Córusia tatusia.

6 komentarzy

Niedziela, późne popołudnie. Pora roku malująca czerwienią ludzkie nosy schowane pod warstwami kominów i szali, wpychająca paczki chusteczek w kieszenie kurtki, unosząca ładunkami elektrycznymi przykryte czapką włosy. Zbyt szybko nastająca szarość zmazała uśmiech z matczynej twarzy, malując na niej ziewanie, rezultat dzikiego wyzwolenia poprzedniej nocy z etatu matki nieidealnej. Auto połykało autostradowe kilometry w tempie o wiele przekraczającym dozwoloną prędkość, myśl o rychłym spotkaniu Hanisławy pozostawionej pod opieką uziemionego Pana Taty kładła się ciężarem na pedale gazu. W wyobraźni rysowałam pełne uścisków powitanie, wesoły okrzyk dający nadzieję, że tęskniła choć w dziesiątej części tak jak ja.

Spędzasz z nią całe dnie, a przynajmniej czas do momentu zaszurania przez starego kapciami po przedpokojowych kaflach. Ogarniasz od rana domowy burdel, ogarniasz burdel odbijający się tragedią w lustrze, wymyślasz zabawę, znowu ogarniasz domowy burdel, powstrzymujesz odruch z głębi przełyku bujając się nad mało subtelnym zapachem wczorajszej zupy w wersji przetrawionej, osiedlowy sprint do momentu aż zimowy, umożliwiający jedynie cykliczny ruch języka zbierającego zimowego gila kombinezon, nie uruchomi czujnika natężenia wycia. Dziecinniejesz na czas zabawy, zaniżając jej poziom do zrozumiałego dla niej, w międzyczasie odgrywając symfonię na dwa garnki z uwzględnieniem wymogów dziecięcej diety, dyrygując jednej sekcji blenderem. Jesteś dla niej numerem jeden, jesteś koniecznością, oczywistością. I wtedy, w godzinie zero, w momencie zgrzytu kluczem w odgradzających wasz duet od świata drzwiach, w chwili zaszurania rozlazłym kapciem po domowej posadzce, ona dzikim piskiem sprawia, że przestajesz istnieć. Wymykasz się po cichu z pokoju, pozwalając by ich powitanie trwało. Pozwalając by ona, rzucająca się na szyję PT zapomniała o osiedlowym sprincie, twojej boleści nad jej pieluchową twórczością, o zabawie cofającej cię w czasy gdzie garnek i drewniana chochla były symbolem matczynej migreny.

Przy każdej próbie twojej ingerencji w ich świat spotykasz się z jej jednoznaczną reakcją, bynajmniej nie pozytywną. Teraz to PT buja się w rytmie dziecięcych „Jagódek”, PT ma monopol na wąchanie przetrawionej kalafiorowej i cofnięcie się do czasów szurania pośladkami po dywanie. Zostajesz wyautowana z waszego trio, zachowaniem mocno niesportowym.

Informując sygnałem domofonu, że oto jestem, oto się stęskniłam i oto niosę wyjazdowe dary w postaci szybkiego przeklęcia cymbałek nabytych na wrocławskim jarmarku i uznając zbyt późno o błędnym zakupie, blokując się w drzwiach ramionami, rozpostartymi wcześniej w oczekiwaniu na cwał Hanisławy w moim kierunku, odbiłam się rykoszetem od obojętności dziecka kłusującego za bliską potrzeby udzielenia pierwszej pomocy babcią. Lajf is brutal.

Jak żyć?

Zdjęcie: Srta. Buendia / https://www.flickr.com

6 Komentarzy/e
  • ~Pati Be

    Odpowiedz

    Hyhyh (gorzki śmiech) te naiwne matczyne marzenia o tym, jak to dzieć tęskni i radośnie wita nas od progu… U nas to podobnie jest, z tym że grono rozszerza się do każdej innej osoby w otoczeniu, a matka wówczas wskakuje na pozycję przykurzonego grata w kącie, z łezką żalu w niedospanym oku…;)

  • ~tez mama

    Odpowiedz

    Może jestem naiwna ale jak dziecko ma mamę dużo często na zawołanie na kiwnięcie małym paluszkiem to zaczyna się nudzić. Kiedy mama wraca do pracy dziecko odkrywa świat ale niech tylko stłucze kolanko przy wojażach lub inna trudna chwila się zdarzy to dziecko w sekundę pofrunie do mamy. Bo tam najbezpieczniej najcieplej najbardziej mamowo. I oby tak było bo córka mi rośnie i za Hanią wiekowo kilka miesięcy wstecz. Liczę moja będzie mamusi 😀

    • Matka-Nie-Idealna

      Hanka jest żłobkowa więc część dnia spędza poza domem. Nie pomogło !

      • ~tez mama

        No to do d*y.

  • ~Matka Magdalena

    Odpowiedz

    Jesteś niemożliwa! 🙂 <3

  • ~lucy es

    Odpowiedz

    tak to bywa, trzeba przełknąć 🙂

Skomentuj