Dlaczego moje dziecko nie rozumie „NIE”?

9 komentarzy

Czternasta z minutami. Wychodzisz ze żłobka ze świeżo nabytym dzieckiem. Panie z doczepionym uśmiechem i wieczną świeżością na twarzy machają z okna, po to by z momentem wybicia fajrantu odetchnąć z ulgą. Ty obierasz kurs na swoje auto i nagle niespełna sto centymetrów idące obok ciebie wyrywa małą dłoń z twojej- nadzorującej i robi filmowy zwrot o 180 stopni. Szybko i wściekle pali podeszwy w kierunku przeciwnym do przeznaczenia, wprost na podżłobkowy asfalt. Oczami wyobraźni smarujesz młode na masce nie mogącego pochwalić się wystarczającym refleksem lub hamulcami kierowcy czerwonego trabanta.

Sytuacji może być milion. Może właśnie twoje dziecko ściąga z babcinego stołu kryształowy, przedpotopowy dzbanek, wartości co najwyżej sentymentalnej. A być może rozochocone gna w kierunku ściany by za chwilę potraktować się prądem z kontaktu. Albo właśnie postanowiło zrobić crash test po całej długości schodów.

„Rozlewanie zupy też jest fajne. Mama robi wtedy takie śmieszne miny. Marszczy się, zgrzyta zębami i trochę purpurowieje. Do taty też tak robi, tylko wtedy dorzuca jeszcze „nie wkurwiaj mnie”.”
„Och hahał! On jest taki kochany. Tylko ten ogon ciągle mu lata… Może jak mu go odczepię to przestanie nokautować wszystko co popadnie.”
„Chrupki. Lubię chrupki. Chrupki pasują do wszystkiego. Do buzi, do soczku i do dywanu.”

Pierwsza sytuacja wydarzyła się naprawdę, kilka dni temu. Przy samochodzie na chwilę puściłam dłoń Hanisławy. Jedną ręką nurkowałam w torebce po kluczyki, w drugiej trzymałam całotygodniowy tobół żłobkowy. W jednej sekundzie młode wyczuło zew wolności i wystrzeliło w przeciwnym kierunku po chodniku. Po ogarnięciu pierwszego łot de fak, obliczeniu odległości i czasu do katastrofy polegającej na przeoraniu twarzoczaszką przestrzeni za krawężnikiem, który rósł przed dzieckiem w tempie szybko dreptających nóżek, standardowo zawołałam…

„HANIA! NIE WOLNO!”

Hania równie standardowo moje „Hania” a następnie „nie wolno” miała głęboko. Podobnie jak kilka kolejnych próśb i gróźb. Najwyraźniej traktowała moje „nie” jako dobrą zabawę i uciekała z piskiem. W końcu przypomniałam sobie, że kiedyś tam czytałam coś i krzyknęłam…

„STOP!”

Hanka w jednym momencie zakręciła łapkami w powietrzu, balansując chwilę pomiędzy utrzymaniem się na nogach a epickim przygrzaniem buzią w chodnik, po czym odwróciła się z miną mówiącą mniej więcej „Czego chcesz i jak śmiesz próbować uniemożliwić mi rozpłaszczenie się na tym krzywo zaparkowanym samochodzie?”. W każdym razie, poskutkowało.

Wracając do stwierdzenia, że kiedyś tam czytałam, że dzieci w wieku do dwóch czy trzech lat nie rozumieją zwrotu „nie wolno”. Uprzedzając wasze bunty i komentarze, że „mój Jasio gdy mu powiem, że nie wolno grzebać w kupie psa to nie grzebie” i że wszystko się da „wyćwiczyć” odpowiadam- pewnie, że się da. Jest gro dzieci, które zwrot „rozumieją” albo inaczej- reagują na niego.

Wyobraź sobie teraz siebie, albo jeszcze lepiej- stań przed lustrem i powiedz ostro (tak zazwyczaj mówisz do dziecka żeby poskutkowało, right?) „nie wolno!”. Jak wyglądasz? Marszczysz brwi, mrużysz lekko oczy a twój ton głosu jest pełen pretensji lub wyrzutów.
A teraz powiedz „stop!”. Trochę inaczej, prawda? Ton głosu jest nadal zdecydowany ale brwi się unoszą. Istnieje duża szansa na to, że zwrócisz na siebie uwagę dziecka.

A teraz spróbujcie zamienić każde swoje „nie” i „nie wolno” na „stop” lub inne stwierdzenie. Od razu uprzedzę, że „cholera jasna, Hanka!” nie działa. Jest ciężko. Ciężko zmienić swoje nawyki i coś, co jest dla nas oczywiste i w pełni zrozumiałe a dla dziecka niekoniecznie.

Dlaczego dziecko nie słucha poleceń, nie przestrzega zasad?

Dzieci w wieku do trzech lat nie do końca rozumieją jeszcze zasady. Hania wie, że nie wolno wchodzić na schody bo może porządnie na nich wyrżnąć (przecież tłumaczyłam jej to pierdyliard razy!) ale gdy tylko widzi otwartą bramkę zabezpieczającą, gna w ich stronę jak oszalała i próbuje się wspinać. No ale… przecież wie. Skoro tak, co z nią nie tak? Z Hanią jak najbardziej wszystko w porządku. Hania zna mantrę o schodach ale nie potrafi jej wprowadzić w życie. Nie zna konsekwencji swojego zachowania. Gdy powiem jej, żeby tego nie robiła, oczywiście że posłucha. Nawet będzie wyglądała na skruszoną ale po pierwsze tylko przez chwilę, po drugie tylko dlatego, że ja potraktuję ją podniesionym głosem i groźną miną.

No dobra ale dlaczego ona nie rozumie, gdy jej czegoś zabraniam?

Dzieci w wieku Hani nie potrafią jeszcze połączyć ze sobą dwóch zdarzeń. Jeśli powiem jej „Załóż buty i weź worek z kapciami”, zapewne wybierze i wykona jedną czynność. Prawdopodobnie tą, którą wymieniłam pierwszą, już to wyczułam. Twoje dziecko może natomiast działać według własnego schematu i wybrać rzecz, którą wymieniłaś jako drugą. Lub tą, która mu się bardziej podoba. Albo tą, którą bardziej ubarwisz („weź te śliczne nowe kalosze w kwiatuszki”). Co dziecko to zwyczaj a ty dając wybór dziecka poniekąd możesz to wykorzystać i wyjść na swoje.

Wracając do zabraniania, kiedy powiesz dziecku „dzisiaj nie bierzemy do żłobka misia”, zarejestruje ono w głowie obraz misia, pomijając negację. Dlatego właśnie, że nie potrafi jeszcze dobrać w głowie dwóch zdarzeń.

Jak można zastąpić „nie”, „nie wolno” oraz inne zakazy?

Poza „stop”, które zatrzymało Hanię, mogłoby jeszcze podziałać na przykład „Wsiadamy do auta!” albo „Wróć do mnie!”. Negację można w wielu przypadkach zastąpić stwierdzeniem, co dziecko ma/może zrobić.

Jeszcze nie ogarnęłam tylko, co można by powiedzieć w przypadku palców i kontaktu. Zakładam więc, że odruchowe „nie wolno!” działa szybciej, niż wymyślanie zastępstw. Ale grunt to dobre nawyki 🙂

I proszę, darujcie sobie komentarze, że mój Tolek rozumie „nie wolno” a Ania ma inteligencję na poziomie dwustu trzydziestu. Przechwałki i umoralnienia możecie zostawić klikając krzyżyk w prawym górnym rogu 🙂
Pamiętajmy, że każde dziecko jest inne i każdy wychowuje po swojemu.

Ja lubię szukać nowych rozwiązań, zwłaszcza w przypadku gdy stare przestają działać, a coraz częściej przestają. No i gdy nie rzucamy piorunem siarczystym z oczu, świat jest piękniejszy, prawda?

9 Komentarzy/e
  • Magda

    Odpowiedz

    Masz rację. To dokładnie tak samo jak w przypadku gdy mówimy NIE ZAPOMNIJ a nasz umysł zapamiętuje ZAPOMNIJ 😉 trzeba mówić PAMIĘTAJ. Ale dobrze, że poruszyłaś ten temat w kontekście dziecka. Od dzisiaj postaram się zmienić swoje przekazywanie informacji do dziecka.

  • Julka

    Odpowiedz

    Z ciekawości spróbuję w kwestii, która u nas ostatnio się zmieniła. Zuza do tej pory słuchała mojego „nie wolno palcować witryn” (chodzi o sklepowe, nie po to kobiety to myją, żeby ona przyszła i zapalcowała…), tak samo, że nie wolno dotykać akwarium ze zwierzakami w zoologicznym, ale od jakiegoś czasu jak grochem o ścianę. Zwalałam to na bunt, ale spróbuję to zamienić na „zabierz paluszki” albo coś w ten deseń. Chociaż np „wstań” jak się kładzie z buzią pełną jedzenia nie rozumie z premedytacją, tzn nie słucha… Mąż jak jej powie to robi to co on chce, a mnie testuje na ile może sobie pozwolić…

  • Natalia

    Odpowiedz

    Nie wiem jak radziłam sobie z córką ale pamiętam, że każde „nie wolno” kończyło się miną w stylu „zaraz coś zbroję” i tekstem „nie nono, nieee…” po czym sprawnie robiła to czego „nie nono”. Teraz druga winorośl płci męskiej ma 4 miesiace i aż się boję co będzie jak zacznie się etap „nie nono”, „nie możła”…

  • Ania

    Odpowiedz

    Moj syn jeszcze nie potrafi wyartykułować swoich potrzeb ale opanował trudną umiejętność kłamania i robienia na złość. Na pytanie: zrobiłeś kupę? kiwa głową, że tak i pokazuje na pieluchę. Ale kiedy dolaczy do tego szelmowski uśmiech, to wiem że ściemnia.
    Gotuje się we mnie,kiedy dziadkowie uczą go „nu nu nu”, zamiast normalnego „nie

  • Anik

    Odpowiedz

    A moj lobuziak jest na etapie wpadania w histerie jak tylko cos idzie nie po jego mysli. Na stop itp tez nie reaguje. Jak narazie jestem nieugieta i nie pozwalam na to co probuje wymusic wrzaskiem i rzucaniem sie glowa do tylu. Jak zobaczy ze histetia nic nie daje to mu przechodzi w ciagu sekundy. Najgorzej jest jak zaczyna pedzic w strone ulicy. Ja jestem sina ze strachu i rzucam sie w pogon za nim, lapie go a on rzut na glebe i ryk. Ludzie sie gapia… No cyrk. Zadne stop ani nic podpbnego wogule do niego nie trafia. Moze dlatego ze ma dopiero poltora roku. Takie zachowanie jest od jakis 3 tygodni

  • anula

    Odpowiedz

    Jak ty to wszystko mądrze tłumaczysz 🙂 Żeby tylko tak zawsze o tym pamiętać, zamiast się wkurzać 🙂 Ja mieszkam przy bardzo ruchliwej drodze, raczej zawsze pilnujemy, by brama na podwórko była zasunięta, ale czasem ktoś właśnie przyjedzie i zapomni. Ostatnio biłam rekordy sprinterskie, goniąc syna (22 mies), który pędził wprost na ulicę z wielką uciechą sprawdzając, czy go złapię. I niby wie, że nie wolno, i niby nigdy z chodnika nie schodzi, i może teraz też by się zatrzymał, ale przecież nie poczekam, by się przekonać…

  • Kasia

    Odpowiedz

    Kiedyś usłyszałam od kogoś, że dzieci do pewnego wieku (albo i dłużej) nie słyszą słowa „nie”, oczywiście w przenośni, po prostu go nie rejestrują zupełnie jak moja niespełna dwu letnia córa 🙂

  • Magda / Dwa plus dwa

    Odpowiedz

    U mnie zamiast „nie wolno” jest „zostaw” (bo też gdzieś tam kiedyś słyszałam, że mózg nie rejestruje „nie”). I w zasadzie na mojego też nie działa. Dziecko swoje wie i chce. Taki typ.

  • Joanna Keatywna

    Odpowiedz

    Cześć, nie czytałam wcześniejszych komentarzy i może się powtórzę, moja Ewka też nie zawsze rozumie „nie”, reaguje tylko na STOP (wypowiedziane w tonacji- stój, bo będę strzelać) W myśl zasady ” NIE myśl o zielonej małpie” każdy ma małpę przed oczami… Dlatego: Zamiast – Nie wchodz tam- Ewka zejdź, Nie dotykaj- zostaw to itp. …Często poprzedzamy to STOPem 🙂 i oczywiście działa w kilku przypadkach na kilkanaście:) Ale jest to jakaś droga… NIE jest bardzo ważne bo ” NIE to NIE, NIE znaczy NIE…” ale kilka spraw da się załatwić sposobem odrotnym do NIE MYŚL O ZIELONEJ MAŁPIE 🙂

Skomentuj