Wychowanie trudna rzecz.

16 komentarzy

Hanka dosyć szybko zaczęła raczkować. Nie skończyła jeszcze 7 miesięcy gdy popędziła w pozycji na pieska przez pokój, obtłukując po drodze głową wszystkie meble. Na wczasach osiągnęła level hard, postanowiła trzymać pion i zaczęła stawać na własnych nogach. Od kilku dni siedzę i młócę Internet w poszukiwaniu chodzika- pchacza bo jeszcze chwila a zapiszę się na pierwszy wolny termin, czyli za 30 lat, na operację kręgosłupa. Ślęczę więc na Alledrogo, PT się denerwuje, że kociarnię pod ścianami możemy hodować, a w zlewie coś się rusza bo przyrosłam do komputera. Przymiera chłopina trochę z głodu przy mnie, niestety są rzeczy ważne i ważniejsze, przecież się nie rozdwoję. Wybór prawie jak w monopolowym, zgłupiałam już od rodzajów chodzików, pchaczy i innych pomagaczy. Jest taki, co wygrywa melodyjki w rytm chodzenia, prawie jak Endomondo, tylko nie pokazuje ile dziecko spala kalorii, jest taki ze zdejmowanym panelem w razie gdyby dziecko zechciało przetestować cierpliwość starych wygrywając melodyjki na organkach lub taki, gdzie można wrzucać klocuszki. Klocuszki wykreślamy, Hanka zajeżdża ostatnio garnuszek klocuszek, więcej gratów nie potrzebujemy, zdejmowany panel wykreślamy, nasza cierpliwość jest bliska punktu krytycznego. Zostaje ten z melodyjką, licznik kalorii i prędkościomierz przypnę jej z rowera.

Siedzę, szukam, myślę i już wiem, że to wychowanie to jednak nie jest taka łatwa sprawa.

Na tych samych wakacjach, gdzie Hanisława trzaskała maratony zrozumiałam, że wychowanie wcale łatwe nie jest. Najpierw trzeba dbać o berbecia, co by mu się krzywda nie stała gdy trenuje podrzut głową, później raczkowanie, siadanie, chodzenie i inne ewolucje. Później ten berbeć musi wyjść na ludzi i nasza w tym rozczochrana, by mu w tym pomóc.

Pewnego popołudnia, gdy PT przykleił się do telewizorni podobnie jak 90% facetów w całej Polsce, którzy każdego dnia o 18 na kilka godzin podbijali statystyki oglądalności TVP, z Babcią D. ruszyłyśmy w 'miasto’. Po weryfikacji wszystkich okolicznych knajp z piwem i goframi, zaległyśmy w księgarni, celem uzupełnienia Hankowej biblioteczki domowej. Właśnie debatowałyśmy nad prosiaczkiem co się zgubił we wsi, gdy za moimi plecami rozległ się głos.

– Chodźmy już z tego durnego sklepu!- Szybki rzut oka, szczylek około 12 lat postury „powiększony zestaw Big Mac poproszę i colę, niekoniecznie light” + mama+ babcia. Volume up, wyostrzyłam co trzeba, żeby słyszeć dokładnie i kulturalnie podsłuchuję, mało skrętokarku nie dostanę.
– Poczekaj synku jeszcze chwilę, muszę kupić twojej siostrze książkę.
– To se znajdziesz na necie, nie chce mi się stać w tym durnowatym sklepie!
– Synku, to zajmie kilka minut…
– Ta, dupa nie kilka minut. Sterczymy w tym durnym sklepie już długo. Czy ty kuźwa tego nie rozumiesz? Powiedziałem, że mamy stąd wyjść! – Rozmowa trwała dalej, kątem kąta oka widzę twarzową purpurkę u mamy i babci. Zażenowanie u kobiet poziom max, agresja u młodego rośnie, z pewnością kiedyś pójdzie do drogówki bo do perfekcji opanował machanie łapami. Jak nie drogówka to może szukać roboty w przemyśle hip hopowym. Słucham i czuję, że ciśnienie idzie mi w górę. Gówniarz pewnie nie zdaje sobie sprawy, że matka to taka instytucja, co po piętach powinien ją całować za to, że takiego niewdzięcznika pod dachem trzyma i do lodówki dopuszcza. Szybka ocena sytuacji, młody niższy ode mnie, petardę w ręku pewnie też ma mniejszą, może nie przetrąci mi szczęki. Odwróciłam się i mówię:
– Kolego nie zapędziłeś się? Jak ty się odzywasz do swoich rodziców?
– Mój syn ma 18 lat i gdyby się do mnie tak odezwał, wybierałby zęby z dywanu.- Niezawodna w takich sytuacjach Babcia D. wyburczała za moimi plecami. Minęło kilkanaście sekund zanim szczyl pozbierał koparę z ziemi. Oczekiwałam reakcji ze strony matki i babci, w końcu to ich syn/wnuk, przynajmniej w teorii powinny mi przemalować facjatę pazurami. Zamiast tego zobaczyłam w ich oczach ulgę i wdzięczność. Chłopak dał dokończyć mamie zakupy, 5 minut wertował kolorowankę dla 5-latków. Wyszedł ze sklepu smarując wzrokiem po podłodze. Zrobiło mi się delikatnie mówiąc głupio. Jak to Babcia D. zwykła mawiać „obce pod lasem a swojego pod nosem nie widzicie”.
Gdy byłam mniej więcej w wieku szczyla, dałam rodzicom popalić. Do tej pory dziwię się, że mnie nie opchnęli cyganom, gdyby istniał wtedy program „Surowi rodzice” lub niania sadzałaby niegrzeczne dzieci na karnych jeżykach, zakwalifikowałabym się bez wstępnej selekcji. Bunt jaki przechodziłam mając naście lat, dał ostro w ciry mamie i tacie, skutecznie testowałam ich cierpliwość od wczesnego dziecięctwa. Niczym małpka w zoo, mając może 4 lata, zwiedziłam wszystkie meblościanki w domu, oglądając spanikowanych rodziców z poziomu sufitu. Będąc w przedszkolu byłam na gigancie, dyrektorka przedszkola przyłapała mnie gdy z kumpelą zrobiłyśmy podkop pod ogrodzeniem i poleciałyśmy w długą. Wiecznie myślałam, że starzy się czepiają. Czepiali się o to, że bez ich zgody ścięłam włochy, którymi szorowałam po pośladkach, czepiali się, że przefarbowałam się na czarno. Czepiali o to, gdy w gimnazjum wróciłam do domu narąbana jak bela, czepiali o to, że poszłam na wagary. Wiecznie się czepiali a ja tylko chciałam posmakować życia. Na szczęście w porę się opamiętałam. Babcia D. zawsze mi powtarzała, że zrozumiem ją dopiero, gdy zostanę matką.

Rozumiem.

Idę zadzwonić do mamy. I taty też. Nobla powinni dostać. Pokojowego. Albo i dwa Noble. Zdecydowanie dwa.

16 Komentarzy/e
  • ~katolik

    Odpowiedz

    Tak, bardzo trudno. Należy pamiętać, że „ z każdego słowa próżnego, które by wyrzekli ludzie, zdadzą liczbę w dzień sądu. Albowiem ze słów twoich będziesz usprawiedliwiony, i ze słów twoich będziesz potępiony” (Mt 12, 36-37).
    A jakie jest dzisiaj słownictwo wśród coraz młodszych dzieci???
    http://tradycja-2007.blog.onet.pl/

    • ~bartek

      hmm… rzekłbym Tusk, Kaczyński i cała ta polityczna ferajna – to z piekła nie wyjdzie… dałeś mi pocieszenie, dziękuję.

      • ~kobieta-nie-typowa

        Pozostaje tylko mieć nadzieje, że rychło to nastąpi, a piekło jest dostatecznie duże, aby pomieścić wszystkich tych,co od dwudziestu pięciu lat „robią nam dobrze”…

  • ~Adam

    Odpowiedz

    Panie Ministrze, ale jak się obiecuje Amerykanom http://www.almoc.pl/img.php?id=2054 to wypadało by zrobić!!!

  • ~spelladdict

    Odpowiedz

    A ja, jak zwykle, nie merytorycznie, tylko pod kątem językowym. Treść super, sam takie przypadki komentuję na głos. Ale – jak mawiał klasyk – Sorry, nie mówi się „rowera” tylko „roweru” a „wciry” pisze się razem. Proszę o wybaczenie, ale mam hopla na punkcie prawidłowej pisowni tego, nie najłatwiejszego przecież, języka (choć często chciałbym się z nią nie zgodzić!)

    • Matka-Nie-Idealna

      Człowiek uczy się całe życie (a umiera głupi), dzięki za poprawkę 🙂

      PS. W blogu jest wmontowany słownik, który poprawia błędy. Jak widać nieskutecznie 🙂

  • ~PRZEDiPO

    Odpowiedz

    Mój siostrzeniec na każdą prośbę matki odpowiadał – ” dupa dupa dupa”.

  • ~karol34

    Odpowiedz

    to się podobno nazywa bezstresowe wychowanie…. czy jakoś tak…:)))

  • ~dorkacz

    Odpowiedz

    A po co chodzik? za 40 lat bedzie powiekszona lordoza kregoslupa i nikt nie bedzie pamietal, ze od chodzika; daj dziecku szanse; da rade wstac i pojsc samo jak bedzie gotowa; no i Twego kregoslupa tez szkoda :); to takie uwagi „madrej po szkodie” a dzidzia CUDNA; niech sie zdrowo chowa 🙂

    • Matka-Nie-Idealna

      Dlatego kupiłam pchacz, nie chodzik. To coś na zasadzie 'balkoniku’ dla niemowlaka, gdy już zacznie chodzić, nie będzie leciała na japę 🙂

  • ~dorkacz

    Odpowiedz

    A po co chodzik? za 40 lat bedzie powiekszona lordoza kregoslupa i nikt nie bedzie pamietal, ze od chodzika; daj dziecku szanse; da rade wstac i pojsc samo jak bedzie gotowa; no i Twego kregoslupa tez szkoda :); to takie uwagi „madrej po szkodzie” a dzidzia CUDNA; niech sie zdrowo chowa 🙂

  • ~Hanka

    Odpowiedz

    Jak mój synek zaczął chodzić to czasem chciałam go na gumowej linie do łóżeczka przywiązac ale bałam się, że sobie o pręty głowisię rozbije.
    Zabawko rozprowadzał po mieszkaniu w tempie naddźwiękowym. A dobiła mnie teóciowa, która wszedłszy do domu rozejrzała się i stwierdziła z niesmakiem, ze takiego bałaganu to ona u siebie mieć by nie mogła.
    Nooooo nieeee! Krótką piłkę jej posłałam: jak ci się nie podoba to albo posprzątaj, albo wyjdź. Na szczęócie wyszła 🙂

  • ~Siwa - nie do końca zbuntowana nastolatka

    Odpowiedz

    A moi się do mnie plują, że jestem niedobra, że pyskuję. Przy tym przypadku to ja codziennie po domu na skrzydłach latam 😀 Niech się cieszą, że takie cud dziecko mają 🙂

    • ~M.

      To na pewno skrzydła a nie Nimbus200? 😉

  • ~doti

    Odpowiedz

    Eee tam, odkąd zostałam mamą coraz mniej rozumiem moich rodziców. Niestety 🙁

  • lola

    Odpowiedz

    a ja uwazam, ze komentarz i wtracanie sie bardzo nie na miejscu. sama piszesz, ze Twoje wychowanie – Twoja sprawa, powinnas wziąć wiec poprawkę na innych. wez tez pod uwagę, że chłopak mógł zwyczajnie mieć zaburzenia psychiczne, a ulga widziana w oczach jego opiekunek mogła być Twoim urojeniem, a w rzeczywistosci bylo im wstyd i przykro. wiem co mowie, poniewaz mam w rodzinie oligofrenopedaga

Skomentuj