Chcesz być lepszą mamą, ale nie wiesz jak to zrobić? Mam dla Ciebie kilka wskazówek!

0 Komentarzy

Tylko matka matkę zrozumie w kwestii tego, jakie macierzyństwo bywa ciężkie. Zwłaszcza, kiedy wiele z Twoich założeń sromotnie brzdęka o podłogę pyskiem, a Ty niekoniecznie masz pomysł, jak ogarnąć pierdolnik wokół siebie, bo okazuje się, że żadna instrukcja obsługi nie obejmuje wychowania dziecka. Ale oto nastąpił dzień, w którym ja napiszę Ci, w jaki sposób możesz stać się nie tylko lepszą matką, ale również partnerką dla swojego chłopa, bo nie od dzisiaj wiadomo, że czasami osobnik płci męskiej bywa kolejnym dzieckiem w domu. Uj z tym, że 40- letnim.

1. Przestań planować.

I nie mówię tutaj o tym, co zrobić dzisiaj na obiad, gdzie pojechać na wakacje w lipcu, czy do którego przedszkola posłać trzylatka. Przestań planować rzeczy typu: „Moje dziecko nie będzie korzystało z tableta”, „Nie dam córce słodyczy do drugiego roku życia”, czy „Będę siedziała w domu z dzieckiem do momentu, aż skończy siedem lat.”. Planowanie rodzicielstwa jest jak postanowienia noworoczne. Przechodzą z kolejną nieprzespaną nocą i grymasem na twarzy dziecka, wywołanym pełnowartościowym posiłkiem, kiedy zdajesz sobie sprawę, że dobrze będzie jeśli dziecko zje COKOLWIEK. No i nie od dzisiaj wiadomo, że najłatwiej wychowuje się dzieci, kiedy się ich nie ma.

2. Pozwól tatusiowi przejąć opiekę nad dzieckiem.

Nawet jeśli pacholę wisi na cycu 24 na dobę, a ostatnia dorosła osoba, z którą rozmawiałaś w ostatnim czasie (poza mężem), to Hubert Urbański na ekranie telewizora. Spędź trochę czasu sama, zrób sobie relaksującą kąpiel, nie zważając na odgłosy samozagłady, dobiegające zza drzwi łazienki. Kiedy potrzebuję spokoju, zamykam drzwi sypialni na klucz i wkładam stopery do uszu, pozwalając tym samym na to, żeby Grzesiek zajął się swoimi dziećmi.

3. Zjedzcie czasami jakiegoś fast fooda.

Chociaż jestem zwolenniczką zdrowego odżywiania, które praktykujemy od kilku miesięcy, czasami moje lenistwo bierze górę i zamawiam do domu pizzę, lub kupuję gotowe pierogi. Zdarza mi się też iść z dziećmi do restauracji, kiedy mam totalnego lenia. Nie ma nic złego w zrobieniu sobie czasami „wolnego” od zdrowego odżywiania, a od porcji frytek z Maka, raz na kilka tygodni, jeszcze nikt nie umarł.

4. Przestań się spinać.

Już od rana masz w głowie, że po pracy musisz odebrać dzieci, odwieźć na trening, angielski, zrobić obiad, przypilnować z lekcjami, zrobić pranie, posprzątać w kuchni? Nic się nie stanie, jeśli któregoś razu nie dotrzesz na zajęcia pozalekcyjne, bo jesteś zmęczona, masz za dużo na głowie, lub po prostu Ci się nie chce. Świat nie zacznie kręcić się nagle w przeciwną stronę, jak mężowi zabraknie czystych skarpetek rano do pracy. Kupi sobie po drodze nowe, lub w najgorszym wypadku pójdzie do roboty we wczorajszych. Odpuszczać też trzeba się nauczyć. Przestań za dużo od siebie oczekiwać.

5. Pozwól sobie na negatywne emocje.

Zdarza Ci się krzyknąć ze złości na dziecko, a później tego żałujesz? A może przeleciało Ci przez głowę, żeby wpakować 14 – letniego gałgana, który myśli, że pozjadał wszystkie rozumy, do okna życia? Nic to, że będą mu wystawały nogi na kilometr? Albo uważasz, że macierzyństwo jest przereklamowane i wieczorami szlochasz z bezsilności w łazience? Pewnie, że najlepiej byłoby nie krzyczeć, nie wściekać się i nie wysyłać dziecka do pokoju tylko dlatego, że jeszcze moment, a poniosą Was emocje i trzepniecie pacholęcia w tyłek. Pewnie, że fajnie byłoby być zawsze uśmiechniętą i pełną zapału mamą. Niestety tak się nie da, z jednego prostego powodu. Jesteśmy tylko ludźmi i czasami ponoszą nas nerwy, a jeszcze nikt nie wymyślił sposobu, w którym można by podać cierpliwość dożylnie. Zakładam, że i tak nie jesteś z siebie dumna, kiedy drzesz ryja na dziesięciolatka, który pyskuje jak profesjonalista, albo na pięciolatka, którego ostrzegałaś pięć razy przed konsekwencjami nieposprzątania pokoju.

6. Pozwól sobie popełniać błędy.

Nikt nie jest nieomylny, nie urodziła się jeszcze taka osoba, która nie popełnia błędów. Jeśli tak się zdarzy – trudno. Otrzyj łzy, chwilę się poużalaj nad sobą, a później popraw koronę i do roboty.

7. Myśl o sobie.

Wiadomo, że na początku cała uwaga skupia się na dziecku. Wiele kobiet myśli, że z momentem zostania mamą, są nią przede wszystkim. Z czasem, kiedy ogarniesz trochę macierzyńską logistykę, przyjdzie moment, w którym być może będziesz chciała wrócić do pracy, wyjechać samotnie na weekend, czy chociaż wyjść z koleżanką na kawę. Nie ma w tym nic złego, nawet jeśli ktoś z Twoich bliskich twierdzi, że jest inaczej. To czy rola matki będzie dla Ciebie najważniejsza, czy może będzie tylko jedną z ról, które przyjmujesz w życiu, zależy tylko i wyłącznie od Ciebie. Nie pozwól innym decydować o tym, jak masz żyć, bo życie masz tylko jedno i tylko od Ciebie zależy, jak je przeżyjesz.

8. Naucz się prosić o pomoc.

Kiedyś wydawało mi się, że proszenie o pomoc jest wyrazem słabości. Bo jak to dorosła kobieta nie może poradzić sobie z kilkumiesięcznym dzieckiem, na które z resztą sama się zdecydowałam? Dlaczego mam prosić o pomoc, skoro to moje dzieci i to moim obowiązkiem jest się nimi zajmować? Poza tym, nikt nie będzie lepiej wiedział ode mnie, jak się zajmować moimi dziećmi, czego one potrzebują i jak zapewnić im najlepsze bezpieczeństwo. To spowodowało, że bycie mamą przestało mnie cieszyć. Dzisiaj pozwalam sobie sprzedać dzieci na kilka dni. Proszę o pomoc, kiedy jej potrzebuję i nie biorę na barki więcej, niż jestem w stanie udźwignąć. To, że czasami ktoś nakarmi dziewczynki toną słodyczy, kiedy w naszym domu panują zasady z tym związane, nie oznacza końca świata. To, że ktoś pozwoli im na więcej niż ja, nie oznacza tego, że jestem złą mamą. Zaczęłam dbać o swój komfort. Tobie też polecam.


Photo by Bethany Beck on Unsplash
0 Komentarzy/e

Skomentuj