To już jest koniec?

18 komentarzy

Pamiętam początek. Cztery lata temu, kiedy Hanka jeszcze była wielkości kaszanki i jej jedynym zainteresowaniem były moje piersi. Trochę dla zdrowia psychicznego, trochę dlatego, że wisiała mi 24h na cycku, zaczęłam prowadzić bloga. Nie wiedziałam wtedy, w którym miejscu stawia się przecinki, z resztą nadal nie wiem i czy w ogóle ktoś będzie to czytał. Pierwszy wpis przeczytało sto osób. Kolejny o sto więcej. Każdy kolejny czytelnik cieszył, sprawiał że szybciej biło serce.

Pierwsze dwa, może trzy lata totalnego zafiksowania, prostego celu, ciągłego spełniania marzeń. Co drugi dzień tłukłam po nocach posty, żeby rano wjechały niczym świeże bułeczki. I nic to, że były święta, imprezy, wyjścia. Ja musiałam. Ćpałam literki, nie wypuszczałam telefonu z dłoni, spałam z laptopem przy głowie. Blog był moim drugim i trzecim dzieckiem a wkrótce też pracą. Zaczynając pisać nie sądziłam, że można na tym zarabiać.

Był moją ucieczką od wszystkiego. Od macierzyństwa, pomimo że pisany w parentingowym stylu. Od porażek, od smutków. Tutaj odnosiłam sukcesy, tutaj czułam się kochana, chciana i lubiana. Tutaj czułam się ważna. Ja mówiłam, ludzie słuchali. Rozmawiali. Płakali i śmiali się ze mną. Popierali mnie lub kłócili się. Walczyli ze mną ramię w ramię kiedy gubiłam gdzieś sens życia. Kiedy dostawałam wpierdol od losu. Byli każdego dnia. Czasami chwilowo gdzieś znikali. Czasami odchodzili po latach znudzeni, zawiedzeni.

Pasję przekułam w sukces. Hobby w pracę. I nawet gdy niektórzy tego nie rozumieli, twierdząc, że się sprzedałam, ja parłam do przodu. Bo przecież trzeba za coś żyć, nie można cały czas charytatywnie. Zrezygnowałam z etatu na rzecz własnego stołka i miana prezesa swojego własnego majdanu. Leciałam do góry, upadałam z hukiem na twarz.

W tym czasie przyklejałam plastry na kolana i wycierałam małe nosy. Coraz częściej mnie nie było, gdy zmęczona niebytem zasypiałam w ramionach depresji na długich szesnaście godzin dziennie. A później nie jadłam, nie spałam i nie pisałam. Odzyskiwałam siły by wrócić z impetem. Rzucałam Wam w twarz nowym tekstem a Wy głodni długą nieobecnością, rozrywaliście go w kilka sekund.

I w tym wszystkim gdzieś zgubiła się moja pasja. Przyjemność została zastąpiona obowiązkiem. Gdzieś uciekła moc, wena zasypiała razem ze mną. I chociaż były momenty pompujące we mnie siłę, rozpościerające połamane skrzydła, zaczęłam zastanawiać się nad sensem tego wszystkiego.

Straciłam po drodze motywację, projekty rozwalają się czasowo i wszystko przez to stoi w miejscu. Chciałabym być już w tym miejscu, które założyłam sobie pół roku temu. Tymczasem biurokracja wali po piszczelach, mówi, że muszę czekać.

Od kilku miesięcy czekam i coraz bardziej popadam w bezsens. Coraz bardziej zastanawiam się nad przyszłością tego, co jeszcze niedawno było moim uśmiechem. Coraz bardziej zastanawiam się, czy nie rzucić tego w cholerę. Fiolki z motywacją się skończyły, na podłodze zalegają zardzewiałe igły po zastrzykach z chęci. Czuję, że utknęłam a betonowe buty powoli zasychają. Codzienność mnie przygniotła.

Może czas to skończyć?

 

 

18 Komentarzy/e
  • Xxx

    Odpowiedz

    Nie kończ.
    Jeżeli jednak czujesz potrzebę, to zawieś.
    Zatęsknisz, ludzie zatęsknią, nabierzesz dystansu, chęci same przyjdą.

    Nie możesz żyć bez bloga, przecież to Twoje trzecie dziecko – czy matka może żyć bez swoich dzieci? 😉
    Trzymam kciuki, wierzę, że podejmiesz właściwą decyzję.
    Powodzenia!

  • Anna W

    Odpowiedz

    Nie kończ. Zrób sobie przerwę, ale nie kończ, bo robisz to dobrze….

  • Ania

    Odpowiedz

    o nieeeeee!!!!!!tylko nie kończ bloga !!!! codziennie tu zaglądam żeby się upewnić czy jest nowy post uwielbiam je nie mogę się doczekać kiedy napiszesz coś nowego.

  • Ania

    Odpowiedz

    Prawda jest taka że Ty wiesz co robić, to co robisz, robisz najlepiej na świecie. To dzięki Tobie zaczęłam czytać blogi – głównie oczywiście Twój. To dzięki Twojej pomocy i czasowi jaki poswieciłaś mi na rozmowy kupiłam świadomie Goldena. To ty nie raz w ciężkie dni pokazywałaś że to co mam to nie problemy tylko chwilowy spadek formy. Pokazałaś że „Pani”po drugiej stronie monitora jest czlowiekiem

  • Edi

    Odpowiedz

    Ani się waż kończyć!!!

  • Paulina

    Odpowiedz

    moze wciśnij „PAUZA” na początek, weź oddech i poczekaj….

  • Karolina

    Odpowiedz

    Ojojoj a teraz posypia się: nie koncz bloga! Jesteś najlepsza! Tiaaaa.. Napewno na poważnie się nad tym zastanawiasz 🙂 już raz zamykalas.. Szybko wróciłaś.

    • Xxx

      Każdy czasem potrzebuje wsparcia 🙂

  • Meg

    Odpowiedz

    Więc zacząłem iść. Wiedziałem tylko jedno: dopóki moje nogi będą mnie nieść, i dopóki będę mógł wstać, będę szedł w stronę tego obozu. A jeśli upadnę, to wstanę. A jeśli znowu upadnę, to znów wstanę, i będę szedł dotąd, dopóki albo nie dotrę do obozu, albo nie to cytat z Ciebie i dla Ciebie…dasz radę

  • Doris

    Odpowiedz

    Nie skonczyć, po prostu odpocząć 🙂 Nie zamykać drzwi za sobą, które mogą się szerzej otworzyć po sensownym odpoczynku. Potrzebuje Cię matko, żeby też jakoś przeżyć swoje dołki, bo kazda praca, która ma sens jest potrzebna!

  • Asia

    Odpowiedz

    Chciałam napisać nie kończ pisania, ale mogłoby to być egoistyczne. Jesteś prawdziwa. Inne blogi mnie nie zachęcają bo nie są pisane z duszą… Twoje teksty są wyjątkowe i będzie mi smutno jeżeli nie będę mogła czytać nowych postów…. mam nadzieję, że przyjdzie taki dzień, kiedy na nowo odkryjesz pasję z prowadzenia bloga i tego Ci życzę! Nie chce tęsknić, chce czytać Cię i podziwiać! Pozdrawiam.

  • Czytelniczka

    Odpowiedz

    Tylko nie koniec ! Myśle, że twój blog to terapia dla wszystkich „Matek nieidealnych”! Przedstawiasz świat taki jakim jest, a nie takim jak każda z nas chciałaby żeby był, bez owijania w bawełnę i sztucznych fajerwerków. Motywujesz, rozbawiasz, poruszasz. Ty spędzasz wolne chwile na pisaniu tych tekstów, ja za to na czytanie ich ! Choć wysiłek przy tym jest raczej nieporównywalny ?

  • Betka

    Odpowiedz

    Może na początek przerwa?
    Jak stwierdzisz, że mimo to nie masz ochoty ani weny i nie cieszy Cię to tak jak kiedyś, to przerwij.
    Mam jednak nadzieję, ze jeszcze będziesz pisała…

  • MAGDA

    Odpowiedz

    Zrób sobie przerwę, abyś znowu mogła cieszyć się tym co robisz mega zajebiscie. Jesteś prawdziwa w tym co piszesz i co robisz. Uwielbiam czytać twoj blog, choć z czytaniem nigdy jakoś dobranej pary nie tworzyłam. A teraz cpaj szczęście rodzinne i rób coś dla siebie. Pamiętaj że oprócz tego że jesteś z kimś i dla kogoś, jesteś też sama dla siebie a to jest najważniejszy związek. 🙂 uwielbiam Cię

  • B

    Odpowiedz

    Nie ma drugiego takiego bloga.. wszystkie.inne pełne idealizmu, napompowane słodkim nierealnym życiem. ..a Twój jest najlepszy inny, życiowy…

  • Motyl

    Odpowiedz

    Nawet jak piszesz o codziennych perypetiach z córkami, robisz to w zabawny i bezpardonowy sposób. Taka prostota, bez owijania w bawełnę przyciąga bardziej niż wymyślone i mega wypracowane teksty. Nie kończ, będzie rozpacz na całą Polskę 😉

  • justyna

    Odpowiedz

    Robić to co daje szczęście jest podstawą…może czas na nowe i ono będzie teraz Twoje calutkie…pozdrawiam z całego serca .Justyna

  • Mama rocznego Krisa

    Odpowiedz

    Jesteś świetna. Przeczytałam kilka postów, na które i tak nie miałam czasu, ale muszę Ci wrzucić jeszcze ten komentarz – jesteś po prostu zajebista, kobieto. Będę czytała z chęcią w wolnych chwilach, których nie posiadam. Serdeczne pozdrowienia!

Skomentuj