A co jeśli… spieprzysz to?

10 komentarzy

Rodzi się ona. Od pewnego czasu wymarzona i wyczekana. Rysujesz w myślach jej oczy, jej usta i małe dłonie. W wyobraźni słyszysz pierwszy krzyk i pierwsze słowa poruszające nutę wzruszenia. Słyszysz jak kiedyś, w niedalekiej przyszłości mówi do ciebie „mamo”.

Później staje się namacalna. Staje się tak bliska gdy ląduje na twojej piersi. Staje się tak realna, że aż ciężko w to uwierzyć. Niby wiedziałaś, że kiełkuje w tobie życie ale nie potrafiłaś sobie tego do końca uzmysłowić.

Mijają dni, miesiące zamieniają się w lata. Są chwile gorsze, chociaż więcej tych dobrych. Walczysz o przetrwanie. Walczysz o każdy jej uśmiech i każde dziecięce wspomnienie. Walczysz o każdy posiłek, by był pełnowartościowy i o rozwój w każdym aspekcie życia. Malujesz obrazy aparatem, zapełniając kolejne foldery w komputerze. Ścierasz się z każdym, kto butem nadeptuje na twoje idee i przekonania. Wiesz, że nikt nie będzie dla niej równie dobry jak ty. Wiesz, że przekonania sprzed trzydziestu lat już dawno straciły na aktualności, drażni cię każda próba nauczenia cię bycia matką.

I wtedy przychodzi ten moment. Wtedy stajesz przed nią i panika odbiera ci myśli. Klękasz przed nią i przepraszasz. Za każde złe słowo i chwilę zwątpienia. Za każdą słabość i chęć poddania się. I zastanawiasz się „A co jeśli to spieprzę?”. Co jeśli ona kiedyś powie „Mamo, zrobiłaś to źle”. Co jeśli stwierdzi „Mamo, raniłaś mnie tym”. Co jeśli okaże się, że dając z siebie wszystko, nie dałaś z siebie nic? Co jeśli spieprzysz to całe swoje wychowanie?

I wtedy powstajesz z kolan. Unosisz ją w ramiona i wiesz, że o marzenia trzeba walczyć. Wiesz, że marzenia się spełniają. A ty marzysz o tym, by ona była szczęśliwa. Nie ważne kim zostanie w przyszłości. Nie ważne jaką drogę wybierze i jakie podejmie decyzje. I bierzesz jej maleńką dłoń w swoją z nadzieją, że będziesz mogła towarzyszyć jej w tej drodze. I żyjesz tak, jakby jutro miał się skończyć świat. I uczynisz wszystko, by za dziesięć, za dwadzieścia i za trzydzieści lat ona z takim samym uczuciem w głosie mówiła „mamo”. Zrobisz wszystko by tego nie spieprzyć.

 _DSC1070

_DSC1111

10 Komentarzy/e
  • Magda

    Odpowiedz

    uwielbiam Twój blog:) piękne wpisy. Cudowna córeczka:)
    Moja córeczka ma 4 miesiące chciałabym kupić spacerówkę w której mogłaby leżeć ale też taką, która zmieści się do małego bagażnika. Można wiedzieć jaki model Ty posiadasz ? ten co jest na zdjęciach?
    pozdrawiam gorąco

    • Patrycja

      Polecam greentom. Sama zamówiłam. Lekki, posłuży aż do 25kg (wersja klasyczna). Są chyba 3 wersje i z 60 kolorystycznych.

      Cudowne zdjęcia. Nie idzie oczu oderwać od tych malinek na paluszkach 🙂

  • Marta

    Odpowiedz

    Ja mam to samo. Ciągle się zastanawiam czy aby jej nie rozpieszczam bo to jej kiedyś zaszkodzi, a za chwilę zastanawiam się czy nie jestem zbyt surowa, czy ta dyscyplina nie spowoduje w późniejszym życiu nastolatki, mega buntu i niechęci do mnie. Potem zastanawiam się czy jest szczęśliwa i co zrobić żeby nie spotkało ją w życiu nic co ja zrani- choć wiem że to nieunikniona 🙁 Ciągle zastanawiam się jak tego nie spieprzyć…

  • Kasia

    Odpowiedz

    Dzieki za ten wpis …. dzisiaj mam taki dzien, ze wlasnie caly czas rozmyslam czy robie wszystko tak jak trzeba. Mam nadzieje, ze moje dzieci beda moimi najlepszymi przyjaciolmo cale zycie, a ja ich najlepsza przyjaciolka.

  • malaerka

    Odpowiedz

    True 🙂 moja Oliwka w poniedziałek kończy 25 mc życia i wciąż myślę jakim cudem ten czas tak szybko minął i ile rzeczy mi umknęło a ile zepsułam

  • M....lena

    Odpowiedz

    🙂 Ależ Hania podobna do Mamy 🙂 Udanego urlopu i wypoczynku

  • Malwina

    Odpowiedz

    Biedna malutka, przekłuwanie uszu (a potem gojenie się ran) musiało ją na pewno boleć. Chyba nigdy nie zrozumiem tego, dlaczego rodzice decydują się zadać niepotrzebny ból tak maleńkiemu dziecku po to, żeby – rzekomo – ładnie wyglądało 🙁

    • matka-nie-idealna

      Na szczęście każdy ma prawo do swoich decyzji. A i intencje były inne niż „ładny wygląd” 😉

      • Malwina

        Jak najbardziej, w końcu żyjemy w wolnym kraju 😉 Ja akurat jestem nauczona smutnym doświadczeniem z rodziny – siostra przekłuła swojej pierwszej córeczce uszy, kiedy ta miała kilka miesięcy, żeby już mieć to „z głowy”. Płacz po nocach, kiedy goiły się ranki i mała nie mogła się ułożyć na żadnym boku, stawiał na nogi nasz dom lepiej niż ząbkowanie. Potem mała poszła do przedszkola, wystarczyła jedna bardziej energiczna zabawa i skończyła na pogotowiu z rozerwanym uchem, a kolczyki poszły w odstawkę. U dzieci na szczęście wszystko goi się szybciej, ale bliznę ma do dziś. Przy drugiej córce siostra postanowiła się wstrzymać z przekłuwaniem, jak na razie.

Skomentuj