Smary in progress.

15 komentarzy

Dobra, sytuacja wygląda następująco:
Po pięciu dniach choroby, po hektolitrach mazi uprzykrzającej nam życie, a którą najchętniej posłałabym w cholerę i znacznej części wypłaty wyplutej w aptece, z mózgiem otępionym strzępkami snu i pyskiem przytulonym do chusteczki ogłaszam, że się poddaję. Biała chorągiewka, łapy w górę, spuszczam głowę i się poddaję.

Choroba rozłożyła starych Hanisławy na łopatki, wtyka chusteczki w nasze nozdrza, pieści gardła gwoździem i rozwala płuca odrzutem maszynowym. Wyłożyliśmy się kopytami do góry, cała trójka poległa i łączy się w bólu. Złupało nas niczym reprezentację Polski, 3:0. Armagedon.

Reakcją łańcuchową za Hanisławą wszyscy ciągamy nosami i wygrywamy symfonię z głębi płuc, wysysanie Hankowych gili aspiratorem musiało się tak skończyć. Zacne z nas trio. Wszystkie dziecięce syropy w ilości cztery, wlewane z lekką dozą przemocy do dziecięcego gardła o kant dupy rozbić, choroba dzielnie pozdrawia je środkowym palcem, przy czym organizm położył się i trzepie łapą o matę ogłaszając kapitulację. Ja niedługo trafię na odwyk po przedawkowaniu Theraflu i innych rozgrzewających proszków, które na samo wspomnienie przyprawiają mnie o skręt mordy. Powieka za chwilę zacznie mi latać na głodzie gdy zabraknie Rutinoscorbinu. Jeszcze nie skończyłam zarzynać kaszlem a już czuję, jakby mnie ktoś traktował łopatą po stawach, lada moment zamelduję termometr pod pachą. Pan Tata też piszczy, że boli go to tu, to tam, czekam chwili gdy padnie K.O. zaanonsowane głośnym kichnięciem. Rejestratorki u lekarza mogą wbić sobie mój numer w pamięć telefonu i witać mnie po imieniu gdy dzwonię, dzisiaj Hankowa lekarka przy trzeciej wizycie w tym tygodniu zapewne wzięła mnie za paranoiczkę albo hipochondryczkę. Sama o sobie bym tak pomyślała. Ja mam kartę stałego klienta w przychodni a Hanisława ulubione krzesło w poczekalni, lekarze nie dają nam już naklejki „dzielny pacjent”, szkoda papieru, poza tym Hanisława ze swoim odrzutem pneumatycznym wcale taka dzielna nie jest i dwie baby nie są w stanie jej zajrzeć do gardła.

Jak to w sezonie jesiennym bywa, do poczekalni u lekarza dziecko weszło z jedną chorobą, wyszło z gratisem w postaci zapalenia tchawicy, uszczuplając finanse o kolejne zera wydane na inhalatory i leki. Pomyślałby kto, że nie mamy szczęścia w konkursach. Straciłam w oczach Hani zaufanie, wyciągnięte ręce nie oznaczają już poczucia bezpieczeństwa a informację, że matka zaraz założy zawodową blokadę i przyssie się do nosa aspiratorem. Sąsiedzi pewnie skrobią się po czole buszując drugą ręką po telefonie i bijąc się z myślami, czy już nadeszła pora, by zadzwonić na policję. Lada moment dostaniemy kuratora za znęcanie się nad dzieckiem. Wczoraj do całego rytuału doszły inhalacje, które wywołują u Hanki reakcję nagłego spieprzania. Robi „mik, mik!”, boksuje kopytami i niczym struś pędziwiatr gna przed siebie. Ma baba chodzone, gdy będzie starsza mogę być spokojna o panów w długich płaszczach wieczorową porą, będą wąchać jej spaliny i wysmarkiwać kurz z nosa gdy młoda pójdzie w długą. Zamiłowanie do biegania zdecydowanie odziedziczyła po ojcu.

Hania szoruje smarem po dywanie próbując się nie utopić, w końcu zrezygnowana zalega z zainstalowanym śliniakiem w pozycji na nietoperza, zwisając głową w dół z łóżka. Niestety nikt nas nie uprzedził, że syropy będą stanowiły praktycznie odrębny posiłek a dodane do mleka spowodują permanentne wyklęcie butelki i Hanisława na znak protestu ogłosi głodówkę. Właśnie wróciłyśmy od… tak, tak! Od lekarza i knuję misterny plan, jak wlać smarkowi do gardła nowy syrop i odrobinę mleka…

15 Komentarzy/e
  • ~abika

    Odpowiedz

    Na przeziębienie dla całej rodziny proponuję naturalną witaminę C (kwas L-askorbinowy a nie sam askorbinowy dla dzieci w kropelkach np Juvit C).w dawce podwojonej a nawet potrojonej łykanej przez 3 dni wygania wszelakie chlorestwa.można kropelki nabyć w aptece lub proszek w sklepie rolniczym lub weterynaryjnym- nie żartuję

    • ~Ania

      U nas też to tak wygląda. Leki trzeba wciskać siłą a na znak protestu dziecko przez cały okres leczenia nie bierze niczego do ust z łyżeczki bo zawsze mu się kojarzy że mama zamiast jedzenia przemyca antybiotyk

  • ~ruvio

    Odpowiedz

    …łączę się w bólu:)…najlepszą metodą na podawanie płynnych leków, w przypadku moich dzieci, było wstrzykiwanie do buzi za pomocą strzykawki…metodę tą opracowałam, gdy moje młodsze dziecię, również Hanica, po antybiotyku podawanym łyżeczką, dostała zapalenia płuc..
    życzę zdrowia i serdecznie pozdrawiam..

    • ~Julka

      Dokładnie miałam to samo pisać. Nie szczypać się tylko strzykawka. Tylko ona będzie kojarzyć się z lekami, a tak to właśnie pojawiają się problemy z jedzeniem.
      Antybiotyk próbowałam przemycać w bananie, kaszce, jabłku, soczku, ale nic z tego. Niestety córa biegunkę miała i antybiotyk z syropu na tabletkę musieliśmy zmienić. Proszek dodany do czegokolwiek nie był przyswajany, jedynym sposobem, który obecnie działa są danonki. Pół tabletki rozkruszonej wsypuję do kubeczka i młoda wciąga migiem.

      • Matka-Nie-Idealna

        Strzykawką dawałam na początku. Obecnie pluje i dławi się..

  • ~Joanna

    Odpowiedz

    Mam nadzieję, że minie jak przyszło! Jednak u nas, coś podobnego skończyło się tygodniowym pobytem w szpitalu dziecięcym, trauma do tej pory…. Pozdrawiam i ZDRÓWKA

  • ~mamuśka

    Odpowiedz

    świetny post! ja ostatnio szukałam jakiś tanich i dobrych ubranek dla mojego maluszka i znalazłam http://trendydzieciak.pl/ naprawdę wszystkim POLECAM !

  • ~Mala Bee

    Odpowiedz

    polecam z czystym sercem katarek do noska, instaluje sie go pod odkurzacz, my juz 5 tydz. ciagniemy na zmiane gluty, dzieki temu aspiratorowi tym razem starszyzna nie zachorowala. Kosztuje okolo 50zl. www. katarek.pl
    Zdrówka zycze

    • ~Julka

      O tak, też polecam! Ja po fridzie złapałam anginę, katarek bezpieczny dla rodziców 🙂 i dla dziecka też żeby nie było 😀

  • ~Magda

    Odpowiedz

    A propos smarków… zamiast Fridy używam Katarka, brzmi drastycznie bo podłączam jak ja to mówię „odcedzarke” do odkurzacza i smarki w mig sa wysyane. Owszem metoda brutalna, ale w miarę bezpieczna pod wzgledem unikniecia choroby 🙂

  • ~MonikaTeżMama

    Odpowiedz

    Hej nie wiem jak jest z zapaleniem tchawicy ale nasz mały też właśnie zakończył leczenie. Początkowo gorączka gardło i katar ponad dwa tyg. Inhalator przydawał nam się owszem gdy był mniejszy no ale teraz to szkrab jest za silny i ma swoje zdanie na ten temat. Co do syropu urabiałam z kleikiem jako oddzielny posiłek połowę najmniejszej miseczki jaką mam na wyposażeniu kuchni – wystarczająco dużo by zniwelować smak i jako oddzielny posiłek by go zjadł wsparty że niby łyżeczkę daję tacie, potem łyżeczkę jemu tato pomlaskiwał jakie to dobre. Co do kataru to spray sól nie dawała rezultatów więc pediatra polecił q…xx spray do nosa (celowo nie umieszczam pełnej nazwy) plus kropelki soli. Sama nabawiłam się kataru i też z tego aspiratora skorzystałam byłam zaskoczona rezultatem możliwością oddychania również w nocy, Gardło nie dawało mi i tak spać ale to inna historia.Żeby móc zaaplikować coś do nosa kładłam synka na łóżku, w nagrodę dawałam mu jeden aspirator którym normalnie się nie bawi i wydawał mu się atrakcyjny a ja w tym czasie robiłam swoje. Z nosa maź wyciągałam mu gruszką tradycyjną najpierw psikałąm na niego powietrzem a potem przechodziłam do akcji którą dzielnie znosił, po tygodniu już nie chciał gruszki ale wtedy do akcji wszedł q….xx – dwa do trzech razy dziennie samo wszystko spływało, u mnie ta maź po wydmuchaniu przybierała formę galaretki. Koniec mej przerwy mały nie śpi a ja gorąco pozdrawiam i życzę zdrowia.Bloga śledzę regularnie i też właśnie kończę tzw urlop.

  • ~ewa

    Odpowiedz

    moj maly poltora roczniak tez na widok lekow uciekal i wszystko robilo sie na sile. ktoregos razu idac z lyzeczka z lekiem powiedzialam ”nie nie nie to dla doroslych” i buzia sama zaczela otwierac sie szeroko.moze nie jest to mega dydaktyczna metoda ale dziala a ja mam pewnosc ze maly dostaje tyle leku ile powinien,a nie polowa wyladowala nie tam gdzie trzba.

    • Matka-Nie-Idealna

      Uważaj żeby Ci fajek albo piwa nie pobierał 🙂

  • ~kamila

    Odpowiedz

    Mój młody tez chory, i to samo, nic nie pomaga, na widok inhalatora Jest krzyk a wcisnąć mu lek graniczy z cudem ehh

    • Matka-Nie-Idealna

      Hanisława szczęśliwie zaakceptowała inhalator. Leki przemycam w jogurtach i zupach ale i tak nie daję wszystkich dawek…

Skomentuj