Pozwólcie dziadkom rozpieszczać swoje wnuki.

14 komentarzy

Odkąd działa grupa Matek Nieidealnych, każdego dnia przewija się przez nią setki osób i setki osób próbuje dostać się do środka. Każdy z 15- tysięcznej społeczności ma coś do powiedzenia i mówicie, całkiem sporo i całkiem sensownie. Czasami trafi się egzemplarz ujadający ale z urzędu dostaje z wiatrówki. Jeśli ktoś nie szanuje naszego miejsca w sieci, naszego bo tworzonego przez tysiące matczynych umysłów, my nie szanujemy go i niczym nieproszonego gościa, traktujemy drugą stroną drzwi.

Często w Waszych postach pojawia się temat dziadków. Rodziców, teściów i ich wpieprzania się z buciorami w życie rodziców i ich dzieci.

Dziadkowie – temat rzeka. To ci od czapeczek, skarpetek i tajnego faszerowania młodych cukrem. Ci, którzy pozwalają naszym dzieciom na to, na co my nie pozwalamy. Często to ci, uświadamiający nas, że działamy źle, że cierpimy na gównowiedzenie a już oni na pewno wiedzą lepiej od nas bo

a) wychowali swoje dzieci,
b) żyją dłużej

Narzekamy, że się wtrącają w niewtrącalne, mamy za złe rozpieszczanie ale prawda jest taka, że jest jeszcze gorzej, gdy ich nie ma w ogóle.

To teraz zastanówmy się, kim dziadkowie są z perspektywy naszych dzieci?

Pamiętam naleśniki robione przez babcię. Z serkiem, z cukrem i owocami. Pamiętam ciepłą pierzynę zimą i dyżurowanie do późnej nocy z kuzynką, w małym mieszkanku na ósmym piętrze. Pamiętam balkon, z którego widać było cały świat a worki z wodą epicko roztrzaskiwały się pod nogami przechodniów. Pamiętam komiksy Kaczora Donalda czytane pod kołdrą i herbatę pitą w porcelanie. Earl Gray, do tej pory ulubiony. Czarnego kundelka pamiętam, niespełnione marzenie z dzieciństwa.

Pamiętam cukierki, przynoszone w pamiętającym lepsze czasy woreczku. Do dziś czuję w ustach ich smak. I paluszki z makiem, przynoszone w dłoni o szóstej rano, kiedy odprowadzała mnie do przedszkola. Tylko tyle miała. Pamiętam jezioro i las pachnący szyszkami. I internat, w którym była kucharką. Pamiętam każdą łyżkę i kotły, w których mieszała zupę. Pianino, w sali gdzie tylko ja miałam wstęp. Pamiętam mały pokój z kuchnią i kryształy, eksponujące się dumnie na komodzie ze sklejki. I kisiel mieszany z budyniem, też pamiętam. I czołgi z zakazem wstępu, sukcesywnie łamanym, przed tym internatem pamiętam. Niebieski rowerek z zardzewiałym dzwonkiem, terkoczący na każdej dziurze. I złotego zęba, pamiętam. I że dawała dychę a później pożyczała od mamy.

Pamiętam jego ciepłe dłonie i czekoladę z orzechami, którą dawał mi zawsze w momencie, kiedy wsiadałam do windy. A w niej stówa, którą niezauważalnie wsunął do środka. Zawsze kojarzył mi się z Hansem Klossem. Duży, siwy i poważny. Pamiętam zapach domu, do którego wchodziłam i dźwięk windy, sunącej po piętrach.

Pamiętam słodycze, czapkę i szalik naciągnięty na nos. Babciną koszulę nocną gdy zapomniałam piżamy i Sylwestra we trzy, z kuzynką. Najlepszego, przez kilka lat z rzędu. Pamiętam szampana, pitego dostojnie, chociaż na liczniku było wciąż za mało. I szarlotkę, pamiętam, z cynamonem. Pamiętam, że szłam do babci, kiedy było mi źle, kiedy „starzy” nie rozumieli. A ona mówiła: „Dobrze, że jesteś. Zrobię Ci herbaty”.

Pamiętam kuchenny fartuch, w wyblakłe kwiaty i klapki ciamkające na kuchennej posadzce. Zapach domowego obiadu i smak gołąbków, pamiętam. I kompot z truskawek, oczywiście z toną cukru. Pudełko wspomnień z medalami dziadka i opowieści o pradziadkach. Starą wannę, obitą w środku, w której kąpiąc się z kuzynką, wyliczałyśmy kto nie musi siadać na „pająku”. O! I stare radio, które łapało tylko przy dobrym wietrze, pamiętam.

Kiedy urodziła się Hanka, miałam kilka zasad, nie do złamania. Z biegiem czasu zaczęłam luzować, zaczęłam dostrzegać.

Dziadkowie to Ci od rozpieszczania. Dziadkowie to Ci od dobrych wspomnień, ciepłych dłoni i kolan, zawsze gotowych ugościć. Dziadkowie to Ci, do których można uciec na wakacje lub wtedy, gdy świat nas nie rozumie. Bo przecież wtedy oni zawsze rozumieją, prawda?

Pozwólcie im być dziadkami, pozwólcie być babciami. Pozwólcie budować wspólne wspomnienia, tak ważne kiedy ich zabraknie.

Od słodkich naleśników raz na jakiś czas, nikt jeszcze nie umarł.

14 Komentarzy/e
  • Beata

    Odpowiedz

    Gorzej jeśli to babcia opiekuje się latoroślą kiedy jesteśmy w pracy. Wtedy chciałabym, żeby nie było pozwalania na wszystko, co potem każdego wieczoru trzeba na nowo prostować. Nie zabraniam rozpieszczania, ale w moim przypadku dziadkowie są też od wychowania. Na szczęście udaje nam się dogadywać w wielu kwestiach, a babcia stara się jak może 🙂 Wychodzi różnie, ale nikt nie jest idealny 🙂

    • Jula

      Miałam właśnie to samo napisać, póki babcia jest raz za czas, to słodkości spoko, ale jak raz za czas zmienia się w 5 dni w tygodniu to hmmm jest problem 🙂

  • Ewa

    Odpowiedz

    Jest 8.30 a ja beczę przez Twoj wpis. Mam przed oczami mojego Dziadka, ktory codziennie odprowadzal mnie do szkoły i wycieral łzy od wiatru wiejacego w oczy. Po lekcjach czekał z grosikiem w dłoni. Moglam kupic dla nas słodycze. Nie ma Go juz dwa lata. A ja ciagle tak mocno kocham. I opowiadam swojemu 4 latkowi o dziadku Romku, bo pamieta go coraz mniej. I ocieram samotną łzę.

  • anna

    Odpowiedz

    Wszystkonjest pieknie, ladnie jesli faktycznie dziadkowie sa normalnymi, wmiare ogarnietymi ludzmi ale znam przypadki wrecz toksycznych dziadkow, ktorzy robia cos wbrew rodzicom i szkodza dziecku a na to bym nigdy nie pozwolila. Bo jesli dziecko ma alergie na truskawki a babcia daje jogurcik truskawkowy mimo ze byla rozmowa nanten temat?! Nie chodzi tu o moje dziecko.

  • anna

    Odpowiedz

    Albo dzieciak ma nadwage a babcia sie cieszy ze taki pulchny i ukradkiem wciska slodycze?!
    Sama mam super dziadkow i bogu za nich dziekuje. Jeszcze pamietam zapach jajecznicy smazonej przez mojego dziadka na sniadanie… Teraz widze jaki fantastyczny kontakt ma moj dziadek z moim synkiem. Az sie lza w oku kreci. A dziadek ma juz 89lat i nie wyobrazam sobie ze mogloby go zabraknac

  • MarzenaW

    Odpowiedz

    Jak zwykle masz rację!!! Popieram i zgadzam się w stu procentach.

  • Małgorzata

    Odpowiedz

    O tak i krupnik który tylko babcia gotowała najlepszy na świecie i opowieści dziadka o wojnie… I jazda za kierownicą malucha czerwonego jak cegła na dziadkowych kolanach….

  • An Po

    Odpowiedz

    …Makarona pozwalam dziadkom rozpieszczać, nalożą czapkę sciągnę, już nie krzyczę jak kolejny raz babcia zapomniała, że nie może Makaron nabiału… że jajo uczula go niemożebnie, tylko im przypominam…widzę ile im to sprawia radości i jak bardzo się dla niego starają…bardziej niż dla nas swych dzieci…ale dzięki temu możemy ich zoaczyć jacy mogli być wtedy dla nas…

  • Pinacolada

    Odpowiedz

    Pozwólmy 🙂 Babcia to znaczna część tego, kim jestem ja. To ogrom wspomnień, to baza zasad nauk życiowych. Nie żyje już kilka lat a ja wciąż jestem wdzięczna, wciąż wracam do wielu wydarzeń, rozmów. Jakie wojny były o to gdy najstarszej córce mojej czekoladę chciała dawać a ja chciałam być podręcznikowo-poradnikową ortodoksyjną super sugar free matką. Trzeba było pozwolić na tę czekoladkę.

  • Pinacolada

    Odpowiedz

    Na czekoladkę z miłości. Ale to dopiero po trzecim dziecku wiem. Jedynym, którego nie poznała. Ale wierzę, że z nieba przysłała….

  • Aga

    Odpowiedz

    piekne! Ja na swoja Babcie mowilam Mama bo ona mnie wychowala-mama pracowala.
    Mam prawie 30lat a gdy tylko jestem u Babci prosze o placki z jablkiem,o chleb w jajku bo tylko ona taki robi.

  • Ewka

    Odpowiedz

    Ja także miałam dobre relacje z moimi dziadkami. Mam bardzo dobre wspomnienia z wakacji spędzanych u dziadków. Te chwile pozostaną w pamięci na całe życie.

  • Kaśka

    Odpowiedz

    U nas babci ciągle kupuje słodycze i rozpieszcza moją córusię. Jej chęci są dobre ale tłumaczę jej, że napychanie słodyczami mojego dziecka jest nieodpowiednie.

  • Małgorzata

    Odpowiedz

    Wiecie co mam 41 lat i jestem młoda babcią. Na dobra sprawę mogła bym być jeszcze mamą, ale dwie córcie, to całkiem dobry wynik 😀 Do pewnego czasu córka i zięć bardzo mnie potrzebowali, ale w tej chwili czuję jakby mnie zaczęli kontrolować. Kurde nie jestem typem co napycha dzieci żarciem czy słodyczami, potrafię dbać o rozwój maluszka, wiem kiedy i co potrzebuje, potrafię słuchać rodziców po warunkiem, że nie traktują mnie jak wroga czy intruza. Do tej pory wszystko co robiłam było super (zawsze byłam na ich zawołanie), ale od pewnego czasu tata wnusi zaczął sie zachowywać jak rozhisteryzowany, przewrażliwiony dzieciak. Kiedy wnusia jest ze mną, tak naprawdę boję się wykonać jakikolwiek ruch, który jemu może nie pasować bo on cały czas patrzy mi na ręce. Tego nie wolno, tamtego nie wolno, a tego jeszcze bardziej nie wolno… Bo ??? To pytam spokojnie dlaczego Nie wolno? Cyt zięcia: „No bo nie… … …” heee??? Dobra nie komentuję… Ale ostatnio już nie wytrzymałam… Zięć jest u nas z wnusią, wnusia kocha jeździć autem, to poszedł pokazał auto i powiedział, że nie wolno (brrr…) ta płacze, wszedł do salonu z którego jest wyjście na ogród na jej własną prywatną piaskownicę (chciała) Nie, nie wolno, potem było jeszcze parę razy nie wolno, a na koniec szafka gdzie są krakersy (sami jej dają ) NIE NIE WOLNO!!! Słuchajcie poczułam się jak moja wnusia! Stanęłam na środku Mojego tak MOJEGO salonu i ZDURNIAŁAM!!!! No to już po chamsku zapytałam „A co jej K..wa WOLNO???!!! Rozpłakałam się i poszłam do kuchni. Sami dają jej biszkopty i takie tam dostosowane do wieku łakocie, ale babcia jak się okazuje NIE MOŻE… Kurcze ja naprawdę nie mam problemu z maluchami (moje córcie rozwijały się szybciej niż rówieśnicy, a panie w przedszkolu martwiły się że dziewczyny nie mają co robić i zmuszone były wymyślać im dodatkowe zajęcia). Nie wspomnę o biciu po tzw. łapkach… (fakt lekko) ale teraz grzecznie czekam (bo boję się im zwrócić uwagę) kiedy Nunka moja zacznie rodziców bić po rękach, a jak pójdzie do przedszkola, to kolegów i koleżanki 🙁 Poradźcie kochani co robić???

Skomentuj