Rodzicielski nieporządek.

7 komentarzy

Czasami, wieczorem, siadam na brudnej kanapie, z kubkiem całkiem bezalkoholowej herbaty. Podwijam kolano pod brodę, drugą stopą szoruję po ławie. Spoglądam na skarpetkę, zmęczoną brudną podłogą i plamę na dresie, od marchewki ze słoiczka. Samotny koc, potraktowany kocim pazurem, wisi na oparciu krzesła już trzeci dzień. W asyście grubego swetra i skarpet z owczej wełny, czeka na zimne wieczory.

Kładę czoło na kolano, czuję jak pulsują mi skronie. Oczy zamykają się pod ciężarem dnia, pod powieką przewija się ostrzeżenie, że za chwilę system odmówi współpracy. Wzdycham ciężko, próbuję nie wylogować się z rzeczywistości przed kąpielą starszaka, przed ostatnim tego dnia pocałunkiem w czoło. Chłonę przygłuszone dźwięki bajki, mruczenie kota, tuż przy karku. I czuję ramiona, nieduże, pulchniutkie, owijające moją szyję z całej siły. Czoło wysokie, przyprószone jasną grzywką, opiera się o moje. Oddech w składzie z kanapki z szynki odbija się od mojego policzka, zamieniając się słowa.

– Kocham Cię mamusiu.

I słowa trzy, niewinne jak usta, z których padły, pompują energię w zmęczone ciało. Napełniają miłością po kurek za uchem, uzupełniają dawkę cierpliwości na kolejny dzień.

Trzy słowa, padające z ust dziecka, któremu obojętne jest, że na obiad były pierogi z marketowej zamrażarki. Które nie patrzy na brudną skarpetę czy metkę na ciuchu za niecałą dychę. I cieszy się z kasztanów uzbieranych pod płotem bardziej niż z lalki za kretyńskie pieniądze. Które jako najlepszą zabawę traktuje „tlepanie totlecików, żebyś się nie zmęczyła mamusiu”. I które chłonie poświęcony jej czas z wdzięcznością, zupełnie do tego czasu nieadekwatną.

Dziecka, któremu obojętny jest ten koc, rzucony niedbale i nieumyty gar, z zaschniętym makaronem. I to, że dres poplamiony, też ma w poważaniu. I że pranie niezrobione i gaci na jutro zabraknie. Dziecka, które na dźwięk słów: „Hańcia, pobawisz się ze mną?” odpala w oczach iskierki radości.

A drugie na podłodze, tej brudnej, poplamionej, uśmiecha się najszerzej jak tylko potrafi. Jak gdyby ktoś na stałe włączył jej opcję uśmiechania i zapomniał zamontować wyłącznik. No więc uśmiecha się to to, na muchy bzyczenie, na cmoka puszczonego naprędce i siorbnięcie nosem. Uśmiecha się do łyżeczki z marchewką i kwiatka n stole. Wykochane, wytulone, wynoszone.

I w dupie ma, mocno opasanej pampersem fakt, czy marchewka z obiadu była bio, eko, czy z ogródka przy autostradzie. I że matka po raz kolejny w tym tygodniu poszła na łatwiznę, serwując słoiczek. Nie odróżnia Fiszer Prajsów od klekotki za piątaka w Pepco. Nie dba o wózek za pół wątroby i o kocyk do tego wózka, za kolejne pół. Od Mikołaja chce dostać mamine ręce i tatusia, trochę częściej w domu.

Najlepszym prezentem dla naszych dzieci jest czas im poświęcony. Nie zapomnijcie o tym. Czysta podłoga nigdy nie będzie ważniejsza od bliskości.

7 Komentarzy/e
  • Reni

    Odpowiedz

    Cudowne i jakże prawdziwe! <3

  • Monika

    Odpowiedz

    Wspaniały tekst. Bardzo prawdziwy!

  • anna

    Odpowiedz

    Podpisuje sie pod tym rekami i nogami. Potrzeba mi bylo takiego tekstu dzisiaj z rana. Bo gary w zlewie, bo syf na blacie, bo plama zaschnietej kaszki na stole. Ale moj syn szczesliwy bo mama.miala dla niego wiecej czasu i to jest najwazniejsze

  • Małgorzata

    Odpowiedz

    Nieidealna kocham to jak piszesz. Bez lukru cukru i srania tęczą. Uwielbiam czytać to co piszesz bo jest tak prawdziwe i życiowe że bardziej nie można. Trafiasz w sedno i to jeszcze prostym językiem dla prostych matek ? i love you kobieto.

  • Agata

    Odpowiedz

    Nic dodać nic ująć:) ja bardzo lubię spędzać czas z moją córka, są takie dni kiedy świeci słońce wolę iść z nią na spacer niż dać ja do przedszkola, i jak słyszę że dzieci chodzą non stop po to żeby mamusia mogła spokojnie kawę wypić to mnie trafia.

  • Melania

    Odpowiedz

    Dobrze napisane…czytając – u mnie łza na koniec. Miewam czasem takie dni, oj miewam…Uwielbiam w moich dzieciach to że nic nie sprawia im większej radości niż mama i tata na dywanie…nie potrzeba nic bo mamy siebie – szczyty naszego szczęścia 🙂

  • Atmapol

    Odpowiedz

    Co tu duzo dodac…Amen.

Skomentuj