W tej kwestii rodzicielstwa nie ma dla mnie kompromisów.

15 komentarzy

Moje pierwsze macierzyństwo odbywało się na czuja bo o dzieciach wiedziałam tyle, że jedzą, śpią i rżną w pieluchy. Gdybym miała podsumować okres przed narodzeniem Nadii, z powodzeniem mogłabym startować do tytułu pato matki roku. Niekoniecznie przez swoje wybory a przez brak tej wiedzy, którą posiadam dzisiaj. Być może fakt, iż byłam przyszyta do łóżka przez połowę ciąży sprawił, że leżałam i czytałam. I czytałam. I czytałam.

Odkąd otworzyłam grupę na Facebooku (klik), czasami podpatruję tematy, z jakimi zmagają się dziewczyny. Codziennie pojawia się kilkadziesiąt pytań od oczekujących, świeżaków i starych wyjadaczek w kwestii rodzicielstwa. Świetnie było stworzyć miejsce dla kobiet, w którym dziewczyny naprawdę sobie pomagają. I o ile niewiedza jest dla mnie całkowicie zrozumiała, bo sama czuję się „krótka” w niektórych sprawach, o tyle szczerze nienawidzę ignorancji i jawnej ciemnoty.

Rozumiem matki, które mają swoje zdanie. Ja naprawdę nie wpieprzam się w wychowanie innych i wisi mi to, czy ktoś karmi piersią, krowim mlekiem, rodził naturalnie czy miał cesarkę na życzenie. Wisi mi czy ktoś szczepi czy nie, wisi mi czy nosi dziecko w chuście czy w reklamówce. Wisi mi od kiedy matki rozszerzają dietę swoim dzieciom i czy od razu jadą ze schabowym. Odpowiadam za swoje dzieci i staram się robić dla nich to, co jest najlepsze. Z resztą, prawdopodobnie jak każda matka.

Niemniej jednak jest jedna, która cholernie wkurza mnie w kobietach.

Ignorancja to jedna z chorób współczesnych matek.

Istnieje kilka odwiecznie spornych tematów, w których dziewczyny zaostrzają pazury i rzucają się sobie do gardeł. Większość jest poparta argumentami i często każda strona ma „jakąś” rację, pomimo iż zazwyczaj przewaga jest po jednej stronie.

Niestety zdarzają się ewenementy, dla których bezapelacyjnym argumentem jest „nie bo nie” łamane przez „nie bo ja wiem lepiej”. I nic to, że badania, że fizyka, że specjaliści. W końcu to ona decyduje o swoim dziecku i ma prawo robić co chce. A wtedy napędza się fala hejtu i dobrych rad a kobiety zaczynają kopać się z koniem.

Prostym przykładem jest komentarz jednej z czytelniczek pod dyskusją o fotelikach samochodowych.

„Ja przewożę dziecko przodem do kierunku jazdy bo tak chcę. I mam gdzieś waszą fizykę, crash testy i specjalistów”. Jeśli argumentem w bezpieczeństwie dziecka jest „mam was w dupie” to tak – jesteś złą matką. Rozumiem niewiedzę. Ale wiedzieć, mieć argumenty za/przeciw i działać na złość (komu? czemu?) to już debilizm.

I umówmy się – nie oceniam ludzi, którzy przewożą dziecko w fotelikach przodem do kierunku jazdy bo mają ku temu JAKIEŚ powody. Oceniam tylko widzi-mi-się.

Wszystko jestem w stanie zrozumieć, do momentu gdy chodzi o bezpieczeństwo i życie dziecka. W tej kwestii nie ma dla mnie kompromisów. Dla mnie.

Bezpieczeństwo a wygoda.

Przed Nadią o fotelach RWF wiedziałam tyle, że są głupią eko modą, lub po prostu modą. Zastanawiałam się, jak można sadzać trzylatka tyłem do kierunku jazdy, skoro jest już na tyle „dorosły” by jeździć przodem.

A później miałam za dużo wolnego czasu i ciekawych artykułów do czytania. O skutkach mojej edukacji dowiecie się tutaj bo dzisiaj pogadamy na trochę inny temat.

Tak mocno, jak mnie kochasz.

Bez znaczenia, czy przewozisz dziecko przodem czy tyłem do kierunku jazdy. Najczęściej popełnianym błędem jest niedociąganie pasów fotelika. U Hanki również popełniałam tą gafę. Wydawało mi się, że jest jej niewygodnie, że skoro pasy są pięciopunktowe, wystarczająco ochronią moje dziecko podczas zderzenia. A potem przypadkiem zobaczyłam filmiki z crash testów i umarłam. Poczułam, że niewystarczająco dbam o bezpieczeństwo swojej córki a moja niewiedza mogła zakończyć się tragedią. Dzisiaj, kiedy Hania jeździ w RWF siostry (na co dzień używa fotela 15-36), a robi to z olbrzymią przyjemnością i korzysta kiedy tylko może, mówi „Mamusiu pamiętaj – zaciągnij tak mocno jak mnie kochasz”.

I mam gdzieś, czy dziecku jest wygodnie. Nadia trochę buntuje się, kiedy zaciągam pasy z całej siły a później wciskam jej oczy na miejsce. To oczywiste, że chce się podnosić, oglądać, ruszać. Nie lubi być uwiązana – zupełnie jak jej matka. Ale może buczeć, obrażać się i krzyczeć. Mam nadzieję, że nigdy nie będzie mi musiała za to podziękować.

Ten błąd większość z Nas popełnia nieświadomie. Lub świadomie ale z lenistwa.

Problem pojawia się zimą, kiedy dziecko ubrane jest w kurtkę puchową lub kombinezon. Założę się, że większość z Was po prostu wkłada dziecko do fotelika, zapina, zaciąga (albo i nie) i rusza w drogę. Ja też tak robiłam. Zawsze byłam spóźniona, w aucie było za zimno, jechałam „tylko” trzysta metrów, nie chciało mi się… I miałam sto innych wymówek na swoje… Lenistwo.

A przecież mieszkam w domku, mogłam wyjść chwilę wcześniej żeby nagrzać auto i rozebrać w nim dziecko.

Nie jest wytłumaczeniem krótkość odcinka, który musimy pokonać. Kilka razy pod domem trzasnęłabym sarnę, która w ostatniej chwili wyskoczyła mi na jezdnię. Raz jedna skończyła tragicznie. Auto też.

Na c*j ona czepia się o te kurtki?

Kurtka czy też kombinezon tworzy pomiędzy dzieckiem a pasami poduszkę powietrzną. Prosty test? Zapnij dziecko w kurtce i dociągnij pasy. Następnie zdejmij kurtkę i przypnij dziecko ponownie, bez dociągania pasów. Powstaje luz, przez który dziecko może zwyczajnie wyślizgnąć się z fotela, w czasie jazdy. Jeśli nie wyślizgnąć to następuje szarpnięcie (kurtka jest miękka i nie tworzy bariery ochronnej).

Dla niedowiarków polecam filmy na You Tube.

Albo nie bo i tak tego nie zrobicie. Zrobię to za Was.

Co zrobić, żeby było dobrze?

Możesz nagrzać wcześniej auto, co może być nieco upierdliwe. Grzanie 15 minut po to, żeby przejechać kawałek do celu. Zwłaszcza jeśli mieszkasz w bloku i nie możesz zostawić auta z kluczykami w środku.

Możesz zdjąć kurtkę, zapiąć i dociągnąć pasy a następnie założyć ją „tył na przód”. Jeśli nie kurtkę to gruby koc, kołderkę czy cokolwiek do przykrycia.

Jest duży wybór kombinezonów do foteli samochodowych, które są specjalnie dostosowane do jazdy. Zapina się je na pasach.

Ostatnią opcją, która jest „jakimś” rozwiązaniem, zwłaszcza na upierdliwe, krótkie trasy, jest rozpięcie kurtki i zapięcie pasów na ciele dziecka. Kurtkę można później zapiąć na pasach lub przykryć dziecko kocem.

A teraz przyznaj się, jak Ty wozisz swoje dziecko? 😉

15 Komentarzy/e
  • Doumlee

    Odpowiedz

    Polecam fotelik Cybex. Nie ma tych małych pasów dla dzieci. Z przodu montuje się element, który ma działać jak poduszka, a dopiero przez niego ciągnie się pas samochodowy. Standardowo między tym elementem a ciałkiem dziecka trzeba zostawić wolną przestrzeń, ją zimą właśnie wypełnia kurtka.

    • matka-nie-idealna

      Jaki to fotelik? Mam nadzieję, że nie ten z półką ?

  • Kasia (Made by Goch)

    Odpowiedz

    Mała jeździ w foteliku bez kurtki odkąd jej chrzestny (który jest mechanikiem btw) pokazał nam filmik, który zamieściłaś. Chłopak orientuje się w tych wszystkich testach i atestach i nam to po prostu wytłumaczył. Mała też krzyczy w pasach, ale jak już zajmie się czymś za oknem, to jej przechodzi. 🙂

  • Patrycja

    Odpowiedz

    Zatrzymala mnie policja. Kontrola drogowa. Mlody, 3 lata, fotelik rwf. – a mu tam wygodnie? – nie ma byc wygodnie, ma byc bezpiecznie (odpowiadam). – ale on nic nie widzi, sie nudzi mu, zobaczy pani jak podrosnie itp itd. Druga kontrola. 8 miesiac ciazy. A pani wie, ze nie musi tych pasow zapinac? Bez komentarza.

  • Kasia

    Odpowiedz

    Starsza jeździła w rwf dopóki nie ujawniła jej się choroba lokomocyjna. W okolicach 3 urodzin przesiadła się do fotelika „przodem”. Teraz rwf czeka na młodszą córę, która jeszcze w łupinie pogina.

  • Paula

    Odpowiedz

    Ja woze dziecko przoden do kierunku jazdy, jak zaczynałam przygode z macierzynstwem nir bylo tak naglasniane fotelikow tylem. Mala od malego jezdzi mocno przypieta w pasach, w nosidelku tez.Moja mama krzyczala ze dusze dziecko i ze za ciasno ze nie ma.jak oddychac itp. Obecnie dziecko jezdzi w kurtce ale zawsze rozpinam lub sadzac bez kurtki, samochod ma vebasto i zawsze nagrzewam samochod wczesn

  • Monia

    Odpowiedz

    A macie może jakieś zdjęcia jak zamontowany jest taki fotelik rwf w waszym aucie? Ale taki od 15-36 kg tyłem do kierunku jazdy?

  • AGA

    Odpowiedz

    Ja leżę córeczkę w foteliku z półką. Kiddy Guardian. Dlaczego fotelik z półką tak skrytykowałaś? Decyzję o foteliku podejmowalośmy bardzo długo,a ten miał świetne opinie…

    • matka-nie-idealna

      Ponieważ jest to nie najlepszy fotelik. Wystarczy spytać specjalistów lub obejrzeć filmy z crash testów.

  • Kaśka

    Odpowiedz

    Czym właściwie kierować się przy wyborze fotelika dla dziecka? Bo wiadomo, że jest ich pełno, każdy inny.. Pytam bo w tej kwestii moja wiedza jest znikoma, to raz. Może dlatego, że jeszcze nie mam dzieci. A dwa- jakoś nie jestem przekonana, że w każdym sklepie jest specjalista, który nam pomoże dobrać odpowiedni, a nie chce nas po prostu naciągnąć.

    • matka-nie-idealna

      Jest mnóstwo grup, które pomogą w doborze fotelika. Ja po swój jechałam 80km, w wielu miastach są dobre sklepy z fotelikami.

  • Dagi

    Odpowiedz

    A pamiętam, że jak kiedyś moja koleżanka śmiała napisać, że Twoja starsza córa jeździ przodem to naskoczylas na nią,ze sama wiesz najlepiej co jest dobre dla Twojego dziecka. Wiec niczym nie różnisz się od tych matek z grupy fb. Tyle,że może jak niegdys wpis sponsorowany z foteliki em rwf robiłaś to wypadało poczytać i dopiero poszłaś po rozum do głowy.

    • matka-nie-idealna

      Kochanie moje, żaden fotelik nie był i nie jest sponsorowany. Czasami człowiek po prostu mądrzeje 😉

  • Agnieszka Walicka

    Odpowiedz

    Straszny ten gif z wyślizgującym się z pasów maluchem… Dobrze, że dotarłaś do wszystkich tych informacji, przemyślałaś je i dzielisz się z nami w tym wpisie. Czasem naprawdę dużo ludzi nie uświadamia sobie niebezpieczeństwa aż nie jest za późno

Skomentuj