2020 – ty mały cichy sku…

2 komentarze


Jeśli miałabym w jednym zdaniu podsumować rok 2020, byłoby to bez wątpienia: „2020 – ty mały cichy skurwysynie”.

W 2019 roku nie robiłam podsumowania, bo żyłam w przeświadczeniu, że mijający rok był najgorszym urywkiem mojego życia. A później przyszedł kolejny i powiedział: „Potrzymaj mi piwo”.

Ten rok był mieszanką kiepskiego science fiction z polskimi filmami Patryka Vegi. W jednym momencie skończyła się nasza wolność i zaczęła walka o przetrwanie – dosłownie – głównie to psychiczne.

Nagle okazało się, że zamknięci ze sobą w czterech ścianach ludzie, nie potrafią rozmawiać. Że wady naszych partnerów okazują się być nie do zaakceptowania na dłuższą metę. Ja dostałam chwilę oddechu, której potrzebowałam od wielu miesięcy. Czas, który spędziliśmy w domu był wartością dodatnią dla naszej rodziny. Momentem, w którym docenialiśmy pojedyncze promienie słońca na twarzy, kilkunastominutowe wyjście do lasu za rogiem i fakt, że nasz świat kończy się nie za progiem drzwi, a za bramą ogrodu. Każdy z nas śledził z niecierpliwością wiadomości, wietrzył podstępy, pisał scenariusz czarnej przyszłości. Wielu zastanawiało się, czy to „już”. Czy droga, którą idziemy, jest równią w dół. Ku końcowi. Że zaraz ktoś postawi kropkę.

Rok 2020 był wymuszoną lekcją pokory i przyspieszonym kursem z manipulacji ludźmi, którzy chwilę wcześniej wydawali się być zdrowo rozsądkowi. Rząd dymał nas aż miło. Początkowe obostrzenia wydawały się być logiczne tylko po to, żeby pokazać nam, że są równi i równiejsi. Podczas gdy większość ludzi spędzała Wielkanoc we własnych domach, podczas gdy krzyczano by chronić osoby starsze i ograniczyć wychodzenie z domu, podczas gdy zamykano cmentarze dla „zwykłych ludzi”, znaleźli się tacy, których ograniczenia nie obowiązywały. To był początek społecznego buntu, a jego kulminacja nastąpiła w momencie, gdy pod przykrywką pandemii zostaliśmy odczłowieczeni, pozbawieni praw i godności. To jednak nie przeszkodziło ludziom, żeby wyjść na ulice, walczyć o wolność.

Ludziom brakowało normalności. Wyjścia do sklepu bez poczucia skrętu w żołądku i paniki – dzisiaj świadczącej jedynie o niewiedzy i dezinformacji, która panowała w każdym aspekcie naszej marcowej codzienności. Okazało się, że jesteśmy całkiem nieźli w życiowego Tetrisa i potrafimy połączyć home office z domem, zdalnym nauczaniem i opieką nad dziećmi. Wielu moich znajomych dopiero w tym momencie zaczęło doceniać moją pracę w domu.

A później wydarzyło się coś, co zdetronizowało covida w całej swojej okazałości. W Dzień Dziecka, po długiej walce z chorobą odszedł mój tato. Tato, który cztery dni wcześniej odwiedził nas i nic nie zapowiadało tragedii. Ukochany dziadek moich dzieci. Miłość życia Hanki. To sprawiło, że pomimo tego, iż pokruszyłam się w środku, musiałam dźwignąć na nogi moją mamę. To sprawiło też, że zaczęłam wierzyć w Boga, a przestałam wierzyć w Kościół. Lista skandali sprawiła, że nabrałam pewności co do faktu, że nigdy więcej nie chcę mieć nic wspólnego z tą instytucją. Cały czas waham się z decyzją i dojrzewam do tego, aby odejść z KK. Cały czas daję ostatnią szansę i cały czas przekonuję się, że nie było warto.

W listopadzie przyszła korona. Przeczołgała mnie fizycznie i psychicznie. Bałam się o swoje życie i o bezpieczeństwo mojej rodziny i przyjaciół. Nie wiedziałam, co przyniesie kolejny dzień. W najgorszych momentach zastanawiałam się, czy to właśnie teraz powinnam wezwać pogotowie, bo zaczynam się dusić. I czy jeśli to zrobię, to jeszcze kiedykolwiek ich zostawię. Pomimo wsparcia najbliższych, psychicznie byłam wrakiem. Fizycznie nie wydobrzałam do tej pory.

Dobrze, że ten rok się kończy. I chociaż był dramatyczny niemalże od samego początku, to był dobrą życiową lekcją. Chociaż wyniosłam z niego wiele, to bez poczucia żalu powiem po prostu „2020 wypierdalaj”.

Photo by Kelly Sikkema on Unsplash

2 Komentarzy/e
  • Gocha

    Odpowiedz

    Oj dobrze ze sie konczy. I chodz w tym roku zaświeciło dla mnie światełko w tunelu (urodziłam cudownego synka) to zgadzam się z Tobą w 100 a nawet 200 %, tak wiele złego dotknęło każdego, że dziwię się, że jeszcze świat nie rozsypał się na kawałki. Tylko czy ten wyczekany przez wszystkich 2021rok spełni zawsze wyobrażenia o nim? Możemy mieć tylko nadzieję…

  • Adriana

    Odpowiedz

    Mam podobne odczucia. Ale liczę cicho, że 2021 będzie lepszy. Pozdrawiam gorąco.

Skomentuj