Dlaczego ludziom nie wychodzą związki, pomimo że przepis na idealną relację jest banalnie prosty?

1 Komentarz

Nie jestem specjalistą od związków. Zanim wyszedł mi ten aktualny, miałam na swoim koncie kilka zakalców. I już dawno, daaaawno temu przekonałam się, że do dobrej relacji nie wystarczy jedynie miłość. Związek to składowa wielu czynników i kiedy jeden z nich nie działa, prędzej czy później, mówiąc kolokwialnie – wszystko jebnie.

Przepis na idealny związek jest banalnie prosty. Miłość, dobry seks, szacunek, wsparcie i zrozumienie – niekoniecznie w tej kolejności. Brzmi prosto? Jak się okazuje, wcale takie nie jest. Dlaczego? Dzisiaj przedstawię Wam kompilację moich obserwacji, mój subiektywny ranking niewypałów, które potrafią zepsuć jakąkolwiek relację.

Ludzie dużo mówią, a mało robią.

Mam totalną alergię na ludzi, którzy potrafią obiecywać złote góry, powtarzać, że kochają, że zawsze można na nich liczyć, że zrobią to, nie zrobią więcej tego… A później okazuje się, że ich jedyna umiejętność to używanie pięknych słów, bo w praktyce ich obietnice zupełnie się nie sprawdzają. Kiedyś byłam romantyczką, dzisiaj stawiam na pragmatyzm. Bardzo mocno filtruję wszelkiego rodzaju obietnice i zapewnienia, stawiam na działanie. Zamiast codziennie słuchać, że ktoś mnie kocha, że komuś na mnie zależy, czy że mogę na kogoś liczyć, wolę to poczuć.

Oczekiwania.

Każdy na początku ma swoją wizję idealnego związku. Ludzie oczekują czegoś od swoich partnerów i niejednokrotnie próbują dostosować ich do swoich wymagań. W tym momencie nie potrafiłabym się związać z kimś, kto mi nie odpowiada, denerwuje, z kim mam jakiś problem. Za bardzo cenię sobie swój czas i spokój, żeby tracić go na nieodpowiednich ludzi. Poza tym, dostosowywanie kogoś do swoich wymagań, według mnie jest bardzo nie w porządku. Mówienie komuś jak ma się zachowywać, jak ma mówić, co ma pisać, jak myśleć jest zwykłym egoizmem. Jest różnica między stwierdzeniem, że coś nas zraniło, a próbą zmienienia drugiej osoby według własnych kryteriów. Poza tym, wydaje mi się, że jesteśmy nauczeni „oczekiwać”. Oczekujemy wsparcia, oczekujemy okazywania uczuć, oczekujemy tego, że ktoś będzie się nami opiekował, że będzie wspierał itp. I tutaj znowu pojawia się różnica, między zdrowymi oczekiwaniami, a roszczeniowością i własnymi wyobrażeniami. Ponadto, ludzie oczekują zmiany od partnera, nie myśląc w ogóle o tym, że w nich również może leżeć problem, a zmianę należy zacząć od siebie, nie drugiej osoby. Również wtedy „oczekujemy”, że ktoś zmieni się pod wpływem naszej zmiany. I w tym momencie wychodzi…

Brak lub błędy w komunikacji.

Czasami komunikacja jest na tragicznym poziomie. Odbijanie piłeczki, brak pokory kiedy druga osoba mówi o swoich uczuciach, oczekując jednocześnie pokory od partnera. Osobiście nienawidzę milczenia. To dla mnie największa „zniewaga” w związku. Karanie milczeniem jest formą manipulacji i bardzo nieczystym zagraniem, zwłaszcza jeśli ktoś wie, że tego nie trawię i robi to z pełną premedytacją. Wolę sobie wszystko „wyrzygać”, niż milczeć przez kilka dni.

Poza tym, ludzie przestają ze sobą rozmawiać. Zwłaszcza kiedy pojawiają się dzieci, wymieniają jedynie informacje na temat wychowania, obowiązków, czy pracy. Nagle okazuje się, że zostajemy sami w domu na weekend i jesteśmy dla siebie… zupełnie obcy.

Po ślubie/urodzeniu dziecka, partnerzy odpuszczają.

Czasy, kiedy mąż zabiegał o żonę, żona komplementowała męża, byli w sobie głęboko zakochani, szanowali siebie, swoje zdanie i potrzeby znikają po ślubie lub urodzeniu dziecka? Mam wrażenie, że oprócz przywiązania, są trzy rzeczy które scalają ludzi bardziej niż miłość. Ślub, dziecko i kredyt. Gdzieś w głowie pojawia się myśl, że nasza „połówka” i tak nie odejdzie, jesteśmy pewni jej przywiązania. Nam samym też ciężko jest się wycofać ze związku przy pewnych okolicznościach. Ludzie przestają się starać, bo po co zabiegać o coś, co jest nasze? Dlaczego mówić żonie, że jest piękna, skoro po dwóch ciążach ma obwisły brzuch i rozstępy? Jak powiedzieć mężowi, który od 15 lat hoduje mięsień piwny, że jest przystojny? Po co się starać, skoro wiemy, że on lub ona odpuści i w końcu przestanie gderać? A w najlepszym przypadku będziemy mieć kilka dni ciszy?

Narzekanie.

Jasne, że czasami dobrze jest ponarzekać, bo nie ma ludzi idealnych. Czasami jednak narzekanie to prawdziwy sport związkowy. Plus, robienie dobrej reklamy partnerowi wśród rodziny i znajomych. Zdarzają się osoby, którym w partnerze nie pasuje absolutnie nic, albo tak dużo, że w takich momentach zastanawiam się, jaki jest sens męczenia się drugim człowiekiem. Oczywiście, są różne sytuacje życiowe. Czasami łączą nas interesy, czasami dzieci, czasami kredyt, a czasami finanse i rozstanie nie jest takie łatwe. Ale, tutaj po raz kolejny o tym wspomnę, za bardzo cenię sobie swój czas, by go tracić na złe decyzje i na złych ludzi. Z każdej sytuacji jest jakieś wyjście, chociaż mogłoby się wydawać, że jest inaczej.

Potrzeba pokazania, że jest się lepszym od drugiej osoby.

Potrzeba pokazania wyższości, potrzeba pokazania, że jest się mądrzejszym, zawsze ma się rację, druga osoba jest gorsza, głupsza, mniej znacząca. Ludzie lubią budować swoje poczucie własnej wartości kosztem innych osób. W końcu, kiedy powiemy partnerowi, że coś zrobił źle, pokazujemy, że my robimy lub zrobilibyśmy to lepiej. Nawet jeśli partner zrobi coś dobrze, „dobrze” powiedzieć mu, że mógł zrobić coś lepiej, albo inną rzecz zrobił źle i tym samym „ściągnąć go na ziemię”, żeby czasami nie poprzewracało mu się w dupie.


Związek jest fundamentem rodziny. Relacja dwojga ludzi, którzy sami wybrali partnera by dzielić z nim życie, powinna być najważniejsza. Przede wszystkim dlatego, że dzieci kiedyś odejdą, a my zostaniemy z człowiekiem, którego jak się okaże, może wcale niekoniecznie lubimy. Po drugie – dzieci są wzrokowcami. Dzięki naszemu postępowaniu uczą się, jak w przyszłości stworzyć związek z drugim człowiekiem. To od nas w dużej mierze zależy, z kim się zwiążą i czy powtórzą nasze błędy. To my im pokażemy jak należy traktować partnera, czy można pozwolić sobie na brak szacunku i jak być równym w związku.

I na koniec – fajnie jest mieć wsparcie w najbliższej osobie. Czuć, że ma się w nim przyjaciela, zawsze można na nim polegać i nigdy nas nie zawiedzie. Ale to wszystko wymaga olbrzymiej pracy i nigdy nie przychodzi samo.

Photo by Milan Popovic on Unsplash

1 Komentarzy/e
  • Martyna

    Odpowiedz

    Jeju TAK! Milion razy tak. Szczególnie zgadzam się z tym wnioskiem, że ludzie ze sobą nie rozmawiają. Jak obserwuję znajome pary (czy też byłe pary), mam wrażenie, że tym, co nawaliło przede wszystkim był własnie brak komunikacji. Jakiekolwiek!

Skomentuj