Ten tato.

13 komentarzy

Wyszłam z domu.

Porzuciłam całe moje podwójne macierzyństwo. Podłogi wysmarowane dziecięcym gilem, parówkę dla starszej, wolno pyrkającą w garnku. Porzuciłam pierwsze kroki młodszej, a w sumie to kolejne, albowiem nie są już pierwszymi od przeszło miesiąca. I dwie górne jedynki, powód ostatnich nieprzespanych nocy, też porzuciłam. Porzuciłam kojec z dziecięcymi zabawkami, przypominający wyglądem krajobraz po bombie atomowej. Wtarte w matę chrupki porzuciłam i gryzak wepchany pod kanapę. Przedszkolne piosenki porzuciłam i „Zebromarchewkę” nuconą do porzygania.

Porzuciłam piski i krzyki. I słowo „mama”, wypluwane w prędkością światła, w każdej możliwej konfiguracji. Przewróciłam dwa razy oczami, gdy starsza zajęczała, wytarłam młodszej nos. A potem wszystko porzuciłam.

Wymyłam kołtun na głowie, machnęłam twarz szpachelką. Wykręciłam z butelki ostatnią kroplę perfum, wyciągnęłam z szafy niezarzyganą bluzkę. Nałożyłam na twarz uśmiech, schowałam do łazienkowej szafki podkrążone oczy.

Porzuciłam macierzyństwo i wyszłam z domu. Po to by oprócz matką, pobyć kobietą i przyjaciółką.


Ale za tym wszystkim stoi on. Ten, który gra ze mną w jednej drużynie po to by to macierzyństwo było lżejsze i przyjemniejsze. Ten, który siedzi w tym zakopany po uszy, tak samo jak ja.

Ten, który zawsze ma cierpliwość, mówi spokojnie i wyciera rozlany sok.
Ten, który śpiewa piosenki z dwójką dzieci na rękach i gra na gitarze kołysanki.
Ten, który jedną ręką huśta młodsze a drugą rysuje księżniczkę różowym długopisem.
Ten, który kąpie gdy ja opadam z sił na kanapie i ten, który usypia jedno a później drugie.
Ten, który mówi w nocy „Śpij, ja do niej pójdę’.
Ten, który późną nocą odda starszej kawałek swojego miejsca w łóżku.
Ten, który po przyjściu z pracy nie ewakuuje się na kanapę przed telewizorem, a który bierze drugi etat. A później dziesiąty, jeśli trzeba.
Ten, który śpi na siedząco z chorym dzieckiem na rękach pomimo, że nazajutrz jedzie w długą trasę.
Ten, który szepcze coś na ucho starszej a później chóralnie krzyczą „Kochamy cię mamusiu!”.
Ten, który na dzień dobry zawsze chce buziaka. A później na do widzenia.
Ten, który odwozi do przedszkola po to, żebym ja mogła trochę dłużej poleżeć w łóżku. I czasami przywozi a później gotuje obiad.
Ten, który zawsze staje po mojej stronie, kiedy dobre rady podważają mój autorytet.
Ten, który pracuje z dzieckiem na kolanach.
Ten, który mi nie pomaga, lecz który jest partnerem. Stoi ramię w ramię.

I nie ma w tym próśb, gróźb i zgrzytania zębami. Nie ma „jestem zmęczony”, „mam inne plany”, „muszę coś zrobić”. Nie ma „nie chce mi się”, „nie dzisiaj”, „dlaczego ty tego nie zrobisz?”.

Jest miłość, taka bezwarunkowa.
Jest pasja, jakby ojcostwo było dla niego szyte na miarę.
Jest poczucie obowiązku, które nie skończyło się wraz z dwoma kreskami na teście.
Jest radość z każdego uścisku i odgłosu bosych stóp, gdy dzieci biegną rano do niego, do łóżka.
Jest „TATO” wygrawerowane wielkimi literami w jego sercu,

Włącza kolejny bieg i ciśnie gaz do dechy. I chociaż pada na pysk, kiedy w domu słychać już tylko tykanie zegara, a my od wielu godzin pływamy w stanie obojętności, nie sprzeciwia się i nie buntuje. Bierze za rękę jedno, później drugie i idzie do przodu, niczym superbohater.

Bez jego wsparcia nie dałabym rady być tym, kim jestem. Nie dałabym rady realizować swoich pasji, marzeń. Nie mogłabym pobyć sama, wyjść i wrócić za trzy dni.


Obserwuję ich. Spleceni kołtunem miłości, świętą relacją ojciec – córka. Tak doskonale mi znaną od prawie trzydziestu lat. Tak bardzo przypominającą moje nocne rozmowy o gwiazdach z tatą.

Wspierajcie matki swoich dzieci. Czasami nie zdajecie sobie sprawy z tego, jak bardzo one potrzebują Waszego wsparcia pomimo, że o nie nie proszą.


SPODOBAŁ CI SIĘ TEN WPIS? BIERZCIE I JEDZCIE Z TEGO WSZYSCY. MOŻESZ ZATEM:

  1. Polubić lub/i zostawić komentarz tutaj lub na Fejsiku Nieidealnej.
  2. Polubić nasz profil na Facebooku.
  3. Zajrzeć do nas na Instagram.
  4. Puścić artykuł dalej w świat. 
13 Komentarzy/e
  • Ilona

    Odpowiedz

    Ojjj.. tak 🙂 ja właśnie godzinę leżałam w wannie pomimo, że mała przeziębiona i marudna i ciężko z nią wytrzymać ale mąż dzielnie daje radę 🙂

  • Natalia też

    Odpowiedz

    Mnie się bardzo wpis spodobał.Bardzo kibicuje Tobie i Jemu;) Lubię Cię czytać,jak jest dobrze,jak jest zle tez lubię ale wtedy przeżywam bardzo i mocno,z całego serca życzę dobra po prostu.Chcialabym.Chcialbym zeby moj maz i ojciec mojego syna taki byl.Zebym mogla napisać to co napisałaś Ty….Bardzo zazdroszczę i bardzo trzymam kciuki za Was,za jutro,i za siebie troche tez…Nat

  • Dominika

    Odpowiedz

    Cudowny wpis,tak niespotykany w tych czasach.Zazdroszczę Ci,ale zazdroszczę tak pozytywnie.Ciesze się jak slyszę,że są takie zwiazki
    Życzę Wam Dużo i jeszcze więcej Miłosci .Pozdrawiam

  • dybcia

    Odpowiedz

    Mój mąż… Co prawda Malutka ma dopiero 2 m-ce, ale ja, póki co, NIE ODCZUWAM ZMĘCZENIA. Bo ten Wielki Obowiązek dzielimy na pół, i nie widzę w swoim mężu jakiegoś znużenia, zmęczenia, widzę, że odbiera to wszystko bardzo naturalnie. Wiedziałam, że będzie cudownym Ojcem, ale nie sądziłam, że aż tak……. Kocham go jeszcze bardziej niż kiedykolwiek, a myślałam, że już bardziej się nie da.

  • dybcia

    Odpowiedz

    cd… Zaklinałam się, że na 3 fazę porodu musi zniknąć, ale był ze mną, dzisiaj nie wyobrażam sobie, żeby miało być inaczej… To dzięki niemu urodziłam, to on przyciskał moją głowę do klatki piersiowej podczas skurczów partych w ostatniej końcówce na prośbę położnej. Widział wszystko, a do dzisiaj widzę jego wdzięczność i podziw dla mnie, bo on wie, że dzięki temu pojawiła się na świecie Ona…

  • dybcia

    Odpowiedz

    cd. a tak cholernie bałam się, bo wszyscy mówili :zobaczycie jak będą dzieci”… i co zobaczyłam, że Mój Mąż jest nawspanialszym człowiekiem na Ziemi. Że nasza miłość i związek dopiero mają prawdziwy Sens, jakby puzzle złożyły się w jedną całość. Tak jak pisała, Malutka ma dopiero 2mce, ale jestem pewna, że jego zaangażowanie się nie zmieni

  • Elik

    Odpowiedz

    Wspaniały wpis,wspaniały Mężczyzna. ..i mówię to z odrobiną zdrowej zazdrości. Moje macierzyństwo od samego początku jest bardzo samotne, zero oparcia, wręcz całe życie się posypało i stoję prze wielkim dylematem -razem czy osobno, bo przecież i tak od ponad 2 lat sama. Mężczyzna, zwany moim.mężem, przeżywa swoje dramaty i prezentuje egocentryzm w wydaniu hard,a ja muszę mieć twardą dupę.

  • Men

    Odpowiedz

    A ja powiem tylko tyle:
    Doceń to że on ma moc, doceń to że jemu się chce, doceń to że on nie jest stereotypem.
    Kiedy ostatnio mu powiedziałaś dziękuję ? kiedy ostatnio mu się oddałaś ? kiedy nic w zamian nie brałaś ? Co mu więcej dałaś ?
    Tak, my nie mówimy nie … A czy Ty mówisz mu nie ?
    Codziennie go chwal, codziennie go doceniaj, codziennie mu daj.. choć masz już dość doceń Go bo to GOŚĆ !!!

    • matka-nie-idealna

      A przepraszam, za co ja mam mu dziękować? Za to co powinien robić tak samo jak ja? Czy on mi dziękuje? Nie popadajmy w paranoję. Nie róbmy z mężczyzn bohaterów jeśli wykonują coś, co powinno być ich obowiązkiem.

  • Chmurka

    Odpowiedz

    Rycze I nie moge przestac,
    Gratuluje wyboru wspanialego malzonka

  • Mama_Ani

    Odpowiedz

    Pomimo, że samej mi dobrze, a mojej córce niczego nie brakuje, żałuje że nie doświadczy zabaw z tzw. ojcem, nie zobaczę jak uczy jeździć ją na rowerze czy kopać piłkę.
    Piękny wpis. Na prawdę zazdroszczę wam tego, oczywiście w pozytywny sposób.

  • Mama Jakuba

    Odpowiedz

    Czytałam i płakałam…
    Piękny wpis.
    U mnie brak zaangażowania w opiekę i pomoc w wychowywaniu Naszego 3 letniego już syna.

  • Asia

    Odpowiedz

    za mało tu miejsca na mój komentarz.

Skomentuj