Ojciec rodzicem drugiej kategorii.

18 komentarzy

Scenariusz zawsze wygląda mniej więcej podobnie. Zachodzą w ciążę, mniej lub bardziej wyczekaną. Ona rośnie, puchnie, rzyga i cierpi na permanentnego focha, on nagina o 24 po ogórki kiszone i zapisuje się do psychoterapeuty w celu naprawienia swojej zrujnowanej psychiki.

Dziecko się rodzi, ich świat staje na głowie. Młode względnie spokojne, przypomina o swoim istnieniu co trzy godziny. Oboje starają dzielić się obowiązkami w teorii, w praktyce on wychodzi rano do pracy, wraca do domu ciągając kończynami po ziemi i zalega pyskiem na kanapie, tudzież podłącza pysk do ładowarki schłodzonej uprzednio w lodówce. Ona wszystko rozumie, w końcu on jedzie na dwóch etatach bo państwowa jałmużna ledwo starcza na paczkę pampersów a zjeść trzeba i wymieniać szybko zmieniającą się i bezużyteczną garderobę. Stara się być dobrym ojcem, dzielnie asystuje przy każdej kąpieli, w nocy podciera dupsko i odpala flaszkę, bo cyc przestał już być na topie. Wolne weekendy spędza partnerując jej i utrwalając dziecku obraz ojca, nadrabiając nieobecności spowodowane złośliwością losu, decyzją najwyższych ustanawiających, że w domu z dzieckiem tylko matka i szefem, mającym kodeks pracy w głębokim poważaniu.

Ona żyjąca wypracowanym miesiącami schematem ciska jędzą, gdy on prawie załatwił dziecku rehabilitację zakładając pieluchę, posolił a wiadomo, że nie wolno (bo ona tak powiedziała), zaproponuje, że odkupi jej świeżo wypraną bluzkę, która chwilę temu była biała (nie śmiał powiedzieć, że różowy w modzie), podczas gdy ona z kolei proponuje mu, by od pralki trzymał się w bezpiecznej odległości, nie wymagającej interakcji. Wewnętrzna jędza w końcu stwierdza, że ku ocaleniu swoich nerwów i jego nietykalności cielesnej ona zrobi to sama, lepiej. Niech on sobie usiądzie na tej kanapie, ona mu przyniesie piwo. Ewentualnie niech się pobawi z dzieckiem, oczywiście z uwzględnieniem środków BHP i wstępnego szkolenia.

Czas mija, dziwią się, że tak szybko. Dziecko sunie pośladami po podłodze, froteruje panele kolanami i zaczyna dobierać się do świeczników na szafkach. Ona przebąkuje coś o wolności i o resecie światopoglądu z dala od dziecięcego kiermaszu, po czym wyciąga cięższe działa w postaci równouprawnienia. W końcu zrzuca kajdany i po wielu miesiącach domowego zniewolenia kłusem gna na miasto, próbując przypomnieć sobie w myślach imiona koleżanek, uprzedzając domowników, że dzwonić tylko wtedy, gdy poleje się krew. Ledwo zrzuca wierzchnie odzienie, ledwo obcałowuje policzki dawno niewidzianych, telefon występuje z pytaniem: „Ile miarek mleka miało być?”. Kiwa żartobliwie głową, równie żartobliwie komentując: „Faceci…”, przeklinając w myślach pozostawioną na lodówce 3-stronicową, graficzną instrukcję obsługi, streszczając w dwóch esemesach odpowiedź. Telefon wibruje jeszcze kilkakrotnie, w końcu zostaje alarmem wezwana do domu po rozpaczliwym „NA POMOC”.

Pan Tata mocno odbija od powyższego schematu. Od samego początku jechał na dwóch etatach- w pracy i w domu. Aktualnie z racji swojego zaangażowania, Hanisława jest córusią tatusia, dziecko ubóstwia go i wynosi nad orbity, ze wzajemnością. Zajmuje się Hanką na równi ze mną, oczywiście w miarę możliwości czasowych i energetycznych. Po 13 miesiącach życia Hanisławy stwierdzam brak ubytków w użytkowaniu jej ojca. Ponadto PT odpali pralkę nie mieszając kolorów, ugotuje zjadliwie i posprząta reprezentatywnie.
Po części obustronna leworęczność ojców jest winą nas- matek. Rodzicielstwo jest sprawą obojga i oboje rodziców powinno być w nie na równi zaangażowani. To oczywiste, że to my spędzamy z dzieckiem więcej czasu przebywając na macierzyńskim, mamy swoje schematy i przyzwyczajenia, wiemy wszystko „najlepiej” ale ojciec, będący takim samym rodzicem jak my, ma takie same prawa i obowiązki. Dajmy szansę mu się wykazać, popełnić błędy, które my popełniałyśmy. Wspierajmy ich i uwierzmy, że sobie poradzą.

18 Komentarzy/e
  • ~bastalena

    Odpowiedz

    Wnioskuję, jestem jędzą 😉
    A z tymi obowiązkami u nas to tak kolorowo nie jest, niestety. Ale tak jak napisałaś, to w dużej mierze wina matek, które zawsze wiedzą lepiej. Mówią, ja sama. A potem wrzeszczą, że są urobione po paszki…
    pozdrawiam

    • Matka-Nie-Idealna

      Ech, łączę się w bólu bycia jędzą.

  • ~Pati Be

    Odpowiedz

    Ojj, ja swojemu prania bym już nie powierzyła 😀 (chociaż w zasadzie i tak pół garderoby ufarbowane naturalną mieszanką mleczno-marchwiową, więc różnica nie byłaby znaczna ). Na szczęście w obsłudze naszej Pulpetowej jest całkiem do rzeczy, przewinie, nakarmi i chociaż nie raz nie dziesięć już ledwo co ledwo powstrzymałam się od fachowej porady/korekcji/drobnej złośliwości to jednak ojciec też człowiek, na błędach szybciej się zresztą nauczy, tym bardziej jak dzieć bład owy gromko zakomunikuje 🙂 I o ile faktycznie mamy to nasze równouprawnienie rodzicielskie, to w temacie wstawań nocno – porannych panuje całkowity i nieustępliwy (choć prób podejmowałam miliony) szowinizm…

    • Matka-Nie-Idealna

      Ja się dziwię, że jeszcze nie dostałam z forehandu za moje 'dobre rady’. Sama z nimi bym nie wytrzymała 🙂

    • ~Ania

      Mój mąż przychodził z koszulkami – czarną i granatową i pytał czy można razem… Teraz sam segreguje pranie. Kąpał synów sam, ja dopiero jak nauczyli się siedzieć, karmił, przewijał. Jest masa obowiązków, które są zdecydowanie jego domeną. Tradycją jest czytanie bajek przed spaniem przez tatę. Na szczęście faceci nie wstydzą się być super ojcami 🙂

  • ~retro-moderna.blogspot

    Odpowiedz

    Ja na swojego męża nie mogę narzekać, naprawdę bardzo pomaga i angażuje się w rodzinne życie. Teraz z panami jest dużo lepiej niż dawniej, a np. mój tata tez zmienił podejście, kiedyś nie zajmował się sprawami domowymi, mówi, że tak było, tak tez był wychowany. Jednak z biegiem lat zmienił się jego punkt widzenia.

  • ~Zuzkowa Monia

    Odpowiedz

    Mój mąż twierdzi,że dziecko może mieć dobrą lub złą opiekę albo być pod opieką taty 🙂 W związku z tym ja co niedzielę lecę do stajni a on przez 3 godziny zasuwa z Zuzką. Świetnie sobie radzi nawet gdy ma małe wtopy(np. podanie jej naraz kaszy,połowy słoiczka i 200 ml mleka,które mały żarłok wciągnął a później przy każdym beknięciu z siebie wydalał-jak wróciłam to obydwoje byli zarzygani ale uśmiechnięci )

  • ~MAMA ANTONINY

    Odpowiedz

    Cieszę się, że u nas jest podobnie jak u Ciebie, że tata ogarnia temat od początku do końca, zresztą jak sam twierdzi on ją widział pirwszy więc ona jest jego bardziej i wogóle do niego tylko podobna… ale wracając do tematu TATA ANTONINY JEST SUPER, lepszego bym Antoninie pewnie nie znalazła.

  • ~zielononoga

    Odpowiedz

    i u nas Pan Tata sprawdza się w 100% w opiece nad bobinką, mało tego – choć pracuje bierze nocki przy dziecku :-). czasem aż mnie skręca jak widzę jego niektóre zabiegi pielęgnacyjne i tylko patrzę czy krew się nie poleje, czasem wyłazi ze mnie jędza i nagadam mu, wtedy jednak dostaję kategoryczny nakaz odwrócenia się na pięcie i zamknięcia drzwi z drugiej strony ;-).

  • ~karol34

    Odpowiedz

    tata też rodzic przecież…:)

  • ~Niki

    Odpowiedz

    Bardzo fajny wpis i bardzo mądry. Masz 100% rację co do tego, że matki powinny dać ojcom możliwość bycia nimi nie tylko z nazwy, pozwolić się dzieckiem zająć, nawiązać lepszy kontakt i nie samosiować. Super 🙂

  • ~Nulla

    Odpowiedz

    Ja w formie protestu przeciw obarczeniu mnie wszystkimi obowiązkami w domu przestałam mężowi prasować ubrania. Ale sam się za to nie bierze i trudno- jego wybór jak chodzi ubrany. Już mam dość nadskakiwania facetowi, który i tak nie docenia tego co robię. Jak urodził się nasz syn miałam do robienia jeszcze rok studiów (udało mi się je ukończyć), gdy skończył 1,5 roku znalazłam dla niego żłobek i podjęłam pracę. Tylko gdzie w tym wszystkim mój mąż? Miał pretensje, że wszystko załatwiłam sama i nie pytałam go o zdanie, choć wielokrotnie rozpoczynałam temat potrzeby znalezienia pracy i umożliwienia dziecku kontaktu z rówieśnikami byłam odsyłana z przysłowiowym kwitkiem. Mężczyźni lubią robić z siebie cierpiętników- takie jest moje zdanie. Facet idzie na 8 godzin do pracy i pada na twarz, za to kobieta po nocy z pobudkami rano organizuje wyjście z domu swoje i dziecka (ubranie, mycie, śniadanie, odwiezienie do przedszkola), idzie na 8 godzin do pracy, w drodze powrotnej odbiera dziecko, robi zakupy, w domu gotuje obiad, zajmuje się pociechą, itd. Chyba nie trzeba nic dodawać

    • ~ika

      Ja to już stara baba jestem ale problem pozostał . Mój też pada na pysk wyczerpany po czterech godzinach pracy. Popełniłam w życiu podstawowy błąd – pracujemy razem i prowadzimy prywatną firmę .Ja pracuję zawodowo po dziewięć a zazwyczaj dziesięć godzin ,Potem pranie ,sprzątanie , zakupy. Szczęśliwie nie mam jeszcze wnuków .Pewnie bardzo by je kochał (( i dobrze ) ale obsługa została by dla mnie .Tak było zawsze .Kiedy moje młode były w wieku żłobkowo-przedszkolnym nie pracowałam zawodowo ,więc uznałam wtedy ,że należy mu się pełna obsługa mu się należy jak psu miska . I tak przyschło . Kiedyś napomknęłam słowo na ten temat mojej „ukochane” teściowej ( teść jest super) -Tak go nauczyłaś -stwierdziła i miała rację . Uczcie więc dziewczyny swoich facetów prozy życia póki czas .
      A wiecie co jest najgorsze kiedy pracuje się w domu?
      A to ,że jak się skończy pracę ,to nie można wyjść do domu.

      • Matka-Nie-Idealna

        Najlepsza w pracy jest droga powrotna do domu. Zdecydowanie !

  • ~Scigas

    Odpowiedz

    A teraz czekam na posta na temat braku mężczyzn takich jak kiedyś. Bo mężczyźni tacy jak kiedyś to wychowani byli w modelu: pan ojciec od zarabiania i wojen z niemcami oraz pani matka od prania i gotowania dla dziatwy.

  • ~Luiza

    Odpowiedz

    W tej chwili ja częściej zajmuję się dwuletnią córką (i domem), bo pracuję na 3/4 etatu a mąż na 1 i 1/4, ale umiejętności mamy chyba podobne.

    Gdy się urodziła to żadne z nas nie miało zielonego pojęcia o pielęgnacji niemowląt, dlaczego zatem miałam go pouczać? Nie czułam się kompetentna. Teraz oboje mamy wystarczające umiejętności rodzicielskie.

    ps. Prasujemy tylko od święta 😉

  • M....Lena

    Odpowiedz

    Syn ma prawie pół roku, nasz PT jutro zostaje zSynem na cały dzień sam bez udziału mamy. MAMA jutro ma wolne.

Skomentuj