Siedzę urobiona po pachy. Młode zaległo w łóżeczku, doszczętnie skopane kolejnym smarem i symfonią wykaszliwaną za każdym razem wraz z płucami. Czuję, że o 12 nie mam już mocy przerobowych a tu jeszcze trzeba ugotować coś dla domowego wojska, wybiegać psa coby nie miał siły nas denerwować i trenować wrestlingu na Hanisławie, przejechać pięćdziesiąty raz podłogę, na której walają się zwłoki komarów poległych w starciu z Raidem lub wszystko wpieprzającym pyskiem goldena, zająć czymś dziecko przechodzące właśnie bunt dwulatka, który w połączeniu z chorobą ukróca mój lont i lada chwila pierdyknę na podłogę i zawyję żałośnie.
Od paru dni czuję, że uchodzi ze mnie powietrze. Wieczorem zasypiam o 20, zaraz po wieczornej pacyfikacji 0,92 metrowej terrorystki, do godziny 11 obrabiam w pracy trzy kawy a w drodze do domu klepię mordę na pobudzenie. Dopiero teraz rozumiem osoby ostrzegające, że dom to zajebista harówka i pytające, czy w pakiecie dostanę panią do sprzątania. W garażu mam jeszcze kilka kartonów do ogołocenia.
Wczoraj gdy zaległam na kanapie po wieczornym „jeszcze-tylko-przetrę-kibel” pomyślałam, że każda kura tudzież kur domowy powinien dostać w pakiecie z dzieckiem jedną umiejętność samoogarniania.
1. Samoistnie robiący się porządek.
W mieszkaniu bałagan nie był dla mnie problemem. Wszędzie miałam blisko i jedną ręką mogłam ogarniać kurze w salonie a drugą myć naczynia. Przy domu, gdzie wiele osób odwiedzających nie widzi konieczności ściągania butów bo przecież skoro sama chciałam, powinnam była się z tym liczyć i zainwestować w motorek w rowie. Wiem, że niegrzecznie jest prosić o przytulenie się do jednej z pierdyliarda par kapci wystawionej w przedpokoju dla gości ale gdy się ma tyle powierzchni do mycia co drugi dzień, że trzeba odpalać Endomondo przy sprzątaniu, rzecz potrafi wkurwić.
Jak dla mnie jedną z magicznych umiejętności do wyboru w pakiecie z porodem lub cesarką, powinien być błysk na „pstryk”.
2. Gotowanie.
I bynajmniej nie mówię tutaj o multicookerach lub thermomixach. Zalegasz pośladkiem na kanapie, odpalasz wyobraźnię i na obiad serwujesz rodzinie krewetki lub schaboszczaka który sam się utłukł. Życie byłoby takie piękne, gdyby człowiek wchodził rano do kuchni, gdzie na dzień dobry czekałyby świeże croissanty, mała czarna i dżem ze świeżych truskawek.
3. Drzemki.
Kiedy posiadasz tylko jedną umiejętność, zdecydowanie przydadzą się codzienne, regularne i co najmniej trzygodzinne drzemki dziecia. Odkładasz do łóżeczka w czasie tobie odpowiadającym, ululane dziecko kaput a ty oddajesz się przyjemności tłuczenia krowy, rozwieszania prania albo latasz na miotle. Można też trochę samolubnie pozbyć się dziecka w momencie plotki puszczonej przy kawie w towarzystwie koleżanki.
4. Zasypianie.
Żeby dziecko spacyfikować, trzeba się czasami nieźle nagimnastykować. Kto kręcił walczyka z +12kg na ręku wie, że po kilku takich razach ramiona i kręgosłup same wypisują sobie skierowanie do umieralni. Byłoby cudownie móc odłożyć młodzież do łóżeczka i po prostu wyjść. Amen !
5. Day off.
To, że czasami trafia cię szlag i rzucisz soczystą qrwą na sytuację bezpośrednio powiązaną z pacholęciem to nic dziwnego. Nie jesteś wyrodną matką tylko dlatego, że czasami masz dosyć i posłałabyś dziecko w kosmos. Czasami przydałoby się wstać rano i… no właśnie. I nic. Nie musieć machać chochlą w garze, nie musieć myć, przewijać i zabawiać. Jeden dzień w tygodniu, w miesiącu albo jeden weekend każdego miesiąca bez dziecka? Dlaczego nie?
6. Samodzielność.
Kiedy masz dziecko w wieku „oczy-dookoła-głowy” i „ruszam-głową-jak-paralityk”, nic nie zrobisz na 100%. Fajnie byłoby móc wyjść do kuchni bez potrzeby tachania za sobą wszędzie dziecka, które zasiewa w tobie ziarno niepewności, czy aby przypadkiem po pijaku nie przespałaś się z Macgyver’em, bo właśnie rozmontowało zabezpieczenie na schodach i suszy paszczę na ich szczycie.
7. Wyciszanie.
Im dziecko starsze, tym bardziej weryfikujemy swoje potrzeby pacyfikacji lub zdolności negocjacyjne. Hanisława weszła w etap mówienia z taką pompą, że całkiem sensownie można się z nią dogadać, przy czym aktualnie ulubione stwierdzenie to „nie” lub „co to?”. „Co to” potrafi męczyć na tyle, że czasami na każde kolejne pytanie po nr 7409 w górę odpowiadam „nic” albo „nie wiem”. Jeśli inteligencją pójdzie po ojcu a uporem i wygadaniem po mnie, życzę sobie za trzy lata móc ją wyciszyć.
Ile matek, ilu ojców- tyle problemów i marzeń. Miło by było czasami zamknąć oczy, po których otwarciu nie musielibyśmy sprzątać, gotować czy trzecią godzinę słuchać trajkotania dziecka. Czy tylko ja tak mam? Którą opcję wy byście wybrali? A może jeszcze jakąś inną?
11 Komentarzy/e
Agata
Zdjęcia są przecudowne. Widać, że Hania to niezła aparatka 🙂 Co do życzeń odnośnie dziecka, to rzeczywiście u nas są nieco inne. Nie musimy nosić do spania i gdy Andy’ego odkładamy do łóżeczka, zasypia niemalże momentalnie, ale co z tego jak od godziny 23 budzi się co 2-3 godziny prawie każdej nocy? Wstaje codziennie o 6 ale jestem mu w stanie to wybaczyć, bo wieczorami mamy wolne już od 19. Z mówieniem jest tak, że tylko stęka i pokazuje stanowczo palcem na dany przedmiot wydając z siebie elokwentne „y”. Nie raz podając mu to czego akurat nie chciał rozlega się wielki ryk, jakbyśmy Go zaczęli ze skóry obdzierać ;/ Może czasem umiejętność nazwania rzeczy by się nam przydała 😀 A mieszkania w domku mimo wszystko zazdroszczę 🙂 Wiem, że kupa roboty, ale za to jak blisko jest na spacer z dzieckiem? Andy jak jeździ do dziadków to cały dzień na dworze siedzi, a w domu zawsze musi czekać na upragnione, marne dwie godziny w parku.
matka-nie-idealna
Przespana noc. Totalnie o tym nie pomyślałam a to takie oczywiste !
Gosia
O tak! taki dzień wolny od dziecka. Od macierzyństwa. Ale bez tych wyrzutów sumienia że się relaksujesz, bez myślenia „jak oni dają sobie radę”. A więc i dzień wolny od myślenia 🙂 Yyyyyy…to chyba niemożliwe :/
matka-nie-idealna
W pakiecie ze spa albo innym relaksem 😉
Agata
W pakiecie z procentami i miłym towarzystwem;)
matka-nie-idealna
Winunio? Soon !
Agata
Winko, winio, winiunio! Jak najbardziej, jak najbardziej 😉 Ale za Tobą chyba bardziej tęsknię 😉 Po porodówce melduję się u Was 😛
matka-nie-idealna
Eeee pfff.. Melduj się już. Przyszły tydzień? Odbiorę i dostarczę.
Prawie synowa
Ja poproszę moc 1 i 2. Mam tyle szczęścia że posiadam 3 i 4. Nic tak nie cieszy jak perspektywa drzemki
Satino
„co to” to zmora chyba wszystkich rodziców, ja ostatnimi czasy słyszę to pytanie co najmniej 100 razy dziennie 😉
anteny gorzów
Swietny blog. Naprawde masz smykalke do pisania:)