#2

2 komentarze

Kiedy to minęło?

Patrzę na Ciebie. Jestem tak bardzo zmęczona, trochę jakby zdemotywowana. Trzecia noc z rzędu, któryś dzień z kolei. Gorączka, kaszel i zęby. Multipakiet.

Oglądasz bajki, dopijam zimną kawę, chyba z wczoraj. Powinnam coś zjeść ale nie mam siły wstać. Z resztą może przez pięć minut zregeneruję się na tyle by dojechać energetycznie do wieczora. Krzyczysz a ja nie wiem jak Ci pomóc. Granica bezpiecznego podania leku przeciwgorączkowego drastycznie się zbliża. Siadam i zaczynam płakać razem z Tobą. Z bezsilności. Z frustracji.

Dzisiaj tak bardzo wypisuję się z macierzyństwa. Tak bardzo chciałabym być tam, gdzie wisi tabliczka „Dzieciom wstęp wzbroniony”.

Patrzę na Ciebie i wiem, że mnie potrzebujesz. Tak jak ja potrzebuję Ciebie.

O Boże, jak ja Ciebie potrzebuję.

Potrzebuję Twoich dwuletnich ramion. Miejsca, gdzie czuję się bezpiecznie. Miejsca, które łapie łzy, kiedy nikt inny ich nie chce łapać. I nie musisz nic mówić, chociaż już całkiem sporo potrafisz. Nie potrzebuję Twoich rad, nie potrzebuję rozmowy. Kładziesz głowę na moich kolanach, tych obolałych od codziennych upadków i wpisujesz w moje usta ciche pytanie „Jezu, co ja bym bez Ciebie zrobiła?”. Nie wiem córcia, nie wiem.

Potrzebuję Twoich dłoni, które trzymają mnie twardo na każdym spacerze. Bez nich zgubiłabym się w nicości, w tym olbrzymim, przerażającym świecie.

Tych łez wzruszenia, płynących z każdą nową umiejętnością, z każdym nowym słowem, potrzebuję. Tych łez z czystej, najszczerszej miłości.

Potrzebuję mówić, że Cię kocham. Chociaż nie potrafię określić jak mocno, bo stąd do Księżyca to wciąż za mało. Potrzebuję – każdego dnia.

Potrzebuję Ciebie, żeby nabrać powietrza. Za każdym razem kiedy nie mam już siły by wstać, nadajesz mojemu sercu rytm, pomagasz mi nabrać oddechu. Nadajesz sens temu, co chwilę wcześniej wydawało się być beznadzieją. Ratujesz mi życie. Każdego dnia.

I pomimo, iż czasami nie mam ochoty rozmawiać, bawić się czy odgrzać parówek, zaczynam za Tobą tęsknić kiedy tylko zamkną się drzwi sypialni, wieczorową porą.

Za Twoimi blond kitkami, związanymi recepturką. Za zapachem szamponu i zdartymi kolanami. Za łobuzerskim uśmiechem, białym, niewinnym. Za śladem czekolady, niezmytym z policzka. Za dobrem, które widzisz w każdym napotkanym człowieku. Za ufnością i wiarą, darowaną z taką łatwością. Ludzie nawet nie mają pojęcia, jak wiele otrzymują od Ciebie na start.

Dziecko.

W dniu Twoich urodzin chciałabym podziękować Ci za dwa lata wspólnej drogi. Dwa lata walki ramię w ramię. O pierwszy krok, o pierwszą łyżeczkę marchewki, o pierwsze słowo. O niezjedzoną zupę, o przerwany sen. Walki, od czterech lat najważniejszej w moim życiu a od dwóch dopełnionej, idealnej.

Za pierwszy uśmiech i każdy kolejny.

Za ciasno oplatające moją szyję ramiona. I usta, odbijające na moim policzku mokry ślad.

Za to, że dzięki Tobie odkrywałam w sobie niezliczone pokłady miłości, cierpliwości i siły.

Za dumę, którą napawasz mnie każdego dnia.

W dniu Twoich urodzin życzę Ci, by życie, które dopiero się rozpoczęło było proste, łatwe i szczęśliwe. Otaczaj się ludźmi, którymi warto się otaczać. Bądź dla ludzi taka, jak na to zasługują. Szanuj i wymagaj szacunku.

Bądź przyjacielem wszystkich lecz sama ostrożnie dobieraj wybranków swojego serca. Wybaczaj i proś o wybaczenie. Przyznaj się do błędu, gdy go popełnisz. Kochaj tak, jak nie kochał jeszcze nikt. Bądź równa ludziom, nigdy ponad nich.

Wybieraj mądrze, popełniaj błędy a później je naprawiaj. Nigdy się nie poddawaj, walcz gdy warto. Bądź wielka.

Wszystkiego najlepszego córcia.

„Mamuś”

 

2 Komentarzy/e
  • Magdalena

    Odpowiedz

    Czasem tak trudne, bolesne… a jednak cudne!!!

    Czytając ten artykuł odniosłam wrażenie jakby ktoś zapisał moje myśli.
    Baaaardzo Pani dziękuję 🙂

  • Paulina

    Odpowiedz

    To najlepszy blog, jaki miałam okazję poznać. Twoje wpisy są dla mnie natchnieniem, ukojeniem, inspiracją. Jesteś świetna! :)Mój synuś skończył dwa latka. Pozdrawiam

Skomentuj