Dlaczego nie uczę moich dzieci dzielenia się?

7 komentarzy

Nie czuję się rodzicielskim guru i daleko mi do idealności w kwestii wychowania dzieci. Ale w życiu kieruję się jedną zasadą – chciałabym, żeby moje teraźniejsze decyzje i czyny miały przełożenie na przyszłość dzieci. Jest jeszcze druga, reagująca na złe zachowania rodziców, pod warunkiem, że te zachowania mogą wyrządzić krzywdę dziecku.

Mam to w dupie.

I w dupie mam stwierdzenie, że każdy wychowuje po swojemu i nic mi do tego co kto robi ze swoim dzieckiem. Bo to dziecko nie jest ani własnością moją ani żadnego rodzica a miano „opiekuna prawnego” w rozumieniu rodzica sprowadza nas do roli opiekuna a nie posiadacza. Także jeśli zobaczę, że ktoś krzyczy na dziecko – zareaguję. Jeśli ktoś je uderzy – zareaguję. Jeśli zobaczę, że dziecku wyrządzana jest krzywda bardziej lub mniej świadomie – zareaguję. I to nie będzie dobra rada tylko reakcja. Tak samo, jak ktoś ma prawo zareagować widząc moje niewłaściwe zachowanie względem dzieci. Bo właśnie ta reakcja może uchronić je przed krzywdą, którą mogłyby być chociażby łzy dziecka lub jego złe samopoczucie. Jestem człowiekiem jak każdy i ja też popełniam błędy. Ja też drę ryja kiedy mnie poniesie i posyłam kurwy pod niebiosa. Ale błędy wobec dzieci nie powinny zostać niezauważone i czyjaś reakcja może ostudzić mój zapał, wymierzyć karny policzek.

I oczywiście nie mówię tutaj o czapeczkach czy o skarpetkach. Nie mówię o fotelikach przodem lub tyłem. Nie mówię o żywieniu ani bajkach na tabletach. Mówię o aspektach psychicznych. Tak samo jak zareaguję na mężczyznę bitego w ciemnym rogu (chociażby wzywając policję), tak samo zareaguję na klapsa wymierzonego dziecku w kolejce w sklepie. Bo to dziecko różni się od tego dorosłego tylko tym, że nie ma jeszcze tyle siły by oddać.

Od wstępu do rozwinięcia.

Ale dzisiaj nie o tym. Dzisiaj będzie o posiadaniu.

Sytuacja całkiem niedawna. Do Hani przyszła koleżanka. Każda z nich miała własny zestaw słodyczy na cały dzień. W pewnym momencie Hanka podzieliła się swoimi słodyczami z koleżanką, po czym zapytała, czy ta poczęstuje ją swoimi. Koleżanka odmówiła twierdząc, że Hania ma swoje i nie chce się z nią dzielić przyniesionymi z domu słodkościami. Córka przyszła do mnie na skargę.

– Haniu. To są słodycze Asi. Jeśli będzie miała ochotę – podzieli się z Tobą. Może to zrobić ale nie musi. Tak samo jak Ty. Nikt nie ma obowiązku dzielić się swoimi rzeczami, to tylko jego dobra wola.

Pamiętam również roszczeniowe postawy rodziców w piaskownicy, nakazujące dzieciom: „Podziel się z dziewczynką”, „Daj dziewczynce łopatkę”, „Masz się podzielić zabawkami”.

Wieczorem usiadłam z Hanką i rozwinęłam temat.

– Czy lubisz jak się ktoś z tobą dzieli?
– Tak mamusiu.
– Jak się wtedy czujesz?
– Jest mi miło.
– Oczywiście. I Ty również dzielisz się z kimś, żeby sprawić mu radość, prawda?
– Tak.
– A czy uważasz, że gdybym oddała swój telefon do zabawy jakiemuś dziecku na placu zabaw, byłoby mu miło.
– No pewnie!
– Ale ja lubię swój telefon. Co jeśli to dziecko go zepsuje? Był bardzo drogi a ja mam na nim mnóstwo ważnych rzeczy. Czy w takiej sytuacji muszę się dzielić? Bo przecież dzisiaj rano powiedziałaś, że trzeba się dzielić.
– Nie. W tym wypadku nie musisz dawać swojego telefonu.
– No właśnie. Dzielenie się to nie jest taka prosta sprawa. Jeśli coś jest Twoje, nikt nie powinien mówić ci ani tym bardziej kazać dzielić się. Możesz to zrobić, jeśli masz taką ochotę. Oczywiście wszystko zależy od wartości tej rzeczy. Tak jak Twoje Hathimals.
– Ale one nie były drogie.
– Owszem. Ale są dla Ciebie bardzo ważne. I jeśli nie chcesz się nimi dzielić, bo mają dla Ciebie duże znaczenie, nie musisz tego robić. A jeśli już zrobisz, powinnaś liczyć się z konsekwencjami. Na przykład takimi, że ktoś zabawkę może ci zepsuć. Dzielenie się jest fajne. Możesz komuś sprawić przyjemność. Ale nie za wszelką cenę bo powinnaś zwracać też uwagę na swoje uczucia.

Dzielenie się wcale nie jest takie dobre.

To nie znaczy wcale, że uczę moich dzieci bycia samolubnymi. Hania jest bardzo empatyczną osobą i najpierw patrzy na uczucia innych ludzi a później na swoje. Serce mi skacze z radości za każdym razem, kiedy widzę ją pomagającą innemu dziecku, przytulającą je kiedy płacze lub najzwyczajniej w świecie dzielącą się cukierkami. Ale zwracam uwagę też na własne uczucia.

Bo do tej pory pamiętam chwile, w których odgrywałam jakąś ważną rozgrywkę na komputerze lub czatowałam z nowo poznanym chłopakiem a brat zwalał mnie z krzesła krzycząc, że teraz jest jego kolej, nie czekając kilku minut aż zakończę to, co było dla mnie akurat bardzo ważne w tamtej chwili.

Jak więc nauczyć dziecka dzielenia?

Dziecko nauczy się tego samo, jeśli zacznie należeć do jakiejś grupy dzieci. Prędzej czy później ale nauczy się.

Jeśli mamy pod opieką kilkoro dzieci, warto jest ustalić „odgórnie” zasady zabawy jakąś zabawką (np. po dwa okrążenia autem na akumulator wokoło domu) albo po dwa ciastka dla każdego.

Najczęściej zamiast słów „Haniu, podziel się z Nadią cukierkami” używam „Haniu myślę, że Nadii byłoby miło, gdybyś poczęstowała ją cukierkiem”. Natomiast nigdy nie podważam decyzji dziecka, jeśli stwierdzi ono, że tym razem jednak nie ma ochoty się dzielić. Jeśli mam możliwość poczęstowania drugiego malucha czymś innym, robię to. Nie chcę zmuszać sióstr do dzielenia się, raczej je zachęcam. Staram się uniknąć w przyszłości sytuacji, kiedy nie będą mogły na siebie patrzeć bo „ona wiecznie mi zabierała”, „zawsze musiałam jej oddawać ulubioną zabawkę”, etc, etc.

Z resztą, ja do tej pory chowam się przed dziećmi w kiblu z tabliczką czekolady.

 

 

7 Komentarzy/e
  • Maria

    Odpowiedz

    Dziękuję Ci za ten wpis. Długo się zastanawiałam jak córce wytłumaczyć, że na siłę nie musi się dzielić, że może się czymś z kimś podzielić ale tylko wtedy jak ma na ochotę. Szukałam takich słów i przykładów aby 3 latka dobrze zrozumiała ale zawsze wychodziło bardzo zawile i sama zaczynałam przestawać rozumieć co mówię 🙂 Tutaj dałaś piękny i bardzo prosty przykład jak może wyglądać rozmowa. W związku z tym dzieleniem się/nie dzieleniem mam pewien problem. Do Nas od czasu do czasu przychodzi znajoma z 6-letnią córką, która lubi bawić się zabawkami młodej, Niestety jak przychodzi ze swoimi zabawkami to nie pozwala ich dotknąć i krzyczy: „Zostaw! To moje!” Natomiast jak młoda moja nie chce jej dać jakiejś swojej zabawki bo akurat bawi się nią to córka znajomej mówi mojej, że ma jej dać tą zabawkę bo trzeba się dzielić. Wtedy zawsze wkraczam, bo młoda jest zdezorientowana i nie wie co zrobić. Zaczynam rozmowę, że skoro córka znajomej nie chce się dzielić swoimi zabawkami to moja też nie musi się dzielić swoimi, następuje po tym chwilowa zgoda ale za jakiś czas sytuacja się powtarza i tak w kółko. Dodam, że znajoma w ogóle nie zwraca na to uwagi i jest zdania, że same się muszą dotrzeć, ale jak widzę, że większe i starsze dziecko wyrywa mojej młodej zabawki pomimo jej protestów i mówi jej, że nie ma nic do gadania i ma się słuchać to mnie szlag trafia. Zauważyłam, że ta 6-latka robi tak z innymi dziećmi ale inne matki nie reagują tylko nakazują się dzielić swoim dzieciom tak czy tak, bo tak trzeba, a tamta to wykorzystuje, bo jak mi kiedyś powiedziała: jej się wszystko należy i w domu też zawsze dostaje to co chce i kiedy chce i inni też muszą jej wszystko oddawać jeśli tego chce. Masz jakąś radę jak to rozwiązać raz na zawsze? Od razu powiem, że zerwanie kontaktów ze znajomą nic nie da, bo jesteśmy sąsiadkami,mamy grono wspólnych znajomych i nie da się nie spotkać na placu zabaw w innym miejscu. Skoro znajoma nie reaguje to ja chciałabym ten problem rozwiązać raz na zawsze. Dodam, że moja młoda należy do dzieci spokojnych, nie lubiących się kłócić, zawsze, że tak powiem pozytywnie nastawionych do ludzi i świata, ale widzę, że cierpi jak ktoś ją traktuje z buta jak ona jest dla tego kogoś miła. O fuck, referat wyszedł 🙂 Kończę 🙂 Proszę o jakąś radę 🙂 Pozdrawiam 🙂

  • Paulina

    Odpowiedz

    Podoba mi się ten tok myślenia 🙂

  • Agata

    Odpowiedz

    A ja głupia czasami nakazuje dzielić się czym tam moim dzieciom….I to często dla świętego spokoju…No tak ale wynioslam to z domu…zawsze bylo mówione podziel się bo tak wypada…Od teraz już tak nie będę robić….nic na siłę….Matko Nieidealna (dla mnie idealna właśnie z tej nieidalnosci?)dziękuję,że jesteś?Agata.

  • Karolina

    Odpowiedz

    Dziekuje za ten wpis.Na pewno pomoże mi wytłumaczyć dzieciom jak to jest z tym dzieleniem sie i czy muszą to robić.Mam czwórke pociech i roznie miedzy nimi bywa.Do tej pory mowilam ,,podziel sie ciastkiem przeiez to twoj brat,trzeba sie dzielic” albo Podziel sie z dziewczynka/chłopcem zabawką ” Od dzisiaj bede jednak robic inaczej i zamiast nakazywać bede starała sie zachecic.Starszy syn ma 7 lat i nie raz widzialam jak sam z siebie potrafił sie podzielic natomiast spory problem z tym ma mój 5 latek i 3 latka.Mam nadzieje ze tłumaczenie i zachęcanie przyniesie dobre efekty 🙂

  • Ela

    Odpowiedz

    Uczyć dzieci, że nie musi się dzielić a jednocześnie nie móc zjeść przy nich czekolady. Hmmm muszę to przemyśleć, bo nie wiem, czy chciałabym sama chować się po kiblach z czekoladą. Jako jedno z pięciu dzieci moich rodziców, nigdy nie miałam problemu z dzieleniem się. Ale u nas zawsze każdy dostawał po prostu po równo. Wykształciło to u nas metody negocjacji. Padało wtedy magiczne: zamienisz się?

  • Kinga

    Odpowiedz

    Tekst bardzo fajnie napisany, z rozsądkiem. Widać w nim doświadczenie i miło się go czyta do czasu ostatniego zdania „Z resztą, ja do tej pory chowam się przed dziećmi w kiblu z tabliczką czekolady.”, które brzmi prostacko. Język z rynsztoka, chodzi o „kibel”- czyli jak zepsuć dobre wrażenie.
    Takie rzeczy wynosi(my) z domu droga Madko.

    • matka-nie-idealna

      Droga Kingo, pragnę poinformować, że cały blog jest pisany z dystansem i przekleństwami 🙂

Skomentuj