O porankach, wieczorach i wietrze w polu. O mojej małej Ojczyźnie.

8 komentarzy

Lubię wcześnie rano, kiedy dom przewraca się na lewy bok, wzdychając głęboko zapachem nowego dnia, ogrzać dłonie kubkiem ciepłej kawy. Zafascynowana wsłuchuję się w symfonię oddechów domowników, przykrywam zbłąkane stopy kołdrami. Odgarniam z czoła kosmyk włosów, obserwuję klatki piersiowe dzieci. Oddech za oddech.

Przemywam twarz wodą, trochę zbyt zimną, orzeźwiającą. Zawiązuję niedbale włosy, proszące się o szampon już drugi dzień, wybieram z oczu śpiochy. Zęby umyję później – po kawie. Prawdopodobnie drugiej lub trzeciej tego dnia. Chwilę zastanawiam się czy najpierw śniadanie, czy dokarmić tasiemca, odbierającego radość z szortów i odkrytych ramion każdego lata. Za chwilę.

Otwieram drzwi na taras, odgarniam z twarzy świeżo utkaną pajęczynę. Oddycham. Młynek do kawy głośno chrobocze, ekspres wypuszcza strumień wody. Chciałabym włączyć radio ale cisza jest dużo bardziej zachęcająca.

W akompaniamencie ptasich treli, co to sobie uwiły gniazda we wszystkich możliwych dziurach pod naszym dachem i na tych wielkich kasztanowcach, dających dzieciom nieopisaną radość jesienią, siadam na schodach i zapalam papierosa.

Nad łąką, zaraz za ogrodzeniem, smutną i wysuszoną przez słońce, unosi się pierzyna porannej mgły. Przykrywa długie trawy, otula chwasty. Jest blisko, na wyciągnięcie ręki. Zaraz obok pole mieniących się w słońcu maków, obok chabry, wyglądające w porannym słońcu, jakby ktoś wylał na nie tusz z długopisu. Tego samego, jakie sprzedawali w kiosku na rogu ulicy przy blokowiskach na Sikorskiego. Tam gdzie spędziłam dwadzieścia lat swojego życia.

Zatapiam się myślami w chabrach, ich kolorem maluję kratki w zeszycie do matematyki. Tworzę koła, rysuję szlaczki. w końcu kaligrafuję swoje imię na pierwszej stronie. Oddycham.

Lubię siadać na tarasie, kiedy ziemia budzi się po nocy. Lubię siadać, kiedy ziemia układa się do snu. Wsłuchuję się w cykady na tej łące, za tym płotem, będący naszym azylem. Odgradzającym nas od szarej rzeczywistości. A późną wiosną słyszę rechot żab, w strumieniu zaraz obok. Tak dawno nad nim nie byłam. Ostatnio rok temu.

Kot leniwie przeciąga się pod moimi stopami, właśnie powrócił po nocnych wojażach. Drugi zaraz dołączy. Przyniesie mi nieporadnej śniadanie.

Przypominam sobie wszystkie rozmowy o gwiazdach z moim tatą. A tutaj, nad moją głową, nad głowami moich dzieci są wszystkie. Czekam momentu, kiedy położę się z dziewczynkami na trampolinie i opowiem im historie o świecie, tak trudno dostępnym.
I wdycham ciężki, gęsty zapach burzowego powietrza. Wiatru. Mojego wiatru.

A rano, kiedy jest zbyt wcześnie, by ptaki rozpoczynały na balkonach serenady, kiedy Ziemia zatacza krąg by znowu przywitać nas nowym dniem, słyszę ryk jeleni, które wychodzą z pobliskiego lasu na żer.

I kocham ten dom, w środku ciszy, w środku wielkiego niczego. W mieście ale poza miastem. Moje miejsce na ziemi, najidealniejsze z idealnych.
I wiem, że za kilka chwil osiedle utonie w domach, w hałasach i śmiechach. Wiem, że poza szumem łańcuchów rowerowych, za chwilę rozbrzmią tu silniki samochodów. Chłonę ciszę, tak bardzo deficytową w tych czasach.
I żadne Seszele, Hawaje czy Bora Bora nie zastąpią mi tego co jest tu i teraz. Tego miejsca, tego czasu i tych ludzi. Ludzi, którzy tworzą ten dom i nadają mu sens. Którzy są biciem jego serca, pierwszym oddechem po przebudzeniu. Ludzi, którzy niekoniecznie tu mieszkają. Ale mój dom jest ich domem.

I mi smutno. Smutno, bo kraj który kocham i który wcale nie jest taki zły ale czasami trzeba na niego ponarzekać, z dnia na dzień popada w depresję.
Ludzie wychodzą na ulicę i walczą o wolność tego, co powinno być wolne. Wolność do godności, do słowa i do wyboru. Walczą o sprawiedliwość, o to by kraj pachnący rosołem, zbożem i wsiami, chociaż coraz mniej lasem, został naszym krajem. Nie jego, nie ich. Naszym.
I mi smutno, bo tutaj, za tym płotem chroniącym naszą prywatność, łzawym piórem, pisze się historia.

A moje dzieci śpią tam u góry, całkiem nieświadomie, bardzo niewinnie. Miarowe oddechy grają koncerty, nadają sens mojemu istnieniu.

Tam u góry czas się zatrzymał, przewraca się leniwie na drugi bok, wyciąga po nocnym spoczynku.

I tylko ja w tym ogrodzie, z rosą na stopach ładuję broń i staję przy bramie, chroniąc nasze miejsce przed codziennością, przed złem całego świata.

Maluję uśmiech na twarzy, wyciągam z lodówki masło.

Dzień dobry.

8 Komentarzy/e
  • Basmix

    Odpowiedz

    Jako jedna z nielicznych odnosisz się do sytuacji w kraju , super , bo niestety większość chowa głowy w piasek udając, że nic nie słychać nic nie widać, smutne to

  • Irka

    Odpowiedz

    Mhm póki nie doszło do polityki czułam się trochę jak na wakacjach u babci ..
    Pamiętam z dzieciństwa zapach rano i wieczorem ..
    Wstawalam przed 6 rano kladlam się późno spać ..
    Mimo ze mieszkam na wsi to tam bylo wyjątkowo .
    Ale kiedy dochodzę do nawiązania politycznego to mhm tekst wygasza moje wspomnienia ..
    Nie interesuje się polityka nie znam partii ani ludzi z nich .
    Nie popieram- cd nastapi

  • Ira

    Odpowiedz

    Nie popieram Donalda ani Jarka.
    Nikt mi nie wmowi ze było lepiej !
    Co pamiętam z poprzednich lat
    – paliwo że 5.80
    – rodzinne 24 zl
    – upadek wielu firm
    -zamknięcie wielu szkół
    Poprzednicy pakowali swoich na stanowiska wszędzie
    Obecni chcą swoich .
    Nie pobieram 500 + nie krzyczę że moje dziecko też ma mieć .
    Nie planuje powiększenia rodziny.

  • Irka

    Odpowiedz

    Są rodziny które kasę z 500 dobrze wykorzystują .
    Na wiele rodzin w mojej okolicy jest jedna rodzina gdzie bym dzieci odebrała..
    Miesięcznica temat tabu
    Kto bardziej nawiedzony ten kto organizuje czy ten kto przeszkadza ..
    Znam wiele rodzin które po śmierci bliskiej osoby zamawiają mszę co miesiąc .
    Palą znicze na grobach lub w miejscu wypadku ..
    Jak mala kanalia ma taką potrzebę trudno

  • ania

    Odpowiedz

    Ciary. Po kazdej kropce. Po kazdym przecinku. Piekne to WASZE miejsce w tym pogubionym świecie. Piekne bo WASZE.

  • Justyna

    Odpowiedz

    Bardzo lubię czytać Twoje wpisy,bo używasz takich samych słów jakie ja bym użyła…malujesz nimi te same emocje które mieszkają we mnie…
    Ale dziś…
    Dziś przesadziłaś! Dziś nakreslilas swiat którego tak bardzo pragnę,który posiadam schowany w marzeniach, o którym nikt nic nie wie…
    I nie ,nie zazdroszczę Ci-ani trochę.
    Jestem Ci wdzięczna,że pozwalasz mi do niego zajrzeć,że uchylasz mi drzwi?

  • magda

    Odpowiedz

    Dziękuję. Nie wiem jak to możliwe ale naprawdę Twój blog daje mi jakąś taką siłę do codzienności. Nawet zdarzyło się za zamiast krzyczeć za wylany napój po prostu dałam ścierkę.Ten post czytałam kilka razy i mam przed oczami swoje dzieciństwo. Oby oni swoje też tak beztrosko wspominali.Tylko jednego Ci zazdroszczę.Tej wczesnej pobudki.W moim przypadku to dzieci muszą rozkoszować się śpiąca matką.

  • Monika

    Odpowiedz

    reszta blogerów powinna brać z Ciebie przykład! najlepsze teksty, naprawdę warto poświęcić ten czas przy kawie żeby tu posiedzieć i poczytać coś mądrego, a nie oglądać kolejny jeździk czy stylowe śniadanie
    na niektórych blogach znajduje piękne zabawki, zdjęcia, ale osoby te mają tak mało do powiedzenia…recenzja jeździka albo wybór stroju na lato…u Ciebie jest coś znacznie wartościowego!

Skomentuj