Jesteś grzeczny jak śpisz.

8 komentarzy

Parki miejskie i place zabaw to prawdziwa wylęgarnia wychowawczych perełek. Wiadomo, że każdy ma swoje sposoby na „przeżycie” macierzyństwa i każdemu wydaje się, że umie w rodzicielstwo najlepiej.

Plac zabaw środku ogromnego parku. Stajesz przed ogrodzeniem i zaczynasz się zastanawiać, czy nie trafiłaś przypadkiem do ZOO i w ogóle na cholerę Ci ten cały hałas i ciągłe świdrowanie wzrokiem za dziećmi, z których jedno prawdopodobnie jest Twoje. Pogoda, słońce, temperatura. Ludzie wypełźli ze swoich zimowych norek, z wszystkich puchówek i wełnianych szali. Kocham to szaleństwo, po którym dwa dni dochodzę do siebie psychicznie.

Siedzę na ławce, Nadka z konspiracji z kabanosem tworzą mięsne eseje na wózku i ciuchach. Ogarnia przemielone mięsiwo dwoma zębami, wysysa życie ze swojej ofiary a ja dojadam zmumifikowaną kiełbaskę. Miodzio.

Hanka testuje wytrzymałość huśtawki, wołając do PT „mocniej tatuniu, aż do nieba!”. Zapędy kaskaderskie ma zdecydowanie po mnie. Historię o drzewie i oknie już znacie. Pamiętam jeszcze, że przed blokiem u rodziców, wśród najprawdziwszego żużlu, który trzeba było wymywać spomiędzy zębów, gdy wróciło się z podwórka, był plac zabaw. Był bo go zrównali z ziemią, jak kilka innych osiedlowych placów. Bo dzieci za głośno były, kopały w piłkę i generalnie teraz mogą co najwyżej pobujać się na trzepaku przy śmietniku. Śmietnik też „wyremontowali”, postawili bramkę i tym samym zrujnowali dzieciństwo niejednej istoty, albowiem z tym śmietnikiem wiąże się niejedno wspomnienie.

No i na tym placu była sobie huśtawka. Taki zlepek żelastwa z dwoma deskami pod tyłek. Nie taki super wypas jak jest teraz- łańcuchy, oparcia, zabezpieczenia. Huśtawka była koloru niewiadomego bo ktoś ją kiedyś pomalował najpierw na czerwono, później na zielono a później na niebiesko. I jak się Jaś osiedlowy z Zenkiem najebali to obdzierali tą huśtawkę z farby. I ona sobie taka była- multi kolorowa.

Mam też kuzynkę, z którą spędziłam całe dzieciństwo. Byłyśmy siostrami, najlepszymi kumpelami. Byłyśmy bo wiadomo- teraz życie, dzieci, praca i każde w swoją stronę. No i ta kuzynka to taka trochę mniej hardkorowa niż ja była. Taka trochę mała, ledwo odrośnięta od ziemi, pomimo, że w tym samym wieku co ja. I istniało ryzyko, że się z tej huśtawki ruchem glizdy wyśliźnie przy większych ruchach. Ja bardzo lubiłam wszelkiego rodzaju eksperymenty, chciałam sprawdzić jak wygląda glizda szybująca w kosmos. Ona siedzi, ja stoję z tyłu i huśtam. Im mocniej huśtam, tym huśtawka szybuje wyżej. Im szybuje wyżej, tym glizda głośniej drze japę. Im ona głośniej drze japę, tym ja mocniej huśtam. Im mocniej huśtam, tym huśtawka staje bardziej pionowo. A bo to taka huśtawka była, że można było bujać się do odbitek. Rozumiecie. Glizda przeżyła tylko straciła głos. No jebnięta byłam. Teraz za to boję się wejść na ślizgawkę dla małych dzieci.

Siedzę sobie na ławeczce, Nadia- kabanos, Hanka się huśta. Obok rodzina z dwójką dzieci. Starszy na oko lat siedem, biega- bawi się, co chwilę przybiega do rodziców i krzyczy, że jeszcze tam pójdzie, a później tam. A jeszcze później tam.
– Chłopie, zachowujesz się jak byś miał ADHD!- pada z ust matki. Nadia-kabanos, Hanka się huśta, ja kipię.
– Jest po prostu dzieckiem- Mruczę pod nosem, uśmiechając się do Nadii-kabanos. A że mruczałam na tyle głośno, że mama chłopców usłyszała.
– Ale daje w palnik za trzech.
– Na placu zabaw każde dziecko daje w palnik za trzech.- Posłałam mamie najszerszy wredny uśmiech i kipię sobie dalej w ciszy, kipiąc że mruczałam za głośno.
– Popatrz jaki Twój braciszek jest grzeczny, nie możesz taki być?
– Ja też jestem grzeczny mamusiu.
– Chyba jak śpisz- wtrąca ojciec- do tej pory niemowa, rechocząc do matki. Matka odrechotała. Starszak spuścił nos na kwintę i poszedł dawać za trzech na zjeżdżalni.
– Idziemy do domu. Z tobą nie można wychodzić do ludzi.- Rzucił ojciec-do tej pory niemowa. Zebrali graty i siebie do wyjścia.

Żeby nie demonizować powyższych rodziców, przytoczę drugi przykład.

Dzień wcześniej, Mak. Po kilku godzinach spędzonych „na kulkach” z trójką dzieci, z których jedno jest moje- nie moje, usiadłyśmy w Maku, celem uzupełnienia braków energetycznych niezdrowym żarciem. Moje-nie moje dziecko grzeczne, Nadka grzeczna, tylko Hanka coś tam fika. Zmęczona była, rozdrażniona. Godzina- za pięć minut powinnaś być w łóżku a my w tym Maku, uzupełniamy te braki energetyczne, tym niezdrowym żarciem. Hanka fika i tak nafikała, że wzięłam ją za fraki na bok i syczę przez zęby, że mam jej dosyć, że popatrz jaka Maja jest grzeczna, że „co z tobą nie tak” i że zaraz przez nią oszaleję. Dziecko we łzach a ja kątem oka widzę biegnące MOPS-y i połowę Maka patrzących na nas bo- a jakże- syczałam zbyt głośno. Nagle ktoś mi wylał na głowę kubeł zimnej wody i pomyślałam sobie, że jestem zdrowo pierdolnięta, że wyżywam się na zmęczonym dziecku. Przeprosiłam, przytuliłam.

Pamiętam jeszcze z mojego dzieciństwa kiedy nie raz, nie dwa słyszałam, że „jesteś grzeczna jak śpisz”, „wychowałam sobie wrzód na własnej dupie”, „byłaś adoptowana”, „ale ty jesteś brzydka” i takie tam MOPS-owe powiedzonka, większość oczywiście w żartach.

Co łączy te wszystkie sytuacje? Poczucie własnej wartości.

Po powrocie do domu, kiedy odłożyłam zaśnięte dziecko do łóżka, przeanalizowałam całą sytuację jeszcze raz. Wszystkie opisane wydarzenia to bezwzględny zamach na poczucie własnej wartości u dziecka. Pamiętam, że ja po takich słowach zawsze zastanawiałam się, co ze mną jest nie tak? Czy naprawdę jestem aż taka okropna? Czy rzeczywiście jestem taka niegrzeczna? Dlaczego rodzice mają mnie dosyć? Nie kochają mnie?

Pamiętajmy, że z pozoru niewinne dla nas słowa mogą mocno odbić się w psychice dziecka. Dziecko nie ma takiej świadomości i wrażliwości jak dorosły. Nie musi odróżniać żartu od tego, czy mówimy poważnie. Naiwnie wierzy, że świat jest piękny a ludzie z założenia są dobrzy. Widzi w nas oparcie, bezpieczeństwo. Podkopując jego poczucie własnej wartości, nawet nieświadomie, krzywdzimy zarówno jego jak i siebie. To my w przyszłości będziemy musieli pomóc dziecku w radzeniu sobie z kompleksami i problemami.

Poczucie własnej wartości to ogromna siła naszego dziecka. Nie schrzańmy tego.

Dałam dupy. Ku Waszej przestrodze.

8 Komentarzy/e
  • Karolina

    Odpowiedz

    Nasza wczorajsza wizyta na placu zabaw skończyła się jakąś małą traumą dla mnie i Antka. Bawił się z chłopcem w swoim wieku (znamy tą rodzinę tak „na dzień dobry”). W pewnym momencie chłopiec usiadł w kupce piasku na końcu zjeżdżalni, no i się zaczęło… Jego mama się zagotowala ze złości,najpierw z ławki nawrzeszczala że ma wstawać, kiedy chłopczyk jednak nie zareagował, to wstała i idąc w jego

  • Karolina

    Odpowiedz

    Stronę, wzięła patyk z ziemi. Dziecko jak to zobaczyło od razu się popłakało i zaczęło mówić, żeby nie biła. Wzięła Go za bluzę, postawiła i z tym patykiem w ręku, do tego przerażonego chłopca powiedziała 'no dobra, Noe będę Cię biła, ale zobacz jak Ty wyglądasz, fu brudas” i wróciła na ławkę do koleżanek i mężów. On tak bidulek stal i płakał, Ona się z daleka z Niego śmiała, tatuś nawet słowa nie

  • Karolina

    Odpowiedz

    Stronę, wzięła patyk z ziemi. Dziecko jak to zobaczyło od razu się popłakało i zaczęło mówić, żeby nie biła. Wzięła Go za bluzę, postawiła i z tym patykiem w ręku, do tego przerażonego chłopca powiedziała 'no dobra, nie będę Cię biła, ale zobacz jak Ty wyglądasz, fu brudas” i wróciła na ławkę do koleżanek i mężów. On tak bidulek stal i płakał, Ona się z daleka z Niego śmiała, tatuś nawet słowa nie

  • I.M.S

    Odpowiedz

    Też mam wyrzuty sumienia kiedy nakrzyczę na swoją małą (czy to publicznie – cicho, czy też w chacie – nierzadko podnosząc głos). Potem sama siadam i rycze w poduche, że dziecię nie będzie mnie kochać, tylko pójdzie na skargę do Taty „bo mama na mnie krzyczy…)

  • Beata

    Odpowiedz

    dopiero spodziewam się Maluszka..ale dużo w tym jest racji. Widzimy , że ktoś obok zachowuje się tak, że nie propagujemy tego, nie rzadko komentujemy do momentu aż…same tak nie zrobimy i to nie tylko w kwesti wychowywania dziecka a w różnych dziedzinach. życia..
    grunt to.. trzeźwy umysł i trochę dystansu.. zanim skomentujemy lepiej zagryzc zęby i przeczekać..
    o ile nikomu krzywda się

  • Mirka

    Odpowiedz

    Pięknie to napisałaś. Nie zrozumie, kto nigdy nie dał dupy. Ja czasem daję. A potem ryczę. Mój najstarszy syn jest bardzo zamknięty w sobie. Myślę-to przeze mnie. Pewnie tak jest… ale tak naprawdę nieba bym mu uchyliła. Zawsze chciałam być fajną mamą. Chyba nie daję rady.

  • Ania

    Odpowiedz

    Dzięki Kobieto ze jesteś. Właśnie zakończyłam chyba najbardziej wkurzający mnie wieczór jaki to zapewniły mi moje dwie księżniczki (roczniak i trzylatka). Obecnie już wszyscy śpią (łącznie z moim mezusiem który to po powrocie z pracy zastał trzy rozsypane psychicznie kobiety ) I tak w celu uzdrowienia swojego stanu emocjonalnego oraz uśpienia instynktu mordercy czytam ten twój blog aby jutro

  • Biedrona336

    Odpowiedz

    Dzięki Kobieto ze jesteś. Właśnie zakończyłam chyba najbardziej wkurzający mnie wieczór jaki to zapewniły mi moje dwie księżniczki (roczniak i trzylatka). Obecnie już wszyscy śpią (łącznie z moim mezusiem który to po powrocie z pracy zastał trzy rozsypane psychicznie kobiety ) I tak w celu uzdrowienia swojego stanu emocjonalnego oraz uśpienia instynktu mordercy czytam ten twój blog aby jutro

Skomentuj