Dlaczego ojcowie tak dobrze dogadują się z dziećmi?

6 komentarzy

Siedzisz na kiblu z tętnem oscylującym w granicach zagrażających zdrowiu lub życiu. Wpatrujesz się z przerażeniem w test ciążowy. Jest druga kreska a ty jesteś w ciąży. Po pełnym wachlarzu uczuć, od ogromnego szczęścia mieszającego się ze strachem, bo przecież chciałaś, przecież się starałaś ale jak to teraz będzie gdy rozstępy rozwalą ci pośladki a twarz odczuje wzmożone oddziaływanie przyciągania ziemskiego, po totalną dezorientację i chęć mordu na sprawcy zdarzenia.
Tak czy owak z informacją o tym, że zostaniesz mamą wiąże się konieczność poinformowania drugiego zainteresowanego (lub nie, w zależności od okoliczności). Stajesz z nim twarzą w twarz, w jednej ręce dzierżąc dwie kreski, które zaraz zmienią jego życie, w drugiej, również w zależności od okoliczności chusteczkę lub ogólnodostępną broń białą, którą zaraz potraktujesz jego przyrodzenie. Widzisz w jego oczach rysujące się przerażenie. Nie ważne czy wiadomość o ciąży poprzedzało pęknięcie gumy czy skrupulatne odmierzanie dni płodnych i planowanie płci dziecka, nie ważne czy się spodziewał czy zaraz wystrzeli z pytaniem „jak to się mogło stać?!”, po czym ty strzelisz otrzeźwiającą dłonią mu w twarz bo przecież sama sobie tego nie zrobiłaś, gościu mdleje.

Egzystujecie sobie przez osiem- dziewięć miesięcy. Raz jest lepiej bo ty uśmiechnięta i obładowana dziecięcymi szmatami wracasz z zakupów, ryczysz na widok reklamy pieluch, ryczysz na widok dziecięcych stópek i ryczysz na widok psiej kupy. Ogólnie peace, love and Pampers. Raz jest gorzej bo twoje ciążowe fochy napędzają w nim chęć władowania sobie kulki między oczy i ma dość dymania o trzeciej w nocy do Kejefsi po kurczaki, koniecznie z mięsa oddzielonego mechanicznie. W końcu nadchodzi ten dzień, w którym on ma pełne prawo uchlać się do nieprzytomności na własnym pępkowym gdy ty zmartwychwstajesz po porodzie z najpiękniejszym, w twoim mniemaniu, stworzeniem w ramionach.

Miesiące i lata lecą. Stworzenie przestaje być takie cudowne jak w dniu, w którym opuściło twoją macicę. Coraz częściej pokazuje rogi w zestawie z pazurami i ostrzy kły na twoim miękkim sercu i równie miękkiej dupie. Ojciec albo towarzyszy wam w drodze albo wcześniej się ulatnia bo nie podołał małżeńskiemu tudzież ojcowskiemu burdelowi. Zakładamy, że w naszym przypadku obywa się się bez ofiar w ludziach, tata jest i ma się całkiem dobrze. Jako matka obserwujesz ich relację z boku i pomimo, że to ty jesteś mózgiem całej operacji, nie dorastasz do pięt relacji ojciec- córka/ syn (niepotrzebne skreślić). Widzisz, jak doskonale się dogadują i że zdecydowanie nadają na tych samych falach. I pomimo, że ty stajesz na głowie, gotujesz, sprzątasz, wycierasz gile, pierzesz i podcierasz zasłane rozwolnieniem tyłki, to ojciec jest na propsie. I w żadnym przypadku przesadą nie będzie stwierdzenie, że masz dwójkę dzieci.

Ojciec, który może być w życiu codziennym postacią bardzo zrównoważoną, inteligentną i dojrzałą, w zetknięciu z dzieckiem popuszcza gumę i staje się małym tatusiem. Tatuś jest najlepszym kumplem. Tatuś układa klocki, po tajniacku podkarmia budyniem waniliowym i parówkami, co odpala w tobie chęć wyrządzenia mu krzywdy a przynajmniej utwierdza sąsiadów w przekonaniu, że coś z tobą nie teges a z takim głosem możesz szukać etatu w operze. Tatuś czyta bajki, śpiewa i tańczy. Tatuś gra w piłkę i rżnie na konsoli powołując się na konieczność dogłębnego przetestowania gry. Tatuś i jego córusia tworzą nierozerwalny duet, tatuś i synuś tworzą parę nie do zajechania. Tatuś na legalu może cofnąć się w rozwoju i odpalić swoje dziecięce instynkty pod pretekstem zabawy.

Ojciec jako osoba trochę postronna bo przecież nie nosił małego człowieka pod sercem, nie wylewał żali nad sedesem, nie udostępnił swojej macicy na okres pasożytowania dziecka i nie ryczał na brzmienie słowa „rabarbar”, patrzy na Twoje macierzyństwo z dystansem. Co ważniejsze, nie wydajemy się, że wie wszystko najlepiej bo skoro rzygał przez trzy trymestry, ma prawo decydować na temat funkcjonowania niemowlaka. Luzuje bardziej niż ty w relacjach ojciec- dziecko, przymyka oko kiedy trzeba i nie spina niepotrzebnie pośladków. W reszcie i najważniejsze, jest pierwszym bohaterem syna i pierwszą miłością córki, co przetestowano z powodzeniem na relacji PT- Hanisława.

matka-nie-idealna.pl

matka-nie-idealna.pl

matka-nie-idealna.pl

matka-nie-idealna.pl

matka-nie-idealna.pl

6 Komentarzy/e
  • mama Mikołaja

    Odpowiedz

    Kucysie są gites!!!

  • karolina

    Odpowiedz

    fakt, na mnie młoda się tak nie cieszy… a na tatusia? wystarczy że ten zagada…;)

  • Facet

    Odpowiedz

    oksy też mega lansiarskie.
    Faktem jest że córka widzi w ojcu cały świat. Wiem z autopsji.
    Ale przypuszczam że role by się odwróciły gdyby to całymi dniami ojciec siedział z brzdącem a nie matula.
    Matka się nudzi bo nudzi i powszednieje bo jest all the time.
    A ojciec to jest to co jest od święta i rzadziej / krócej.

    • matka-nie-idealna

      Wydaje mi się, że niekoniecznie. Hania spędza tak samo dużo czasu ze mną jak i z tatą. Z tatą może nawet odrobinę więcej.

  • zdrowydzieciak.pl

    Odpowiedz

    Ten post – nic dodać nic ująć, trafiłaś w sedno. Też byłam córeczką tatusia. Pamiętam jego zabawy ze mną, spacery, gry itd…..mamę pamiętam tylko z kuchni 🙁 Więc ja czasem olewam to całe gotowanie i sprzątanie i bawię się z nimi:-)

Skomentuj