Hanka vs. Nadia. Starcie tytanów.

6 komentarzy

Trąbią naokoło, że w macierzyństwie, rodzicielstwie ogólnie, przemoc jest niedopuszczalna. Tymczasem to macierzyństwo bez przemocy przez ostatnie dni dało mi po dupie. Porządnie. Mi. Starej babie, lat trzydzieści. Pasem z grubej skóry przechlastało pośladki, śmiejąc się przy tym w głos.

To młodsze, dwuletnie srebro, z żywego, skocznego i wesołego stało się pochmurnym, rozdartym i nie-wiadomo-o-co-chodzącym człowiekiem. Czasami wydaje mi się, że nie ogarniam rodzicielstwa. Jednego dnia jestem wspaniałą mamą, wszyscy są uśmiechnięci i słodkopierdzący a drugiego jakieś moce nieczyste wstępują w owoce mojej miłości z ojcem wyżej wymienionych.

I pomimo szczerych chęci, niektórych rzeczy nie da się przeskoczyć. Zębów na przykład.

Dzieci są różne.

Pamiętam, że nawet nie zauważyłam kiedy Hance wyszły zęby. Być może dlatego, że była najbardziej obślinionym dzieckiem na świecie już od momentu narodzin. Lało jej się z dzioba jak z kranu. Dosłownie – sikała śliną. Pewnego dnia po prostu upieprzyła mnie przy karmieniu piersią i okazało się, że na dole wyrosły jej kasowniki. Innego, zastukała piątkami o łyżeczkę.

Nadia natomiast, o Jezu Chryste, to dramat w pięciu aktach. Drze się 24 na h, nie je, nie śpi. Jest człowiekiem z gatunku namatko wiszących. Na przemian przytula się i wrzeszczy, żeby jej nie dotykać. Boli ją każdy dotyk, przesypia całe dnie i nie przesypia nocy. Co pół godziny budzi osiedle się na pół godziny. Nie działają na nią maści, żele, środki przeciwbólowe a najznakomitsi znachorzy świata załamują ręce. Jedynym sposobem na przetrwanie jej ząbkowania jest strzelenie sobie w łeb. Wino jest kuszącą opcją ale niestety w nocy trzeba wstawać, żeby kneblować dziecko.

Mowa.

Z takich różnic jeszcze, skoro już przy nich jesteśmy, to Hanka w wieku Nadii operowała mową na poziomie trzylatka. Potrafiła tworzyć bardzo złożone i sensowne zdania. Albo ja byłam w niej tak zakochana, że wszystko rozumiałam i tłumaczyłam na wyższy stopień inteligencji. Nadia co prawda mówi ale bardzo daleko jej do poziomu siostry. Może i dobrze bo czasami jak się rozkręci to nie idzie jej uciszyć. Na dwie gaduły jeszcze przyjdzie czas.

Zdolności manualne.

Kilka dni temu odkopałam filmik, gdzie niespełna dwuletnia Hanka układa 30- elementowe puzzle dla kilkulatków, prowadząc przy tym ze mną konwersację. Całość zajęła jej parę minut. Uwielbiała rysować, budować z klocków i generalnie tworzyć. Była takim małym mózgiem, co może tłumaczyć jej duża głowa. Oczywiście wtedy nie uważałam, że jest duża, co więcej, byłam tak zaślepiona miłością, że widziałam na niej warkocze do pasa (starsi czytelnicy bloga wiedzą, że Hanka praktycznie do trzeciego roku życia świeciła łysą pałą). W ogóle,do porodu Nadii, miałam jakąś Hanko – schizę, napędzaną motorkiem w dupie. 24 na dobę rysowałam z nią, rozmawiałam, uczyłam piosenek, spacerowałam. Przy Nadii nie mam na to zwyczajnie czasu ani energii. Wypuszczam ją do ogrodu a sama siadam na tarasie z nadzieją, że w ciągu piętnastu minut nie umrę na zmęczenie. Przy dwójce dzieci i prowadzeniu własnej firmy, poświęcanie się jednemu w stopniu satysfakcjonującym moje macierzyńskie ambicje jest nierealne. Dlatego już dawno odpuściłam bo wyrzuty sumienia prędzej czy później by mnie zjadły.

Wracając do zdolności manualnych Nadii… Pomińmy to minutą milczenia.

Zdolności fizyczne.

I to jest to, co Nadia robi dobrze. A nawet za dobrze.

Z Hanką było tak, że ona lubiła wszędzie iść spacerkiem, lubiła w wózku, powolutku. Siadała na dywanie i się bawiła. Nadia natomiast ma zainstalowane w dupie Duracelle, ładowane energią kinetyczną. Wystarczy, że zatrzyma się na pięć sekund i już regeneruje się na kolejną godzinę biegania, skakania i wszystko robienia. Jest dużo sprawniejsza fizycznie niż Hania. Wyżej skacze na trampolinie, szybciej biega. Hance wiecznie plączą się nogi i upada trzysta razy dziennie. Zupełnie jak ja. #2 to cały PT. Hanka emocjonalna, delikatna i zdolna jak mamusia a Nadia inteligentna i sprawna jak Grzesiek. Podział zarówno pod względem wyglądu jak i cech charakteru 1:1.

Jedzenie.

To jest coś, co sprawia, że moje zdrowie psychiczne jest w stanie nadającym się do regeneracji co najmniej przez miesiąc, bez obecności dzieci.

Hanka w wieku Nadii jadła warzywa, owoce i makarony. Słodyczy nie widziała praktycznie do trzeciego roku życia, gardziła mięsem. Była małym pulpetem, wyhodowanym na piersi. Nadka nie cierpi warzyw, a posiłek bez mięsa to nie posiłek. Każde śniadanie w jej przypadku to walka bo nie toleruje chleba i żółtego sera, wędlina tylko saute a parówki i jajka szybko jej się nudzą. Na szczęście Hanka ma teraz obrzydzenie do czegokolwiek, więc ją mam z głowy bo żywi się energią słoneczną. Nadia, kiedy nie ząbkuje i uda mi się trafić w jej smak, zjada jedzenie swoje, siostry i moje. A pomimo tego nadal wygląda jak przegłodzony węgorz.

Zachowanie.

Przyznam szczerze, że nie pamiętam jak zachowywała się Hania kiedy była w wieku siostry. Z wpisów na blogu wnioskuję, że była grzeczna ale chyba w przypadku mojej Hanko – schizy, nie byłam wtedy obiektywna a moje wpisy opierają się na pieluszkowym zapaleniu mózgu.

Dzisiaj nasza 4,5 latka jest mówiąc delikatnie charakterna. Będąc brutalną – jest dokładnie taka jak ja. Inteligentna bestia, która wie, jak wykorzystać swoje atuty.

Hasztu (#2) za to jest żywa ale grzeczna. Słucha kiedy o coś ją prosimy, wykonuje proste polecenia, dorzucając do tego wesołe „dobzie mamusiu”. Bardzo naśladuje wszystkie zachowania Hanki, więc istnieje szansa, że za dwa lata obie oddam do przedszkola z internatem.

Dwie córki, dwa zupełnie różne charaktery i zachowania. A jak jest u Was?

6 Komentarzy/e
  • Agnieszka

    Odpowiedz

    Czy ty.przypadkiem nie masz w domu moich corek? Wypisz wymaluj …
    Aurelia lat 4 + Eliza lat 2…
    Pozdrawiam :*

  • Werka

    Odpowiedz

    Mam podobne spostrzeżenia. Dwójka dzieci..Ci sami rodzice a jakby dwa różne światy. Starsza wiecznie płaczliwa, marudząca. Szła spać z płaczem i wstawała z płaczem. Z jedzeniem od początku był problem. Jadła z butli na 3 razy. Jest nerwowa, wpada w szał, krzyczy.. szybko zaczęła mówić. Nie raczkowala. Późno sie podniosła i późno zaczęła chodzić. Młodszy oaza spokoju. Zasypia i budzi sie z uśmiechem. Butle wypija na raz. Jak z mową -zobaczymy. Raczej widać ze ma dużo cierpliwości. Ma 9 miesięcy. Od jakis 2 podnosi się przy meblach i pelza. Niedawno zaczął raczkować i przemieszczać sie na nogach przy meblach. Jedyne co ich łączy to oczy i to że nie usiedzą na miejscu za długo

  • Iwona

    Odpowiedz

    A u nas własnie jest mały „problem” z mową. Jak oglądam Twoje instastory jak Nadka mówi pięknie to serce mi się kraje. Moja ma za chwilę 3 lata i niestety bardzo długi czas mówiła w swoim języku który przypominał kosmiczny pomieszany z łaciną (i to nie podwórkową).
    Ale te filmy działają naukowo, szczerze mówiąc. Maja bierze mój telefon, wchodzi na insta, widzi, że coś nowego nagrałaś i mówi „o Nadka” i powtarza wszystko co powiem Nadia.
    Chwała za naukę „ślimak” !!!

    No kochom, normalnie kochom <3

    • Joanna

      U mnie było tak samo, gdy synek miał 3 latka nadal prawie nic nie mówił w „naszym” języku a wszystko „po swojemu” choć go doskonale rozumiałam. Wszystko się zmieniło, gdy po 3 urodzinach poszedł do przedszkola – od tego czasu nawija tak, że człowiek nieraz tylko odlicza godziny/minuty do wieczornego pójścia spać 🙂

  • Kaudia

    Odpowiedz

    Mój mąż mówi, że syn jest posobny do niego (wizualnie) ale mentalnie podobny jest do mnie, za to córka podobna jest do mnie ale charakter ma tatusia.
    Antek lubi białko z jajka gotowanego Aniela jada tylko żółtko, Antek ziemniaki bez sosu Aniela sos z ziemniakami (więcej jest sosu niż ziemniaków).
    Antek nie usiedzi pół minuty w miejscu Aniela może rysować, układać puzzle itp. godzinami. Antek przytula się w ilościach prowadzących do mdłości, Aniela zachowuje dystans.
    Antek zero kreatywności, odtwarza zaistniałe sytuacje, fragmenty bajek- Aniela wymyśla sama zabawy, dialogi między lalkami.
    A zapomniałabym jest jeszcze Hania- chodząca kumulacja obojga starszaków 🙂

  • Justyna

    Odpowiedz

    No właśnie, jak się ma drugie dziecko, to dopiero wtedy się widzi o wiele więcej i dopiero wtedy się wierzy w to jak dzieci mogą być różne, skrajne wręcz. To jest niesamowite i dokładnie tak jak Ty doświadczam tego wszystkiego, jestem trochę dalej, bo syn 9 lat córka 7, więc o krok dalej. Ja też przypominam sobie różne rzeczy z zapisków jak syn się urodził, wtedy jeszcze nie prowadziłam bloga, ale napisałam o tym całą książkę wierszami, choć te wiersze to zupełna proza życia, bez owijania 😀
    U mnie akurat syn pierwszy robił wszystko wolniej i inaczej, mała idzie jak burza ale to ona jest zdeklarowanym mięsożercą, on zaś rośnie na wege, kto wie 😉
    W każdym razie z taką skrajną dwójką jest dość ciekawie.
    Zapraszam do mnie, jeśli ktoś ma ochotę popatrzeć w przyszłość ;P
    https://bobreczki.wordpress.com/

Skomentuj