Instrukcji nie załączono.

2 komentarze

Mocno niedoceniani, praktycznie nieistniejący w środowisku rodzicielskim, zawsze na drugim miejscu.

Wstaje w nocy, szuraniem zimnego kapcia przerywając nocną ciszę. Wysokim decybelem alarmu informującego o tym, że Ona jest i czeka na wykonanie Jej rozkazów strzepuje z powiek resztki snu. Budzik brutalnymi, neonowymi cyframi informuje go o godzinie, w której normalni ludzie chrapaniem deklarują przynależność Morfeuszowi. Godzinie, która sennym momentem przypomni o sobie przy firmowym komputerze. Godzinie, która wleje w jego gardło trzecią parzochę tego dnia.

Nie skarży się, nigdy się nie skarżył.
Nie skarży się wstając drugi raz tej nocy. Nie skarżył się dźwigając Jej wzdrygane gorączką ciało. Nie skarżył się nocami gdy choroba rozrywała Jej oskrzela. Nie skarżył się gdy po zawalonym w tym tygodniu zleceniu jego wartość została wtarta w prezesową podeszwę razem z premią. Bo obiecał Jej, że tym razem wróci na kolację. Nie skarżył się gdy ona odeszła porzucając w jego rękach maleńkie życie.

Drżącymi palcami usuwa z jej włosów resztki złego snu. Jest przy niej, w drodze powrotnej do łóżka tuląc jej niewinne ciało, słuchając kończącego się łkania. Będzie tulił ją do rana, w razie gdyby sen powrócił.

Nie pozwoli jej skrzywdzić.
Nie pozwoli by ktoś w szkole przypominał jej, że zostali sami. Nie pozwoli by ktoś złamał jej serce. Serce wyrwane lata temu w momencie gdy ona odeszła. Nie pozwoli by Ona czuła pustkę, brak pierwiastka tak bardzo potrzebnego do szczęścia.

Jej oddech uspokaja się, świadomość odpływa. Jego palce przestają przeczesywać Jej włosy, jeszcze chwilę upewnia się, że przecinające ciszę łkanie odeszło. Słyszy Jej miarowy oddech, w świetle ulicznej latarni widzi delikatnie unoszącą się klatkę piersiową. 

Co będzie gdy ona dorośnie? Jak nauczy ją bycia kobietą? Przecież nic nie wie o pierwszej miesiączce, o dojrzewaniu o chłopakach. Ona potrzebuje kobiety. On nie jest jeszcze gotowy.
Złamała mu serce dokładnie w dniu jej narodzin. Bezczelnie, zupełnie egoistycznie porzuciła ich, zostawiła. Jego, faceta który żongluje światem ekonomii, który zna się na pracy w korporacji. I ją, ważącą niespełna 3200g, mierzącą 54-55cm w zależności jak powyciągali chude rączki i nóżki. Odeszła nie interesując się tym jak sobie poradzą we dwójkę. Odeszła wiedząc, że Ona potrzebuje matki. Po 50 minutach reanimacji zostawiła ich. Nienawidził jej za to. Dopiero po latach wybaczył, widząc w Jej oczach, w Jej rysach twarz matki.
Musiał nauczyć się instrukcji obsługi. Pierwsze pampersy, butelki i kolki zadaniem przewyższały korporacyjne zlecenia. Pierwsze uśmiechy, pierwsze słowa i kroki napełniały jego oczy szklistymi łzami. Cenniejszymi niż uznanie najwyższego, niż kolejna premia wijąca się zerami na jego koncie. To on zaprowadził ją pierwszy raz do żłobka, on odpakowywał z nią prezenty na pierwsze i każde kolejne urodziny, on pod nosem nucił jasełkową piosenkę, zawzięcie maltretowaną przez dwa tygodnie. On kleił niezgrabne skrzydła sypiące piórami po scenie i najgłośniej bił brawo gdy ucichła ostatnia fortepianowa nuta.

Jest samotnym ojcem, trochę zapomnianym zawodem. Nie zapominajmy, że oni istnieją.

Hania 1


Hania-2

Hania3

2 Komentarzy/e
  • ~Konrad

    Odpowiedz

    Rzadko rzeczywiście mówimy o samotnych ojcach bardzo mało bo i samotnych matek więcej. Temat jednak jest interesujący tak jak indywidualne historie. Niedawno czytałem wywiad z mężem Agaty Mróz o wychowywaniu córki bez matki – poruszający. Dobrze, że przypominasz.

  • ~mantissa

    Odpowiedz

    Nie wiem czy to mój dzisiejszy nastrój po przeczytanej przed chwilą książce, czy coś innego. Ale przeczytałam wpis i rozpłakałam się, myśląc o tym, jakie życie jest niesprawiedliwe i jak mało mówi się o samotnych ojcach, którzy idą przez życie za rączkę z malutkim życiem. Dobrze, że o tym wspomniałaś. 🙂

Skomentuj