Najlepsze prezenty świąteczne do 50 złotych dla dzieci w każdym wieku.

1 Komentarz

Wiem, że już na dźwięk samego tytułu poczuliście konwulsje a Wasz umysł wygłosił nieme „wyp.dalaj”, zniechęcony miliardem takich samych tematów na blogach, ale zanim z namaszczeniem pomacacie krzyżyka na górze strony, zostańcie jeszcze chwilę bo chcę Wam coś powiedzieć.

Wiem, że przed Świętami jesteście zarzucani tematami około prezentowymi. Wiem, że zapewne wielu z Was popłynęło finansowo i wyskrobuje resztki godności z karty, zanim doturla się do dnia Matki Boskiej Pieniężnej ale ręczę Wam, że to co zobaczycie poniżej będzie Was kosztowało mniej niż rolka ozdobnego papieru i ucieszy każde dziecko a przeczytanie całego wpisu zajmie mniej niż trzy minuty.

No to jedziem.

Czas.

Pierwsze niepodważalne prawo macierzyństwa mówi o tym, że żadne pieniądze nie zastąpią dziecku czasu, który im poświęcamy. W te Święta odłóżcie na bok telefony i komputery. To czas, którego wbrew pozorom wcale nie mamy tak wiele w gonitwie z przedszkola do pracy, z pracy na zakupy i z zakupów do przedszkola. Za dwadzieścia lat nasze dziecko będzie pamiętało nie o tym, że miało najbardziej wypasionego smartphona w klasie czy mega duży zestaw lego, którego elementy zniknęły w odmętach podkanapowej krainy a o tym, że każdego roku piekło z mamą pierniczki, robiło wchuj niezdrową gorącą czekoladę z piankami i wtulało się na kanapie w ojcowską pachę, słuchając Wigilijnych Opowieści. Albo po prostu idźcie na spacer. Za rękę, powolnym krokiem. No, chyba że na dworze targa złem.

Książka.

Przyznam szczerze, że pod kątem czytania, nie jestem matką roku. Wiem, że powinnam, wiem, że Haniato uwielbia i prosi mnie każdego wieczoru o przeczytanie jakiejś historyjki ale wiem też… Że w ciągu dnia mam pracy totalnie ponad moje siły a wieczorami padam na pysk i jedyne o czym marzę to oddelegowanie młodych terrorystów do łóżek i jak najszybsze zamknięcie drzwi z drugiej strony. Niestety, w dzisiejszych czasach, kiedy rodzice chcą pobyć się dziecka, pod nos podsuwają mu tablet zamiast książki.

Wspólny posiłek. 

Od początku mojej znajomości z Grześkiem wspólne posiłki przy jednym stole były dla nas świętością. Potrafiłam czekać z obiadem do wieczora, po cichu przymierając głodem, żeby tylko móc zjeść razem z nim.

Dzisiaj, kiedy są dzieci, trochę rozjechała nam się ta tradycja bo umówmy się – mało które dziecko poczeka na tatusia do 18, żeby móc w końcu zatopić łyżkę w pomidorowej. Staramy się jak możemy jeść codziennie razem przynajmniej jeden posiłek. Siedzimy razem przy stole, rozmawiamy, opowiadamy sobie o przebiegu dnia i najbliższych planach. Przy dwójce Duracellków czasami to jedyna okazja żeby pobyć razem, zanim każde rozlezie się w swoją stronę.

Zabawa. 

Kiedy już dziecko znajdzie pod choinką stos chińszczyzny, znajdźcie chwilkę na to, by usiąść razem z nim i pobawić się nowymi rzeczami. Uwierzcie, nic tak nie cieszy dziecka jak wspólna zabawa nową pierdółką. Zyskacie tym samym +10 do rodzicielskiej zajebistości.

Dobre słowo. 

Kocham magię świąt, ten coroczny grudniowy klimat. Moja złość i frustracja topnieją a światełka w oknach i świece na stole sprawiają, że łagodnieję. I pomimo, iż codziennie mówię dziewczynkom jakieś dwieście sześćdziesiąt trzy razy, że je kocham i są najcudowniejsze na świecie, w okresie świątecznym robię to o jeden raz częściej. Staram się nie denerwować, być wyrozumiała i uświadamiać je, że są najpiękniejszą rzeczą, która spotkała mnie w życiu. To chyba przez obecność dzieci w okresie świątecznym stałam się ckliwa i przeżywam ich magię tak samo jak dwadzieścia pięć lat temu.

Najzwyczajniej w świecie – kochajcie się.

Szacunek. 

To towar bardzo deficytowy w dzisiejszych czasach. Szczególnie wobec dzieci. Moja mama zawsze powtarzała mi, że na szacunek trzeba sobie zasłużyć. Dzisiaj, dwadzieścia lat i dwójkę dzieci później doskonale rozumiem znaczenie tego stwierdzenia. Nie nauczymy dziecka szacunku do drugiego człowieka wzbudzając w nim strach czy mówiąc co ma mówić. Dziecko jest obserwatorem i najlepiej uczy się naśladując poczynania większych i teoretycznie mądrzejszych niż ono. Musimy pamiętać, że dziecko z założenia nie jest złe bo wchodzi w życie z czystą kartą i to my decydujemy, w którą stronę je poprowadzimy.

Jeśli my będziemy szanować dziecko, jego uczucia i potrzeby, ono odwzajemni nam się tym samym. To najlepsza inwestycja zarówno w naszą jak i jego przyszłość. Relacje pełne szczerości, zaufania i miłości. Bo to wszystko składa się właśnie na szacunek.

Nie trzeba mnóstwa pieniędzy, żeby móc podarować bliskim coś o wiele bardziej wartościowego niż zera pozostawione w sklepowych kasach.

A Wy co byście dopisali do tej listy?

1 Komentarzy/e
  • Ania

    Odpowiedz

    Zgadzam się że to są prezenty ponadczasowe i najlepsze co możemy dziecku podarować. Jednak nie ma co ukrywać dzieci czekają na prezenty, tworzą swoje listy do Mikołaja a na nas rodzicach zostaje odpowiedzialność wybrania takich które będą miały sens. Zabawek jest pierdylion i jakie wybrać? Kolejne pożeracze baterii, kolejne ogłupiacze. Może tu podzielimy się jakimiś pomysłami? 🙂

Skomentuj