Wspólny czas ma znaczenie.

12 komentarzy

Codzienny wyścig szczurów. Pędzicie przed siebie. Do przedszkola, do pracy, na zajęcia dodatkowe, mające za zadanie stworzyć z dziecka lepszą wersję ciebie.

Poranny skok na żłobkową ławkę, kapcie, szybki buziak i suniesz kłusem w stronę samochodu. Masz dwadzieścia minut by dotrzeć do Mordoru i wyklepać osiem godzin na komputerze. Z momentem wybicia fajrantu pakujesz zabawki, łapiesz za portfel i głupiejesz w świecie marketowych półek. Szybko, zanim odbierzesz pacholę z żłobkowych murów. On też pędzi. Codzienne kilometry pokonywane za chlebem, za lepszym jutrem i za Fiszer Prajsem dla niej. I za meblami do pokoju nienarodzonego. I za zegarkiem dla żony. Bo przecież Gwiazdka, przecież Święta i przecież tradycja. Gonicie we trójkę, zapominając czasami o tym, co najważniejsze. O tym, żeby zadzwonić do babci, o tym żeby odwiedzić rodziców. O tym, żeby pójść na spacer i o tym by zabrać resztę brudnych kasztanów z ogrodu. O tym, żeby zwolnić na huśtawce po to, by za chwilę przyspieszyć na zjeżdżalni. Dzisiaj nie masz czasu, jutro oni mogą go nie mieć. Jutro może ich nie być. Ona dorośnie, stanie się niezależna. Dzisiaj jesteś najważniejsza, jutro przegrasz z koleżanką, z chłopakiem i z winem pitym na parapecie sklepu. Ich jutro może zabraknąć. Czas nieubłaganie zabierający to, co w życiu najważniejsze. Energię, zdrowie i siłę. Jutro możesz zatęsknić za babciną pizzą ziemniaczaną, za ciepłymi dłońmi taty, za poczuciem humoru mamy.

Czas, pojęcie względne. Wciąż jest go za mało, zwłaszcza jesienią i zimą. Dni kończą się zanim na dobre się zaczną. Szaro, ciemno i zimno. Zmęczenie, przygnębienie i irytacja zabierają miejsce radości. Czasu jakby mniej.


Odkąd pojawiła się ona, odkąd rozumie, rozmawia i jest częścią naszej codzienności staramy się zwolnić. Na jedną chwilę w ciągu dnia, właśnie dla niej. Na jeden moment staramy się usiąść wszyscy razem, pobyć, popatrzeć, poczuć swoją obecność. Po to by czuła, że rodzina to nie tylko mama na placu zabaw lub tata czytający bajki. Rodzina to mama, tata i ona. Razem, przy jednym stole, na jednej kanapie, na jednym spacerze. Tym jednym momentem spędzanym przez naszą trójkę jest najczęściej posiłek.

Lata temu, gdy ledwo odrośnięta od ziemi wraz z bratem okupowałam mały pokój w rodzinnym mieszkaniu, gdy marząca o psie uskuteczniałam patologię, zawiązując smarkaczowi na szyi pasek od szlafroka i ciągałam po ziemi, gdy doprowadzałam starych do pasji większej niż moje kopiące dupę ciążowe hormony, nie istniała celebracja wspólnych posiłków. Mama, próbująca ogarnąć zbuntowaną nastolatkę i pulchne policzki brata, ojciec pracujący na niezidentyfikowane, górnicze godziny, rozwalające cały rodzinny system. Zawód górnika poświęca nie tylko zdrowie ale i rodzinę. Przynajmniej na drugich i trzecich zmianach. Nie było możliwości, nie było czasu i nie było siły. Obiad był zawsze. Każdy zawsze jadł go sam.

Odkąd dzielę życie z PT, odkąd w naszym życiu pojawiła się Hanisława, posiłki staramy się jadać razem. Bez znaczenia czy on wraca z pracy o 14 czy o 18. Dopychając się suchym chlebem lub aktualnie Prochowickim z keczupem, czekamy na ten jeden moment by zatrzymać czas. Przy jednym stole, idealnie wkomponowanym w nasz styl życia. Życie nowoczesne, szybkie ale też czyste. Przy stole zapominamy o kłopotach, o kłótniach i o problemach. Odsuwamy od siebie wszystko po to, by chwilę móc pobyć razem.

Jakiś czas temu odezwała się do mnie Ania, reprezentująca firmę Stokke. Znacie, każdy ją zna. Firmę w sensie, nie Anię. Stwierdziła, że wszystko pięknie, ładnie, zajebisty dom, świetna kuchnia, piękna jadalnia ale… Padło i truchło, kupione za grosze w Internecie, spadkowe po trzech pokoleniach rozmazujących słoiczkowe bełty na siedzeniu nijak nie pasuje do tego, co właśnie próbujemy stworzyć w nowym domu. I zaproponowała Hance krzesło Tripp Trappa. Po tym jak pozbierałam koparę z ufajdanych psimi łapami kafli, kurier zrobił nam dobrze.

Patrzcie i ćpajcie z tego wszyscy. Warto bo to piękno samo w sobie. I prostota, którą zaczynasz doceniać wtedy gdy nie musisz szukać miejsca na ulokowanie składanego, ciężkiego padła. Wsuwasz pod stół i cieszysz się designem pasującym do każdego wystroju i każdego stylu życia.

Krzesło nadaje się od urodzenia do wagi około 85kg. Spokojnie utrzyma twoje poślady nie ujmując przy tym wytrzymałości. Krzesło można dowolnie konfigurować, zaczynając od siedziska dla noworodka, zastępującego nam z powodzeniem zajmujący miejsce leżaczek, przez zestaw niemowlęcy czyli pałąk zabezpieczający dziecko przed wylądowaniem w parterze, szelki, po poduszki chroniące delikatną zawartość pampersa i tackę, ku ochronie i czci blatu naszego stołu. Do tego krzesło dostosowuje się do wzrostu dziecka, stołu i czego tam jeszcze chcesz. Minusem jest cena, która w przeliczeniu na wydatki typu leżaczek, krzesełko dla roczniaka i następne krzesełko dla pięciolatka, który posturą w małym krzesełku się nie mieści a stół haczy brodą siedząc na dorosłym krześle, minusem okazuje się nie być. To jedno krzesełko zastępuje nam po prostu zestaw innych mebli, upychanych później na już zawalonym już strychu. Czyli, że się kalkuluje. Stokke, robisz to dobrze.

Więcej na https://www.stokke.com/POL/pl-pl/do-siedzenia/tripp-trapp/1001.html

_DSC0223 _DSC0224 _DSC0233 _DSC0235 _DSC0236 _DSC0239 _DSC0243 _DSC0252 _DSC0261 _DSC0267 _DSC0270 _DSC0275

_DSC0286 _DSC0287 _DSC0293 _DSC0298 _DSC0309 _DSC0316 _DSC0333 _DSC0337 _DSC0341

Wpis jest wynikiem współpracy z firmą STOKKE Poland.

12 Komentarzy/e
  • Nitka

    Odpowiedz

    O zobacz, a my używamy do sadzenia małego przy stole… drabiny niemal identycznej z tym krzesłem…Też oparcie i 2 stopnie i wagę pewnie do 100 wytrzyma.. Pewnie tylko cena inna.

  • ita88

    Odpowiedz

    Zabawne, bo bardzo podobnym krzesłem tylko bez marki spotkałam się na praktykach logopedycznych, gdzi dzieci były od roczniaków do 18 letnich.

    Jestem fanką BLW, które tylko utwierdza nas w przekonaniu potrzymywania tradycji jedzenia wspólnych posiłków. Najpierw więc królowały mamine kolana, teraz nieśmiertelny antilop, który w swojej prostocie nie ma sobie równych, a za jakiś czas najzwyklejsze krzesła, jak każdy duży poważny człowiek.

    • matka-nie-idealna

      Ikeowskie krzesła są najczęściej w knajpach i niestety Hania ma problem z wchodzeniem i wychodzeniem z nich ?

  • Paulina

    Odpowiedz

    krzesło spoko ale Koteł jaki śliczny 🙂 i zdrowiutki już!!! cudo!

  • Zoe

    Odpowiedz

    Czy orientujesz sie moze czy wózki z
    Firmy stokke sa praktyczne ? Planuje zakup ale zastanawiam sie czy to bedzie dobry wybor . Moze któraś z Mam miała i chce sie podzielić opinia :)?

    • matka-nie-idealna

      Ja dla drugiego też planuję Stokke. Zastanawiam się pomiędzy Crusi (możliwie dostawki dla starszego dziecka) a Xplory ale to raczej wózki miejskie. Wiem też, że Trailz jest super jeśli chodzi o teren, ale a wygodą idzie ciężar. Ludzie je chwalą

  • Julka

    Odpowiedz

    Haha to jestem wyjątkiem (tak tak, pewnie potwierdzającym regułę 😉 ), bo mimo dwulatki w domu, nie znam tej firmy nic a nic, pierwszy raz słyszę (widzę) 😛

  • Hahanka

    Odpowiedz

    Mamy i uwielbiamy. Obowiązkowa pozycja to nakładka dla noworodka ??

  • Matka bez tabu

    Odpowiedz

    Rodzaj krzesła nie ma znaczenia! Nawet wtedy kiedy jesteśmy kuszeni Stokke. Powinno być odpowiednie do wzrostu. I tyle. Bo nie każdego stać na nowoczesne wzory! Stół nas zbliża w rodzinnej integracji jadania wspólnie posiłków. Liczy się wspólny czas. Nic innego. Ani skandynawskie wnętrza, ani królewskie pokoje i nowoczesne gadżety.

    • matka-nie-idealna

      Oczywiście. ale sporo można mieć coś ładnego to dlaczego nie? Owszem, krzesło do tanich nie należy ale zważając na fakt, że służy od narodzin do kilku/nastu lat, inwestycja jest tego warta. Nasze wcześniejsze krzesło przeżyło 2 lata, po czym po prostu się rozklekotało. A ja lubię ładne rzeczy więc dlaczego nie? 😉

  • Sprytny Miś

    Odpowiedz

    Interaktywne zabawy są super! Tyle dobrego dają naszym dzieciom. ; )

Skomentuj