Konkursy piękności dla dzieci. Hit czy kit?

6 komentarzy

Zanim zaszłam w ciążę, mówiąc delikatnie, nie lubiłam dzieci. A niedelikatnie, te wszystkie spoglądające na mnie z Facebook’owych zdjęć puszyste, bezzębne buzie z ociekającą śliną, ciągnącą się 2 metry za właścicielem, który między kolanami dzierżył pampersa z zawartością obiadu, w ogóle do mnie nie przemawiały. Gdy ktoś komentował zdjęcie „Jezusicku, jaki on śliczny!”, „Jakie ona ma słodkie fałdki!” lub inne tego typu, obracałam głowę we wszystkie strony, bo może jestem ślepa? Ja niczego słodkiego pomiędzy jednym tłuszczykiem a drugim nie widzę a śliczny to może być nowy szczeniak sąsiadów a nie Alien z za dużą głową i wiecznie zaklejonymi oczami. Czy to w ogóle widzi?

Podczas ciąży wyobrażałam sobie, jak będzie wyglądało moje dziecko. Prawie do końca ciąży płeć była wielką zagadką, bo Hanisława dosłownie i w przenośni miała nas w dupie i przy każdym badaniu pokazywała nam pośladki. Od samego początku byłam pewna, że Pan Tata będzie miał przechlapane i czekają go dwa PMS’y. Byłam gotowa dać sobie obciąć rękę, że urodzę dziewczynkę i cały czas niezidentyfikowany obiekt w moim brzuchu był Hanią.

Gdy urodziła się mała, pomarszczona Hanisława, która wyglądała jak po kąpieli w śmietanie lub kremie Nivea, coś we mnie pękło. Była dla mnie najpiękniejsza, najfajniejsza i najlepsza. Jakby ktoś śmiał zanegować kwestię czegokolwiek, co wydawało mi się  w niej idealne, byłam gotowa grzmotnąć go łożyskiem.

Obecnie Hanisława należy do tych bardziej urodziwych dzieci. W moim mniemaniu już nie ma dzieci brzydkich, są te urodziwe i bardziej urodziwe. Brzoskwiniowa cera, dwu-zębny uśmiech i oczy które wyglądają na zdjęciach, jakby była permanentnie zdziwiona. Niestety na zdjęciach to efekt machania jej przed nosem Władkiem Jagiełłą i moje żmudne „Kochanie, zobacz co mamusia Ci da jak ładnie zapozujesz!”. Dla mnie jest piękna w każdym calu, jestem zakochana totalnie. Piękne nam wyszło to nasze cudo, aż się zastanawiam, jak my to zrobiliśmy PT. Także tego.. Moi drodzy małoletni panowie i ich rodzice, niestety jedyny mężczyzna przeznaczony dla Hanisławy to książę George. I tak się będzie chłop musiał postarać, niestety za darmo córki pod ramię byle komu Pan Tata nie wyda i nie ważne, że ma w kieszeni kartę kredytową bez limitu i jest trzeci w kolejce do tronu. Póki co, tak jak jego wybranka serca, księciunio rżnie w pieluchy i ślini mojej swatowej kreacje za grube miliony podatników, a ja gaworzę do Hanisławy po angielsku, coby wstydu dziewczyna nie przyniosła, gdy przypadkiem spotkamy się na ulicach Lubina.

10300687_10204224805519755_4345532017032403249_n (1)

Jestem zakochana w tej małej istocie, serce skradła mi bez dwóch zdań. Ale istnieją jeszcze bardziej zwariowane i zakochane mamusie. W Stanach popularne są konkursy piękności małych lolitek. Kilku-letnie dziewczynki są podrasowane tak, że sutki mi stają na sam widok a na usta się ciśnie soczyste „żesz qwa” albo adekwatnie do kraju „łat de fak?”. Zaczynając od piersi, które są większe niż moje, przez sztuczne wszystko: włosy, zęby, rzęsy, po kreacje za dwie polskie średnie krajowe z wmontowanym miejscem na pampresa. Kumam, każda matka myśli, że jej dziecko jest najpiękniejsze, w końcu znam to z autopsji. Ale rzeczone konkursy to chyba bardziej ambicja rodziców niż dzieci. Kiedyś był program „Mała księżniczka”, czy coś w ten deseń. Nie wiem, czy jest dalej, bo Pan Tata zablokował mi kanał telewizyjny, krzycząc jak w amoku, że to zło totalne, dzieło szatana i w ogóle zgiń, przepadnij, bo w ciąży przyrosłam do kanapy i na przemian oglądałam „Porodówkę”, „Adopcje” i inne wyciskacze łez, podczas gdy pod ścianami zrobiła się kociarnia a naczynia ze zlewu zaczęły same wyłazić. Tak więc był tam program o konkursach piękności dla małoletnich modelek. Warstwy tiulu w kreacjach, makijażu na delikatnych twarzach dzieci i godziny dosłownej mordęgi podczas „treningów” ze specjalistą od tego, jak dobrze wypiąć piersi, by wyglądały na duże, lub jak zamachać bioderkami przed szanownym żyri, by zyskać dodatkowe punkty utwierdziły mnie w przekonaniu, że nigdy nie zgodzę się na udział mojego dziecka w takim przedsięwzięciu. Owszem, jeśli będzie chciała wziąć udział w konkursie piękności, niech łamie sobie nogi w domu, w moich szpilkach przed rodzinną komisją a jak dorośnie i zacznie więcej kumać, może zostać kolejną Kate Moss. Niestety dla niektórych dzieci, największy wpływ na małolatów mają rodzice, którzy powinni być autorytetami, tymczasem coś im się nie zestroiło kiedyś w życiu i przelewają swoje ambicje na pociechy. Swoją drogą, konkursy to niezła chrapka dla pedoświrów: 3-latka z miseczką D.

Przez chwilę nawet starałam się zrozumieć ideę konkursów piękności dla dzieci ale w końcu doszłam do wniosku, że ci rodzice nawet nie chcą się pochwalić urodą swoich pociech. Bo jak tu się chwalić wytapetowaną twarzą i sztuczną szczęką? Wybaczcie ale gdy ja nałożę szpachlę, też jestem ładna ba, nawet modelką mogę zostać bo chuda jestem taka, że gdy stanę bokiem to za latarnią się schowam, tylko cycki wystają. W końcu doszłam do tego, że jak nie wiadomo o co chodzi, chodzi o… Grube tysiaki można wyciągnąć za wygraną dziecka w konkursie. Zwróci się tiulowa kreacja, dziecku odpali się cukierka, z resztą i tak nie trzeba bo metrowa korona to już frajda i rodzice mogą doliczyć sobie resztę do zasiłku z pośredniaka. Część rodziców małych księżniczek rezygnuje z pracy, poświęcając się dla dzieci. W zasadzie nie dla dzieci a dla konkursów, bo dziecko w tej sytuacji jest tylko narzędziem do zarabiania. Niestety ja poczekam do emerytury albo aż zniedołężnieję by usiąść Hani na koncie i być jej utrzymanką. Tymczasem świnka skarbonka powoli zapełnia swój brzuszek żółtakami na studia dla pierworodnej…

6 Komentarzy/e
  • ~mamaAntosia

    Odpowiedz

    Ja też patrząc na Antka pytam swojego starego ” Jak my to zrobiliśmy??” Jest po prostu idealny w każdym calu. Potęguje to fakt, że mój synek jest najzwyczajniej fajnym dzieckiem. Uśmiechniętym, ciekawym świata z TYM błyskiem w oku. I chyba też bardziej urodziwym skoro bez przerwy na wychodnym słyszymy ” Łojej! Jaka śliczna dziewczyna. 😉

  • ~bastalena

    Odpowiedz

    Zgadzam się, te konkursy są chore. I niestety najczęściej podyktowane niespełnionymi ambicjami rodziców (i tu znowu niestety… głównie matek).

    P.S. mój lont już się pomału odpala, odliczamy dni 😉

  • ~Mama Tosi

    Odpowiedz

    Też kiedyś trafiłam na ten program – to co Ci rodzice robią ze swoich dzieci to jest koszmar. Jak można w ogóle z dziecka zrobić takiego potworka, bo dla mnie osobiście nie jest to ani trochę ładne. A tak poza tym to mam podobne odczucia do Ciebie jeśli chodzi o maluchy. Były dzieci ładniejsze, brzydsze, niektóre na prawdę śliczne, ale teraz, od kiedy jestem w ciąży widząc malucha w głowie robi mi się takie głośne „łiiiiiiiiii, o jezu jakie cuuuudo, łiiiii” – całe szczęście, że nie piszczę chociaż głośno 😀 Pozdrawiam!

    http://swiatwokoltosi.blogspot.com/

  • ~Dziewczynka z guzikiem

    Odpowiedz

    Nie! Nie! I jeszcze raz nie! Jak można z małego dziecka zrobić wytapetowaną często świecącą pupą lalkę Barbie? Katować treningami robienia z siebie słodkiej idiotki! Bo co? Bo mamusia była albo chciała być Miss World…

  • ~Emilcia88

    Odpowiedz

    Myślałam, że tylko ja tak zachwycam się swoimi pociechami, ale widzę że każda mamuśka zakochuje się w swoim skarbie i uważa go za 8 cud świata 🙂 Jednak ciśnienie mi skacze jak oglądam zagraniczne programy o małej miss i niespełnionych ambicjach, nierzadko, nie za pięknych mamusiek które dla kilku tysi gotowi są dziecko sprzedać, jak dla mnie to jest chore !

  • ~Marta

    Odpowiedz

    Nie ma dnia żebym nie usłyszała od kogoś „o rany jaki on ładny”. Dziadki mówią do małego „panie Ładny”. Nie powiem, trochę mi to schlebia, w końcu z ciała mego i krwi mojej ( no taty też). Tata, jak już się synek na świecie lekko zadomowił, powiedział mi z przejęciem, że się bał że nasz P. Może być brzydki. O matko, zaskoczyło mnie to kompletnie bo przez całą ciążę ani raz mi temat urody dziecięcia głowy nie zaprzątnął. Wyobrażałam sobie co najwyżej kolor włosów, oczy… Miał być ciemny jak mama, a jest błękitnooki blondyn.
    A na TAKI konkurs bym za nic nie posłała bo to dziecku wypatrza obraz tego co w życiu ważne, no i ocenę własną na niewłaściwych fundamentach opiera.

Skomentuj