Jesteś sfrustrowany? Wyżyj się na dziecku.

11 komentarzy

Wracasz po pracy do domu, z frustracją uchodzącą wszystkimi możliwymi dziurami i ciśnieniem oscylującym gdzieś wysoko ponad granicą zen. A to szef ci przemalował ego niczym Picasso, wcierając twoje poczucie własnej wartości w podeszwę markowego pikolaka, a to częstujesz kontrahenta przez telefon soczystą łaciną i kreujesz w myślach plan mordu dziurkaczem, a to kierownik wybił ci z głowy nowe szpilki bo zwyczajnie poleciał ci po premii z uśmiechem a la Joker na twarzy i podskocz mu mała a na cięciu jałmużny się nie skończy, etat też da się uciąć, a to na koncie piździ zerami i nie zapowiada się na poprawę sytuacji okołomonetarnej a do dziesiątego daleko i goło, a to po prostu zbyt krótka odległość od poranka do fajrantu, umysł ogłosił kapitulację gdzieś w połowie a kofeinę co najwyżej możesz wciągać nosem, być może przez śluzówkę chociaż po części się przyjmie.

Praca jaka jest, każdy wie, można ją kochać, można nienawidzić. Jedni nie muszą pracować z powodów różnych i chwała im za to, też bym chciała ale życie kreuje inną rzeczywistość, inni wręcz przeciwnie, są mistrzami organizacji w okresie od dziesiątego do dziesiątego i właśnie dziesiątego dnia miesiąca spuszczają trochę z tonu, nabierają powietrza w płuca i luzują dziurkę w pasku.

Wróciłam więc dnia poprzedniego i poprzedniego i… do domu z frustracją malującą się na mojej twarzy modnymi ostatnio odcieniami szarości, która z fizycznych uniesień traktuje jedynie głową w mur, z okiem zawieszonym w próżni i z mózgiem zawieszonym w firmowym e-mailu, z nadgarstkami szorującymi niedoróbki pani sprzątającej na schodach w klatce. Powietrze uchodziło ze mnie niczym po wielkiej porcji grochówki, dając do myślenia czy powodem jest stres czy zaraza czyszcząca moje jelita, emocje powoli osiągały status sprzyjający funkcjonowaniu w niekorporacyjnym społeczeństwie. Aż w końcu stanęłam w progu domu i osiągnęłam poziom względnego spokoju.


Budzisz się po pięciu drzemkach, postawiona do życia zrzędliwym jojczeniem budzika i perspektywą gniewu najwyższego, jeśli znowu wylądujesz na firmowym progu jako ostatnia. Naprawiasz twarz, jedną ręką pędzlując rzęsy drugą rozciągając na sedesie, cieszącym się nadmiernym zainteresowaniem akurat wtedy, gdy ty jesteś spóźniona do roboty a w kolejce czeka jeszcze cały zestaw naprawczy, w składzie: puder, róż i szminka. Prostownica grzeje się na wannie, jednym okiem zerkasz czy młode akurat nie traktuje linii papilarnych porcelanowymi płytkami.

Razem z temperaturą na wyświetlaczu rzeczonej skacze ci ciśnienie, w planie dzień w Mordorze pod czujnym okiem tego, który dzierży na palcu pierścień władzy. Frustracja osiąga poziom ponad stan, zaczyna się wylewać na młode, topiące w sedesie wygrzebaną z szuflady gruszkę do nosa. Balansując pomiędzy łykiem kawy przywołującej cię częściowo do intelektualnej egzystencji nie zauważasz, że przed gruszką do nosa był zużyty pampers a przed zużytym pampersem dwie skarpetki, w tym jedna ojcowska. Tym razem balansujesz pomiędzy zen a wkurwieniem, wygrywa to drugie, częstując hukiem niespełna metr eksperymentującej niewinności, taksującej wzrokiem podłogę pod twoimi stopami. Ściany drżą, dziecko taksuje podłogę wzrokiem, ściany drżą…

Odstawiasz w locie dziecko do miejsca dziadkowej rozpusty i rozpieszczania a sama zmierzasz odrypać ośmiogodzinny dzień pracy. Wspomagana samochodową audioteką, powoli zastępujesz frustrację wyrzutami sumienia. Dziesięć godzin później fakt zwodowania gruszki do nosa w kiblu wymalowałby pełny skład uzębienia na twojej twarzy i karę w postaci śliny na policzku winowajcy. Dziesięć godzin później frustracja byłaby niedopuszczalna. Twoja frustracja i ciśnienie nie są winą dziecka.

Pracuję nad tym.

_DSC0539

_DSC0507

_DSC0596

_DSC0665

_DSC0671

11 Komentarzy/e
  • Karolina

    Odpowiedz

    Ja niestety też wracam zła i zmęczona po pracy, przez co obrywa Misiek. I też to tępię…
    Dobry tekst, jak zawsze z resztą 🙂 uwielbiam twój styl pisania.

  • Ewelka

    Odpowiedz

    Śliczna Hanisława!

  • Facet

    Odpowiedz

    http://youtu.be/IMlVt0xCnSA
    tyle w temacie. Moja A też jest dla mnie lekiem na chorobę zwaną ludzkością…..

  • dziadek

    Odpowiedz

    A jaki to lek dla mnie jest :):):):):) ostatnio powyrywałem pawiowi pora bo haniek chciał;)

  • dziadek

    Odpowiedz

    pióra sorry:)

  • Daria

    Odpowiedz

    Nie pracuje wiec nie pamiętam co to frustracja związana z pracą ale wiem co to frustracja spowodowana złośliwym zachowaniem córki z którą spędzam 24h na dobę. Czasami można się wykończyć. Kocham ją bardzo i chce spędzać z nią każdą chwilę ale momenty, gdy podchodzi do mnie i na moich oczach coś rozsypuje, rozlewa albo jeszcze coś innego, razy kilkanaście dzienne. Frustracja rośnie i wieczorem marzę, by poszła spać a Ona nie chce. Wtedy wychodzę na chwile do drugiego pokoju, robię kilka wdechow i przychodzę, znowu uśmiechnięta, mimo, że ciało pada ze zmęczenia.
    Naslonecznej.blogspot.com

    • matka-nie-idealna

      wszystko w nadmiarze szkodzi, nawet miłość 😉

  • Katarzyna O.

    Odpowiedz

    W takich chwilach ciesze się, że jeszcze mogę być w domu z synkiem.

Skomentuj