Straciłam ją.

9 komentarzy

Stare porzekadło mówi, że najłatwiej wychowywać dzieci, kiedy się ich nie ma.

Ja też, kiedy ledwo odrosłam rozumem od ziemi, byłam najmądrzejsza na świecie. O dzieciach wiedziałam wszystko, zwłaszcza to, że ich nie lubię. Macierzyństwo planowałam… Nie planowałam. To macierzyństwo zaplanowało mnie. Wiedziałam jak będę wychowywała swoje dzieci, a jak wychowywała nie będę. Wiedziałam jakich błędów nie chcę popełnić i jaką mamą chcę być.

Najważniejszym zadaniem było dla mnie wpompowanie w Hankę a później Nadkę morza miłości. Chciałam, żeby czuły się najbardziej kochanymi dziećmi na świecie. Przytulam je sryliard razy dziennie, do porzygu powtarzam, że je kocham. Na początku macierzyństwa byłam oazą spokoju. Moje zen fruwało tuż nad głową, cierpliwość lała się strumieniami a ja tłumaczyłam, tłumaczyłam, tłumaczyłam i…

… i życie dosyć szybko i brutalnie zweryfikowało moją wszechwiedzę.

Kiedy urodziła się #2, Hanisława w ciągu jednego dnia stała się starszą siostrą. Mądrzejszą i rozumniejszą z pozoru istotą. Idąc na porodówkę, zostawiłam w domu małe dziecko a wracając, zastałam dużą, kumającą i bystrą dziewczynkę. Tak mi się przynajmniej wtedy wydawało.

Pierwsze schody zaczęły się w momencie przyniesienia do domu noworodka. Hanka nie rozumiała tego, że gdy młodsza śpi, ona krzykiem czy głośną zabawą może ją obudzić. Nie rozumiała tego, że nadmierną siłą może zrobić krzywdę delikatnemu niemowlęciu. Nie rozumiała tego, że Nadka nie rozumie.

Z dnia na dzień stałam się sfrustrowaną, jęczącą, wiecznie upominającą starszaka jędzą. „Ciszej”,”ostrożniej”, „nie teraz”, „za chwilę”, „przestań”. Wkurzałam się za każdym razem, kiedy Hania budziła Nadię. Kipiałam ze złości przy każdej histerii Hanki, przy każdym „nie zrobię”, „nie zjem”, „nie pójdę”, „nie ubiorę”… Reagowałam agresją na prawie każde przewinienie. Puszczałam w myślach wiązanki słowne, rozmazywałam na ścianie każdego, kto wszedł mi w drogę.

Coś się we mnie złamało w momencie, kiedy pierwszy raz ręka zawisła mi w powietrzu, a ja oczami wyobraźni widziałam ją na pośladkach Hani. Pomimo, iż wiedziałam, że klaps będzie moją macierzyńską porażką, pragnęłam wtedy wyładować swoją złość, ulżyć sobie i ukarać dziecko. Nie, nie zrobiłam tego. Chociaż w tamtym momencie bardzo chciałam…

Usłyszałam wtedy: „Mamuniu, proszę nie krzycz na mnie. Wytłumacz mi spokojnie, przecież mówiłaś, że nie wolno na nikogo krzyczeć. Mogę się do ciebie przytulić?”. Słowa trzylatki totalnie wmurowały mnie w ziemię i ugasiły chęć wymordowania połowy ludzkości. Stałam i patrzyłam na dziecko, które dojrzałością przeskoczyło mnie o głowę. Patrzyłam na dziecko, które swoją mądrością życiową mogłoby mnie wiele nauczyć. I wreszcie patrzyłam na niewinne dziecko, które obrywało bęcki tylko za to, że jest dzieckiem. Tylko za to, że czegoś nie rozumie i wcale nie ma takiego obowiązku. Tylko dlatego, że targają nią emocje, niezrozumiałe dla niej samej. Tylko dlatego, że nie zdaje sobie sprawy z konsekwencji pewnych zachowań.

Przytuliłam, przeprosiłam, wytarłam łezki. Powiedziałam, że jest bardzo mądrą dziewczynką i zawsze ma prawo zwrócić mi uwagę, jeśli uważa, że robię źle.

Stałam się tym, kim nigdy nie chciałam być. Matką, która na wszystko reaguje krzykiem. Choleryczką. Moja cierpliwość ulotniła się, ustępując miejsca frustracji i zniecierpliwieniu. Straciłam tą Natalię, która zawsze wszystko tłumaczyła, nigdy nie krzyczała i nie używała znienawidzonego przez siebie „nie bo nie”. Stałam się przeciwieństwem moich pragnień, zamiarów i planów.

Wiem, że popełniam masę błędów. Wiem, że krzyk, podobnie jak klaps jest przemocą. Wiem, że za każdym razem tracąc cierpliwość, ponoszę małą porażkę. Wiem też, że nie chcę taka być i będę pracowała nad swoją postawą.

Dla nich warto być lepszą wersją samej siebie.

9 Komentarzy/e
  • monika

    Odpowiedz

    jesteś dla mnie bohaterka! kazda z nas popelnia bledy, ale Ty umialas się do tego przyznac i to w czasach gdzie pelno hejterow. Podziwiam Cię za odwagę i za wychowanie dziewczynek. Maja fajną mamę!
    ps. uwazam, ze to jeden z lepszy blogow paretingowych, nie lubie lukru i nie mających nic do powiedzenia blogerek, a u Ciebie czuje się jak w domu!

  • Beti

    Odpowiedz

    Bozeeee jak ja Cię doskonale rozumiem. Co prawda mam tylko jedno dziecko ale cierpliwość tez mi czasem sie kończy i wtedy podnoszę głos. A chwile potem pojawiaja sie wyrzuty sumienia, ze znow to zrobiłam. Przeciez synek ma dopiero rok. I niby rozumie juz duzo ale czasem tez i nie rozumie. I wtedy pojawiają sie łzy bezsilności , wstydu i obiecuje sobie, że to sie wiecej nie powtórzy.

  • Rataland

    Odpowiedz

    Piękne słowa! Czasami niestety jesteśmy kimś kim tak naprawdę nie chcielibyśmy nigdy być. Niestety często emocje i nerwy biorą wodzę…

  • Motheroftwo

    Odpowiedz

    Hania jest genialna. Wzruszyłam się ? doskonale rozumiem, niestety mam to samo…

  • Mama J

    Odpowiedz

    Tekst piękny i z przesłaniem,tylko tak sobie myślę czy za dużo od siebie nie wymagasz? Ja nie zaprzeczam, że krzyk i klaps to niemoc rodzica, nie mówię że nam wolno.Tak sobie to rozważając doszłam do wniosku, że nikt nie jest idealny i tak jak dziecko ma prawo nie rozumieć i nie słuchać tak i my mamy prawo być przemeczone, sfrustrowane i nie biczujmy się za chwilową niemoc!Głowa do góry

  • Teri

    Odpowiedz

    Eh, od kilku tygodni mam dokladnie tak samo, krzycze na starsze bo noworodek w domu. to nie jest latwe dla nas wszystkich, nie radze sobie z emocjami, chyba bardziej niz moje dzieci.. i tez wiem ze tak nie mozna i tez nie chce tego najbardziej nie chce byc jak moi rodzice… czekam jeszcze na wiosne jak te choroby, uwiezienie w domu bo smog mroz smar minie i moze wtedy ogarne bardziej. Walcze co d

  • Bardziej nieidealna.

    Odpowiedz

    To czy jesteśmy dobrymi rodzicami ocenią nasze dzieci w przyszłości, za 20-30 lat. „Uwielbiam” wysoką samoocenę „idealnych” mam. Do idealiści się dąży, a nie się jest. Córkę masz bardzo mądrą, ale to Twoja zasługa, że ją tak wychowujesz. Dziecko powinno mieć prawo i odwagę skrytykować dorosłego.

  • vivalazycie

    Odpowiedz

    Natalio a nie uwarzasz.że im dalej w las tym gorzej? Całkowicie Cię rozumiem, znalazłaś się w trudnej sytuacji, Reorganizacja wszystkiego, ogarnięcie jednego, później drugiego dziecka a na końcu siebie, Alle zauważyłam, że im dziecko starsze, tym mniej cierpliwości – sama mam 3- latka w domu i mam jej do niego coraz mniej, A to w zasadzie dopiero 3-letnie dziecko,,,

  • Aśka

    Odpowiedz

    Przeżyłam i nadal przeżywam to samo. Porażki nas uczą. Wydaje mi się , ze zdawać sobie sprawę z takich słabości jest tak naprawdę sztuka. Niektórzy krzyczą biją i żyją dalej. Ja po każdej frustracji wyje w poduchę. I wtedy 4 latka mnie przytula a 2 latka mówi kocham cię.
    Pocieszę cię mówiąc , ze im większe tym jest lepiej ?

Skomentuj