To, co tygryski lubią najbardziej, czyli Dzień Dziecka

1 Komentarz

Dzień Dziecka. Hanisława obdarowana po oba zęby, do trzydziestki będzie miała się czym bawić, ciuchów ma do zimy. Pokój niebezpiecznie mi się kurczy, zabawki niedługo zajmą całą powierzchnię użytkową a wchodząc można obtłuc sobie pięty na Huli Kuli czy innych Garnuszkach Klocuszkach. Przez chwilę zastanawialiśmy się z PT, czy nie ruszyć z nowymi nabytkami na giełdę, całkiem przyzwoity weekend w górach moglibyśmy sobie trzasnąć ze sprzedaży, jednak plan spalił na panewce gdy zobaczyliśmy obłęd w oczach dziecka. Spokoju mieliśmy na długie godziny, czyli od 2 śniadania do obiadu. Dziadkowie i chrzestni, idąc z duchem czasu, postawili na markę Fisher Price. Gdy widzę ceny w/w firmy, sutki z wrażenia stają, dlatego dziergając pociągi z pudełek po zapałkach, czekaliśmy z Hanisławą na Dzień Dziecka, po czym zakosiłyśmy PT kartę kredytową i poszłyśmy na łowy.

Hanisława, podobnie z resztą jak większość dzieci, ma słabość do pilotów i telefonów. Mój Samsung ostatnio sromotnie przegrał walkę z jedynkami Hanki, ekran wygląda jak by był przeżuty i wypluty przez kosiarkę, a dzisiaj odkryłam, że to nie Pan Tata chlupie gdy z nim rozmawiam a ślina skumulowana w głośniczku aparatu. Do tego uważnie przyglądam się zawartości pieluch Hanisławy bo widocznie niedożywiona, zeżarła część farby z obudowy rzeczonego telefonu. Podobnie sprawa ma się z pilotami. Oprócz tego, że czekam dnia, aż córka pokaże mi, jak z powrotem sprawić, by TV w jej sypialni stał się zdatny do użytku, pilot z pewnością ma napady lękowe gdy ta tylko się do niego zbliża. Jakiś czas temu znalazłam pilota od starego dekodera, jednak Hanisława szybko pokazała mi, że ten fake mogę sobie co najwyżej wsadzić w cztery litery. W trosce o nasze sprzęty wskazujące i dzwoniące, Wujek K. podarował Hani pilota Fisher Price. Gdybym była dzieckiem, oszalałabym na punkcie tego urządzenia.

DSC00823Ale to ja… Hania mojego entuzjazmu nie podziela, być może jeszcze zbyt smarkata jest, by zrozumieć fenomen tej zabawki. Póki co ogarnęła, że pilocikiem nie włączy o 18 „Pierwszej Miłości” ale za to jak na gryzonia przystało, idealnie robi na zęby…

DSC00824

Wg. makulatury dołączonej do zabawki, pilot uczy cyfr, kolorów, przeciwieństw i kształtów, „śpiewa” i miga w nim światełko, niczym w prawdziwym pilocie. Jak szaleć, to szaleć ! Cena mówiąc delikatnie rypie po kieszeni. Podczas gdy na zwykły pilot wydamy 15-30zł, Fisher Price zażyczył sobie ponad 60. Warto.
DSC00840Pora na Garnuszek Klocuszek. W którymś poście zabawkę zachwalała jedna z mam, podłapała Ciocia K. i oto jest. Swoją drogą, zachwalajcie więcej zabawek, przydałby się pchacz 🙂 Co tu dużo pisać, Garnuszek chyba wszyscy znają. Jeśli chcecie, można w nim ugotować ciasteczka w różnych kształtach i kolorach.

DSC00873

Hanisława jeszcze niezbyt ogarnia funkcję Garnka, na razie zamiast dopasowywać kształty do otworków, pożera je (z resztą jak wszystko w zasięgu wzroku) i trenuje rzut klockiem. Cena ok. 100-150zł. Warto… poczekać aż dziecko będzie starsze. Zabawka warta swojej ceny.

I last but not least- Kąpielowe Bongosy.

DSC00877Nazwa mnie powaliła, do tej pory leżę na ziemi i kwiczę. Ten prezent jest od nas, do tej pory najbardziej przypadł Hani do gustu, bo wystarczy tylko trzepnąć ręką w bębenek i bongosy wesoło zapieją. Wg. makulatury, zabawka przeznaczona dla dzieci od 6 miesiąca życia. To tak w razie, gdybyśmy chcieli nauczyć dziecko alfabetu i liczenia. Bębenki wygrywają wesołe melodyjki i rymowanki, ponadto można się z nimi kąpać, jak sama nazwa wskazuje. Niestety utopione w wodzie grają cicho i nie puszczają bąbelków, na co liczyłam…Cena ok 100zł, my znaleźliśmy w promocji za połowę ceny. Warto.

DSC00885

1 Komentarzy/e
  • ~Przemek Pufal

    Odpowiedz

    Ja bawiłem się garnkami wyciągniętymi z kuchennej szafki, a mój Dzieciak fukał gdy dostawała zabawkę, która nie była reklamowana… 🙂

Skomentuj