Kiedy jest odpowiedni czas na dziecko?

4 komentarze

Zdarzyło się kilka razy, zwłaszcza w mojej bliskiej rodzinie, że zostałam zapytana „Kiedy trzecie?”. Dziecko oczywiście. I że teraz pora na chłopca, że mamy duży dom, możliwości. I pomimo, że zawsze chciałam trójkę, odpowiadam „Nigdy”. Po pierwsze dlatego, że każda moja ciąża była zagrożona i nie mogę pozwolić sobie na „leżakowanie” przy dwójce maluchów. Po drugie, nie chcę ryzykować nawrotu depresji. Wolę iść w jakość, nie ilość. I wreszcie, jeśli trzeci nie będzie syn, oznacza to, że powinnam próbować do skutku? Gdzieś tam podświadomie chciałabym, marzę o wielkiej rodzinie ale póki co strach wygrywa.

Ale wróćmy do macierzyństwa w wersji 2+1. Ostatnio od jednej z Was dostałam zapytanie „Kiedy jest odpowiedni czas na dziecko?”.

Moja odpowiedź brzmi: „Nie ma”.

Najpierw są studia.

Moja macica na studiach szalała. Hormony kleiły mi coraz to śmielsze pomysły na poczęcie dziecka. Na szczęście rozum wygrał z biologią i skończyłam jedne studia, później drugie. Przy okazji zrobiłam jakąś karierę w kadrach i skorzystałam z nocnego życia. Dziś wiem, że połączenie studiów, pracy, dorosłego życia i dziecka to nie byłby dobry pomysł. Chyba, że ktoś uważa, iż sen jest dla słabych.

Później jest praca.

Praca jaka jest – każdy wie. Albo gówniana i trzepiesz po 12h. Albo kasa gówniana i ledwo utrzymujesz siebie, nie mówiąc o dziecku. Albo ambitna i trochę szkoda Ci wypaść z obiegu na rok czasu albo i dłużej. Albo dobrze płatna, tylko mówiąc delikatnie – jednorazowa i możesz zapomnieć o błyszczącym biureczku po macierzyńskim. Albo nie ma umowy na stałe albo… Zawsze jest jakieś ale.

Do tego, przy rozmowie kwalifikacyjnej, potencjalny szef pyta Cię jednoznacznie, czy posiadasz lub planujesz dzieci. I nic to, że pytanie jest totalnie niezgodne z prawem. Za Tobą w kolejce po etat czeka dwadzieścia innych panien, gotowych wyciąć sobie macicę. Bo dzieci chorują a Ty nie możesz pozwolić sobie na nieobecność przez dwa tygodnie w miesiącu. Bo biznes to biznes a w biznesie liczy się kasa, nie ludzie.

Zawsze możesz wybulić na opiekunkę. Może zostanie coś na bułki do pracy.

W międzyczasie jest mieszkanie.

Jesteście młodzi, jesteście po studiach, macie pracę. Jeśli nie wynajmujecie mieszkania, a tak zaczynało wielu, to pierwsza chata stoi otwartymi drzwiami. Nie ważne, że starczyło na 37 metrów w stanie ruiny. Zazwyczaj nadzieja umiera z momentem przestąpienia progu banku bo nagle okazuje się, że śmieciówka, adekwatnie do nazwy, nadaje się jedynie do podtarcia tyłka. Może się zdarzyć, że macie już to własne M w stanie nadającym się do zalęgnięcia się w nim potomka. I wtedy bank ściąga wam ratę kredytu, po której zastanawiacie się czy żreć tynk, czy żreć tynk. Możecie też żreć tynk.

O własne mieszkanie nie jest tak łatwo. Programy rządowe rozchodzą się szybciej niż małżeństwa w meksykańskiej telenoweli a jeśli już pojawi się cień szansy na własne cztery kąty, nagle okazuje się, że łóżeczko możesz postawić na przykład na balkonie. U sąsiadów, bo własnego nie masz.

Wsparcie dla rodziców.

Posiadasz już dziecko i masz taką zachciankę, żeby posłać je do żłobka i wrócić do pracy. Słowo „zachciankę” użyłam tutaj celowo, bo w moim mieście są DWA publiczne żłobki a w każdym lista rezerwowa to DZIESIĄTKI dzieci. Amen.

Nadia chodzi do prywatnego żłobka, które kosztuje nas ponad 700zł miesięcznie. I już nawet ta kwota jest do przełknięcia a żłobek jest naprawdę bardzo fajny, gdyby nie fakt, że raz na dwa miesiące placówka robi sobie kilka dni wolnego. A to pomiędzy 1 i 11 listopada, a to tydzień ferii, a to tydzień w maju. Ja pracuję w domu i mam możliwość zostać z dzieckiem, chociaż rozwala mi to cały system pracy. Jesteś na etacie? Współczuję.

Życie.

Mam najlepszego i najcudowniejszego męża i ojca dla moich dzieci. Serio. Lepiej nie mogłam trafić. Oczywiście, że nie mam żadnego interesu w tym twierdzeniu, nawet kosztem tej nowej torebki (Ty wiesz), o której wspominam od kilku dni. PT jest facetem, który ogarnie biznes, dom i dzieci. Czasami trzeba mu pomarudzić ale generalnie nie ma problemu z wykonywaniem jakichkolwiek prac domowych i do większości sam się bierze. Przykład? Od trzech dni leżę w łóżku z anginą a on bawi się w pana i władcę małego białego domku. Jest nianią, kucharkiem i sprzątaczkiem. A ja tylko leżę… i  umieram. Ale to temat na osobny post.

Ostatnio dwie osoby zapytały mnie, gdzie kupić takiego faceta. Który ogarnie kasę, dom i dzieci. Który nie ma problemu z tym, żeby zostać na weekend z dwójką potworków a po moim powrocie dom wygląda jak wyjęty z katalogu, dzieci są bez żadnych szkód fizycznych i żadne nie pruje puchy, że jest głodne. Szczerze mówiąc myślałam, że taki facet to norma. Niestety okazało się, że nie każda kobieta ma takie szczęście i wiele z nas zostaje „samych” po porodzie. A kiedy ostatnio dowiedziałam się, że koleżanka wyszła z domu wieczorem pierwszy raz od pięciu lat i to tylko dlatego, że dzieckiem zajęła się teściowa… Zatkało mnie. Serio.

Partner.

Kochasz go, to oczywiste. Ale wiesz, że jest totalnie niegotowy na dziecko lub co więcej, nie powinien być ojcem. Co najmniej przez najbliższe dziesięć – piętnaście lat. Fajnie się z nim imprezuje, biega nago po mieście lub chodzi po górach. Wiesz, że jeśli pojawi się dziecko, istnieje niewielka szansa na to, że gość się zmieni. Ma durnych kolegów, którzy mają na niego zdecydowanie zbyt duży wpływ.

Można zmienić partnera, to oczywiste. Jednak w teorii wygląda to trochę łatwiej niż w praktyce.

Nigdy nie ma odpowiedniego czasu, bez względu czy jest to pierwsze czy kolejne dziecko. Wielu moich znajomych twierdzi, że nie stać ich na drugie/trzecie dziecko. Wielu z nich twierdzi, że stali się zbyt wygodni i nie chcą już wracać do pieluch.

Co jeszcze przychodzi Wam do głowy?

4 Komentarzy/e
  • Barbarella

    Odpowiedz

    Zgadzam się 🙂 Nigdy nie ma odpowiedniego czasu, nawet jeśli starasz się od lat i jesteś każdego miesiąca na to przygotowana. To i tak okazuje się, że macierzyństwo nie tafiło Ci się w porę.
    Też zawsze chciałam trójkę…po pierwszej córce, która od 2 lat próbuje mnie przekonać że „sen jest dla frajerów” zmieniłam zdanie. I dlatego uważam, że łatwiej podjąć decyzję o pierwszym niż o kolejnym

  • Ela

    Odpowiedz

    Oj wiem jak w tym kraju ciężko zdecydować się na dziecko, ale potem jak już się pojawi, to człowiek nie wyobraża sobie życia bez tego małego Skarba;) I chyba warto, bo nigdy nie spotkałam matki która by żałowała, że ma dziecko (nawet z wpadki), prędzej kobiety żałują że tak długo zwlekały z tą decyzją?

  • Kasiek

    Odpowiedz

    Bardzo chciałabym miec dzieci.Tak jak Ty boje się zaostrzenia depresji.Lecze sie na nią już 9 lat.Mialam kilka nawrotów,lata psychoterapii,nawet oddziały psychiatryczne przeszłam.Nie wyobrażam sobie zycia bez dziecka,ale nie chce ryzykować depresją poporodową i truciem dziecka prochami w ciąży.Gdybym była bezpłodna,to moglabym adoptować,ale osoby z chorobami psychicznymi(z depresja tez) sa odrzuca

    • matka-nie-idealna

      Teraz są leki, które nie mają wpływu na dziecko. Jeśli będziesz pod stałą opieką lekarza… Porozmawiaj z kimś kompetentnym. Na pewno dobrze Ci doradzi.

Skomentuj