Osiem miesięcy temu.

10 komentarzy

Osiem miesięcy temu, patrzyłam na swoją jedynaczkę, idealną w całej 92- centymetrowej okazałości i zastanawiałam się, gdzie w moim kluskowatym i wypełnionym po brzegi sercu, znajdę miejsce na kolejne kilogramy człowieka. Z uporem maniaka powtarzałam, że chcę by #2 była chociaż w połowie tak cudowna, jak Hanisława. Topiłam się w jedynaczej miłości, zachłystywałam każdym pierwszym uśmiechem, ćpałam macierzyństwo i wcale nie miałam zamiaru udać się na odwyk. Hanka naprawiła mnie, wymiotła z głowy resztki siana i wmurowała moje stopy twardo w ziemię. Od tej pory już nie byłam dwudziestoparoletnim gówniakiem z piwem krążącym w krwioobiegu. Byłam odpowiedzialna za jedno, a za chwilę dwa istnienia, zaś moim zadaniem było nie spieprzyć ich życia. Wbrew pozorom zadanie niełatwe. Nie na darmo mówi się, że poród to najłatwiejszy etap macierzyństwa. Później to już walka o przetrwanie. Godne przetrwanie.

Kiedy w drugiej ciąży leżałam przyklejona do łóżka i cierpiałam na niedosyt ludzi i świata zewnętrznego a moja depresja popadła w depresję, miałam dużo czasu by myśleć. Zbyt dużo. Zastanawiałam się, czy #2 też będzie miała zainstalowane na twarzy dwie pięciozłotówki jak starsza siostra i czy zgaga przeżerająca mnie na wskroś w zestawie z materacem łóżka, jest wróżbą na coś więcej niż echo na czubku głowy drugiego dziecka.

Kiedy jesteś w drugiej ciąży, zastanawiasz się, jak to będzie. Czy jest w Twoim organizmie miejsce na drugie dziecko. Czy w sercu, wypełnionym po brzegi jest miejsce na zainstalowanie nowego człowieka a umysł zakoduje dodatkowe obroty. Troska razy dwa, organizacja razy dwa i uwaga razy dwa. Generalnie wszystko razy dwa. Albo podzielić, zwłaszcza jeśli chodzi o stosunek długości snu do ilości posiadanych dzieci.

W końcu rodzi się #2. I nagle wszystko staje się takie „proste”. Już nie zastanawiasz się, czy pokochasz młodsze dziecko. Wpompowujesz w nie ogrom miłości, nie posądzając się o takie zdolności jej mnożenia. Zwiększasz obroty i pomimo, że wieczorami padasz na pysk, nie zamieniłabyś tego za nic w świecie. Oczywiście, że chcesz się czasami wylogować z macierzyństwa i rzucić się pod pociąg raz w miesiącu. Oczywiście, że bywa ciężko. Ale generalnie cały czas jesteś na haju, zwłaszcza kiedy wciągasz nosem zapach świeżo umytych dziecięcych włosów .

Osiem miesięcy współistnienia z dwójką dzieci pokazało mi, że podwójne macierzyństwo naprawdę samo się układa. Nie potrzeba tutaj szkoleń, podręczników czy doktoratów. Jesz, oddychasz i myjesz zęby tak jak osiem miesięcy wcześniej. Niemniej, boisz się jak za pierwszym razem. Boisz się tego nowego życia, świeżego umysłu, który trzeba zaprogramować tak, by skopał tyłek każdej przeszkodzie. Boisz się swoich niewłaściwych słów i nieodpowiednich czynów. Ale wierzysz w swoją intuicję a głównym motorem wychowania jest to, że chcesz dla swoich dzieci jak najlepiej. Dużo lepiej, niż Ty miałaś w życiu.

I wtedy pojawia się taki moment, zupełne tabu wśród podwójnych matek- okazuje się, że „wolisz” jedno z dzieci. Nie jest to stała adoracja, sympatia skierowana tylko ku jednemu dziecku. Nie wrzucasz tego na szalę miłości, bo kochasz oboje tak samo- bezgranicznie. Wchodząc do domu z „nowym” dzieckiem, nagle okazuje się, że starsze nie jest już małym bobasem. To całkiem duże, trzeźwo myślące dziecko. Wydaje Ci się, że powinno rozumieć więcej. Powinno wiedzieć więcej. Powinno potrafić więcej. Powinno… Starszak zaczyna Cię drażnić. Bo krzyczy kiedy młodsze śpi a przecież widzi. Bo chce pierwsze dostać obiad, kiedy widzi, że młodsze pruje puchę. Bo chce na ręce kiedy właśnie trzymasz młodsze. A młodsze śpi niemalże 24 na dobę. A kiedy nie śpi, leży na macie i próbuje ogarnąć ręce. A później znowu śpi. Starsze tylko zawraca dupę.

Mijają tygodnie, młodsze przestaje spać. Kolki rwą trzewia, zęby haratają dziąsła. Mały, ledwo widzący na oczy ludek zaczyna więcej kumać i więcej się domagać. Mata nie jest tak atrakcyjna jak ręce rodzica. Zabawki nudzą, ludzik woli oglądać świat z wysokości metra siedemdziesięciu. Mały człowieczek zaczyna raczkować a Twoim zadaniem jest dopilnować, żeby nie zrobił sobie krzywdy. I wtedy doceniasz starszaka, którego zachowanie dalekie jest od monotonności i powtarzalności. Masz do kogo otworzyć gębę. Starszak rozumie, starszak potrafi zająć się sobą. Starszak spędza pół dnia w przedszkolu, zdążysz się stęsknić. Nic więc dziwnego w tym, że w pewnym momencie przerzucasz swoją „sympatię” na większe dziecko. Wolisz spędzać z nim czas, zamiast machać grzechotką.

Do czasu oczywiście, aż pewnego dnia starszak postanowi wysłać Twoją cierpliwość w kosmos. Bo kolor kubka nie ten, bo parówka źle pokrojona, bo kitka a nie warkocz. Znowu zaczynasz „woleć” grzeczniejsze dziecko. I tak w kółko.Oczywiście nigdy nie powinnaś wykorzystywać tego przeciwko drugiemu dziecku. Nie możesz mówić „Dlaczego nie jesteś taka jak twoja siostra?”, „Dlaczego nie możesz uczyć się tak dobrze jak twój brat?”. Nie.

Nie ma nic dziwnego ani tym bardziej złego w chwilowym kierowaniu większej sympatii w kierunku jednego z dzieci. Ludzką rzeczą jest lubić jednych mniej, innych więcej. Nie mylić z miłością. Założę się, że każdy z nas tak samo oddałby życie za jedno jak i za drugie dziecko.

Tak, wszystko z Tobą ok. Nie jesteś wyrodną matką.

10 Komentarzy/e
  • Kasia G.

    Odpowiedz

    Myślałam, że tylko ja tak mam i że to nie jest normalne.. moja dwuletnia córa trenuje moją cierpliwość jak nigdy wcześniej i potrzebuje wszystkiego na już akurat wtedy gdy 5-cio miesięczniak wisi na cycu :/ oszaleć można. Faktycznie, przez to że jest starsza wymaga się od niej więcej niż może przyswoić i niby to rozumiem ale czasem szlag mnie jasny trafia i mam jej dość..

  • Agnieszka

    Odpowiedz

    Dzieki 🙂 szczegolnie za ostatnie zdania!

  • Magdalena Domin- Mamatorka.pl

    Odpowiedz

    Nie mam jeszcze drugiego dziecka. Chodź co raz częściej o tym dyskutujemy z mężem. Powoli zaczynam się przekonywać do tego by drugiego człowieczka na świat powołać. Dobrze już teraz wiedzieć, że jest coś takiego jak “chwilowe faworyzowanie”, ważne by było chwilowe. Ale co z wyrzutami sumienia, gdy zdajesz sobie sprawę, że „wolisz bardziej”? Bo wiesz matka z wyrzutów sumienia się składa 😉

  • Agnieszka

    Odpowiedz

    O tym myślę ostatnimi dniami! Boję się tego, że przy drugim dziecku nie będę miała stu procent siebie dla pierwszego dziecka, a na myśl o tym, że mogło by mi przeszkadzać stają mi w oczach łzy. Bardzo przydatny post, cieszę się, że ktoś mówi o tych trudnych rzeczach, a nie sam lukier!

  • mamcia

    Odpowiedz

    Uff…. dzięki

  • Klaudia

    Odpowiedz

    Dopiero co urodziłam pierwszego malucha (skubany ma juz 4 miesiące), a moj chłop juz zaczyna ćwierkać o drugim za rok..bo przeciez lepiej sie dogadają, jeden drugiemu pomoże, tak lepiej…a ja sie cholernie boje, ze to potencjalne drugie dziecię (na pewno nie za rok !) nie pokocham tak bardzo jak mojego maluszka…dobrze, ze nie tylko ja mam takie obawy – nie mam kota w głowie jednak! 😀

  • Bela_przedstawia

    Odpowiedz

    Tylko czy mi się zdaje że u dzieci i tych mniejszych i tych większych mamy podobny stan. Kocha się tak samo, a sympatią darzy w zależności od okoliczności:D

  • Ula

    Odpowiedz

    Kurcze tak czytalam czytalam i racja w 100%Kiedys myslalam jak pokocham 2 dziecko-ze to nie mozliwe ze tylko moje 1 jest number one,a urodzilo sie 2 i byla milosc i faktycznie grzeczniutkie spalo prawie 24 na h a starszak dawal czadu i bylam….na niego zla serio:(.Pocieszylas mnie ze to normalne☺ufff….a w chwilach gdy mala(2)daje czadu tesknie za starszym i tak w kolko serio haha

  • Aleksandra

    Odpowiedz

    Dzięki za ten post, bo staramy się o drugie dziecko i jestem pełna obaw właśnie: czy będę umiała kochać drugie tak samo, czy pierwsze nie poczuje się odrzucone, czy starczy mi sił na to wszystko. To pewnie jest tak jak piszesz, że jak już przyjdzie co do czego to wszystko układa się jak powinno, ale co się wcześniej namartwimy, to nasze :). Pozdrawiam!

  • Vivi

    Odpowiedz

    Bardzo fajny tekst. Uspokaja… Bo mam tak samo. I wiele wyrzutów sumienia, że starsza czasem mnie denerwuje, że czasem przeszkadza, czasem nie rozumie, a już powinna… Hmmm a potem żałuję tych myśli i słów, bo kocham je obydwie najbardziej na świecie. Fajnie, że o tym napisałaś. Liczę na to, że jak młodsza podrośnie to wszystko się jakoś lepiej poukłada.

Skomentuj