Tonie się w ciszy.

7 komentarzy

„Dzieci wesoło wybiegły ze szkoły” jak to śpiewały Elektryczne Gitary.

Wraz z końcem czerwca nastanie koniec roku męczeńskiego wielu tysięcy Polskich uczniów. Drzwi szkół otworzą się, dzieci wylezą tłumnie na ulice z czerwonym paskiem w jednym z dwóch możliwych miejsc i rozpoczną dwumiesięczną labę. Rodzice po przełknięciu poczucia niesprawiedliwości, bo chętnie cofnęliby się umiejętnościami zaowodowymi na przykład do czasów podstawówki, kiedy to jedynym zajęciem przy biurku było gryzienie końcówki od HB za dwa pięćdziesiąt z osiedlowego kiosku i celebrowali wolne od szkoły w okresie dwumiesięcznym. Tak to muszą zadowolić się 26- dniowym ochłapem, kto szczęśliwszy i odbębnił zasłużoną ilość lat pracy, kto mniej- urlopem 20- dniowym.

Jak się ma dzieciaki w wieku samowystarczalnym- spoko, luz. Wstanie delikwent po 10, chałupę co nieco ogarnie, ziemniaki  w kwadraty obrobi, naczynia zmyje (suchar codzienny). Gorzej, jeśli młode ma lat tyle, że ledwo ręką dostaje do masła na drugim piętrze w lodówce. Wtedy zaczyna się coroczna kombinatoryka, kiedy ty, kiedy ja i kto najpierw bierze urlop by sprawować pieczę nad młodocianym.

Zdarzy się też czasem, że urlopy da się zgrać, zapakować manele, tobołek na patyka, ewentualnie malucha po dach i heja na wczasy. Kto szczęśliwszy zalegnie gdzieś na nadmorskiej plaży w klimacie gwarantującym kurz, zaduch i all inclusive, kto mniej lub ma dzieci w wieku „wszystko-się-może-zdarzyć”, zalegnie na plaży w Kołobrzegu.

Nie od dziś wiadomo, że woda, słońce i zimny Lech pod ręcznikiem z Kubusiem o małym rozumku nie współgrają z zabawami wodnymi. Często gdy ruszamy ferajną nad pobliskie wody, robię za jelenia imprezy (czyt. kierowcę). Reszta towarzystwa popija co trzeba, w końcu lato, gorąca kiełbasa i zimna puszka to idealne towarzystwo dla większości z nas. Alkohol często odpala w nas dodatkową odwagę i pelerynę supermana, daje poczucie większych mocy sprawczych.
PT, z natury sportowiec traktuje jezioro jak wielki basen, który trzeba przepłynąć kraulem. Pływakiem jest naprawdę świetnym, gdy ja dyszę po pierwszej dyszce liczonej w metrach, on dopiero załącza silniki. Wszystko fajnie, gdyby nie fakt, że często stoję na brzegu i wpatruję się w niego jak sroka w gnatach wizualizując najgorsze a pobyt nad wodą jest dla mnie po prostu męczarnią, z dwojgiem dzieci pod ręką.

Gdy już zalegniemy familią na białym piasku, zasadzimy obóz przytargany w pocie czoła z drewnianego domku, gdy pobudzeni widokiem upragnionej wielkiej wody i endorfinami płynącymi gorącą falą z niebios zanurzymy ciało w orzeźwiającej temperaturze piętnastu stopni, warto pod czaszką nagrzaną słońcem trzymać jedno pojęcie: „człowiek topi się w ciszy”.

Możesz pomyśleć „banał!”. W dobie dzisiejszych filmów rodem z USA, gdzie Pamela z właściwościami wypornymi, w pomarańczowym kostiumie ratowała paradoksalnych nieszczęśników, każdy wie jak wygląda osoba topiąca się.

1. Macha łapami wynurzając się i zanurzając pod wodę.
2. Drze się w niebo głosy, wzywając pomocy, jakżeby inaczej.

Nic bardziej mylnego.

Nasz układ oddechowy został stworzony do oddychania a mowa pełni drugorzędną funkcję. Żeby coś powiedzieć, oddech nie może być niczym zakłócony. I tu rada dla panów, jeśli macie po dziurki w nosie ględzenia waszych dam, wystarczy ją „wybiegać”.

Tonący naprzemiennie wynurza się i zanurza pod powierzchnię wody, przy czym wynurzenie jest na tyle krótkie, że wystarczy jedynie na szybkie nabranie powietrza, bez możliwości krzyknięcia.

Człowiek instynktownie rozkłada ramiona na powierzchni wody, co pozwala mu na chociaż częściowe utrzymanie się na powierzchni. Obalamy więc mit o gwałtownym machaniu rękami i „pluskaniu”. Często też sprawiają wrażenie jakby płynęli w miejscu, nie potrafią kontrolować swoich ruchów na tyle, by dopłynąć do brzegu czy ratującego.

Przez cały proces topienia ich ciało znajduje się w pozycji pionowej, często ich nogi są w bezruchu.

Wszystko powyższe można potocznie nazwać „rozpaczą wodną”.

Utonięcie jest drugą najczęstszą przyczyną wypadków śmiertelnych wśród dzieci poniżej 15 roku życia. Ponad połowa przypadków utonięć odbywa się w odległości nie większej niż 20 metrów od opiekuna, przy czym wiele osób nie zdaje sobie sprawy z tego, że osoba na którą patrzy właśnie się topi.

Przerażające? Jak więc rozpoznać tonącego? Jeśli zauważysz którąś z poniższych oznak, wystarczy że zapytasz daną osobę czy wszystko w porządku. Jeśli nie odpowie, najwidoczniej się topi.

1. Głowa w wodzie, usta na poziomie wody.
2. Głowa odchylona, otwarte usta.
3. Szklane oczy, puste spojrzenie.
4. Oczy zamknięte.
5. Włosy w nieładzie, mogą zasłaniać twarz, opadać na oczy.
6. Pionowa pozycja, nogi sztywne, ręce rozpostarte na powierzchni wody.
7. Gwałtowne próby złapania powietrza.
8. Wyżej wspomniane płynięcie w miejscu.
9. Próby płynięcia na plecach.

Jeśli twoje dziecko zachowuje się podejrzanie cicho, nie masz z nim kontaktu lub wydaje się być nieobecne- zareaguj, być może uratujesz mu życie.
Miałam tą niechlubną „przyjemność” pomóc dziewczynce topiącej się na basenie, gdzie bawiłam się z Hanisławą. Próbowała płynąć w miejscu. W totalnej ciszy, z przerażonym wzrokiem, łapczywie łapiąc oddech. Żaden, powtarzam ŻADEN ratownik nie zauważył problemu, nie zareagował.

Na uratowanie komuś życia masz 20 do 60 sekund.

7 Komentarzy/e
  • Sylwia

    Odpowiedz

    Szacunek. Jestem pod wrażeniem. I naprawdę nie miałam pojęcia, że „to” tak wygląda. Dobrze o tym wiedzieć.

  • anula

    Odpowiedz

    Dzięki za świetny i bardzo przydatny post. Sama, będąc dzieckiem topiłam się w basenie- dokładniej- w baseniku pod zjeżdżalnią. Niby nie głęboki, może w końcu bym stanęła na nogi, ale panikę do dziś pamiętam. Ratowałam się dokładnie tak, jak opisujesz, nie zauważył nawet ratownik stojący kilka m dalej. Uratowała mnie koleżanka, przypadkiem znajdująca się obok. Do wody weszłam ponownie po 20 latach, nawet trochę się nauczyłam pływać, ale do dziś nie wejdę do wody na tyle głębokiej, by w razie czego nie móc stanąć na dnie. Udostępniam na fb, może komuś pomoże.

  • Piotr | artTATA.pl

    Odpowiedz

    Dzięki za post. Sam miałem przypadek, że wyciągnąłem dzieciaka z basenu zanim ratownik w ogóle cokolwiek zauważył. Było to na części płytszej, rekreacyjnej, a przez to niestety często pomijanej przez ekipy ratowników…

  • Facet

    Odpowiedz

    Wyjeżdżamy za tydzien z małą nad wodę. Co prawda ma tylko rok wiec all the time będzie pod obserwacją ale artykuł bardzo pomocny. Zmartwiły mnie tylko te 20 sekund

  • malina

    Odpowiedz

    też kłaniam się nisko, bo rzeczywiście w głowie obraz topiącej się osoby to ten z odcinków z Pamelą. dzięki za post.

    • Natalia

      Pamiętajmy ze dziecko moze utopić sie nawet w wodzie po kostki….. A zostawianie ich w nadmuchiwanych kołach jest nie bezpieczne zawsze dziecko trzeba obserwować!!!!
      Pamiętam jak w liceum pani od w-f mam opowiadała że dziecko sie utopiło pod nogami własnej matki bo ta zagadała sie z koleżanką

  • Beata Salwin

    Odpowiedz

    niestety miałam podobną sytuacje. Kiedyś podczas wyjścia na rzeke moja bratanica w pewnym momencie stanęła. Stała w zupełnym bezruchu z pustym spojrzeniem. na początku myślałam że poprostu odpoczywa. zapytałam jej co robi a ona nie odpowiadała. Wody miała mniej więcej do wysokości połowy pach. Podeszłam do niej i pociągnęłam za rękę w swoją stronę i dopiero zaczęła gwałtownie oddychać.

Skomentuj