  • ~Mario21

    Odpowiedz

    Cześć, żona prosiła mnie ostatnio o kupno nowego wózka, ponieważ w obecnym, po prostu… odpadło przednie kółku, nie jestem w stanie powiedzieć czemu, ponieważ nie koniecznie sie na tym znam, ale przejdę do sedna, nie wiem jaki wybrać obecnie. Ważne aby był bezpieczny, ale i trwalszy niż obecny. Dodaję dokładniej bloga na którym znalazłem jeden z wózkó http://www.bakusiowo.pl/zestaw-spacerowicza-2014/ (opis wózka), co myślicie? Wygląda ładnie i w miarę solidnie.

    • Matka-Nie-Idealna

      Quinny to bardzo dobra i szanowana firma. Też się nad nim zastanawiałam, wiele koleżanek go ma. Polecam 🙂

Skomentuj